Protestanci czyli wielość

Joanna M. Kociszewska

publikacja 31.10.2017 17:54

Bardzo ważny dla zrozumienia różnic wśród protestantów wydaje mi się podział na trzy odmiany mentalnościowo-pobożnościowe: protestantyzm klasyczny, ewangelikalny i kontrkulturowy.

Protestanci czyli wielość Joanna M. Kociszewska Za stołem prezydialnym, od lewej: prowadzący, dr. hab. Piotr Kopeć, Essayas (Izajasz) Techane Mesfen, luteranin, pastor luterańska dr Magdalena Sevcikova, pastor Randy Hacker, baptysta oraz Dariusz Bruncz, redaktor serwisu ekumenizm.pl, luteranin

Ostatni dzień Międzynarodowego Kongresu Ekumenicznego w Lublinie, przypadający w dniu 500. rocznicy symbolicznego aktu stanowiącego początek reformacji poświęcony był protestantyzmowi. Patronat nad kongresem przyjęła Światowa Federacja Luterańska, ale trzeba pamiętać, że protestantyzm to bardzo wiele wspólnot kościelnych, o różnej samoświadomości kościelnej, sakramentalnej, różnym podejściu do liturgii i doświadczenia wiary. Nieco statystyk na ich temat przywołał prof. Tadeusz Zieliński z ChAT. Protestanci (zaliczono do nich także anglikanów) to druga pod względem liczebności, po Kościele katolickim, grupa chrześcijan na świecie (36,7%). Jest ich ponad 800 mln., rozsianych po całym świecie, w tym coraz więcej w Afryce. Trzeba jednak zauważyć, że najliczniejszy z kościołów protestanckich – klasyczni zielonoświątkowcy - gromadzą zaledwie (z naszego punktu widzenia) 10% tej grupy, a 38% to protestanci „niezależni, bezdenominacyjni i pozostali” (w tej grupie mieszczą się tzw. kościoły tubylcze).

Co ich łączy? Jak sami mówią: wolność sumienia, zasada sola Scriptura oraz kapłaństwo wszystkich wierzących.

Bardzo ważny dla zrozumienia różnic wydaje mi się podział na trzy odmiany mentalnościowo-pobożnościowe: protestantyzm klasyczny, inaczej głównego nurtu, protestantyzm ewangelikalny (inaczej zwany przebudzeniowym) i marginalny (kontrkulturowy).

W nurcie klasycznym mieszczą się najlepiej może znane nam wspólnoty protestanckie: luteranie czy kalwiniści. Kładą oni nacisk na autonomię sumienia, są otwarci na eksperyment społeczny, czasem podejmują kontrowersyjne rozstrzygnięcia etyczne (choć podejście konserwatywne nie jest wykluczone). Co ważne: dążą do jedności między sobą, która wyraża się we wspólnocie ołtarza i ambony. Tym, co jest wiążące dla jedności w tych obszarach jest wspólne rozumienie Ewangelii i Wieczerzy Pańskiej. Kościołów, które łączy wspólnota ołtarza i ambony nie można uważać za podzielonych – uważają luteranie. Z punktu widzenia Kościoła katolickiego i Cerkwi prawosławnej to z pewnością za mało. Warto to mieć w pamięci: mówiąc o docelowym modelu jedności mamy na myśli inną rzeczywistość.

Druga grupa to kościoły ewangelikalne, dla których konstytutywne dla uczestnictwa we wspólnocie jest podstawowe doświadczenie religijne nowego narodzenia. Są mocno biblijne, często znacznie bardziej konserwatywne, także w wymiarze etycznym (choć cześć akceptuje ordynację kobiet). Tu należałoby zaliczyć konserwatywne kościoły zielonoświątkowe, anabaptystyczne, baptystów. W poszukiwaniu drogi dialogu z ugrupowaniami ewangelikalnymi Kościół katolicki stwierdził, że punktem jednoczącym jest bycie ewangelicznym, to znaczy aktywnym w głoszeniu Ewangelii. Stąd decyzja, by korzystać z drogi do wspólnego świadectwa, do współpracy w dziedzinie misji, ewangelizacji, a po encyklice Evangelium vitae odnalazła się kolejna sfera wspólpracy: promowanie kultury życia. Ciekawe w kontekście 40-letniej historii dialogu Kościoła katolickiego ze wspólnotami ewangelikalnymi wydaje się stwierdzenie prof. Ines A. Murzaku z USA, dyrektor Programu Studiów Katolickich na Seton Hall University, która referując znaczenie wypowiedzi kolejnych papieży zaznaczyła, że Benedykt XVI uspokoił obawy niektórych ewangelikalnych, że katolicy są równie niewierzący i liberalni jak protestanci (zapewne nurtu klasycznego).

Tę współpracę i płaszczyznę wzajemnej inspiracji widzimy na co dzień. Trzeba jednak chyba dodać: pastor Randy Hacker, zapytany o możliwy model ekumenizmu, opisał model: osobista relacja z Chrystusem, przełożony na relacje międzyludzkie. W kontekście tego samego pytania luterańska pastor Magdalena Sevcikowa (Słowacja) bardzo jasno wskazywała na na jedność sakramentalną.

Z grupy protestantów ewangelikalnych wyewoluowała trzecia kategoria, określona przez prof. Zielińskiego jako kontrkulturowa. Jej cechami są ahistoryczna, bezkontestowa interpretacja Biblii, często w ich nauczaniu pojawiają się wątki eschatologiczno-apokaliptyczne, we wspólnotach pojawia się duża kontrola społeczna, jednolitość myślenia, skrajna kontrkulturowość, wyrażająca się np. w obawie przed posyłaniem dzieci do państwowych szkół, także pryncypialna antyekumeniczność i wrogość wobec religii niechrześcijańskich (choć zdarzają się nurty, którym bliski jest judaizm). W tej grupie pojawiają się także nurty zwalczające tzw. muzykę demoniczną (hard rock).

Dość dokładnie opisuję, bo mimo pryncypialnej antyekumeniczności tych grup wydaje się, że część ich idei okazało się chwytliwych także dla katolików. Być może to właśnie te inspiracje powodują najwięcej niepokoju w kontekście zjawiska pentekostalizacji, o którym ostatnio się sporo mówi? Byłoby szczególnym paradoksem, gdyby z tej inspiracji pochodziła także pryncypialna antyekumeniczność...

Trzeba pamiętać także, że większość dużych wspólnot protestanckich doświadczyła w swej historii podziałów oraz że podlegają one pewnym fluktuacjom. To konsekwencja podstawowych zasad niezależności myślenia i wolności sumienia, że – jak to stwierdzono w pewnym momencie – protestanci potrafią się zagadać na śmierć, dzieląc w nieskończoność. Mimo tych kosztów obie te zasady uważają za zaletę, nie wadę. A jakie lekarstwo na pojawiającą się czasem anarchię i chaos? Położenie nacisku na osobistą odpowiedzialność za wierność Bogu.

Protestanci są wielością. Trzeba mieć świadomość: dla nich dialog ekumeniczny to także (przede wszystkim?) dialog wewnątrzprotestancki. Kościołom nurtu klasycznego w pewnej mierze udało się osiągnąć sukces: podpisali dokumenty, umożliwiające wspólnotę ambony i ołtarza. W Europie należą do niej m.in. luteranie, kalwiniści czy europejscy metodyści. Powtórzę: ta jedność nie oznacza jednolitości, a zgodę co do rozumienia Ewangelii i Wieczerzy Pańskiej.

Dialog z Kościołem katolickim jest prowadzony od wielu lat. Zależnie od wspólnoty, której dotyczy, przyjmuje on różne formy. Kościół katolicki stoi na stanowisku, że jedność, której pragnie dla nas Bóg może się urzeczywistnić tylko dzięki powszechnej wierności wobec całej treści wiary objawionej. Bycie razem, które zdradzałoby prawdę byłoby sprzeczne z naturą Boga. To ważne, by mieć świadomość, że nasze rozumienie jedności jest różne. To, co dla jednych byłoby możliwe, dla drugiej strony nie wchodzi w grę. A jednak warto prowadzić dialog, warto się spotykać, warto się razem modlić i razem działać tam, gdzie jest to możliwe.

Szczególnie trzeba podkreślić modlitwę. Dawcą naszej jedności może być tylko Bóg.