U źródeł po prawdę

O trudnej historii, która zaczęła się w Płocku, i o liście w Watykanie, 
który wciąż czeka na odpowiedź, z autorem najnowszej książki „Święte Oficjum a mariawici” ks. prof. Henrykiem Seweryniakiem rozmawia ks. Włodzimierz Piętka.

Co wniesie ta publikacja we wzajemne relacje między naszymi Kościołami? Jak mamy na siebie patrzeć: katolicy i mariawici w świetle przedstawionych dokumentów, a z drugiej strony urazów, żalu, pretensji oraz w perspektywie synodalnego dokumentu, w którym jest mowa o trosce o dialog ekumeniczny?


Jeszcze raz podkreślam – badania te rozpocząłem na prośbę strony mariawickiej. Stawiają nas one wobec prawdy historycznej o korzeniach mariawityzmu. Wielu z pierwszych mariawitów kierowało się na początku prostym odruchem pobożnego serca i jakimś pragnieniem odnowy Kościoła. Niestety, później zeszli oni na pozycje, na które często schodziły tego rodzaju ruchy w Kościele: uznali siebie za „jedynych czystych”. O historii lat 20. i 30. już nie wspominam. Przedstawione przeze mnie dokumenty świadczą, że niestety ma ona swoje korzenie znacznie głębiej, niż dotąd myśleliśmy. 
Jeśli natomiast chodzi o współczesnych mariawitów, to żyją oni w głębokim przekonaniu o świętych początkach swojej wspólnoty, o krzywdzie, jakiej doznali ich przodkowie (z dokumentów przedstawianych w książce jasno wynika, że nie była to krzywda wyrządzana tylko przez jedną stronę) i starają się być wspólnotą ludzi głęboko pobożnych. Tego ducha modlitwy sam doświadczyłem podczas licznych naszych spotkań. Dzisiaj jednak także społeczność mariawicka musi spojrzeć na swoje początki i przyczyny bolesnego podziału w duchu większego realizmu. Nasz synodalny dokument o ekumenizmie przypomina o konieczności patrzenia na mariawitów jako na chrześcijan, o obowiązku wzajemnego szacunku i dalszego poszukiwania prawdy w miłości. I to już dzisiaj się udaje. 


Na koniec dodam, że niezwykle poruszające było dla mnie zapoznanie się w Tabularium z krótkim listem, skierowanym do mariawickiego arcybiskupa Jana Michała Kowalskiego przez ks. Jana Zieję, charyzmatycznego kapłana, późniejszego kapelana Szarych Szeregów i współzałożyciela KOR. Jako duszpasterz na Podolu w latach 20. ubiegłego wieku ks. Zieja opracował rodzaj statutów dla liderów parafialnych, żyjących duchem królestwa Bożego. Statuty te zaniósł do Rzymu (długą część drogi przemierzył pieszo), ale przesłał je również do abp. Kowalskiego. W liście, który dołączył do swoich statutów, napisał: „+Bracie! Kościół Rzymsko-Katolicki jest zawsze naszą mądrą, roztropną i dobrą matką – i jeśli tego będziemy godni – da nam możność życia i pracy w duchu załączonego przy niniejszym »Zarysie«. – Pomódl się, zastanów i powiedz, czy nie takie były Twoje pierwsze marzenia – Twoja »pierwsza miłość«. – Zdecyduj się śmiało na powrót do Kościoła Rzymsko-Katolickiego i na pracę nad przybliżaniem czasów »Jednego Pasterza i jednej owczarni« w ludzkości całej”.


To bardzo wzruszający tekst, napawający nadzieją, ostatni z włączonych do akt mariawickich w archiwach watykańskich. I jakby wciąż czekający na odpowiedź.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |