Nie jestem skończony

Zabawa jest przyjemna. Tak to już natura ludzka jest skonstruowana, że nagradza za zabawę: mózg produkuje endorfiny i zaczyna być dobrze.

Co dla mnie było bardzo intrygujące, to odkrycie, że podobnie działa osiąganie założonych celów – w tym przypadku podobno mózg produkuje dopaminę i serotoninę, a to z kolei daje poczucie zadowolenia i spełnienia.

To, co przyjemne, domaga się powtarzania. A najlepiej ciągłego życia w stanie szczęśliwości – małe niebo na ziemi zbudowane na wspomnianych przeze mnie substancjach produkowanych przez mózg. Taki mechanizm tłumaczyłby chociażby zjawisko pracoholizmu – taka osoba czerpie przyjemność z ciągłego myślenia o pracy, sprawdzania e-maili na swoim blackberry. Samo wspomnienie pracy i spraw do załatwienia nie jest przykre – koktajl biochemiczny produkowany przez mózg zdaje się mówić „to jest dobre, potrzeba ci tego więcej!”. No tak, tylko to już zaczyna brzmieć jak uzależnienie.

Ciekawość, dążenie do zmian, dążenie do osiągania wciąż więcej i więcej – to są fundamenty ambicji i postępu. Myślę, że przysłowie „ciekawość to pierwszy stopień do piekła” ułożył jakiś asekurancki smutas. Czym się kończy brak ciekawości, najlepiej pokazuje historia zwierząt na wyspach Galapagos: najwyraźniej żółwie i warany, które tam żyją, stwierdziły już miliony lat temu, że lepiej się nie zmieniać, bo tak, jak jest, jest dobrze. Tylko czy rzeczywiście dobrze byłoby, gdyby ludzka ambicja ograniczała się do tego, by nic nie zmieniać?

Czy wspomniany przeze mnie pracoholizm daje szczęście? Jako „nawrócony” pracoholik mogę odpowiedzieć, że zdecydowanie szczęścia nie daje. To było życie „na haju”, ciągle w lekkim amoku. I co najgorsze – kosztem rodziny. Mimo tego, że przecież byłem przekonany, że robię to dla niej właśnie.

W pewnym momencie przychodzi refleksja, że ta dziwna siła wewnątrz człowieka domaga się nowych osiągnięć – niezależnie od tego, ile się już osiągnęło. Wieczna tęsknota i niezaspokojenie…

Może być też przymus zwany niemożnością. Poddani prawom upływającego czasu w pewnym momencie widzimy, że niektóre rzeczy już się nie wydarzą. Ukochana babcia nie odzyska dawnej sprawności, nie będzie chodzić już na długie spacery. Dziadek, który całkiem niedawno zabierał nas na wycieczki rowerowe do lasu na grzyby, teraz potrzebuje ciągłej opieki. I tak już pewnie będzie. I nie ma co liczyć, że się poprawi. Kiedykolwiek.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| EWANGELICY

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |