Syryjska droga krzyżowa

Mariusz Majewski

GN 51/2013 |

publikacja 19.12.2013 00:15

O sytuacji chrześcijan w Syrii, ich relacji z islamem oraz o wojnie domowej z patriarchą Grzegorzem III Lahamem, przewodniczącym Zgromadzenia Syryjskich Hierarchów Katolickich

Grzegorz III Labam jest patriarchą Koscioła melchickiego pozostajacego w jedności  z Kościołem katolickim jakub szymczuk /gn Grzegorz III Labam jest patriarchą Koscioła melchickiego pozostajacego w jedności z Kościołem katolickim

Mariusz Majewski: Organizacja Pomoc Kościołowi w Potrzebie zaprezentowała niedawno nowy raport o prześladowaniach chrześcijan na świecie. Cały osobny rozdział poświęcono w nim Syrii. Jak wygląda teraz życie ludzi w tym kraju?

Patriarcha Grzegorz III: Syria przeżywa długą drogę krzyżową. Można sądzić, że w jednym miejscu jest bezpieczniej, a w innym panuje większe zagrożenie. Jednak tak naprawdę w każdej chwili wszędzie w Syrii można zostać porwanym, uwięzionym dla okupu albo po prostu zamordowanym. Uprowadzonych zostało wielu naszych księży i bliskich. Około 450 tys. chrześcijan w Syrii albo musiało uciekać za granicę, albo zostało zmuszonych do przesiedleń w obrębie kraju. Spotkało to również całą moją rodzinę ze strony ojca. Musimy pomagać ludziom nie tylko duchowo, ale i materialnie.

O konieczności materialnego wsparcia przekonują chociażby zdjęcia i filmy, które Wasza Świątobliwość pokazuje na iPadzie swoim rozmówcom. Czego najbardziej wam potrzeba?

Mamy w Syrii rodziny, które wskutek działań militarnych straciły dom i wszystko, co miały. Wielu spośród tych, którzy ocaleli, straciło swoich bliskich. Teraz muszą przetrwać zimę. Potrzeba ciepłych ubrań, paliwa do ogrzewania. Zima jest u nas mniej więcej taka jak w Polsce, temperatura spada nawet do minus 15 stopni. Zniszczono nam około 60 kościołów. Pomoc Europy, Zachodu jest nieoceniona. W Polsce wszędzie dziękuję za już przekazaną materialną pomoc, którą wyraźnie odczuwamy. Ale mamy jeszcze innego typu oczekiwania. Potrzebujemy, żeby cały Zachód: USA, Rosja, Niemcy, Francja, Wielka Brytania, mówił jednym głosem. Tylko jeden wspólny głos będzie mógł przekonać podzielony świat arabski, żeby zakończyć konflikt zbrojny. Tego właśnie oczekujemy: wykorzystywania przez przywódców Zachodu narzędzi politycznych, a nie militarnych, i usilnego dążenia do rozmów pokojowych. Wojna nikomu nie służy. Co najwyżej tym, którzy na niej zarabiają, sprzedając broń. Więcej broni to więcej śmierci, więcej wdów i sierot.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.