Abp Jeremiasz: Jesteśmy jednym Kościołem

Świadomość, że ostatecznie jesteśmy jednym Kościołem, stanowi wielkie osiągnięcie dotychczasowego dialogu katolicko-prawosławnego - uważa prawosławny arcybiskup wrocławsko-szczeciński Jeremiasz.

KAI: Czy "pierwszemu biskupowi" przysługiwałyby także jakieś elementy jurysdykcji?

Abp Jeremiasz: Na pewno nie. Mówienie o kompetencjach jurysdykcyjnych w stosunku do jakiegokolwiek Kościoła lokalnego, jakim jest diecezja, narusza podstawy eklezjologii eucharystycznej, której zręby zostały wspólnie uznane przez Kościół prawosławny i katolicki. Stanowi ona bazę, na której budujemy. Eklezjologia ta, sformułowana przez wybitnych teologów prawosławnych XX w., takich jak o. Nikołaj Afanasjew i Nikos Nissiotis, doszła mocno do głosu w Kościele katolickim na Soborze Watykańskim II. Wybitnym przedstawicielem tego typu myślenia jest współprzewodniczący Komisji ze strony prawosławnej metropolita Jan z Pergamonu (Ioannis Zizioulas). Prymatowi przysługiwałoby to, co prawosławni nazywają pierwszeństwem honorowym, które jednak jest więcej niż honorowe, ponieważ łączy się z pewnymi prerogatywami.

KAI: Jaka jest ranga dokumentów wypracowywanych przez Komisję? Czy są to tylko pewne propozycje grona teologów, czy też za zawartymi w nich sformułowaniami stoi autorytet Kościołów?

Abp Jeremiasz: Zależy to od tego, czy Kościoły je zaakceptują. W przypadku dokumentu nt. sakramentalnej struktury Kościoła na takim etapie jeszcze nie jesteśmy, bo nie wypracowaliśmy tekstu, który byłby formalnie zatwierdzony jako obowiązujący.

Do tej pory Międzynarodowa Komisja Mieszana ds. Dialogu Teologicznego opracowała dwa dokumenty, które zostały - czy to formalnie, czy też faktycznie w toku procesu recepcji - uznane. Pierwszy, który dotyczył Trójcy Świętej, mówił m.in. o pochodzeniu Ducha Świętego. Został on zaakceptowany przez wszystkie Kościoły prawosławne, a Jan Paweł II ogłosił z okazji 1600. rocznicy II Soboru Powszechnego słynny list, z którego wynikało, że symbol wiary powinien być używany bez dodatku Filioque. Drugi dokument, dotyczący kapłaństwa, również został przyjęty.

Powiedziałbym, że podstawowy zrąb eklezjologiczny dokumentu z Rawenny został już zaakceptowany przez prawosławnych, ponieważ odzwierciedla on opinię Kościoła prawosławnego. Zobowiązuje to prawosławnych do określonej postawy w stosunku do Kościoła katolickiego. Ma to o tyle praktyczne znaczenie, że wręcz nakazuje prawosławnym dostrzegać w Kościele katolickim - mocniej niż przedtem - Kościół siostrzany.

Moim zdaniem nie trzeba tu oczekiwać aktów formalnych. Dokonało się prawdziwe zbliżenie w życiu i w świadomości Kościołów, co jest o wiele ważniejsze niż jakieś formalne akty uznania. Świadomość, że ostatecznie jesteśmy jednym Kościołem, stanowi wielkie osiągnięcie dotychczasowego dialogu.

KAI: Czy nie zaćmi tego osiągnięcia fakt, że Rosyjski Kościół Prawosławny wyłączył się z prac Komisji z powodu sporu z Patriarchatem Konstantynopola o kanoniczną podległość Kościoła prawosławnego w Estonii?

Abp Jeremiasz: Ale praca Komisji nie przebiega w oderwaniu od Kościoła rosyjskiego. Nadal ma on prawo się wypowiedzieć w taki czy inny sposób. Problem dla dialogu powstałby dopiero wtedy, gdyby któryś z Kościołów wystąpił z oficjalnym stanowiskiem, podważającym podstawowe tezy przyjętego dokumentu. W momencie, gdy nie ma takiego stanowiska, praca Komisji trwa bez przeszkód. W dialogu prawosławno-katolickim istnieje tak ogromna wola porozumienia po obu stronach, iż co do jego przyszłości można być optymistą.

Da Bóg, że wewnątrzprawosławne problemy zostaną rozwiązane. Konflikty mogą niepokoić, denerwować, rodzić wiele pytań, ale można też na nie spojrzeć jak na wydarzenia radosne, bo pokazują, że Kościół prawosławny żyje pełnią życia. Trzeba także dostrzegać, że niektóre decyzje Patriarchy Konstantynopola niezupełnie idą po linii myślenia teologiczno-kanonicznego, którą reprezentuje dokument z Rawenny.

Wschód był miejscem wielkich debat teologicznych. Przebiegały one nieraz z udziałem struktur państwowych, co wiązało się ze stosowaniem przemocy, której później wszyscy się wstydzili. Np. spory ikonoklastyczne były elementem polityki państwa, które chciało zniszczyć kult ikon; polityki podbudowanej jakąś teologią, która okazała się fałszywą, nieprawosławną.

Spróbujmy popatrzeć na rozłamy w Kościele również od strony dostrzegania ich pozytywnych skutków. Można to stwierdzić z ubolewaniem, ale to dzięki nim Kościół uniknął odejścia od nauczania Chrystusa. Jeśli centralistyczny model Kościoła, zbudowany na zasadzie piramidy, zostałby powszechnie przyjęty, oznaczałoby to właściwie koniec chrześcijaństwa. Rozłam w XI wieku, później Reformacja, a przedtem jeszcze wiele rozłamów w łonie Kościoła Wschodniego były - jak rana, jak choroba - przejawem tego, że w życiu Kościoła działo się coś niewłaściwego. Pokazały, że trzeba wracać do zdrowia. Trzeba również od tej strony popatrzeć na bolesny fakt podziałów.

KAI: Czy zdążymy zabliźnić tę ranę przed końcem świata?

Abp Jeremiasz: Można przypuszczać, że tak się stanie, jeśli taka będzie wola Boża, jeśli Duch Święty tak poprowadzi.

Rozmawiał Paweł Bieliński

grudzień 2007
«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |