Prawdy sprzedać się nie da

"Ekumenia jest sprawą duchową a nie dyplomacją, więc bez modlitwy nic nie zdziałamy" mówi Biskup Senior Śląskiego Kościoła Ewangelickiego ks. Władysław Volny w rozmowie z Beatą Strumpf, zamieszczonej w polskiej gazecie wychodzącej w Czeskim Cieszynie p.t.: “GŁOS LUDU – Głos Polaków w Republice Czeskiej”

W takim kraju jak Czeska Republika, gdzie mamy 6 mln ateistów, ekumenizm i jedność Kościołów chrześcijańskich zajmują ważne miejsce. Tymczasem, np. obecny biskup Śląskiego  Kościoła Ewangelickiego A.W. nie podpisał Karty Ekumenicznej. Czy taka postawa nie szkodzi wizerunkowi chrześcijaństwa?

Bez wątpienia w Państwie, które jest tak bardzo zlaicyzowane, chrześcijanie mogą wydać dobre świadectwo tylko wtedy, kiedy w zasadniczych rzeczach dążą do jedności. Zawsze każde napięcie, czy wysyłanie jakiegoś fałszywego sygnału nie jedności i wzajemnej nietolerancji jest skandaliczne. Wręcz szkodliwe dla chrześcijaństwa, jest działaniem na szkodę Ewangelii, bo właściwie zaprzeczamy temu, co Kościół głosi.

Ubolewam nad tym, że Karta Ekumeniczna nie została przez   nasz Kościół podpisana. Tym samym wysłaliśmy sygnał, którego czeska ekumenia zupełnie się nie spodziewała. Uważam jednak, że na ogół członkowie naszych Kościołów uczą się żyć razem i mamy naprawdę piękne przykłady współpracy ekumenicznej w ramach parafii czy zborów, i pomimo tego czy jakiś dokument został czy też nie został podpisany, ludzie znajdują drogę do siebie.

Z własnych doświadczeń mogę powiedzieć, że w zborze, w którym pracuję jesteśmy w bardzo dobrych relacjach z parafią katolicką. Współpraca ta oparta jest na bazie wzajemnego zaufania i ze strony parafian i zborowników otrzymujemy bardzo duże wsparcie. Wszystko to ma naprawdę bardzo dobry wpływ na społeczności obu Kościołów.

W swoim ostatnim wywiadzie „ Kościół nie jest sam dla siebie” opolski biskup Andrzej Czaja stwierdził: „za dużo czasu, energii i siły poświęcamy polemikom, a za mało zajmujemy się orędziem Ewangelii”, stwierdzenie to uważa ksiądz biskup za słuszne?

Bardzo słuszne. Ostatecznie o to nam przecież chodzi i chodzić powinno o Ewangelię. Ewangelia to nic innego jak radosne poselstwo o Bożej miłości, o ratunku w Jezusie Chrystusie. Jeżeli zatem w tej dziedzinie jest jedność pomiędzy kościołami, to przekazujemy tę najważniejszą rzecz, sedno chrześcijaństwa. Przecież po tym poznają, że jesteśmy uczniami Pana Jezusa, jeżeli nawzajem będziemy się miłować.

Bardzo ważne jest wzajemne zaufanie i nawiązywanie do tego, co mamy wspólne. Otwartość i poszanowanie wiary, tradycji współbraci w innym kościele nie jest przecież wyrzeczeniem się swojej tożsamości. Wielki teolog protestancki Karl Barth powiedział: „wierzymy wprawdzie trochę inaczej, lecz wierzymy w Jednego”. Częścią składową ekumenii jest także wzajemna szczerość, czasem trzeba też z miłością powiedzieć: takiego poglądu, niestety dzielić z wami nie mogę. Tam gdzie jest miłość i zaufanie i takie słowa nie będą wcale dzielić, lecz będą na swój sposób budować jedność w różnorodności.

A należy zatem co robić, jakie działania podejmować, by ta ciągle jeszcze spękana i skłócona społeczność chrześcijańska chciała ze sobą lepiej współpracować?

Uważam, że droga, aby Kościoły znalazły jedność w sferze dogmatyki jest bardzo trudna i to trzeba pozostawić gremium fachowców, teologów, fakultetom teologicznym itp. Ale my. „na dole” pomiędzy parafiami, jeżeli urządzamy wspólne nabożeństwa, jeżeli uczymy ludzi współżyć, podkreślamy, to co wspólne, budujemy jedność. Mam tutaj na myśli Kościół ewangelicki i katolicki. Oba te Kościoły mają przecież 2000 lat wspólnej historii.

Mamy wspólnych świadków wiary pierwszego Kościoła, wspólną historię do reformacji. Tylko 500 lat od reformacji nas różni, a te 1500 lat to wspólny mianownik. Z tego musimy czerpać, ale przede wszystkim trzeba się wspólnie modlić. Do tego powinny służyć Tygodnie Modlitw za Jedność Chrześcijan, czy aliancyjne tygodnie modlitw, szkoda, że nie wszędzie tak się dzieje. Ekumenia jest sprawą duchową a nie dyplomacją, więc bez modlitwy nic nie zdziałamy.

A jak o tym mówić. Media np. podporządkowane są prawom wolnego rynku. Kościół posługuje się zupełnie innymi kategoriami. Być może z góry skazany jest na klęskę, skoro to, o czym mówi, nie daje się sprzedać?

Wpływu świata na Kościół nie da się uniknąć. Nie myślę tutaj o wpływie w sensie negatywnym. Kościół powinien dostosować się, a raczej korzystać z różnych metod medialnych, metod pracy, aby swoją misję głosić. Ewangelii do świata dostosować się nie da. Tam zawsze będzie powstawało napięcie pomiędzy spojrzeniem sekularnym, świeckim, a spojrzeniem Kościoła.

Prawdy, tożsamości sprzedać się nie da. Nie można sprzedać tego, co jest zasadniczym poselstwem Kościoła. Kościół ma dawać świadectwo tym, co przeżył, kim jest, dokąd idzie. Powinien mieć pewną wizję. To jest posłannictwem Kościoła. Kościół jednak winien także uczyć się od świata metod, jak swoje poselstwo nieść, jak przekazywać je współczesnemu światu. Nie możemy mówić do świata językiem sprzed 50 lat, bo nikt nas nie będzie rozumiał.

Musimy wsłuchiwać się w świat, aby wiedzieć i widzieć czym świat żyje, jakie świat ma trudności, jakie problemy, aby wnosić w nie swoje światło, światło Ewangelii.

Głos Ludu, nr 131 (listopad 2010)

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |