Boża misja nie poniesie porażki

Ekumenizm.pl

publikacja 30.05.2012 06:40

Czy anglikanizm ma przyszłość i czym właściwie jest światowa Wspólnota Anglikańska? Jakie znaczenie i konsekwencje miała ogłoszona przez Benedykta XVI konstytucja apostolska Anglicanorum coetibus? Jakie będzie chrześcijaństwo przyszłości? - Boża misja w świecie ma do dyspozycji Kościół i ta misja nie poniesie porażki - uważa bp Pierre Whalon, zwierzchnik Konwokacji Kościołów Episkopalnych Europy w rozmowie z ekumenizm.pl. Zapraszamy do lektury wywiadu.

Liverpool Michael D Beckwith / CC 2.0 Liverpool
Anglikańska katedra

Księże Biskupie, czy anglikanizm rozwija się czy raczej niebawem zniknie z religijnej sceny?
Cóż, jeśli mówiąc o anglikanizmie, ma pan na myśli anglikańskie Kościoły w Europie, to tak, rozwija się. Rośniemy i rozszerzamy swoją działalność poza anglojęzyczne wspólnoty i otwieramy się na inne języki.

Dobrze, ale czy wasza działalność skierowana jest do anglikanów czy też do ludzi poszukujących nowego duchowego domu?
To jest właśnie to, o czym mówiłem. Rośniemy wraz z ludźmi z innych krajów, niekoniecznie anglikanami, którzy szukają duchowego domu – niekoniecznie nowego, ale być może po raz pierwszy w życiu.

Jeśli zerknie się do większości polskich mediów, czy po prostu wygoogluje hasło ‘anglikański’, ‘episkopalny’, to większość informacji dotyczy skandali, podziałów w łonie Wspólnoty Anglikańskiej lub episkopalnych/anglikańskich księży konwertujących do Kościoła rzymskokatolickiego na podstawie konstytucji apostolskiej Anglicanorum coetibus promulgowanej przez Benedykta XVI. Czy nie ma Ksiądz Biskup wrażenia, że ta oferta i niezbyt pozytywny wizerunek Wspólnoty Anglikańskiej potęguje obraz upadku, szczególnie po porażce Anglikańskiego Przymierza (Anglican Covenant)?
Wspomniał pan o dwóch różnych kwestiach. Jedną są te skandale, a drugą ordynariat. Porozmawiajmy najpierw o ordynariacie, który został stworzony po to, aby zaoferować duchowy dom dla ludzi, którzy nie należą do Wspólnoty Anglikańskiej. Takie było zamierzenie: aby ordynariat funkcjonował dla tych, którzy związani są z anglikańską tradycją, ale nie są częścią Wspólnoty Anglikańskiej, więc w tym sensie jest to w pełni akceptowalne, ekumeniczne rozwiązanie, o które poprosili ludzie nazywający się „Tradycyjną Wspólnotą Anglikańską”, a Rzym powiedział ‘tak’. W prasie pojawiły się prognozy o setkach tysięcy anglikanów przechodzących do Rzymu. Okazało się, że to zupełna nieprawda. Tylko bardzo niewiele osób ze Wspólnoty Anglikańskiej zdecydowało się na przyłączenie do ordynariatu i także wcale nie tak wielu z Tradycyjnej Wspólnoty Anglikańskiej.

Owszem, ale kilku biskupów oraz emerytowanych biskupów Kościoła Anglii konwertowało do Kościoła rzymskokatolickiego.
I cóż z tego? Od kiedy jestem biskupem mieliśmy 101 zapytań ze strony rzymskokatolickich księży w Europie, którzy chcieli przejść na anglikanizm i zostać episkopalnymi księżmi.

Sto?
Nie, sto jeden, więc sam pan rozumie, że te opowieści o anglikanach przechodzących do Rzymu są śmieszne, jeśli nie zdamy sobie sprawy z tych rzymskich katolików, którzy przechodzą do nas. Fakt, że kilku emerytowanych biskupów zdecydowało się przejść do Kościoła rzymskokatolickiego kiedy byli już na emeryturze, nie ma większego znaczenia.

Więc jaki jest cel tych medialnych relacji i szumu wokół anglikanów, opuszczających Kościół anglikański?
Sądzę, że jest to burza, którą stworzyły media.

Dlaczego?
Ponieważ brzmi to kontrowersyjnie.

To jaki jest powód, dla którego nie słyszymy o ruchach w drugą stronę?
Ponieważ nie stworzyliśmy ordynariatu dla rzymskich katolików.

Ale na przykład w takim Peru lokalny Kościół anglikański stworzył coś w rodzaju ordynariatu dla katolików, w tym duchownych, przygotowujących się do konwersji do Kościoła anglikańskiego.
To jednak nie jest ordynariat. Jeśli ludzie chcą zostać anglikanami lub episkopalianami, to nie jest trudno zrealizować to zamierzenie. Jeśli chodzi o ordynację, to nie święcimy ponownie już wyświęconych przez rzymskokatolickiego biskupa ani nie bierzmujemy ich ponownie. Dobrze pan wie, że uznajemy to, iż rzymskokatoliccy biskupi są katolickimi biskupami i dlatego nie unieważniamy, ani też nie zmieniamy tego, co oni już uczynili. Mamy więc wiele setek i tysięcy ludzi, którzy zostali episkopalianami, a kiedyś byli rzymskimi katolikami, a trwa to od XVI wieku. To żaden news. Teraz ordynariat jest newsem, a za 10 lat już go nie będzie.

Czyżby?
Tak, ponieważ nie jest on strukturą eklezjalną, a pastoralnym gestem i tylko niewiele osób z niego skorzystało. Mamy biskupa, byłego episkopalnego biskupa diecezji Albany, który po swojej emeryturze został rzymskim katolikiem, i niedawno powrócił do Kościoła episkopalnego. I bynajmniej nie uważam, aby to było takie ważne. Media chcą zrobić z tego coś niezwykle ważnego. Także media wyolbrzymiły aferę pedofilską w Kościele rzymskokatolickim.

Jednak w sytuacji, kiedy mamy do czynienia z Kościołem dominującym – jak np. z Kościołem rzymskokatolickim w Polsce – takie informacje prezentowane są dość jednostronnie: popatrzcie oto powracają zagubieni. Oczywiście, że ruch odbywał się zawsze w dwóch kierunkach, jednak niekompletny obraz powoduje zamieszanie. Co by Ksiądz Biskup powiedział ludziom, którzy chcą porzucić Kościół episkopalny/anglikański oraz tym, którzy chcą się do niego przyłączyć?
No cóż, jeśli ktoś chce opuścić Kościół episkopalny, ponieważ sumienie podpowiada mu: ‘Muszę zostać rzymskim katolikiem, prawosławnym czy luteraninem’, to cóż mogę powiedzieć? Idź za głosem swojego sumienia! Sumienie jest głosem Boga. To jest tradycyjne nauczanie i należy słuchać tego głosu. Nie mogę powiedzieć: mylisz się. Jeśli ludzie chcą przyłączyć się do Kościoła episkopalnego, w tym na przykład rzymskokatoliccy księża, pytam ich o sumienie. I często odpowiadają, że chcą się ożenić. To jednak nie wystarcza do konwersji. To muszą być powody dotyczące serca doktryny Kościoła. To bardzo ważne. Ludzie zawsze muszą podążać za głosem sumienia, bez względu na to, czy opuszczają Kościół czy wstępują do niego.

A co oznacza osobiście dla Księdza Biskupa bycie episkopalianinem, abstrahując od posługi biskupiej w tym Kościele? Co stanowi esencję episkopalianizmu dla Księdza Biskupa?
To sposób naśladowania Chrystusa.

Dobrze, ale to może powiedzieć każdy chrześcijanin – luteranin, starokatolik, rzymski katolik, prawosławny? Co jest episkopalną specyfiką?
To jeden ze sposobów naśladowania Chrystusa. Prawdziwa droga. Droga, która pozwala mi być katolikiem i żyć w XXI wieku oraz akceptować uwarunkowania współczesności. Na tym właśnie polega różnica, jeśli w ogóle jakaś istnieje. Proszę pamiętać, że tradycja anglikańska zawsze podkreślała to, co jest minimum potrzebnym do naśladowania Chrystusa, a nie maksimum. Nie uważamy, że jesteśmy jedynym prawdziwym Kościołem. Jesteśmy częścią prawdziwego Kościoła, ale nie jesteśmy jego całością.

To samo wspomniał Ksiądz Biskup podczas referatu, mówiąc o czterech warunkach definiujących anglikanizm (Czworobok z Lambeth): Pismo Święte, sakramenty, Wyznanie Nicejskie oraz episkopalna struktura Kościoła. To mniej więcej odpowiada temu, co stanowi Augsburskie Wyznanie Wiary, podstawowa księga wyznaniowa luteranizmu.
Mniej więcej tak.

Poza tym ‘szczegółem’, że Konfesja Augsburska stwierdza, iż zwiastowanie Słowa Bożego oraz udzielanie Sakramentów jest wystarczające. Nicejskie Credo też wchodzi w skład luterańskich ksiąg wyznaniowych, więc jak blisko są te wizje?
One są bardzo bliskie sobie. Różnica polega na tym, że my obstajemy przy potrójnym urzędzie biskupa, kapłana i diakona. Jak pan wie, Kościół Anglii jest we wspólnocie, pełnej wspólnocie, ze skandynawskimi Kościołami luterańskimi Szwecji, Norwegii, Finlandii, Estonii, Łotwy…

Ponadto Ewangelicko-Luterański Kościół Ameryki jest w pełnej komunii z Kościołem Episkopalnym USA.
Tak, i mam nadzieję, że Kościół episkopalny będzie także częścią wspólnoty Kościołów, które podpisały Ugodę z Porvoo.

Kościół episkopalny?
Oczywiście. Dlaczego nie?

Rozumiem, że stanie się to poprzez Konwokację Kościołów Europejskich, na czele której stoi Ksiądz Biskup?
Przede wszystkim należy wspomnieć, że zawsze współpracowaliśmy ze szwedzkim Kościołem Luterańskim tak, jakbyśmy byli w pełnej komunii, ponieważ Szwedzi zachowali trójdzielny urząd. W XVIII wieku zaproponowali nam przejęcie ośmiu kościołów, które do dziś działają w Ameryce i są kościołami episkopalnymi, ale zachowały swoją szwedzką historię.

Jest Ksiądz Biskup zwierzchnikiem Konwokacji Episkopalnych Kościołów w Europie i, czy to się Księdzu podoba, czy nie, musi być Ksiądz Biskup ekumeniczny i współpracować z innymi Kościołami.
Oczywiście.

Jakie są Księdza doświadczenia z ruchem ekumenicznym w Europie i jak inne są one od doświadczeń z USA?
Przede wszystkim proszę pamiętać, że to my rozpoczęliśmy ruch ekumeniczny. Ekumenizm jest ważną częścią anglikanizmu. Dlatego też te cztery warunki, o których pan wspomniał – Pismo, sakramenty, wyznania wiary i biskupi – były ustalone jako warunki wstępne komunii z innymi Kościołami. Pielęgnujemy kontakty ekumeniczne ponad granicami – m.in. z Ewangelickim Kościołem Niemiec, Zjednoczonym Kościołem Ewangelicko-Luterańskim Niemiec, czy z Biskupstwem Starokatolickim w Niemczech. Angielski biskup ma prawo działać w strukturach Konwokacji, a ja jako anglikański biskup mogę sprawować czynności biskupie w Hiszpanii, Portugalii oraz w Anglii. Wynajmujemy kościoły od innych wyznań.

Ekumenicznie rzecz ujmując – czas spędzony w Europie jest bardzo bogaty. Jedną z rzeczy, w które się zaangażowałem z powodu mojego amerykańskiego pochodzenia, była pomoc dla irackich chrześcijan i innych w tym kraju, których życie było zagrożone ze względu na wyznawaną wiarę, w tym także niechrześcijan. Udało nam się sprowadzić ich do Francji. Nie są anglikanami, a Chaldejczykami w komunii z Rzymem, a także Syryjczykami w komunii z Konstantynopolem. I nie ma to znaczenia. To ludzie, którzy potrzebowali pomocy, a ja mogłem im pomóc. Właśnie o to chodzi w ekumenizmie, abyśmy wspólnie żyli i wierzyli oraz sobie pomagali.

Wracając do pytania, jakie są różnice między ruchem ekumenicznym w Europie i USA?
Nie sądzę, aby na lokalnej płaszczyźnie było sporo różnic. Niektórzy z nowszych biskupów rzymskokatolickich, zarówno w Europie, jak i Ameryce, ci, którzy nie przeżyli Soboru Watykańskiego II, bywają nieraz trudnymi partnerami we współpracy, jednak lokalni katolicy nie stwarzają problemów. Z pewnością istnieją kwestie sporne z baptystami w Ameryce, których nie ma w Europie, ponieważ tutaj nie ma tak konserwatywnych baptystów jak w Konwencji Południowych Baptystów w USA. Oni nie uznają ekumenizmu. Jednak jest pewna zasada: tam, gdzie sekularyzacja staje się coraz silniejsza, ekumenizm staje się sposobem na przeżycie. Gdy udałem się do Teheranu, udzielano mi Komunii w kościołach, ponieważ tam nie mają czasu na czekanie i zastanawianie się, czy jestem wystarczająco godny. Dla nich byłem chrześcijaninem. Nie episkopalianinem, czy katolikiem, czy luteraninem czy kimkolwiek innym. Gdy nas przyciskają, tym bardziej musimy trzymać się razem. A w miejscach, w których chrześcijanie są naprawdę prześladowani, jak np. na Bliskim Wschodzie, nikt nie zawraca sobie głowy różnicami. Myślę, że to jest również przyszłość dla Europy i Ameryki.

Czy mógłby Ksiądz Biskup rozwinąć tę refleksję?
Tak. Nowy kardynał kierujący Papieską Radą ds. Popierania Jedności Chrześcijan, Szwajcar Kurt Koch napisał kiedyś książkę zatytułowaną ‘Przyszłość Kościoła?’. Było to w 2004 roku, kiedy powiedział, że reewangelizacja Europy, do której wzywa teraz Benedykt XVI, musi być wysiłkiem ekumenicznym albo się nie powiedzie. To jest właśnie powód, dla którego coraz bardziej dostrzegam konieczność wspólnej pracy w obliczu wzrostu sekularyzmu, innych religii, areligijności. Myślę, że będzie coraz więcej współpracy na polu reewangelizacji. Inną rzeczą jest to, że będziemy musieli zapomnieć wiele z naszych starych, głupich tradycji, które stoją na drodze zwiastowania Ewangelii dzisiaj.

Na przykład?
Na przykład to, że nam ze sobą nie po drodze. To jest prawdopodobnie największa i najbardziej głupia tradycja, według której jest tylko jeden prawdziwy Kościół, a wy – moi drodzy – nie jesteście wystarczająco dobrzy. Zbyt długo to ćwiczyliśmy. To nie działa i tak naprawdę nigdy nie działało. Przyszłość chrześcijaństwa w Europie i na świecie widzę optymistycznie.

Optymistycznie..?
Oczywiście! Boża misja w świecie ma do dyspozycji Kościół i ta misja nie poniesie porażki. Nie wiemy, co jest poza Kościołem, ponieważ jesteśmy tylko pewną jego częścią - ale wiemy, że ta misja ma do dyspozycji Kościół. Ten Kościół może się zmienić. Może umrzeć i zostać zbudzony z martwych, ale nie upadnie i nie zniknie lub nie zostanie zastąpiony przez coś innego czy jakiś bardziej oświecony rodzaj duchowości lub inny nonsens.

Wiele lat temu papież Benedykt XVI, wówczas jeszcze kardynał Joseph Ratzinger, powiedział, że przyszłość chrześcijaństwa to małe wspólnoty jak w czasach apostolskich. Kościoły będą w bardzo dużej mniejszości, a sny o potędze w postaci Kościołów ludowych, masowych pozostaną tylko snami. Czy to optymistyczna wizja?
Tak. Pamięta pan jak chrześcijaństwo rodziło się po zmartwychwstaniu Jezusa? Rozszerzało się po świecie bardzo szybko, ponieważ opierało się na małych wspólnotach, a nie Kościołach ludowych. Dziś jesteśmy największą religią na planecie. Jest dwa miliardy chrześcijan na ziemi, więc trudno mówić o porażce. Jednak nasza przyszłość nie jest w dużych, ogromnych monolitycznych strukturach, jak to było kiedyś – będzie ona bardziej elastyczna, oparta na systemie sieciowym, będzie w pewnym sensie przypominać internet. To działa poprzez powiązania. Będzie istnieć wiele małych powiązań, a jak pan zapewne wie, sieć zawierająca wiele powiązań jest o wiele bardziej zdolna do przetrwania aniżeli taka, która ma ich niewiele. To będzie przyszłość chrześcijaństwa i nie jest ona mroczna, ale jasna. To jednak wymaga zmian.

Wracając do przyszłości Wspólnoty Anglikańskiej: wypracowywane przez lata Przymierze Anglikańskie nie zdało egzaminu. Gdzie znajduje się obecnie Wspólnota Anglikańska? Czego powinniśmy się spodziewać: przeformowania anglikanizmu w obecnym kształcie, a może powolnego rozpadu Wspólnoty?
Nie wierzę, że ktoś może powiedzieć, że Wspólnota Anglikańska się rozpada. Mamy silne napięcia, ale dzisiaj – inaczej niż to było 10 lat temu – mamy o wiele więcej partnerskich relacji z diecezjami na całym świecie. Diecezja w Connecticut i diecezja Boga w Kongo tworzą relacje, wymieniają biskupów i doświadczenia, angażują się w swoje życie. Tego typu relacje potroiły się w ciągu ostatnich 10 lat. I o to tak naprawdę chodzi we Wspólnocie. Właśnie teraz w moim mieszkaniu w Paryżu przebywa sekretarz prowincji Kongo, bp Jean Molanga wraz ze swoją żoną, ponieważ musiał przejść w Paryżu operację kardiologiczną, na którą nie mógłby liczyć w Kinszasie. Udało nam się to załatwić. I o to chodzi właśnie we Wspólnocie.

W naszym kościele w Genewie mieliśmy wielu szefów organizacji pozarządowych, które należały do ONZ. Naszemu księdzu udało się zebrać ich wszystkich przy jednym stole i tak powstał program ds. walki z AIDS w Afryce. O to chodzi właśnie we Wspólnocie. To nie jest tak jak w Kościele rzymskim, że jest jeden główny biskup i 7000 sufraganów na całym świecie. Nasz Kościół przypomina o wiele bardziej sieć, jest o wiele bardziej horyzontalny i elastyczny. Nie zależy od jednej osoby.

Tak, ale taka struktura ma poważne mankamenty.
Oczywiście, że tak. I cóż z tego? Chce pan powiedzieć, że Kościół rzymski nie ma żadnych słabości?

Bynajmniej.
Albo Światowa Federacja Luterańska? Światowa Wspólnota Kościołów Reformowanych? Pewnie, że mają. Rzecz polega na tym, że w Przymierzu Anglikańskim sam process był kluczowy. 10 lat temu nikt w Stanach Zjednoczonych nie wiedział wiele o Wspólnocie Anglikańskiej, ale także ludzie w Ugandzie nie wiedzieli wiele o Wspólnocie Anglikańskiej. Tak więc proces dyskutowania nad tym ‘Czy to Anglikańskie Przymierze jest dla nas dobre?’ był niezwykle ważny, ponieważ pytanie w rzeczywistości brzmiało: ‘Co to znaczy być we wspólnocie?’. Obecnie Kościół Anglii poprzez decyzję większości swoich diecezji odrzuca Przymierze. Kilka innych prowincji powiedziało ‘Tak, chcemy być częścią tego projektu’. Więc myślę, że przyszłość Wspólnoty Anglikańskiej będzie wypływała ze stwierdzenia: ‘W porządku, jeśli nie Przymierze, to co konkretnie oznacza bycie w pełnej wspólnocie?’ Odpowiedziałbym, że o wiele ważniejsze jest to, aby biskup z Kinszasy mógł przejść operację kardiologiczną w Paryżu, ponieważ jest częścią Wspólnoty Anglikańskiej, lub żona pastora z Nigerii mogła wyjechać do Londynu aniżeli jakiś rodzaj doktrynalnej rady, która stwierdza w co wierzymy, a w co nie.

Jako anglikanie jesteśmy rodziną, jesteśmy do siebie podobni. Wszyscy mamy Modlitewniki Powszechne. Wszyscy uznajemy Czworobok z Lambeth. Wszyscy mamy biskupów, niektórzy z nas także arcybiskupów. Niektórzy biskupi są wybierani, a inni mianowani. Tak więc zawsze były różnice w sposobie, w jaki jesteśmy częścią Wspólnoty Anglikańskiej. Nie sądzę, aby to się miało zmienić. Jeśli zaś chodzi o schizmę, która odbyła się w USA, to pewnie pan wie, że w ciągu ostatnich sześciu miesięcy ci, którzy się odłączyli, zdążyli się podzielić na trzy kolejne grupy. To są właśnie skutki schizmy. Stwarza malutkie Kościółki, dzielące się z powodu kwestii, które z perspektywy czasu wyglądają na bardzo głupie. Najlepszym przykładem jest V wiek, schizma z powodu Chalcedonu. Różnica między Nestoriuszem a Chalcedonem była tylko o włos. Sam Nestoriusz mówił, że mógł zaakceptować definicję Chalcedonu, ale schizma i tak nastąpiła. Kościół wschodu rósł w siłę znacznie szybciej niż Kościół na zachodzie do czasu, kiedy przyszli Mongołowie i wtedy zostali sami. Kościół zachodni nie znał i nie chciał ich poznać. Byli dla nich monofizytami albo nestorianami. Dziś tylko niewielu z nich ocalało na Bliskim Wschodzie. To jest właśnie to, co czyni schizma.

Więc sam pan widzi, kiedy słyszy się informacje o anglikanach w mediach w takim kraju jak Polska, to wówczas łatwo powiedzieć: ‘O spójrzcie na nich, biedactwa są zagubieni. Nie należą do Kościoła Matki i powracają do nas! To znaczy, że nie jesteśmy tacy źli, jak myśleliśmy, prawda?”. To jest naprawdę propaganda. Kiedy spojrzymy na rzeczywistość, to wówczas mówimy o niewielkiej liczbie ludzi. Mówimy o pastoralnym geście Kościoła rzymskiego, co jest w porządku. Mamy więc kilku emerytowanych biskupów, którzy nie chcą być już częścią Kościoła Anglii i stają się rzymskimi katolikami. I cóż z tego? My także mamy takie sytuacje.

Tyle tylko, że problemem nie jest to, że sobie po prostu idą. Każdy ma do tego prawo. Wyrywają z korzeni duchowość i tradycję anglikańskiego dziedzictwa i zaszczepiają je w miejscu, które nie wyraża tej spuścizny.
Cóż, może powiem to nieco inaczej. Kiedy zdecydowaliśmy się wyświęcać kobiety, część episkopalnych księży napisało petycję do Rzymu, aby przyjęto ich wraz z rodzinami, żonami. Uczyniono to. Także wtedy mówiono dokładnie to samo, że konwertyci przyniosą ze sobą anglikańskie dziedzictwo, które wiele zmieni, a jednak nie zmieniło. Zostali zasymilowani. Nic się nie zmieniło w katolickim etosie. Najważniejszym wydarzeniem, które doprowadziło do zmian, o których pan mówi, był czas kiedy John Henry Newman został…

Rzymskim katolikiem...
Właśnie. Newman wniósł anglikańską ideę i anglikański sposób patrzenia na rzeczy, co w dłuższej perspektywie było – jak myślę – bezpośrednio odpowiedzialne za to, co stało się podczas Soboru Watykańskiego II poprzez Aggiornamento. Więc być może dobrze się stanie, jeśli dzisiejszy Kościół rzymskokatolicki znów odkryje kawałek anglikańskiego etosu. Może wtedy nastąpi Sobór Watykański III?

Dziękuję za rozmowę.

***

Boża misja nie poniesie porażki   Tekst pochodzi z portalu Ekumenizm.pl

Serdecznie dziękujemy za zgodę na zamieszczenie jej w naszym serwisie