Trzy Boże Narodzenia

Wasz Bóg urodził się aż trzy razy, macie trzech Jezusów? - dziwią się muzułmanie z Betlejem. Powód? Boże Narodzenie jest tu obchodzone aż trzykrotnie. Za każdym razem innego dnia - wskutek podziałów, jakie przez stulecia nastąpiły w chrześcijaństwie.

- Wszędzie na świecie mówimy: "dziś narodził się Jezus", a tylko w Betlejem mówimy: "hic et nunc (tu i teraz)" - mówi PAP dyrektor Chrześcijańskiego Centrum Informacyjnego w Jerozolimie ojciec Jerzy Kraj z zakonu franciszkanów. Ten zakon od siedmiu stuleci sprawuje w imieniu katolików pieczę nad miejscami kultu religijnego w Ziemi Świętej.

Ale "dziś" oznacza dla chrześcijan aż trzy różne daty. Katolicy oczekują przyjścia na świat Jezusa w nocy z 24 na 25 grudnia. Dla wschodnich chrześcijan, czyli prawosławnych, Chrystus rodzi się później - z 6 na 7 stycznia. Najpóźniej (19 stycznia) narodziny Mesjasza świętuje w Betlejem Kościół ormiański.

Miejsce, w którym Maryja przypuszczalnie powiła Dzieciątko, też jest kością niezgody w obozie chrześcijan. W tym przypadku chodzi o dostęp przedstawicieli poszczególnych Kościołów do tego miejsca - wyznaczonego przez srebrną gwiazdę w Grocie Narodzenia, która znajduje się w podziemiach betlejemskiej Bazyliki Narodzenia Pańskiego. Jedni chcieliby go uzyskać więcej kosztem drugich - ze względu tyle na potrzeby liturgiczne, ile na ambicjonalne.

Wierni przybywający do świątyni są często zaskoczeni i zdegustowani sporami duchownych. Zwłaszcza katolicy - wręcz zszokowani tym, że wystrój bazyliki ma wyłącznie prawosławny charakter. Współgospodarzami świątyni mogą się poczuć dopiero w grocie. Tam prawosławni czy katolicy na ogół tak samo klękają i całują gwiazdę. Żeby to zrobić w tygodniu przedświątecznym, grupy pielgrzymów - od Rosjan, po Filipińczyków - musiały jednak czekać ponad pół godziny na to, aż ci, którzy byli w kolejce przed nimi, opuszczą ciasną grotę, by zrobić miejsce dla innych.

W połowie XIX wieku Betlejem należało do Imperium Osmańskiego, które coraz bardziej pękało w szwach. Duchowni różnych odłamów chrześcijaństwa od stuleci toczyli spór o prawa do opieki nad miejscami świętymi oraz niemuzułmańską częścią ludności imperium tureckiego. Sułtan próbował specjalnym dekretem uregulować problem wspólnego użytkowania świątyń. Ponieważ potwierdzał on ówczesny stan podziału miejsca i czasu liturgii, określa się go jako "status quo".

Jednak przywódcy mocarstw ani myśleli o utrzymywaniu ówczesnego układu sił na arenie międzynarodowej i wykorzystali konflikt religijny do walki o strefy wpływów. Kradzież srebrnej gwiazdy betlejemskiej z Groty Narodzenia stała się pretekstem do wybuchu tzw. wojny krymskiej pomiędzy Francją, Anglią i Turcją z jednej strony a Rosją z drugiej.

Zasada status quo przetrwała jednak do dziś. Zakazuje jakichkolwiek zmian w sanktuariach Ziemi Świętej. Wedle tej reguły poszczególne części świątyń należą do różnych Kościołów, określony jest też szczegółowo porządek nabożeństw i zakres odpowiedzialności (za godziny liturgii, przebieg procesji, porządek sprzątania, sprzęty). I tak np. katolicy nie mogą odprawiać pasterki w Bazylice Narodzenia Pańskiego. Odbywa się ona w zbudowanym przez franciszkanów, a przylegającym do bazyliki kościele Św. Katarzyny. Całością bazyliki zarządzają prawosławni Grecy, Ormianom przypadła w udziale lewa część transeptu. Natomiast katolicy(franciszkanie) mają prawo dostępu do gwiazdy betlejemskiej i Groty Żłóbka, w której Chrystus miał być złożony po narodzinach.

Niesnaski między duchownymi różnych wyznań, którzy są współgospodarzami świątyń, nie zniknęły. Co jakiś czas w głównych sanktuariach - w Betlejem i Jerozolimie - nadal dochodzi do przepychanek. W Betlejem zwłaszcza wtedy, gdy przedstawiciele poszczególnych odłamów chrześcijaństwa przystępują do wspólnego sprzątania bazyliki Narodzenia.

Największe są napięcia grecko-ormiańskie. Np. w grudniu 2007 roku 80 duchownych ormiańskich i greckich stoczyło ze sobą regularną bitwę w świątyni - właśnie w ramach porządków przed Bożym Narodzeniem. Musieli ich rozdzielać palestyńscy policjanci uzbrojeni w pałki i tarcze.

Pikanterii temu zdarzeniu dodaje fakt, że na co dzień to właśnie Palestyńczycy zabiegają gdzie się da o rozjemców - w ich konflikcie z Izraelem o utworzenie suwerennego państwa.

Ojciec Jerzy Kraj, były gwardian Klasztoru Św. Katarzyny w Betlejem, jest przekonany, że bardziej koncyliacyjna - jego zdaniem - postawa katolików, w porównaniu do prawosławnych, wynika z "głębszego zrozumienia tajemnicy Objawienia" i "bardziej rozwiniętej teologii, która mobilizuje do szukania rozwiązań na zasadzie dialogu, a nie przemocy ".

Innego zdania jest obecny franciszkański gwardian w Betlejem, ojciec Seweryn Lubecki. "My, chrześcijanie powinniśmy się wstydzić, że w najważniejszych dla nas miejscach świętych muzułmańskie siły porządkowe muszą nas pilnować, żebyśmy się nie pobili" - mówi w rozmowie z PAP.

«« | « | 1 | » | »»