Jak luteranin czyta Benedykta XVI?

Czytając i słuchając Ratzingera mam poczucie, że obcuję z wielką historią, z wielką duchowością i dziedzictwem chrześcijaństwa - mówi w wywiadzie dla KAI Dariusz Bruncz, publicysta, zastępca redaktora naczelnego portalu ekumenizm.pl

KAI: W jakiej mierze eklezjologia prezentowana przez Benedykta XVI jest do przyjęcia przez ewangelików?

- W warstwie ontologicznej na pewno jest ciekawym i od dawna recypowanym w środowiskach ewangelickich ‘projektem’. Inspiracją dla teologów ewangelickich jest akcentowanie tego, że Kościół nie narodził się wczoraj i jest widzialną manifestacją Bożej obecności w świecie. Nie bez powodu posoborowa teologia mówi o Kościele jako sakramencie, co wyraźnie podkreślają również niektórzy teologowie luterańscy. Eklezjologia Benedykta XVI jest eklezjologią wspólnoty – communnio. I tutaj teologowie chrześcijańscy różnych wyznań mogą się pod tym podpisać. Problem jest tylko w konkretnej realizacji tej communnio (papiestwo, urząd nauczycielski etc.). Proszę zwrócić uwagę, że również dokumenty Światowej Federacji Luterańskiej i Wspólnoty Anglikańskiej od dawna podkreślają wątek communnio – nie stało się to oczywiście za sprawą samego Ratzingera czy teologii rzymskokatolickiej, ale w efekcie wielu procesów, w których Kościół rzymski i sam Ratzinger ma również swój udział. Dokumentuje to m.in. opublikowana w zeszłym roku książka niemieckiego teologa luterańskiego ks. dr. Thomasa Maaßa w całości poświęcona rozumieniu ekumenizmu przez Josepha Ratzingera. To jest właśnie ten konstruktywny owoc ekumenizmu: po pierwsze protestanci zaczęli patrzeć poza obręb swego talerza i dla własnego dobra i poszerzenia swoich horyzontów zaczęli bardziej dostrzegać powszechny wymiar Kościoła; po drugie, czego przykładem jest również Benedykt XVI, można i trzeba uczyć się od sióstr i braci z innych Kościołów. Ktoś zauważył, że w ostatniej książce papieża o Jezusie jest więcej odwołań do teologów protestanckich niż do Ducha Świętego.

KAI: Pod Pana komentarzem do encykliki „Deus Caritas est” mógłby się podpisać teolog katolicki. Zwłaszcza urzekająco piękny jest fragment o Eucharystii w nauczaniu Benedykta XVI, a więc sakramentu, który nas dzieli, bo w Kościele katolickim Eucharystia jest ściśle związana z sakramentem kapłaństwa, którego nie ma u ewangelików.

- Pomijając nie do przyjęcia dla ewangelików charakter ofiarniczy Eucharystii, Benedykt XVI podkreśla, że Kościół rodzi się z Eucharystii i że jest ona centrum życia Kościoła, apeluje o ponowne odkrycie misterium Wieczerzy Świętej. Pod tym luteranin może się podpisać. Dlaczego? Jeśli mówimy, że Kościół jest domem, w którym spotykamy żywy głos Ewangelii, jeśli uznajemy, że wiara rodzi się ze słuchania Słowa Bożego, to należy również pamiętać, że w teologii luterańskiej Słowo Boże: to nie tylko Słowo zwiastowane – ma ono również wymiar sakramentalny w postaci Chrztu Świętego i Sakramentu Ciała i Krwi Pańskiej, a w dalszej konsekwencji w całej liturgii! Papież jasno to stwierdza w swojej encyklice i właśnie to wyróżniłem w swoim komentarzu nieco popkulturowo zatytułowanym All you need is love. Eucharystyczna duchowość Benedykta XVI może pogłębiać również duchowość luterańską, która od zawsze z wielką czcią odnosiła się do Sakramentu Ołtarza. Swego czasu kard. Stanisław Nagy powiedział, że nie ma nic przeciwko luterańskiemu rozumieniu sakramentu Wieczerzy Pańskiej. Pozostaje „tylko” problem urzędu.

KAI: Ale nie ze wszystkim się Pan z Papieżem zgadza. Pamiętam bardzo ostry komentarz po tym, jak Rzym otworzył formalnie drogę dla anglikanów, którzy zdecydowali się przejść do Kościoła rzymskokatolickiego. Co widzi Pan w tym złego?

- Zabrakło w tej sprawie delikatności, ale nie tylko.

KAI: Ale przecież nie można chyba winić Papieża za to, że część anglikanów, wskutek wprowadzania różnych ekstrawagancji teologicznych poczuła się obco w swoim Kościele. To nie było tak, że Kościół rzymski czyhał z siecią i szukał sposobnej chwili, aby ją zarzucić na łatwy łup.

- Zależy co nazywamy ekstrawagancją teologiczną, bo jeśli ma Pan na myśli ordynację kobiet, to stanowczo chciałbym podkreślić, że zarówno dla zdecydowanej większości anglikanów i luteran kwestia ordynacji kobiet nie jest ekstrawagancją, a odpowiedzią na działanie Ducha Świętego w Kościele i przez Kościół. Wracając do kontrowersji: Benedykt XVI jest dobrym znajomym prymasa anglikańskiego Rowana Williamsa, dzieli z nim pasję patrystyczną, liturgiczną, nawiasem mówiąc obydwaj uwielbiają koty.

W sprawie, o której mówimy, zabrakło konsultacji, tak jakby anglikanie i katolicy żyli na dwóch różnych planetach. Problem nie jest w tym, że grupa anglikanów chce przejść na katolicyzm, bo każdy ma prawo swojego wyboru. Natomiast burzy się we mnie, gdy stwarza się struktury, które umożliwiają wyjście ze wspólnoty razem z jej dziedzictwem liturgicznym, po prostu zabiera się to dziedzictwo i przeszczepia na teologicznie obce podłoże.

KAI: No nie takie zupełnie obce, bo przecież anglikanizm wyrósł z katolicyzmu.

- Anglikanizm jest katolicki, podobnie jak luteranizm, ponieważ obydwie tradycje odwołują się w swojej nauce i praktyce do starożytnej nauki Kościoła, która jest naszym wspólnym, powszechnym (katolickim) dziedzictwe. Problem jest w tym, że wykorzystano niezwykle trudną sytuację we Wspólnocie Anglikańskiej, kiedy ważyły się jej losy. To jest inna forma uniatyzmu. Gdyby ci ludzie po prostu przeszli na katolicyzm, nie byłoby problemu. Ale gdy zabierają ze sobą dziedzictwo anglikańskie, liturgię wyrosłą z nauki i praktyki Kościoła (przypomnę zasadę lex orandi lex credendi), aby stworzyć coś alternatywnego w Kościele rzymskokatolickim, jest to działanie antyekumeniczne.

KAI: A co papież miał zrobić, jeżeli duża grupa anglikanów nie chciała już pozostać w swojej wspólnocie i dawała wyraźne sygnały, że chciałaby powrotu do Rzymu?

- Skonsultować się z anglikanami, zwłaszcza w kontekście prowadzonego z nimi od lat dialogu ekumenicznego w ramach ARCIC. Nie zrobiono tego. Konstytucja „Anglicanorum coetibus” była skierowana głównie do Tradycyjnej Wspólnoty Anglikańskiej (TAC), która nie ma nic wspólnego z arcybiskupem Canterbury. Zresztą mimo hucznych zapowiedzi wspólnota TAC nie przeszła na rzymski katolicyzm. Przechodzą głównie emeryci lub księża tuż przed emeryturą. Później ten dokument został dość szybko afirmowany przez tradycjonalistyczne grupy anglikańskie w Kościele Anglii. Moim zdaniem po „Anglicanorum coetibus” Kościół rzymskokatolicki nie ma moralnego prawa pomstować na liczne sekty i Kościoły protestanckie w Ameryce Południowej, które z dnia na dzień zabierają wiernych Kościołowi rzymskokatolickiemu. Wspomnianą konstytucją Papież to w jakiś sposób usankcjonował, choć kontekst jest inny.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»