Do kacetu za Mszę

Stefan Sękowski

publikacja 14.07.2016 04:30

Za odprawienie Eucharystii dla polskich robotników przymusowych trafił do obozu koncentracyjnego. W NRD donosiło na niego kilkunastu współpracowników Stasi. W wieku 102 lat zmarł ks. Hermann Scheipers – ostatni ksiądz więziony w Dachau.

Pięć lat temu ks. Scheipers (drugi z lewej) był obecny na beatyfikacji ks. Alojzego Andrickiego w Dreźnie. Matthias Hiekel /dpa/pap Pięć lat temu ks. Scheipers (drugi z lewej) był obecny na beatyfikacji ks. Alojzego Andrickiego w Dreźnie.

Jeszcze niedawno ks. Hermann Scheipers odwiedzał niemieckie szkoły, by opowiadać o swoich przeżyciach pod dwiema dyktaturami. Uśmiechnięty, chętnie odpowiadał na pytania młodych. Wspominał innych więźniów, obawiając się, że ludzie o nich zapomną. Zawsze przynosił ze sobą swoje oznaczenie obozowe przyszyte do kawałka pasiaka – pod numerem więźnia (24255) czerwony trójkąt. To znak, że był więźniem politycznym, choć nigdy nie miał nic wspólnego z polityką. – Chciałem być tylko duszpasterzem – mawiał.

Ksiądz w III Rzeszy

O tym, jak rozumiał swoją posługę, świadczy choćby to, że nie poszedł do seminarium duchownego w swojej diecezji Münster na zachodzie kraju. – Tam księża się zadeptywali, tak wielu ich było. A ja chciałem być tam, gdzie nowi księża są niezbędni – wspominał. Dlatego urodzony 24 czerwca 1913  r. w Ochtrup poprosił o możliwość ukończenia seminarium w diecezji miśnieńskiej w Saksonii. Kapłanów było tam niewielu, a katolicy stanowili ok. 4 proc. społeczeństwa. Święcenia przyjął w 1937 r. z rąk bp. Petrusa Leggego: hierarchy, który ledwo co wrócił do swojej diecezji po dwóch latach nieobecności – nazistowski sąd skazał go w 1935 r. niesłusznie na grzywnę za rzekome przestępstwa finansowe i nie pozwalał na pełnienie obowiązków.

Nazistowskie władze szybko zwróciły uwagę na młodego kapłana. Pierwszą jego parafią było Wermsdorf. W 1938 r. zorganizował tam nielegalny zjazd młodzieżowej katolickiej organizacji Quickborn. Ktoś doniósł na księdza i gestapo kazało uczestnikom zakończyć zgromadzenie. Wtedy to tajna policja otworzyła mu kartotekę i z uwagą śledziła jego poczynania, wysyłając np. 15-letniego działacza Hitlerjugend, by przysłuchiwał się jego kazaniom.

To nie podludzie

Parafia Wermsdorf obejmowała ok. 150 wsi, po których rozsiani byli osamotnieni katolicy. Aby do nich dojechać, ks. Scheipers dużo jeździł samochodem. Gdy 1 września 1939 r. Niemcy zaatakowały Polskę, władze zakazały cywilom korzystania z pojazdów poza wyjątkowymi sytuacjami – zdaniem władz taką nie było duszpasterstwo. Gdy ks. Scheipers zaprotestował przeciwko temu, dostał na piśmie odmowę – z uzasadnieniem, że „właściciel używa samochodu do rozpowszechniania światopoglądu wrogiego narodowemu socjalizmowi”. Kapłan złożył odwołanie, pytając: „Skoro jestem także kapelanem w pobliskiej jednostce Wehrmachtu, to czy moja posługa wśród żołnierzy także jest rozpowszechnianiem światopoglądu sprzecznego z państwową doktryną?”. Odpowiedzi nie otrzymał.

Krótko po zdobyciu Polski przez wojska III Rzeszy i Związku Sowieckiego na teren Niemiec zaczęto zwozić Polaków zmuszanych do niewolniczej pracy. – Oni byli dyskryminowani. Mieszkali w złych warunkach, źle ich karmiono, nie wolno im było mieć kontaktu z Niemcami. Jedynymi szczęśliwymi chwilami tych biednych ludzi były te, gdy mogli przyjść w niedzielę do mnie do kościoła. Tam było jak w Polsce! Była Msza św., jaką znali, mogli też zaśpiewać polską pieśń I tego im zakazano – opowiadał ks. Scheipers w jednym z wywiadów. – Wtedy powiedziałem sobie: oni nie są dla mnie podludźmi, ale tak samo synami i córkami Boga jak Niemcy. Jeśli więc im nie wolno przyjść do mnie, to ja przyjdę do nich i odprawię dla nich Mszę Świętą. Co prawda nie znałem języka polskiego, ale miałem dobrego tłumacza, który pomógł mi się z nimi porozumieć – dodał.

Nie wiedział, że wspólna Eucharystia z Polakami w obozie dla robotników w Mahles może być dla niego śmiertelnie niebezpieczna. Burmistrz Wermsdorf doniósł na niego do gestapo, które aresztowało go 4 października 1940 roku. Nakaz aresztowania głosił: „Scheipers zagraża istnieniu i bezpieczeństwu narodu i państwa poprzez przyjazny kontakt z członkami wrogiego narodu”. – Na pierwszym apelu w obozie esesman spytał mnie, dlaczego tu jestem. Gdy odpowiedziałem, że za „przyjazny kontakt z Polakami”, strażnik spytał się: „Ile lat miała ta dziewczyna?” – śmiał się po latach kapłan.

Chrystusa chce? Dostanie strzykawkę!

Kapłanów kierowano głównie do Konzentrationslager Dachau w Bawarii. W specjalnym „bloku dla księży” mieszkało 2720 więźniów, z czego 1780 było Polakami. W Dachau zginęło ponad 40 tys. osób (1034 księży) – w tym m.in. wyniesieni później na ołtarze bp Michał Kozal czy liczni spośród 108 męczenników II wojny światowej beatyfikowanych przez Jana Pawła II w 1999 roku. Ksiądz Scheipers poznał w obozie m.in. niemieckiego błogosławionego ks. Jerzego Häf­nera, który trafił tam za to, że pogodził z Bogiem umierającego działacza NSDAP, który wcześniej wystąpił z Kościoła. Był także świadkiem w procesie beatyfikacyjnym Serba Łużyckiego ks. Alojzego Andrickiego, z którym zaprzyjaźnił się w obozie. To od niego wiemy, jak błogosławiony został potraktowany w ostatnich chwilach swojego życia. Gdy umierał na tyfus, poprosił „pielęgniarza” o umożliwienie przyjęcia Najświętszego Sakramentu. – Chrystusa chce? Dostanie strzykawkę! – miał odpowiedzieć funkcjonariusz tuż przed podaniem mu śmiertelnej dawki trucizny.

Samemu ks. Scheipersowi także wielokrotnie groziła śmierć. Przeżył głód, bicie i ciężką pracę, obserwował także ze zgrozą, jak na jego współwięźniach przeprowadzano eksperymenty pseudomedyczne. Gdy w 1942 r. ciężko zachorował, miał zostać uznany za „niezdolnego do pracy” – i zagazowany w austriackim Hartheim. Uratowała go (a także kilkuset innych więźniów) jego bliźniaczka Anna, która dowiedziawszy się o tym, interweniowała w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy (za co w 1987 r. dostała medal „Pro Ecclesia et Pontifice”). Niemiecki kapłan był w Dachau aż do samego końca. Udało mu się uciec 27 kwietnia 1945 roku, podczas „marszu śmierci”. Dzięki rozprężeniu, jakie panowało w obozie pod koniec wojny, mógł się do tego przygotować. Jako że w zbombardowanej szwalni nie można było produkować pasiaków, dostał strój cywilny, rosyjski więzień funkcyjny ukradł dla niego miękkie buty z magazynu, dzięki którym nie musiał chodzić w drewniakach.

Wbrew namowom zdecydował się wrócić do wschodnich Niemiec. Jako proboszcz parafii Wilsdruff wywalczył w 1953 r. u władz komunistycznych zgodę na wybudowanie kościoła pw. św. Piusa X – była to pierwsza nowo powstała świątynia katolicka w NRD i na kilka lat ostatnia. Jak za nazizmu, tak i za komunizmu chętnie katechizował młodzież. Oczywiście nie podobało się to władzom. Gdy po zjednoczeniu Niemiec ks. Scheipers mógł zajrzeć do akt Stasi na swój temat, okazało się, że w latach 60. zbierano materiały, które miały posłużyć do wytoczenia mu procesu za „działalność antypaństwową”: przez 4 lata donosiło na niego 15 tajnych współpracowników. Nie pozwolono mu wyjechać do RFN do umierających rodziców ani na ich pogrzeby.

Kościół mnie nie opuścił

Swój sprzeciw wobec komunizmu zademonstrował także, wyjeżdżając w 1974 r. na pogrzeb czeskiego kard. Stefana Trochty. Uroczystość była wielką demonstracją solidarności Kościoła z państw komunistycznych: kard. Stefan Wyszyński nie dostał zgody na wyjazd, swojego brata w kapłaństwie żegnał za to późniejszy papież Jan Paweł II. Ksiądz Scheipers przywiózł ze sobą wieniec z napisem: „Niech nasz Pan Jezus Chrystus wręczy Ci wieniec zwycięstwa – niemieccy księża, którzy razem z Tobą cierpieli w obozie koncentracyjnym w Dachau”. Kardynał Trochta spędził bowiem w różnych kacetach prawie 3 lata, ostatnim było właśnie Dachau.

Gdy ks. Scheipers przeszedł w 1983 r. na emeryturę, władze pozwoliły mu przenieść się do Niemiec Zachodnich, by mógł opiekować się swoją chorą siostrą. W 2003 roku Jan Paweł II mianował go Honorowym Prałatem Jego Świątobliwości, a 10 lat później otrzymał Krzyż Kawalerski Orderu Zasługi RP.

Ksiądz Scheipers zawsze bronił postawy Kościoła w czasie II wojny światowej. Gdy pewien dziennikarz spytał go, czy nie czuł się opuszczony przez swoją wspólnotę, odpowiedział: – Nigdy mnie nie opuściła. Przecież to dzięki staraniom niemieckich biskupów w ogóle powstał blok dla księży w Dachau, w którym mogliśmy odprawiać Mszę św. Ona nas najbardziej wzmacniała w trudnych chwilach.

Ksiądz Hermann Scheipers zmarł 2 czerwca 2016 roku – jako ostatni ksiądz więziony w Dachau, do którego trafił, chcąc nieść Chrystusa robotnikom przymusowym.