Ave Crux spes unica Bądź pozdrowiony Krzyżu jedyna nadziejo

Ks. Jan Gross

publikacja 04.09.2009 12:25

Ave Crux spes unica Bądź pozdrowiony Krzyżu jedyna nadziejo


W poniedziałek, dnia 25 września 1995 r. dokładnie w 35 rocznicę ordynacji ks. biskupa Jana Szarka i ks. Jana Grossa (2 X 1960), został poświęcony przez ks. biskupa Jana Szarka kościół ewangelicko-augsburski p.w. św. ap. Piotra i Pawła w Tychach przy ul. Biskupa Burschego 20 (Osiedle „B”).

Nad skromnym ołtarzem tego kościoła budowanego w latach 1987-1996 wznosi się duży rzeźbiony w drzewie lipowym krucyfiks (krucyfiks = krzyż z figurą Pana Jezusa), który wszystkim przychodzącym do kościoła z miejsca rzuca się w oczy ze względu na swoją głęboką wymową i swoje piękno.

Fundatorami samego ołtarza są zarówno parafianie tyscy, jak tez i szwedzcy konfirmanci wraz z ich proboszczem (1986-2008) ks. Thomasem Söderberg z miejscowości Svärdsjö, którzy odwiedzili w maju 1996 roku parafię w Mikołowie i Tychach, a w czasie polsko-szwedzkiego nabożeństwa w Święto Wniebowstąpienia Pańskiego w Tychach złożyli ofiarę na ołtarz (Ks. Thomas Söderberg w roku 2006 kandydat na Arcybiskupa – Prymasa Szwecji, wybrany w dni 7 lutego 2008 r. biskupem diecezjalnym Diecezji Västerås, skąd pochodzi luterańska linia sukcesji apostolskiej, został konsekrowany na biskupa w katedrze w Uppsali przez Arcybiskupa Andersa Wejryda, Prymasa Szwecji, w dniu 4 maja 2008 r.).

Projektantem ołtarza (Stołu Pańskiego) jest katolicka Siostra architekt Maristtella z Apostolstwa Liturgicznego w Częstochowie, a wykonawcą artysta rzeźbiarz Czesław Dźwigaj, profesor Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Ołtarz wraz z chrzcielnicą, amboną i organami, został poświęcony przez ks. biskupa Jana Szarka przy współudziale księży biskupów diecezjalnych: Rudolfa Pastuchy i Pawła Anweiler w Uroczystość Apostołów Piotra i Pawła, dnia 29 czerwca 1996 r. Warto zapoznać się z historią tego znaku chrześcijaństwa w kościele w Tychach. Nowy kościół ze starym krucyfiksem - to coś niebywałego!

Jest w nim zawarta głęboka wymowa, która chce nam przypomnieć, że: Kościół się zmienia, ale krzyż pozostaje zawsze ten sam, gdyż „Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam i na wieki” (Hbr 13,8). Mimo dwudziestu wieków słowa apostoła św. Pawła, które zawarte są w 1 Kor 1,23 i 2,2 nic nie utraciły na swej aktualności: „My zwiastujemy Chrystusa ukrzyżowanego. (...) Albowiem uznałem za właściwe nic innego nie umieć między wami, jak tylko Jezusa Chrystusa i to krzyżowanego.”

One są bliskie wszystkim chrześcijanom (np. hasło posługi pasterskiej ks. arcybiskupa metropolity dr. Damiana Zimonia: „Predicamus Christum crucifixum” , „We preach Christ crucified” – „Głosimy Chrystusa Ukrzyżowanego” z 1 Kor,23), zwłaszcza nam luteranom, którzy zgodnie z Pismem Świętym i nauką starożytnych Ojców Kościoła stawiamy w centrum naszego nauczania „theologia crucis”, „Theology of the Cross”, „teologię krzyża”.

Ks. prof. dr hab. Manfred Uglorz w swej pracy p.t. „Marcin Luter. Ojciec Reformacji” (Wydawnictwo Augustana, Bielsko-Biała 1995 r.) tak na temat luterańskiej teologii krzyża pisze:

”Ks. doktor Marcin Luter przedstawił więc krzyż Jezusa Chrystusa w nowym świetle. Dotychczas śmierć Chrystusa na Golgocie traktowano jako ofiarę złożoną Bogu. Luter powiada, że krzyż Syna Bożego jest głównie darem Bożym dla człowieka. Bóg przecież „świat z sobą pojednał" (por. 2 Kor 5,19). Przeznaczył Chrystusa na ofiarę przebłagalną. Inicjatywa zbawienia człowieka jest w rękach Boga. Bóg ofiarowuje ludzkości krzyż Jezusa.

Chrystologia Lutra jest chrystologią daru. W krzyżu, pojmowanym jako dar Boży dla człowieka, ofiarowane są ludzkości wszystkie zbawienne dary, a mianowicie: pojednanie, wyzwolenie, usprawiedliwienie itp. Przede wszystkim jednakże soteriologia Lutra jest teologią krzyża. Myśli Lutra koncentrują się głównie wokół Chrystusowego krzyża. Całe reformacyjne zwiastowanie wypływa z krzyża i na krzyż wskazuje. Bez krzyża nie ma prawdziwie chrześcijańskiej teologii, nie byłoby reformacji i reformacyjnego kazania o zbawieniu człowieka z łaski.

W teologii ks. Marcina Lutra krzyż Chrystusa jest miejscem i znakiem ofiary, która przychodzi z góry, sam bowiem Bóg ją wyznacza i składa. Bóg jest inicjatorem zbawienia w Chrystusie. Luter w swojej Postylli domowej pisze: „(Chrystus) jest ofiarą, którą sam Bóg sporządził i tylko w niej ma swe upodobanie", „(...) grzechy twoje włożył Bóg na Chrystusa, który też w posłuszeństwie wziął je na siebie i zgładził", „(Bóg) Chrystusowi kazał umrzeć za nas", „Bóg Syna swego wydał na śmierć, gdyśmy jeszcze byli grzesznikami".

Takie rozumienie krzyża jako daru Bożego nie eliminuje rozumienia krzyżowej śmierci Chrystusa Pana jako ofiary składanej Bogu. Występuje ono wszędzie tam, gdzie Wittenberski Reformator ofiarę krzyża nazywa zapłatą lub upatruje w niej satysfakcję daną Bogu. Nigdy jednak nie rozumie jej jako ofiary składanej Bogu przez człowieka. Człowiek niczym nie zasługuje na pojednanie i zbawienie. Dzięki swojemu posłuszeństwu zasługę ma jedynie Chrystus. Może być ona przypisana człowiekowi przez wiarę w Jezusa Chrystusa. Dlatego ofiara krzyżowa jest lekarstwem. Luter pisał: „Stało się to wszystko dla mnie, abym miał lekarstwo, które by nie tylko z cielesnej choroby, ale raczej z grzechu i z śmierci wiecznej mnie wyleczyło i wykupiło".

Skąd więc wziął się w kościele w Tychach ten „stary, szorstki krzyż” [Pieśń: ŚE 163], który swoją wymową i swoim pięknem może nas zadziwić i zachwycić?

Otóż, w czasie pewnej diecezjalnej konferencji księży w Katowicach, zwrócił się do mnie ks. proboszcz Józef Schlender z Parafii Pokój na Opolszczyźnie, z propozycją przekazania do budującego się kościoła w Tychach, starego krucyfiksu.

Ociągałem się z zobaczeniem tego krzyża, gdyż uważałem, że do nowego kościoła nie może pasować stary krzyż. Kiedy namówiony przez pewnego kolegę, znawcę antyków, abyśmy pojechali wreszcie do Pokoju i zobaczyli ten stary krzyż, zdecydowałem się pojechać. Kiedyśmy zobaczyli krzyż na plebanii w Pokoju, długo staliśmy przed nim w cichej adoracji i zadumie.

Obaj powiedzieliśmy: tak, ten krzyż jest jakby wybranym do surowego z cegły klinkierowej zbudowanego kościoła ewangelickiego w Tychach. W niedługim czasie wraz z ks. proboszczem Janem Badurą z Pszczyny pojechaliśmy po odbiór tego krucyfiksu. Był brudny od kurzu, posiadał liczne uszkodzenia, ale był piękny i wartościowy.

Po konserwacji w Tychach, stanął w dniu 15 września 1995 r. w surowym, niedokończonym jeszcze kościele, w prezbiterium naszego kościoła w Tychach, aby swą głęboką wymową pociągać do Chrystusa wszystkich którzy przed nim staną w cichej, modlitewnej zadumie i adoracji, pełnej uwielbienia dla Tego, który oddał Swoje życie za nasze grzechy. W sobotę i niedzielę, w dniach 16 i 17 września 1995 r. zgromadzona w Tychach młodzież ewangelicka z całej Polski i zagranicy na Ogólnopolskim Zjeździe Młodzieży, mogła już przed poświęceniem podziwiać piękno i wymowę tego krzyża.

Jaka jest więc jego historią? Skąd się wziął, zanim trafił na plebanię w Pokoju, a następnie do kościoła w Tychach?

Dokładną historię tego krucyfiksu przekazał mi pan Manfred Klisch z Seevetal w Niemczech. Krucyfiks tyski pochodzi z rodzinnej wioski pana Manfreda Klischa, z kościoła ewangelickiego w Woskowicach Górnych (przed II wojną światową - Hennersdorf) w powiecie Namysłów, w województwie opolskim. Wieś ta w roku 1910 liczyła 500 mieszkańców, a pod koniec wojny tylko 350. Do parafii należała także wieś Polkowskie.

Do roku 1858 istniał tu stary drewniany kościół ewangelicki, który musiał być rozebrany. W latach 1896/97 wybudowano tu niewielki kościół katolicki. Wieś była jednak w przeważającej części ewangelicka. Dlatego w roku 1906 wybudowano duży murowany kościół ewangelicki, w którego ołtarzu umieszczono duży dębowy krzyż z piękną rzeźbioną w lipowym drzewie figurą Ukrzyżowanego. Kościół ten przetrwał nieuszkodzony II wojnę światową. Ostatnim nabożeństwem w tym kościele była niemiecka jeszcze konfirmacja siostry pana Manfreda Klisch, pani Gretel Klisch.

Z powodu nienawiści po II wojnie światowej do wszystkiego co niemieckie, w tym także i do wszystkiego co ewangelickie (w myśl szowinistycznej, fałszywej i nieraz jakże błędnej i krzywdzącej maksymy: „Ewangelik to Niemiec, a Katolik to Polak”), kościół ewangelicki w Woskowicach Dużych został rozebrany w roku l947 (inne źródło mówi o roku 1953). Kościół runął, ale krzyż pochodzący z niego przetrwał i tę największą burzę dziejową. Do zniszczenia jednak ołtarzowego krucyfiksu nie dopuścił mieszkaniec Woskowic Górnych, wyznania rzymsko - katolickiego, pan Antoni Maziarz (zmarł w roku 1970), który zabrał ten krucyfiks i przechował go u siebie w sianie na strychu będąc przekonany, że jeszcze kiedyś wróci do jakiegoś ewangelickiego kościoła.

Po upadku ustroju totalitarnego w Polsce, na Wielkanoc 1994 roku do Woskowic Górnych na groby swoich rodziców przyjechał dawny jej mieszkaniec pan Manfred Klisch, nawiązał kontakt z wnukiem pana Antoniego Maziarza, z panem Stanisławem Maziarzem i jego rodziną, którzy powiedzieli mu, że u nich na strychu od 47 laty ukryty jest krucyfiks dawnego kościoła ewangelickiego w Woskowicach Górnych. W dniach przed Wszystkimi Świętymi państwo Maziarzowie byli gotowi oddać ten krucyfiks prawowitym właścicielom.

Pan Manfred von Klisch chciał w dowód wdzięczności przekazać rodzinie, która przez 47 lat przechowała ten krucyfiks w swoim domu, jakieś wynagrodzenie, ale wtedy z ich ust usłyszał słowa: „Nie sprzedajemy Jezusa Chrystusa! Za Niego nie wolno nam brać żadnych pieniędzy, bo byśmy wtedy podobni byli do Judasza!” Pan Manfred Klisch serdecznie podziękował i jako dowód wielkiej wdzięczności przekazał proboszczowi rzymsko-katolickiemu ofiarę na potrzeby miejscowego kościoła katolickiego, a krucyfiks przekazał na plebanię ewangelicką w Pokoju.

W Dziękczynne Święto Źniw w roku 1996 pan Manfred Klisch i pan Stanisław Maziarz z Małżonką przyjechali do kościoła w Tychach, aby zobaczyć krucyfiks z Woskowic Górnych w nowym kościele ewangelickim w Tychach. Kiedy zapytałem pana Stanisława Maziarza o wynagrodzenie za długoletnie przechowywanie krucyfiksu, wtedy usłyszałem te same słowa, które przed 3 laty usłyszał z jego ust pan Manfred Klisch.

Niech więc te słowa zapisane na tych kartach będą wyrazem głębokiej wdzięczności zarówno mojej, jak i moich byłych parafian z Tychów, którym posługiwałem przez 25 lat Słowem Bożym i Sakramentami Świętymi, dla wszystkich, którzy uratowali ten krucyfiks i przyczynili się do umieszczenia go w naszym nowym kościele w Tychach, a więc rodzinie Masiarz, panu Manfredowi Klischowi, ks. proboszczowi Józefowi Schlenderowi i tym wszystkim, którzy doprowadzili do tego, że krucyfiks ten mógł stanąć w kościele ewangelickim w Tychach.

Niech on zawsze nam przypomina, że krzyż jest wieczny, że krzyż przetrwa wszystkie burze dziejowe, że „W krzyżu cierpienie, w krzyżu zbawienie!” [ŚE 167]. „Wiedział o tym, jak kiedyś ks. arcybiskup prof. dr hab. Alfons Nossol nazwał ks. dr. Marcina Lutra, „wytrawny teolog, doskonały biblista - Marcin Luter i dlatego powiedział: „Crux probant omnia” - „krzyż jest próbą wszystkiego”, „krzyż wszystko wypróbuje”, „krzyż jest probierzem wszystkiego”.

Dlatego: „Ave crux spes unica - Bądź pozdrowiony krzyżu nadziejo jedyna!”