W Republice Środkowoafrykańskiej nie toczy się wojna religijna. Mówienie w ten sposób o trwającym konflikcie jest zakłamaniem.
W tym zdecydowanym tonie br. Benedykt Pączka komentuje dzisiejszy raport Amnesty International. Organizacja pisze w nim m.in. o mordach na tle etnicznym dokonywanych na muzułmanach przez chrześcijańskie grupy militarystyczne. Polski kapucyn, pracujący przy granicy z Czadem, na misji atakowanej ostatnio wielokrotnie przez islamskie bojówki Seleki, podkreśla, że zbyt szybko świat zapomniał o społeczno-ekonomicznych przyczynach konfliktu.
„To wszystko, co się dzieje w Republice Środkowoafrykańskiej na pewno nie ma żadnego związku z wojną religijną. Żyjąc na misji z moimi braćmi Środkowoafrykańczykami wielokrotnie od nich słyszałem, że nigdy nie było problemu między chrześcijanami i muzułmanami, od wieków mieli bardzo dobre relacje. Wszystko zaczęło się w marcu 2013 r., kiedy to kraj najechali islamscy najemnicy z Czadu i Sudanu, tworzący ugrupowanie Seleka – podkreśla polski kapucyn.
– Muzułmanie chronią się teraz w katolickich parafiach i misjach. Np. w miejscowości Kagabandoro w dwóch dużych parafiach schroniło się ponad 700 muzułmanów; w Carno przy kościele jest 400 muzułmanów, a w Berberati przy kurii biskupiej jest ich około 500. To jasno pokazuje, że my nie toczymy wojny religijnej, ale jesteśmy dla tych ludzi. Po pomoc może przyjść do nas zarówno muzułmanin, chrześcijanin, jak i człowiek niewierzący. Chciałbym jasno podkreślić, że mówienie o wojnie religijnej jest jednym wielkim kłamstwem. Bo tak naprawdę chodzi tutaj o trzy rzeczy: ropę naftową, kopalnie złota i złoża diamentów. I wojna, która toczy się w Republice Środkowoafrykańskiej, przede wszystkim dotyczy tego, a nie religii”.
Ordynariusz Sydney podczas kazania wielkanocnego wyjaśniał wagę sakramentów Kościoła.
Ludzie, przestańcie się zajmować swoimi wyimaginowanymi problemami i pomóżcie ludziom w Afryce.
Ten raport Amnesty International to nie tylko odwrcanie uwagi od istoty konfliktu Republice Środkowej Afryki, czyli od grabieżczych, neokolonialnych działań nadnarodowych koncernów, mających w nich udziały lichwiarzy i spekulantów z Wall Street, City i paru innych miejsc (wcale nie bezimiennych), ale również, ze względu na medialne (media też są w ich - lichwiarzy - rękach i ich krwawym interesom służą) nagłośnienie, szczuciem muzułmanów na chrześcijan. Będą zatem tego kolejne "owoce" gdzieś w Syrii, w Egipcie, czy gdzie tam muzułmanie są.
Czy tego dobrodzieje z AI nie wiedzą? Wiedzą, dobrze wiedzą. Ale kasa krwią niewinnych nie śmierdzi.
Coraz częściej w ostatnich latach okazuje się jak daleko Ai odeszłą od początkowo deklarowanych intencji.
Pewnie sporo działaczy AI jest uczciwych, ale komu dziś AI służy, ten przykład jaskrawo dowodzi.