Mówienie językami

ks. Michał Walukiewicz

publikacja 11.09.2009 09:36

Glosolalia - gr. mówienie językami. Przerywane i niezrozumiałe wydawanie głosu przez człowieka, który w ten sposób został obdarowany przez Ducha Świętego podczas oddawania czci Bogu i podczas modlitw błagalnych (1 Kor 12, 10. 28. 30; 13, 1. 8; 14, 1-40; zob. Rz 8, 26).

Mówienie językami fot. Henryk Przondziono

Człowiek obdarzony darem proroctwa, charyzmatem wyższym i bardziej użytecznym, może wyjaśnić innym znaczenie tych wypowiedzi.

W ciągu stuleci wokół znaczenia glosolalii pojawiło się wiele problemów i nieporozumień. Już od samego początku było to wydarzenie niezwykłe, które dla jednych było Bożym darem i świadectwem tzw. "chrztu w Duchu Świętym", dla innych - dziełem szatana, który próbuje zniszczyć istniejącą społeczność wierzących poprzez niezrozumiałe wypowiedzi członków zboru. We współczesnym świecie glosolalia budzi często uśmiech pogardy, a nawet zgorszenie. Niełatwe jest wyprostowanie wszystkich błędów historii i stworzenie "złotej definicji".

Mówienie językami w Nowym Testamencie odnosi się do dwóch różnych wydarzeń, których nie należy mylić ze sobą, chociaż posiadają one to samo źródło pochodzenia, którym jest zawsze Duch Święty.

Po pierwsze, jest to cud mówienia językami nieznanymi sobie wcześniej, można powiedzieć "językami obcymi". Jest to wydarzenie związane bezpośrednio z historią Zielonych Świąt. I zdumieli się, i dziwili, mówiąc: Czyż oto wszyscy ci, którzy mówią, nie są Galilejczykami? Jakże więc to jest, że słyszymy, każdy z nas, swój własny język, w którym urodziliśmy się? Partowie i Medowie, i Elamici, i mieszkańcy Mezopotamii, Judei i Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii i Pamfilii, Egiptu i części Libii, położonej obok Cyreny, i przychodnie rzymscy, zarówno Żydzi jak prozelici, Kreteńczycy i Arabowie - słyszymy ich, jak w naszych językach głoszą wielkie dzieła Boże (Dz 2,7-11). Takiego cudu nie można powtórzyć własną mocą. Każdy bowiem cud jest z reguły jednorazowym objawieniem się Bożej mocy.

Po drugie, jest to dar mówienia językami. Człowiek obdarowany tym darem przemawia nadnaturalnym, nieistniejącym językiem, który Paweł nazywa także językiem anielskim (1 Kor 13,1). Dar ten jest swoistego rodzaju świadectwem wiary. Jeszcze przed dniem Pięćdziesiątnicy Jezus mówi do swoich uczniów: A takie znaki będą towarzyszyły tym, którzy uwierzyli: w imieniu moim demony wyganiać będą, nowymi językami mówić będą, węże brać będą, a choćby coś trującego wypili, nie zaszkodzi im. Na chorych ręce kłaść będą, a ci wyzdrowieją. A gdy Pan Jezus to do nich powiedział, został wzięty w górę do nieba i usiadł po prawicy Boga. Oni zaś poszli i wszędzie kazali, a Pan im pomagał i potwierdzał ich słowo znakami, które mu towarzyszyły (Mk 16,17-20).

Niezrozumienie, nieufność lub drwina, taka jest najczęstsza reakcja współczesnego człowieka, który słyszy o darze mówienia językami. Nie inaczej działo się już w czasach apostolskich. Apostoł Paweł na pewno mówi z doświadczenia, gdy zwraca się do Koryntian: Jeśli się tedy cały zbór zgromadza na jednym miejscu i wszyscy językami niezrozumiałymi mówić będą, a wejdą tam zwykli wierni albo niewierzący, czyż nie powiedzą, że szalejecie? (1 Kor 14, 23) Św. Paweł wie jednak dobrze, że: Kto językami mówi, nie dla ludzi mówi, lecz dla Boga; nikt go bowiem nie rozumie, a on w mocy Ducha rzeczy tajemne wygłasza. Kto językami mówi, siebie tylko buduje (1 Kor 14, 2.4).

Aby zrozumieć wartość mówienia językami dla życia wewnętrznego, trzeba wyjść od źródła, skąd owo mówienie pochodzi, czyli od osoby ożywionej Duchem Świętym. Należy to dobrze zrozumieć. Gdy Apostoł Paweł w Liście do Rzymian stwierdza: Podobnie i Duch wspiera nas w niemocy naszej; nie wiemy bowiem, o co się modlić, jak należy, ale sam Duch wstawia się za nami w niewysłowionych westchnieniach (Rz 8,26), to można by pokusić się o odniesienie tego wiersza do glosolalii.

Nie byłaby ona wtedy niczym innym, jak tylko owymi nie dającymi się wyrazić słowami, błaganiami samego Ducha, który bez naszego udziału wstawia się za nami. Mówienie językami byłoby wówczas czystym dziełem Ducha Świętego, a ludzka osoba jako taka nie miałaby w tym żadnego udziału lub najwyżej dawałaby zewnętrzny wyraz wokalny modlitwie Ducha. Trzeba jednak ten wiersz św. Pawła wyjaśnić innym, który go poprzedza: Ten to Duch świadczy wespół z duchem naszym, że dziećmi Bożymi jesteśmy (Rz 8,16).

Duch Święty w żaden sposób nie może zająć miejsca naszego ducha, aby się modlić. On łączy się z naszym duchem i go napełnia. Na przełomie IV i V wieku jeden z Ojców Kościoła, Cyryl Aleksandryjski, tak wyjaśniał to ścisłe wewnętrzne współdziałanie ludzkiej osoby i Ducha Świętego: "Wszystko żyje dzięki wodzie: ona daje zieleń i życie. Z nieba spada woda z chmur. Jest zawsze taka sama, ale działa na tysiące sposobów.

Jedno źródło nawadnia cały ogród. Jeden i ten sam deszcz pada na całą ziemię. Staje się biały w lilii, czerwony w róży, fioletowy we fiołkach i hiacyntach, zmieniając się na niezliczoną ilość sposobów, zależnie od rodzaju rośliny. Inny jest w palmie, a inny w winorośli. Jednym słowem jest wszystkim - we wszystkich rzeczach, a jednak pozostaje jedną tylko formą i nigdy nie będąc niczym innym, tylko sobą - deszczem. Bo nie przez zmianę swojej natury deszcz staje się inny niż był pierwotnie, lecz przez przystosowanie się do natury rozmaitych roślin staje się dla każdej z nich odpowiadającym jej dobrem. Tak samo jest z Duchem Świętym".

Dar glosolalii jest więc w biblijnym ujęciu darem Ducha Świętego, wzbogacającym wnętrze człowieka, który nim się posługuje. Człowiek buduje swoją wiarę i relację z Bogiem, wyrażając w niezrozumiałej mowie to, czego nie sposób zrozumieć osobie postronnej. Kto językami mówi, siebie tylko buduje (1 Kor 14, 4). Im człowiek jest doskonalszy, im czystsze jego serce i dusza, tym lepszym może być świadkiem Jezusa Chrystusa. Tym lepiej może go w życiu wysławiać i uwielbiać.

Ktoś powiedział, że mówienie językami wydaje nam się jakby jąkaniem osoby, która pod wpływem Ducha Świętego usiłuje wypowiedzieć swoje nowe imię, tzn. tę pieśń pochwalną całkowicie oryginalną, którą według świadectwa Apokalipsy każdy z nas w doskonały sposób śpiewać będzie w niebie: A od tronu rozległ się głos mówiący: Chwalcie Boga naszego, wszyscy słudzy jego, którzy się go boicie, mali i wielcy. I usłyszałem jakby głos licznego tłumu i jakby szum wielu wód, i jakby huk potężnych grzmotów, które mówiły: Alleluja! (Obj 19,5-6).

Najważniejszą rzeczą, którą należy powiedzieć o darze mówienia językami jest to, iż chociaż jest on wynikiem szczególnej relacji z Bogiem - nie jest on konieczny do zbawienia. Nie należy czuć się chrześcijaninem drugiego gatunku tylko dlatego, że ów dar jest dla nas nieosiągalny lub niezrozumiały. Nie może on być traktowany jako wyróżnik stanowiący o podziale na "lepiej" i "gorzej" wierzących. Każdy dar Ducha Świętego, który nie jest wykorzystany dla budowania społeczności, który nie służy innym - zamiast błogosławieństwa staje się balastem.

Pisze o tym wyraźnie Apostoł Paweł: Choćbym mówił językami ludzkimi i anielskimi, a miłości bym nie miał, byłbym miedzią dźwięczącą lub cymbałem brzmiącym. I choćbym miał dar prorokowania, i znał wszystkie tajemnice, i posiadał całą wiedzę, i choćbym miał pełnię wiary, tak żebym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym (1 Kor 13,1-2).

Boże błogosławieństwo spoczywa na człowieku, który nie tylko potrafi wypowiadać, choćby i w najcudowniejszy sposób treści wiary, ale tam, gdzie słowo staje się ciałem, obietnicą - pomocą, chęć - żywą miłością. Jezus przestrzega przed zbytnim optymizmem we własnych zasługach i umiejętnościach z pominięciem prawdziwego posłuszeństwa: W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów? A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie (Mt 7,22-23).


Artykuł pochodzi z kwartalnika "Warto" wydawanego przez Centrum Misji i Ewangelizacji Kościoła Ewangelicko Augsburskiego