Rosyjska Cerkiew prawosławna wobec Ukrainy

KAI |

publikacja 29.07.2014 07:00

Paradoksalnie, największa liczba wiernych Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego (12–13 mln) mieszka nie w Rosji, lecz na Ukrainie, głównie we wschodniej i centralnej części kraju. Wśród jego wiernych są nie tylko Rosjanie, ale - i to w znacznej większości - Ukraińcy.

Ławra Poczajowska Petro Vlasenko / CC-SA 3.0 Ławra Poczajowska
Prawosławny klasztor w Poczajowie, w rejonie krzemienieckim obwodu tarnopolskiego na Wołyniu. Podlega jednak jurysdykcji Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego

Agresja Federacji Rosyjskiej na Ukrainę oznacza poważny problem dla rosyjskiego prawosławia, które jest silnie obecne w tym kraju. Wzmacnia niewątpliwie tendencje zjednoczeniowe trzech ukraińskich Kościołów prawosławnych, co może także zaowocować w przyszłości wyrwaniem się dużej części tamtejszych prawosławnych spod wpływów Patriarchatu Moskiewskiego. Różne scenariusze są możliwe i dlatego hierarchia Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego robi wszystko, aby do tego nie dopuścić.

Paradoksalnie, największa liczba wiernych Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego (12–13 mln) mieszka nie w Rosji, lecz na Ukrainie, głównie we wschodniej i centralnej części kraju. Wśród jego wiernych są nie tylko Rosjanie, ale - i to w znacznej większości - Ukraińcy. Kościół ten, noszący nazwę Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego, dysponuje pewną autonomią od Moskwy, wyrażającą się w tym, że jego zwierzchnika, metropolitę kijowskiego, wybiera lokalny synod, choć Święty Synod Patriarchatu Moskiewskiego ten wybór musi potwierdzić. Metropolita Kijowski jest też członkiem Świętego Synodu Patriarchatu Moskiewskiego i z jego opinią musi się zawsze liczyć.

Zdecydowanie konkurencyjnym wobec Moskwy ośrodkiem, grupującym wyznawców prawosławia na Ukrainie, jest Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Kijowskiego, który wyszedł ze struktur Patriarchatu Moskiewskiego po odzyskaniu niepodległości przez Ukrainę w 1991 r. Kościół ten nie ma statusu kanonicznego (nie jest uznawany przez inne Kościoły prawosławne), co jednak nie przeszkadza mu w prowadzeniu aktywnej działalności. Dysponuje podobną co Patriarchat Moskiewski liczną wiernych, a wedle niektórych sondaży nawet nieco większą. Na jego czele stoi patriarcha Filaret (Denysenko), który w czasach ZSRR był wiernym wobec Moskwy metropolitą kijowskim, a później dokonał radykalnego zerwania, dążąc do uzyskania autokefalii, nawiązując bliskie kontakty z grekokatolikami, opowiadając się za prozachodnim kierunkiem rozwoju Ukrainy itd.

Kościół Prawosławny Patriarchatu Kijowskiego konsekwentnie popiera ukraińską rację stanu. Potępił zarówno aneksję Krymu przez Federację Rosyjską, jak i trwającą obecnie agresję militarną Rosji i jej zwolenników (separatystów). Zdaniem zwierzchnika niezależnej od Moskwy części ukraińskiego prawosławia, cel obecnej polityki Moskwy jest jasny: "chodzi o zniszczenie państwowości ukraińskiej i stworzenie pretekstu do otwartego zbrojnego wkroczenia Rosji na obszar Ukrainy i okupacji jej ziem".

W ślad za tym w marcu br. Filaret wezwał patriarchę Cyryla, by wpłynął na prezydenta Putina, aby wstrzymał agresję na Ukrainie. W polemice z Cyrylem zaznaczył, że wydarzenia na Ukrainie nie są bratobójczą walką samych Ukraińców, lecz prawdziwą, na dużą skalę agresją militarną Rosji.

Na Ukrainie istnieje jeszcze, także niezależny od Moskwy, Autokefaliczny Kościół Prawosławny, będący kontynuacją ukraińskiego Kościoła prawosławnego działającego w diasporze. Skupia on jednak zaledwie kilkaset tysięcy wiernych. Swą centralną siedzibę ma w Charkowie. Konsekwentnie reprezentuje ukraińską rację stanu.

Polaryzacja prawosławia rosyjskiego na Ukrainie

Wydarzenia na kijowskim Majdanie z grudnia ub.r. spotkały się z entuzjastycznym poparciem ze strony Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, jak i dwóch niekanonicznych Kościołów prawosławnych, oraz wywołały silną polaryzację w ramach Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego. W Kościele tym widoczna jest grupa duchownych i biskupów wspierających przemiany na Ukrainie, nowy rząd i prezydenta, jak również grupa zdecydowanie opowiadająca się za Moskwą i odnosząca się z rezerwą do ukraińskiej odrębności.

Duchowni Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego byli obecni na Majdanie i odprawiali tam nabożeństwa, podobnie jak przedstawiciele innych wyznań. Warto zauważyć, że proeuropejski kierunek rozwoju Ukrainy poparli także niektórzy spośród wysoko postawionych duchownych tego Kościoła, np. archimandryta Wiktor (Bed), rektor Ukraińskiej Akademii Teologicznej im. Św. Cyryla i Metodego oraz Karpackiego Uniwersytetu im. Augustyna Wołoszyna w Użhorodzie.

Zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego metropolita Wołodymyr do czasu spowodowanej złym stanem zdrowia abdykacji w lutym br., a później jego tymczasowy następca Onyfry Berezowski, przewodniczyli Wszechukraińskiej Radzie Kościołów i Organizacji Religijnych, która – nie angażując się po żadnej ze stron konfliktu – apelowała wielokrotnie o jego pokojowe rozwiązanie. Rada konsekwentnie wzywa do dialogu.

Metropolita Onufry (Bierezowski) - który zastąpił Wołodymyra jako "strażnik patriarszego tronu" - 2 marca napisał list do patriarchy Cyryla z prośbą, aby uczynił on wszystko co w jego mocy dla zapobieżenia rozlewowi krwi na Ukrainie na skutek ewentualnej zbrojnej interwencji rosyjskiej. Z kolei szef synodalnego wydziału ds. kontaktów z siłami zbrojnymi Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego, metropolita białocerkiewski i bogusławski Augustyn (Markiewicz), 4 marca pobłogosławił ukraińskie wojsko na obronę ojczyzny.

Metropolita Onufry, podobnie jak jego poprzednik, stoi na czele Rady Kościołów i Organizacji Religijnych Ukrainy. 3 kwietnia potępiła ona manifestacje separatystyczne, opowiadając się za pełną integralnością Ukrainy w granicach uznanych przez wspólnotę międzynarodową.

6 maja Onufry, po bratobójczych walkach w Odessie, w dramatycznych słowach apelował do rodaków: "Opamiętajcie się! Powstrzymajcie agresję, nie używajcie broni przeciw swoim braciom i współwyznawcom!". Z kolei po zestrzeleniu malezyjskiego samolotu zaapelował do separatystów o złożenie broni i zaprzestanie rozlewu bratniej krwi.

Linia patriarchy Cyryla

Jest wieloznaczna i pokrętna. Sam patriarcha Cyryl w sprawie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego stara się być znacznie bardziej dyplomatą niż pasterzem. Oficjalnie nie poparł aneksji Krymu czy zbrojnej agresji Rosji na południowo-wschodnią Ukrainę, ale - nie nazywając tego wprost - wspiera imperialne priorytety rosyjskiej polityki. Po raz pierwszy na temat nowej sytuacji na Ukrainie zabrał głos 22 lutego br. po zastrzeleniu kilkudziesięciu uczestników kijowskiego Majdanu. Jego oświadczenie utrzymane było w tonie "bólu i niepokoju" z powodu śmierci tak licznych ofiar i zawierało wezwanie, aby "konsekwentnie nawoływać walczących ze sobą do pokoju i miłości braterskiej". Zapowiedział też nabożeństwa we wszystkich świątyniach RKP "w intencji pokoju na Ukrainie i o wieczny pokój dla ofiar wydarzeń w Kijowie".

Charakterystyczna dla linii Cyryla była jego postawa w sprawie aneksji Krymu. Patriarcha przede wszystkim nie robił nic, aby jej zapobiec, czy też ją potępić, kiedy już nastąpiła. Ale by pokazać swą rzekomą neutralność, 18 marca, kiedy Putin wygłaszał na Kremlu historyczne orędzie ogłaszające włączenie Krymu do Rosji, Cyryla nie było na sali. Może się więc tłumaczyć, że w języku dyplomacji pokazał należyty dystans wobec tego faktu.

Trzeba przyznać, że Cyryl w swych wypowiedziach na temat sytuacji na Ukrainie nie powtarza sloganów propagandy rosyjskiej, a nawet stara się wykazać, że linia Patriarchatu Moskiewskiego nie jest tożsama z polityką Kremla. Daje do zrozumienia, że Cerkiew - wbrew utartym, znanym z historii schematom - nie musi iść "na pasku" imperatora. W gruncie rzeczy jednak wspiera neoimperialne dążenia Putina, uzasadniając językiem religijnym wcielanie do Rosji tych wszystkich terytoriów, na których żyje licząca się mniejszość rosyjska. Służy temu głoszona przezeń ideologia tzw. Ruskiego Świata.

Ruski Świat

Koncepcja „Ruskiego Świata” zakłada istnienie jednego "prawosławnego narodu", który zamieszkuje dziś nie tylko Federację Rosyjską, ale i Białoruś, Ukrainę czy nawet Mołdawię. Szczególną i "opatrznościową" rolę w "Ruskim Świecie" mają odgrywać naród i język rosyjski oraz tradycyjne "wartości rosyjskie".

Ideologia ta nawiązuje do XIX-wiecznych teorii Świętej Rusi, którą cechuje szczególna, przewodnia oczywiście, misja wśród słowiańszczyzny. Po rozpadzie ZSRR została ona odtworzona w ramach tzw. Światowego Rosyjskiego Soboru Ludowego, założonego w 1993 r. z inicjatywy ówczesnego przewodniczącego Wydziału Zewnętrznych Stosunków Kościelnych Patriarchatu Moskiewskiego, metropolity (obecnie patriarchy) Cyryla. Zwierzchnikiem Soboru jest każdorazowy zwierzchnik RKP. W spotkaniach tego forum uczestniczą przedstawiciele wszystkich nurtów władzy, organizacji społecznych, wojska i policji, wyższe duchowieństwo, ludzie nauki, kultury i sztuki.

Idei "Ruskiego Świata" stanowczo przeciwstawia się niezależny od Moskwy Kościół Prawosławny Patriarchatu Kijowskiego oraz grekokatolicy. Patriarcha Filaret w marcu br. oświadczył, że teoria "Ruskiego Świata" stanowi jedyne uzasadnienie obecności Patriarchatu Moskiewskiego na ziemiach ukraińskich. Tłumaczył, że „rosyjskie imperium utraciwszy Ukrainę, cały czas powtarza: ". I to dlatego "Rosyjski Kościół Prawosławny, będący na jego służbie, pomaga mu ponownie zebrać wszystkie ziemie razem i zjednoczyć wszystkich w jeden naród rosyjski".

Z kolei zwierzchnik grekokatolików abp Światosław Szewczuk powiedział wprost, że żadnemu Włochowi nie przyjdzie do głowy proponowanie budowania dzisiaj „Świata Rzymskiego” i zmuszanie np. Francuzów czy Hiszpanów do przystępowania do niego.

Mało znany jest fakt, że ideologii "Ruskiego Świata" przeciwstawili się też polscy biskupi, którzy uczestniczyli w przygotowaniu Wspólnego Przesłania do Narodów Polski i Rosji z 2012 r. Metropolita Hilarion, który w imieniu Patriarchatu Moskiewskiego uczestniczył w tych rozmowach, zaproponował, aby od strony rosyjskiej orędzie to zostało ogłoszone także w imieniu narodów Ukrainy i Białorusi. Abp Henryk Muszyński odpowiedział, że polskiego Episkopatu to nie interesuje, gdyż z tamtymi narodami prowadzone są odrębne dialogi.

Stare powraca: winni są grekokatolicy

Bezpośrednio po rosyjskiej agresji i aneksji Krymu metropolita Hilarion, najbliższy współpracownik Cyryla, stojący na czele patriarchalnego Wydziału Kontaktów Zewnętrznych, ostro zaatakował Ukraiński Kościół Greckokatolicki, czyniąc go odpowiedzialnym za tworzenie konfliktu na Ukrainie. Oskarżył jego zwierzchnika abp Światosława Szewczuka o „wzywanie państw zachodnich do interwencji w Kijowie”.

Ostrzegł, że taka postawa Kościoła greckokatolickiego „odpychać będzie Rosyjski Kościół Prawosławny od dialogu z Kościołem rzymskokatolickim”. Mimo że od początku swoich rządów w 2009 r. patriarcha Cyryl zrezygnował z wrogiej wobec grekokatolików retoryki, teraz została ona odtworzona. Hilarion przypomniał, że „ten projekt specjalny Kościoła katolickiego, jakim jest unia, prawosławni odbierali zawsze negatywnie”.

W odpowiedzi na te wypowiedzi Hilarion został uznany przez władze Ukrainy za „persona non grata”. 10 maja został zatrzymany na lotnisku w Dniepropietrowsku i nakazano mu powrót do Rosji.

W jeszcze ostrzejszej formie Hilarion powtórzył swe stanowisko 3 czerwca podczas obrad IV Europejskiego Forum Katolicko-Prawosławnego w Mińsku. Odpowiedzialnością za konflikt na Ukrainie ponownie obarczył grekokatolików. "Słowa ich czołowego arcybiskupa, hierarchów i duchownych oraz niezwykle upolitycznione stanowisko doprowadziły do polaryzacji społeczeństwa i nasilenia konfliktu, który już przyniósł liczne ofiary" - stwierdził. "Agresywne słowa unitów, działania ukierunkowane na podważanie kanonicznego Kościoła prawosławnego [Patriarchatu Moskiewskiego], aktywne kontakty ze schizmatykami [prawosławnym Patriarchatem Kijowskim] i dążenie do podziału jednego wielonarodowego Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego spowodowały ogromne szkody nie tylko dla Ukrainy i jej obywateli, ale także dla dialogu prawosławno-katolickiego" - stwierdził metropolita.

W trzy dni później Hilarion zagroził, że kryzys na Ukrainie, w czasie którego - jak podkreślił - doszło do „krucjaty przeciwko prawosławiu”, oddali perspektywę spotkania patriarchy Cyryla z papieżem Franciszkiem. Dodał, że wydarzenia na Ukrainie stanowią krok wstecz w relacjach między Patriarchatem Moskiewskim i Watykanem. Skrytykował także otwarcie te konferencje biskupie, które wyraziły słowa solidarności z Ukrainą: polską, niemiecką i amerykańską.

Takie stanowisko Patriarchatu Moskiewskiego wobec ukraińskich grekokatolików skrytykował ostro George Weigel, znany pisarz i teolog z USA. "Wasza Świątobliwość, trudno mi dostrzec ziarno prawdy w tych stwierdzeniach" - napisał Weigel w czerwcu w liście otwartym do patriarchy Cyryla. Wyjaśnił, że od czasu gdy w listopadzie ub.r. rozpoczął się „dramat Ukrainy dążącej do narodowej odnowy moralnej poprzez odrodzenie społeczeństwa obywatelskiego”, UKGK był „głosem umiaru, pojednania i niestosowania przemocy”. Jego księża i biskupi „ryzykowali życie, aby nieść posługę działaczom społeczeństwa obywatelskiego”, do których strzelali snajperzy, powszechnie uznawani za działających za przyzwoleniem Rosji.

Zestrzelenie 17 lipca przez prorosyjskich separatystów malezyjskiego samolotu z 298 osobami na pokładzie nie skłoniło bynajmniej Cyryla do rewizji swoich poglądów. Co prawda w depeszy do premiera Malezji wyraził nadzieję, że w sprawie zestrzelenia malezyjskiego samolotu nad wschodnią Ukrainą zostanie przeprowadzone „bezstronne i dokładne śledztwo, z udziałem wspólnoty międzynarodowej”. Nie powtórzył tego jednak na rosyjskim forum wewnętrznym i w żaden sposób nie potępił zamachowców. Natomiast już następnego dnia - po raz pierwszy w takim stopniu - bronił polityki Putina, twierdząc, że "ze strony Rosji nie ma żadnego zagrożenia militarnego". Podczas uroczystości ku czci św. Sergiusza z Radoneża w Siergijew Posadzie, jakie odbywały się 18 lipca z udziałem Putina, Cyryl wezwał wspólnotę światową, aby nie widziała w Rosji agresora. „Daj Boże, aby Rosję zrozumieli dzisiaj ci, którzy jeszcze jej nie rozumieją. Daj Boże, aby wszyscy zrozumieli, że z Rosji nie wywodzi się ani zagrożenie wojskowe, ani jakiekolwiek inne niebezpieczeństwo dla ludzkości” – stwierdził.

Nazajutrz Wołodymyr Juszkewycz – dyrektor Departamentu ds. Religii i Narodowości Ministerstwa Kultury Ukrainy – zapowiedział, że władze tego kraju sprzeciwiają się stanowczo ewentualnemu przyjazdowi głowy RKP do Kijowa na obchody 1026-lecia chrztu Rusi, pod koniec lipca w Kijowie. Decyzje te spotkały się z ostrym potępieniem ze strony Patriarchatu Moskiewskiego, który uznał je za mieszanie się państwa ukraińskiego w wewnętrzne sprawy kościelne, jednak Cyryl postanowił nie przyjeżdżać.

Decyzja o niewpuszczeniu Cyryla na Ukrainę spowodowana była prawdopodobnie także obawą przed jego możliwym zakulisowym wpływem na wybór nowego zwierzchnika Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego - po śmierci metropolity Wołodymira 5 lipca. Nowy zwierzchnik Kościoła ma zostać wybrany przez Sobór Biskupów tego Kościoła, który zbierze się 13 sierpnia w Kijowie. Od tego, kto nim zostanie, zależeć będzie w dużej mierze nie tylko los związanego z Moskwą części prawosławia na Ukrainie, ale także możliwość zjednoczenia całego prawosławia w tym kraju i uzyskania przezeń autokefalii - bądź definitywne pogrzebanie takiej możliwości.

Szewczuk wzywa Patriarchat Moskiewski do pojednania zamiast oszczerstw

W odpowiedzi na insynuacje Patriarchatu Moskiewskiego - jakoby Ukraiński Kościół Greckokatolicki był odpowiedzialny za konflikt na Ukrainie i wzywa państwa zachodnie do interwencji w Kijowie - jego zwierzchnik, arcybiskup większy kijowsko-halicki Światosław Szewczuk oświadczył 19 czerwca, że „Ukraina nie jest bynajmniej wrogiem Rosji, a grekokatolicy nie prowadzą krucjaty przeciw prawosławnym”. Wezwał prawosławnych rosyjskich, aby nie wierzyli propagandzie Putina, ale strzegli prawdy.

Co znamienne, mimo rozpętanej przez Rosję wojny, abp Szewczuk wezwał do pojednania ukraińsko-rosyjskiego. Wyjaśnił, że Moskwa winna uznać godność narodu ukraińskiego, aby w ten sposób móc rozpocząć szczery dialog, oparty na prawdzie.

Wyraził ponadto ubolewanie, że rosyjska propaganda tworzy obraz Ukrainy jako wroga, i zapewnił, że jego Kościół nie chce robić niczego, „co szkodziłoby lub mogłoby prowadzić do poniżenia godności lub wolności Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego”. Podkreślił, że UKGK chce jedynie otwartego i szczerego dialogu, który „mógłby w końcu doprowadzić do pojednania”.

„Jest nam przykro, że nasi bracia prawosławni atakują nas, używając taktyki rosyjskiej propagandy państwowej, a nie właściwego przesłania chrześcijańskiego” – dodał.

Jednocześnie wyraził ufność w duchową mądrość biskupów prawosławnych, że „zdołają wyzwolić się z ideologii politycznej, gdyż jeśli Rosyjski Kościół Prawosławny pozostanie upolityczniony, będzie zawsze wpychany między różne sposoby uprawiania polityki i między różne kraje, podczas gdy powinien promieniować jednością, a nie podziałami”.

Zjednoczenie ukraińskiego prawosławia?

Agresja Rosji na Ukrainę wywołała na nowo kwestię potrzeby zjednoczenia różnych odłamów prawosławia w tym kraju i uniezależnienia go od Patriarchatu Moskiewskiego.

Najbardziej zagorzałym zwolennikiem idei zjednoczenia prawosławia na Ukrainie, a zarazem ogłoszenia autokefalii od Moskwy, jest obecnie kijowski metropolita Filaret, stojący na czele Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Kijowskiego. Zerwał on pępowinę z Moskwą ponad dwadzieścia lat temu. Podlegający mu Kościół skupia - jak wykazują badania - nieco ponad połowę prawosławnych na Ukrainie. Starania o autokefalię - czyli status niezależnego Kościoła w świecie prawosławnym - Filaret rozpoczął bezpośrednio po uzyskaniu niepodległości. Wspierał go w tym prezydent Leonid Kuczma. Jednakże ostry sprzeciw Patriarchatu Moskiewskiego przekreślił te plany. Wobec tego Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Kijowskiego jest "Kościołem niekanonicznym", tzn. nieuznawanym przez inne Kościoły prawosławne.

Na początku marca br. Filaret rozpoczął ponowną kampanię w intencji zjednoczenia prawosławia na Ukrainie, po to, by wspólnie strać się o autokefalię. Tłumaczył, że "sami musimy ogłosić autokefalię, czyli niezależność swojego Kościoła. Tak samo jak w swoim czasie zrobił Kościół rosyjski, bez zgody Konstantynopola. A potem tak zrobiły Kościoły: bułgarski, rumuński, serbski, estoński i inne Kościoły lokalne". Zaproponował zjednoczenie istniejących na Ukrainie Kościołów w jeden Narodowy Ukraiński Kościół Prawosławny.

Mimo że autokefalia dla ukraińskiego prawosławia - z punktu widzenia formalnego - wydaje się naturalna, sytuacja jest bardziej skomplikowana. Rosyjski Kościół Prawosławny ma bowiem taką pozycję, że jest w stanie skutecznie blokować zgodę świata prawosławnego na takie rozwiązanie.

Niezależnie od tego, Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Kijowskiego robi wszystko, aby do zjednoczenia doszło. Przyznaje, że niezależnie od tego, że nie udało się zainicjować oficjalnych rozmów na ten temat z najwyższymi hierarchami Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego, rozmowy prowadzone są na wielu innych szczeblach. 28 lipca Święty Synod Cerkwi Filareta wezwał Ukraiński Kościół Patriarchatu Moskiewskiego, aby rozpoczął wreszcie zjednoczeniowe negocjacje z nimi w celu utworzenia jednego Kościoła narodowego. Przy okazji wyjaśniono, że zdecydowanie przeciwni zjednoczeniu są dwaj biskupi Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego: jego tymczasowy zwierzchnik w osobie metropolity Onufrego oraz metropolita boryspolski i browarski Antoni.

W odpowiedzi na te zachęty rzecznik UKP Patriarchatu Moskiewskiego ks. Georgij Kowalenko zauważył, że dla jedności Kościoła istotne jest to, czy tę jedność zaakceptuje cała wspólnota wiernych Kościołów prawosławnych, czyniąc aluzję, że decyzje w tej sprawie mogłyby zapaść na wszechprawosławnym spotkaniu w Konstantynopolu w 2016 r.

Sama Moskwa wydaje się nie obawiać zbytnio tendencji zjednoczeniowych wśród ukraińskich prawosławnych. Niedawno metropolita Hilarion oświadczył, że poparcie dla autokefalii wśród biskupów Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego jest słabe, a jedna czy druga opinia w tej sprawie nie przesądza o losach całej Cerkwi.

Marcin Przeciszewski