Nie tylko chrześcijanie

Stefan Sękowski

GN 48/2012 |

publikacja 29.11.2012 00:15

W Europie coraz częściej można spotkać się z pogardą wobec religii jako takiej – mówi specjalny sprawozdawca ONZ ds. wolności religijnej i przekonań, prof. Heiner Bielefeldt.

Prof. Heiner Bielefeldt Cornelius Wachinger Prof. Heiner Bielefeldt
– niemiecki filozof, teolog i historyk, pracuje na Uniwersytecie Erlangen--Norymberga. Ekspert od praw człowieka, zaangażowany w dialog chrześcijańsko- -muzułmański. Specjalny sprawozdawca ONZ ds. wolności religijnej i przekonań, którego zadaniem jest doradzanie organom ONZ i interweniowanie w sprawach łamania praw człowieka.

Stefan Sękowski: Niektóre źródła podają, że obecnie prześladowanych jest ok. 100 mln wyznawców Chrystusa. Czy chrześcijaństwo jest najbardziej prześladowaną religią na świecie?

Prof. Heiner Bielefeldt: – Faktem jest, że bardzo wielu chrześcijan na świecie cierpi za swoją wiarę. Znamy z telewizji obrazy zniszczonych przez bomby nigeryjskich kościołów, gdzie wyznawców Chrystusa prześladują bojownicy sekty Boko Haram. Także w Egipcie miały miejsce zamachy. Szacuje się, że z Iraku uciekło ok. 700 tys. chrześcijan, dwie trzecie całej chrześcijańskiej populacji.

Za co nas tak nienawidzą?

– Weźmy na przykład Irak: chrześcijanie traktowani są tam często jako ekspozytura Zachodu, Ameryki. Przedstawiani są jako okupanci lub ci, którzy z nimi współpracują. Dochodzą do tego także negatywne skojarzenia historyczne, wywołane m.in. takimi wypowiedziami, jak niefortunne sformułownie Geore’a W. Busha o „wyprawach krzyżowych”.

Przecież to absurd. Chrześcijanie mieszkają tam od prawie 2 tys. lat, większość z nich nie ma z USA nic wspólnego.

– To prawda, ale poszczególne przypadki mają często irracjonalne podłoże. Na przykład ktoś przypomni, że jakaś osoba była tłumaczem Amerykanów, i wszystko układa się ładnie w jedną całość. Wyznawcy Chrystusa stanowią mniejszość wśród Irakijczyków, co czyni ich dobrym kandydatem na kozła ofiarnego, można ich łatwo posądzić o to, że są „piątą kolumną”. Dotyczy to zwłaszcza członków wspólnot ewangelikalnych. Ale prześladowania spotykają w Iraku także inne mniejszości, np. jazydów czy mandaitów.

Powody są czysto religijne?

– Oczywiście, szczególnie wtedy, gdy mamy do czynienia z kwestią zmiany wiary lub namawiania do tego. Są państwa, takie jak Sudan czy Arabia Saudyjska, gdzie za odejście od islamu grozi kara śmierci. Z kolei w Pakistanie bardzo ostre są przepisy dotyczące bluźnierstwa, które często służy za pretekst do prześladowań. Na prześladowania ma wpływ splot licznych czynników – dyktatura w kraju, korupcja, brak politycznego przedstawicielstwa, walki etniczne, historia, różne interpretacje na przykład islamu.

„Arabska wiosna” coś w tym zakresie zmieniła?

– Wydarzenia tak określane pokazały, że można mieć nadzieję na zmianę sytuacji prześladowanych. Można było zaobserwować wzruszające sceny, gdy na przykład w Egipcie chrześcijanie i muzułmanie podczas protestów wzajemnie się osłaniali. Jednak wyniki wyborów w tym kraju pokazały, że do władzy doszedł polityczny islam. Pomogła mu w tym świetna organizacja ruchu Bractwo Muzułmańskie, część kandydatów miała bonus w postaci statusu męczennika za sprawę. Wielu młodych ludzi jest zawiedzionych, uważają, że wojskowi ukradli im rewolucję, jednocześnie z samej rewolucji są dumni. Nadziei jednak nie można porzucać.

Co na to chrześcijanie egipscy?

– Jakiś czas temu byłem w Egipcie, starałem się poznać także ich podejście. Podkreślają, że w pierwszej kolejności są Egipcjanami, częścią całego narodu. Cieszą się, gdy okazujemy im solidarność, ale jednocześnie bronią się przed zbytnim podkreślaniem swoich cierpień. Obawiają się, że zbytnie wyodrębnianie ich przez mówienie o prześladowaniach może wśród Egipcjan sprawiać wrażenie, jakoby chcieli dla siebie autonomicznych reguł, jakimi kierowali się chrześcijanie w Imperium Osmańskim.

Chrześcijanie są prześladowani także w innych częściach świata.

– Tak, to nie tylko problem Bliskiego Wschodu. Ideologiczny zapał chińskich komunistów dawno już osłabł, ale nadal chcą sprawować kontrolę nad wyznawcami różnych religii. Kult Boży w Chinach zasadniczo jest możliwy, ale pod warunkiem, że jest pod kontrolą władzy. Mamy tam do czynienia ze swoistym sporem o inwestyturę, kto ma wyznaczać biskupów – rząd czy papież. Jeśli nie należy się do któregoś z „patriotycznych” Kościołów oficjalnych, można spotkać się z szykanami. Nie tylko będąc chrześcijaninem, ale także tybetańskim buddystą, ujgurskim muzułmaninem czy członkiem Falun Gong.

Czy są regiony, o których w kontekście prześladowania wyznawców różnych religii mówi się za mało?

– Jest ich sporo. Choćby Azja Środkowa. Uzbekistan to państwo skrajnie represyjne, w którym wyznawcy mistycznego islamu, sufici, bywają skazywani na 5 lat więzienia za samo posiadanie pism kurdyjskiego mistyka Saida Nurskiego pod pretekstem walki z terroryzmem. W Kazachstanie i Tadżykistanie władze starają się kontrolować wychowanie religijne do tego stopnia, że uniemożliwiają religijną socjalizację dzieci. Z wieloma szykanami spotykają się także Świadkowie Jehowy, zarówno ze względu na „misyjny” charakter swojej działalności, jak i odmowę pełnienia służby wojskowej. W Wenezueli ludzie zaślepieni ideologią prowadzą walkę z kapitalistami, a ta często idzie w parze z antysemityzmem. W Birmie buddyści wypędzają muzułmanów, burzą ich meczety i w ich miejsce budują swoje świątynie. Prześladowania zdarzają się także wewnątrz chrześcijaństwa. W Rosji przeważająca Cerkiew prawosławna stara się ograniczać działalność innych Kościołów chrześcijańskich pod zarzutem prozelityzmu. Niedawno byłem w Mołdawii i Naddniestrzu – tam zdarza się, że podporządkowana Moskwie Cerkiew uniemożliwia przeprowadzanie w dzień pochówków na przykład baptystom. Kondukty pogrzebowe są zawracane spod bram nekropolii i mogą wrócić dopiero w nocy, co jest bardzo upokarzające.

A jak wygląda sytuacja w Europie Środkowej i Zachodniej?

– Względnie dobrze, do sytuacji w Afryce czy Azji nie ma nawet co porównywać. Ale to nie może być powód do zadowolenia. Coraz częściej można spotkać się z pogardą niewierzących wobec religii jako takiej, islamu, judaizmu, chrześcijaństwa. Przykładem może być debata publiczna w Niemczech po wyroku sądowym zakazującym obrzezania. Byłem bardzo zniesmaczony „argumentami”, jakimi posługiwali się liczni zwolennicy wyroku, oskarżający żydów i muzułmanów o okaleczanie własnych dzieci i odbieranie im prawa do decydowania o swoim losie. Sam otrzymałem wiele nieprzyjemnych maili. To wszystko pokazuje, że z naszą słynną europejską tolerancją nie jest najlepiej.

Bez względu na to, czy są słuszne, czy nie, są to jednak normalne argumenty jednej ze stron aktualnego sporu o relacje między religią a państwem.

– Chodzi mi o ton tej dyskusji, który był wręcz nie do zniesienia. Obrzezanie, jako obce naszemu kręgowi kulturowemu, może być przez nas nierozumiane, ale żeby określać je jako „barbarzyńską praktykę”? Muzułmańscy i żydowscy rodzice pytali mnie: czy my naprawdę nie rozumiemy dobra naszych dzieci? W ten sposób uderzono w wyznawców wszystkich religii.

Może to redefinicja roli, jaką w życiu społeczeństwa pełni religia?

– Jest oczywiste, że zachodnia Europa od pokoleń ześwieccza się. Są regiony, do których religia dopiero powraca. Musimy na nowo nauczyć się, co znaczy pluralizm religijny i światopoglądowy. Nie oznacza on zepchnięcia religii do sfery tylko prywatnej. Do prawa do wolności religijnej należy także prawo do publicznego kultu.

Coraz częściej spotykamy się z próbami usuwania symboli religijnych z przestrzeni publicznej.

– Obecność religii w przestrzeni publicznej oznacza jej obecność w społeczeństwie i nie znaczy to, że ma ją zatwierdzać państwo. Krzyż na ścianie w sali szkolnej nie stanowi problemu, jednak państwo nie powinno narzucać obowiązku jego wieszania. Noszenie na przykład krzyżyka przez nauczyciela uważam za coś zupełnie normalnego.

Uregulowania Kościoła katolickiego dotyczące apostazji łamią prawa człowieka?

– To, w jaki sposób wspólnota wyznaniowa reguluje swoją przynależność, jest jej wewnętrzną sprawą i państwu nic do tego. Apostazja czy ekskomunika nie mogą się na pewno wiązać ze śmiercią cywilną czy stosowaniem wobec takiej osoby przemocy fizycznej. To, w jaki sposób można do Kościoła wstąpić lub z niego wystąpić, może być także tematem dyskusji wewnątrzkościelnych, ale państwo nie powinno się w to mieszać.

Co możemy poprawić w zakresie walki z prześladowaniami?

– W Europie jest wiele do zrobienia, szczególnie w konkretnych przypadkach dyskryminacji. Niestety, państwa europejskie mają problem z polityką azylową: zdarza się, że do Iranu deportowani są konwertyci na chrześcijaństwo lub wyznawcy bahaizmu, co naraża ich na ogromne niebezpieczeństwo. Mało mówi się o tym, że brak miłosierdzia wobec imigrantów może skutkować łamaniem ich swobody wyznania.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.