Paryż 2002

publikacja 29.12.2002 17:21

Jubileuszowe 25. Europejskie Spotkanie Młodych Od naszego specjalnego wysłannika ks. Marka Łuczaka Bóg zawsze kocha - przeczytaj list brata Rogera .

Gorące miasto



29 grudnia 2002

Paryż sprawia wrażenie gorącej stolicy. Wysoka, jak na tę porę roku, temperatura rodzi wątpliwości. Nie wiadomo, dokąd się przyjechało. Podobnie atmosfera modlitewnych spotkań, na których gromadzą się dziesiątki tysięcy młodych ludzi podczas kolejnej, 25 pielgrzymki zaufania zorganizowanej przez wspólnotę Taizé. Patrząc na roztańczone i bardzo przyjazne tłumy, odnosi się wrażenie, że stolica Francji leży nie na Północy, ale zdecydowanie „niżej”.



Paryż jest wielomilionowym miastem. Jak mówi – Izabela Świderek-Kowalczyk z biura prasowego spotkania – trudno tu o zainteresowanie mediów podobne do tego z Wrocławia czy Warszawy. Rzeczywiście, nigdzie nie widać najmniejszych oznak, że ma się tu odbyć ważne spotkanie. Jednak w miarę zbliżania się do wielkich sal wystawowych, które specjalnie zaadoptowano do celów sakralnych, na słupach i murach domów można zauważyć wielkie afisze. Lokalne media też informują o spotkaniu. Już pierwszego dnia w radio zapowiadano wizytę Kardynała Lustigera, który w imieniu tutejszego Kościoła przywitał wszystkich w niedzielny wieczór. Prasa w swych krótkich relacjach ograniczała się jedynie do spraw organizacyjnych.

Pierwszego dnia do centrum Taizé zmierzają liczne grupy pielgrzymów. Tam otrzymują posiłek i po rejestracji są wysyłani do miejsc zakwaterowania. Do organizacji zaangażowano około 400 wspólnot różnych wyznań. Odpowiedzialni z tych parafii i zborów zgłosili wcześniej dokładną liczbę osób, którym byli w stanie zapewnić zakwaterowanie. Według tego klucza rozesłano młodych do rodzin i innych miejsc przeznaczonych na noclegi.



W parafii św. Szczepana i Wincentego zaproszono ponad dwustu młodych z całej Europy. Proboszcz – ks. Francois Blaess wspomina, jak na początku przygotowań zgłosiło się niewiele rodzin chętnych do przyjęcia pielgrzymów. To było związane z terminem spotkania. Wielu parafian – jak mówi – wyjeżdża w czasie świątecznym do swoich rodzin czy w góry. To utrudnia organizację. Od kilku tygodni przy pomocy rady parafialnej umieścił z tyłu kościoła specjalny termometr z papieru, na którym czerwonym kolorem zaznaczał ilość parafian chętnych do przyjęcia gości. To bardzo zmobilizowało całą wspólnotę i zachęciło do współpracy tych mniej aktywnych. Niestety, nie wszyscy uczestnicy spotkania mieli możliwość zakwaterowania u rodzin, ale reszcie postarano się o dogodne warunki w miejskim ośrodku sportowym.

Drugiego dnia rano w kościele parafialnym zgromadzili się na Eucharystii wszyscy mieszkający w pobliżu. Ks. Blaess przywitał gości i podziękował swoim parafianom, którzy otwarli im swoje domy. Liturgia trwała prawie półtorej godziny. Była dobrze przygotowana. Uczestnicy nie tylko mieli teksty modlitw i czytań, ale nawet sami włączali się w akcję liturgiczną. Prowadzili śpiewy, czytali Słowo Boże, przynosili dary na ołtarz. Bezpośrednio po Mszy św. zebrali się w jednej sali z Paryżanami obecnymi na Eucharystii i przy stołach przedłużali wspólnotę.



Organizatorzy spotkania mają już duże doświadczenie. Widać je na każdym kroku. Dystrybucja materiałów czy prowiantu odbywa się bez najmniejszego zamieszania. Wszyscy sprawnie otrzymują to, po co ustawiają się w kolejce. Teksty modlitw i medytacji tłumaczone są na 23 języki. Wielu Polaków musiało odpowiednio wcześniej przyjechać do Paryża, by pomóc w przygotowaniach. Niektórzy tutaj spędzili święta i wigilię. Pierwsi wolontariusze przybyli już 22 grudnia. Do nich należała dekoracja i planowanie całego przedsięwzięcia. Oni zajmowali się plakatowaniem miasta i później wyznaczali reszcie obowiązki.



Po przyjeździe młodych kluczową rolę zaczęli odgrywać animatorzy. Musieli stworzyć małe grupy, najczęściej według językowego klucza. W parafiach zajmowali się odpowiednim przekazem informacji i mobilizowaniem młodych do większej aktywności. Ich służba w szczególny sposób miała się przydać podczas indywidualnych rozmów i spotkań tematycznych. Pierwsze takie spotkania odbędą się w poniedziałek przed południem.

Pokój w sobie


Medytacja brata Rogera z 29 grudnia 2002 r.

Wiele osób z młodego pokolenia stawia sobie pytanie: czy jest jeszcze nadzieja na przyszłość? Jak przejść od niepokoju do zaufania?

Nasze społeczeństwa czasami są tak przytłoczone wciąż rosnącą biedą, cierpieniem wielu dzieci, jak również zerwanymi więziami, które mocno ranią serca.

Aby nie dać się ogarnąć niepewności i aby stale iść naprzód, jest droga, którą wyznacza nam Ewangelia. Tak, to jest wielka tajemnica: Ewangelia niesie w sobie mocną nadzieję, w której możemy znaleźć radość duszy.

W czasie tych dni w Paryżu, z młodymi przybyłymi z Europy i innych kontynentów, szukamy źródeł zaufania i nadziei. Szukamy również źródeł radości - tej która jest tak niezbędna, aby podążać naprzód.

Chcemy być uwrażliwieni na apel płynący z Ewangelii, skierowany do wszystkich: "Odrzućcie obawy, tak, odrzućcie obawy, niech wasze dusze ożyją!".

Pewien chrześcijanin, który żył dawno temu w Mediolanie, o imieniu Ambroży, napisał pewnego dnia takie słowa: "Rozpocznijcie dzieło pokoju w sobie. W chwili, gdy uspokoicie samych siebie, obdarzycie pokojem innych".

Pokój na świecie tworzy się na miarę lub liczbę tych, którzy mają odwagę postawić sobie pytanie: czy mogę wnieść pokój tam, gdzie mieszkam?

Każdy z nas może rozpocząć od budowania środowiska pokoju tam, gdzie mieszka. A kiedy już wierzący podejmą - przede wszystkim co do swojego życia - decyzję o budowaniu pokoju, wzmacniają nadzieję, którą mogą przekazywać dalej, a nawet coraz dalej.

Żyjemy w świecie, w którym ocierają się o siebie światło i ciemność. Jeśli młodzi - wspierani przez wielu starszych - staną się, przez sposób swojego życia, ogniskami pokoju, zajaśnieje nowe światło dla rodziny ludzkiej na ziemi.

Również jeśli chodzi o mnie, poszedłbym na koniec świata - jeśli tylko bym mógł - aby wyrazić i stale powtarzać moją nadzieję, którą pokładam w młodym pokoleniu.

29 grudnia 2002

Fenomen i tajemnica

Uczestnikom wieczornych spotkań towarzyszy wyjątkowe wrażenie. Z jednej strony, mają doświadczenie gwarnego miasta. Z drugiej strony, przekraczając bramę każdej z wielkich sal, wchodzą na ludzi trzymających w rękach ogromne plakaty z napisanym „cisza”. To słowo tłumaczone jest chyba na wszystkie języki, zupełnie tak jakby było kluczem do odpowiedzi na pytanie: o co chodzi w Taizé?



W jednej z grup dyskusyjnych młody licealista mówi, że pochodzi z północnych Włoszech. Ktoś żartuje, że to nie są prawdziwe Włochy. Wszyscy się ożywiają i natychmiast opowiadają o różnicach. – Na Północy ludzie więcej pracują – opowiada Paula. Nie są tacy beztroscy i spontaniczni. Tam jest przemysł i ludzie robią pieniądze. A na Sycylii piją wino i niewiele ich przejmuje. – Ja nawet nie wiem co jest lepsze – dodaje Roberto. Czuję się trochę zmęczony presją, że trzeba coś w życiu osiągnąć. Dlatego przyjechałem tutaj, żeby dostrzec też inne wartości.

Ciągle bez odpowiedzi pozostaje pytanie: dlaczego tylu ludzi każdego roku przyjeżdża z tak dalekich zakątków świata? Pielgrzymka zaufania trwa nieprzerwanie od 25 lat, a francuska wioska Taizé przyciąga tysiące od ponad 40 lat. Na pewno jedną z odpowiedzi są słowa Jana Pawła II wypowiedziane w Taizé i często cytowane w folderach i na plakatach w Paryżu: „Obok Taizé przechodzi się jak obok źródła”.

Proste odkrywcze prawdy

„Duchowy pokarm” oferowany młodym na spotkaniu nie jest specjalnie „wyszukany”. Można nawet zaryzykować twierdzenie, ze jest prostą strawą. Tegoroczne przesłanie brata Rogera, że Bóg zawsze kocha niektórym może się wydawać banałem. Organizatorzy zapewniają, że warto tę prawdę przypomnieć. Podczas dotychczasowych spotkań, bracia włączali w tematykę sprawy najaktualniejsze. „Bóg zawsze kocha” – to przekonanie wyraził św. Izaak z Niniwy, chrześcijański myśliciel z VII wieku. – Bardziej niż kiedykolwiek trzeba dziś o tym przypomnieć – przekonują bracia z Taize. Cierpienie nigdy nie pochodzi od Boga. Bóg nie jest sprawcą zła, nie chce ani nieszczęścia człowieka, ani kataklizmów przyrody, wypadków ani wojen. Dzieli ból tych, którzy zostali tragicznie doświadczeni i uczy pocieszać cierpiących.



Ten temat często powraca na spotkaniach dyskusyjnych. W jednej z grup młodzi rozmawiają o nadziei. Widać, że szukają pokoju. Co pewien czas wspominają o lęku przed terroryzmem i przemocą. – W człowieku może pojawiać się skłonność do przemocy – ostrzega brat Roger. Aby na ziemi rosło zaufanie, trzeba zaczynać od siebie: żyć z pojednaniem w sercu, zachowywać pokój z ludźmi z naszego otoczenia.

W tym samym duchu wypowiadał się Kardynał Lustiger, zarówno w niedzielny poranek w katedrze, jak i wieczorem, witając wszystkich pierwszego dnia. Przesłanie brata Rogera było przedmiotem refleksji i dyskusji w poniedziałek rano. Młodzi zgromadzeni w kościołach dzielili się swoimi spostrzeżeniami i próbowali „przełożyć” słowa swojego „mistrza” na język konkretów. Dziś wieczorem, jak zwykle będzie modlitwa i medytacja, a jutro – ostatniego pełnego dnia – spotkania w grupach narodowych i nocne czuwanie w parafiach, gdzie powitają Nowy Rok. Tam zostaną przed południem i stamtąd wyjadą do domów.

Odważnie wyznawać wiarę


Do odważnego wyznawania wiary wezwał młodzież Brat Roger w rozważaniach podczas wieczornej modlitwy 30 grudnia w paryskich halach wystawowych na Porte de Versailles.

W modlitwie podczas 25. Europejskiego Spotkania Młodych w Paryżu uczestniczyli francuscy biskupi z diecezji Nanterre, Arras i Creteil oraz prezydent Federacji Protestantów Francuskich, pastor Jean-Arnold de Clermont.

Poniżej cały tekst rozważań brata Rogera:

Pewnego dnia , razem z braćmi z naszej wspólnoty z Taizé ,zastanawialiśmy się :co nas tak uderza w Chrystusie, że postanowiliśmy podążać za Nim na zawsze, tak przez całe nasze życie?

Przyciąga nas to że Chrystus nie narzuca się. Na nikogo nie wywiera nacisku. W modlitwie możemy z Nim rozmawiać najprościej i najpokorniej. Do każdego z nas mówi: " Pokochałem cię zanim ty mnie pokochałeś". I my Mu odpowiadamy: "Jezu Chryste, Ty wiesz, że Cię kocham, być może nie tak jak bym chciał, ale Cię kocham".

Czy wiemy, że zawsze zdarzają się wierni naznaczeni tajemniczym lękiem przed Bogiem? Mówiąc więc sobie: "Bóg surowo mnie osądzi ".

Myśl, że Bóg mógłby wykorzystać surowość przeciw stworzeniu ludzkiemu, stanowi jedną z większych przeszkód dla wiary w Boga. Kiedy czytamy Ewangelię, uderza w nas odkrycie, że Bóg jest miłością i tylko miłością.

Zdarza się często, że pytamy:" Boże miłosierny, jakie wezwanie kierujesz do mnie w moim życiu?"

Nie zapominajmy więc: nawet w chwilach ciemności Bóg zawsze nam powie: "Niech wasze serca nie lękają się! Przez Ducha Świętego zawsze jestem z wami."

W ten sposób powoli odkryjemy, że istnieje szczęście i radość serca w oddaniu samego siebie Chrystusowi i Ewangelii. Tak Bóg chce, żebyśmy byli szczęśliwi poprzez oddanie naszego życia innym.

Razem z moimi braćmi od początku istnienia naszej wspólnoty mówimy sobie: "Wszyscy jesteśmy jak ubodzy z Ewangelii. A przecież nawet, gdy jesteśmy słabi i nie mamy wielkich środków do dyspozycji, Bóg powierzył nam tajemnicę nadziei.

Do nas należy przekazywać tą nadzieję naszemu otoczeniu, przede wszystkim swoim własnym życiem. Tak , to my mamy kochać i wyrażać to swoim życiem.

Ufność i koniec świata


Poszedłbym na koniec świata, by powtarzać młodym pokoleniom, że im ufam! – powiedział brat Roger – założyciel wspólnoty z Taizé na zakończenie spotkania w Paryżu. Było to jego ostatnie wystąpienie na zakończenie trwającego od 28 ub.m. w stolicy Francji XXV Europejskiego Spotkania Młodych, organizowanego przez Wspólnotę w Taizé. W spotkaniu wzięło udział ponad 80 tys. osób z całego kontynentu.

Oto całe rozważanie brata Rogera:

W tych dniach spotkania wracało pytanie: jak nabrać nowych sił, by ciągle i zawsze kontynuować drogę? Zamiast pozwolić, by ogarniał nas niepokój, chcemy wsłuchiwać się w skierowane do wszystkich wezwanie Ewangelii: "Porzuć zniechęcenie, tak, porzuć zwątpienie, oby twoja dusza żyła!"

Są w Ewangelii ogromnie przejrzyste słowa Jezusa Chrystusa: "Pokój zostawiam wam, pokój mój wam daję, niech się nie trwoży serce wasze, ani się nie lęka." Pokój serca jest ogromnie ważny, żeby przez całe życie odważnie wypełniać swoje zadanie.

Pokój serca sprawia, że zamiast zamykać się w sobie, stajemy się wrażliwi na to, by dzielić cierpienia innych ludzi. Kiedy żyjemy w komunii z Bogiem, mogą narodzić się w nas niewyczerpane moce dobroci, współczującej miłości.

Wczoraj wieczorem przypomnieliśmy sobie, że powoli dojdziemy do tego okrycia: jest szczęście, więcej jeszcze, jest radość, w dawaniu swego życia w darze innym. A pokój naszych serc pozwoli nam podejmować drogę wciąż na nowo, nawet wtedy, kiedy zniechęcenie przygniata nasze barki.

Święty Ambroży, chrześcijanin, który bardzo dawno temu żył w Mediolanie, któregoś dnia zapisał takie słowa: "Zacznijcie dzieło pokoju w sobie, abyście sami napełnieni pokojem, mogli nieść go innym".

Pokój na ziemi przygotowujemy, kiedy jak najwięcej osób odważy się pytać samych siebie: nawet, jeśli mam bardzo niewiele, czy mogę tam, gdzie żyję, być zaczynem zaufania, okazując innym coraz większą wyrozumiałość?

Kiedy młodzi ludzie decydują się wprowadzać pokój w swoje życie, niosą nadzieję, której światło rozprzestrzenia się coraz dalej i dalej. Po powrocie do domu każdy z was może stawać się ogniskiem pokoju.

Wiemy, że żyjemy w świecie, w którym współistnieją światłość i ciemności. Jeśli każdy z was stanie się ogniskiem pokoju, dzięki wam pojawi się nowa światłość dla rodziny ludzkiej na ziemi.

Ja także, gdyby to było możliwe, poszedłbym na krańce świata, by mówić i powtarzać młodym pokoleniom, że im ufam.

Taize – głęboki oddech Europy


Tegoroczne spotkanie młodych odbywa się na terenie „Expo” – paryskiego centrum handlowego. Stacja metro Port de Versaiile, przy której trzeba wysiąść jest oznaczona dodatkowym kolorem. Od razu widać, że to ważne miejsce. Zmierzając do bramy wystawowego kompleksu trzeba minąć wielkie reklamy najróżniejszych promocji. W ogromnych halach, które zwykle wypełniają się drogimi towarami i oferują „wszystko na sprzedaż”, młodzi z całego świata siedzą na podłodze i chcą się dzielić. Tu nikt nie pyta o cenę.



W Paryżu nie kupuje się bubli

Stolica Francji jest wielomilionowym miastem. Jak mówi – Izabela Świderek–Kowalczyk z biura prasowego spotkania – trudno tu o zainteresowanie mediów podobne do tego z Wrocławia czy Warszawy. Rzeczywiście, na początku nigdzie nie widać najmniejszych oznak, że ma się tu odbyć ważne spotkanie. Jednak im bliżej do wielkich sal wystawowych, które specjalnie zaadoptowano do celów sakralnych, tym więcej wielkich plakatów na słupach i murach domów. Lokalne media też informują o spotkaniu. Już pierwszego dnia paryskie radio zapowiadało wizytę Kardynała Lustigera, który w imieniu tutejszego Kościoła przywitał wszystkich w niedzielny wieczór. Prasa w swych krótkich relacjach ograniczała się na początku jedynie do spraw organizacyjnych. W miarę upływu czasu, można było spotkać coraz więcej kamer i mikrofonów. Zarówno w katedrze Notre-Dame, skąd transmitowano niedzielne nabożeństwo, jak i podczas wieczornych spotkań modlitewnych przybywało najróżniejszych obiektywów wycelowanych w brata Rogera i rozmodlone tłumy. Ostatniego dnia przypadkowi ludzie w metrze wiedzieli, skąd taki tłok. – Prawie 100 tysięcy ludzi przyjechało na pielgrzymkę nadziei – mówili.
Paryż sprawia wrażenie gorącej stolicy. Wysoka temperatura rodzi wątpliwości, dokąd się przyjechało. Podobnie atmosfera modlitewnych spotkań, na których gromadzą się dziesiątki tysięcy młodych ludzi podczas kolejnej pielgrzymki zaufania. Patrząc na roztańczone i bardzo przyjazne tłumy, odnosi się wrażenie, że stolica Francji leży nie na zimnej Północy, ale zdecydowanie „niżej”, gdzie wszelka spontaniczność jest na porządku dziennym.

Źródło i tajemnica

Zupełnie inne wrażenie towarzyszy uczestnikom wieczornych spotkań. Ich atmosfera przypomina wschodni mistycyzm. Z jednej strony, ma się doświadczenie gwarnego miasta, które trzeba zostawić za sobą. Z drugiej strony, przekraczając bramę każdej z wielkich sal, wchodzi się wprost na ludzi trzymających w rękach ogromne plansze z napisanym: „cisza”. To słowo tłumaczone jest chyba na wszystkie języki, zupełnie tak jakby było kluczem do odpowiedzi na pytanie: o co chodzi w Taize?

W jednej z grup dyskusyjnych młody licealista mówi, że pochodzi z północnych Włoch. Ktoś żartuje, że to nie jest prawdziwa Italia. Włosi natychmiast opowiadają o różnicach. – Na Północy ludzie więcej pracują – opowiada Paula. Nie są tacy beztroscy i spontaniczni. Tam jest przemysł i ludzie robią pieniądze. A na Sycylii piją wino i niewiele ich przejmuje. – Ja nawet nie wiem co jest lepsze – dodaje Roberto. Czuję się trochę zmęczony tą presją, że trzeba coś w życiu osiągnąć. Dlatego przyjechałem tutaj, chcę zauważyć też inną stronę życia.

Pielgrzymka zaufania trwa nieprzerwanie od 25 lat, a francuska wioska Taize przyciąga tysiące od ponad 40. Pytanie o popularność tej formy spędzania wolnego czasu ciągle pozostaje bez odpowiedzi. Na pewno jedną z prób są słowa Jana Pawła II wypowiedziane w Taize i często cytowane w folderach i na plakatach w Paryżu: „Obok Taize przechodzi się jak obok źródła”.

Proste odkrywcze prawdy

„Duchowy pokarm” oferowany młodym na spotkaniu nie jest specjalnie „wyszukany”. Można zaryzykować twierdzenie, że jest prostą strawą. Tegoroczne przesłanie brata Rogera, że „Bóg zawsze kocha” – niektórym może się nawet wydać banałem. Organizatorzy zapewniają, że warto tę prawdę przypomnieć. Podczas dotychczasowych spotkań bracia włączali w tematykę sprawy najaktualniejsze. Zdanie: „Bóg zawsze kocha” wyraził św. Izaak z Niniwy, chrześcijański myśliciel z VII wieku.
– Bardziej niż kiedykolwiek trzeba dziś o tym przypomnieć – przekonują bracia z Taize. Cierpienie nigdy nie pochodzi od Boga. Bóg nie jest sprawcą zła, nie chce ani nieszczęścia człowieka, ani kataklizmów przyrody, wypadków ani wojen. Dzieli ból tych, którzy zostali tragicznie doświadczeni i uczy pocieszać cierpiących.

Ten temat często powraca na spotkaniach dyskusyjnych. W jednej z grup młodzi rozmawiają o nadziei. Widać, jak ważny jest dla nich pokój. Co pewien czas wspominają o lęku przed terroryzmem i przemocą. – W człowieku może pojawiać się skłonność do przemocy – ostrzega brat Roger. Aby na ziemi rosło zaufanie, trzeba zaczynać od siebie: żyć z pojednaniem w sercu, zachowywać pokój z ludźmi z naszego otoczenia.



Na Eucharystii w niedzielę uczestnicy przybliżają sobie tajemnicę Świętej Rodziny. Proboszcz akcentuje wspólnotowy wymiar Kościoła. – Bóg nie chciał – mówi – byśmy zbawiali się indywidualnie. Wzorem niech będą Jezus, Maryja i Józef. My też mamy być braćmi.

Podczas modlitwy wiernych młodzi wypowiadają swoje intencje. Głośno mówią o tym, co dla nich ważne. Pamiętają o ubogich, bezdomnych i bezrobotnych. Modlą się za siebie nawzajem, by mieli odwagę zauważyć potrzebujących.

Europa już zjednoczona

We wtorek wszyscy myślą o sylwestrowym wieczorze. Przed północą w parafiach zaplanowali czuwanie. Nowy Rok chcą przywitać na modlitwie. Od rana widać duże rozproszenie w narodowych wspólnotach. W nocy mają uczestniczyć we wspólnej zabawie. Nawet do głowy nikomu nie przyjdzie dyskoteka. Młodzi planują spotkanie z kulturą regionalną. Wyszukują wszystko, co najbardziej typowe dla ich narodu czy regionu. Wśród rozbawionych można spotkać przedstawicieli różnych narodów. Są należący do Unii Europejskiej i ci, którzy się przygotowują albo dopiero marzą o zjednoczeniu. Niezależnie od wielkiej polityki i dyplomatycznych układów, w Paryżu nie ma żadnych podziałów. Młodzież bez uprzedzeń dzieli się swoją kulturą. Z jednej strony widać Francuzów czy Włochów, którzy niczego nie stracili ze swojej tożsamości i chętnie prezentują narodowe śpiewy i tańce, z drugiej widać Polaków i Węgrów. Też można być o nich spokojnym. Są tak przejęci i zaangażowani, że łatwo nie wyzbędą się swoich wartości.

Uczestnicy spotkania do tego stopnia są zintegrowani, że nie ma rozróżnień na wyznanie czy przekonania. Katolicy uczestniczą w Mszy św. w niedzielę i Nowy Rok, a w tygodniu świadomie wybierają medytację i śpiewy. Chcą więcej czasu przeznaczyć na wspólnotę z innymi wyznaniami. Z ciekawości pojawiają się pytania o kraj, ale żadna odpowiedź nie może zagrozić serdeczności. Najmniejszą barierą nie jest kolor skóry, a nawet język przestaje być przeszkodą. Wśród Polaków widać ogromny postęp. Najmłodsze pokolenie dzisiejszych licealistów i studentów różni się od tego z początków naszej transformacji. Bez kompleksów rozmawia po angielsku z większą wprawą od Hiszpanów czy Rosjan.



Młodzież przyszłością świata

Tegoroczne spotkanie młodych koncentruje się wokół spraw międzynarodowych. Każdego dnia po południu uczestnicy gromadzą się w różnych miejscach Paryża, by dyskutować o najważniejszych problemach ludzkości. Profesorowie paryskiej Sorbony wyjaśniają zawiłości współczesnej ekonomii i politologii. Najcenniejsze są osobiste refleksje młodych, którzy mierzą się z pytaniami o kształt Europy. Stawiane problemy nie są łatwe. Jedna z dyskusji toczy się wokół tematu: „Co mogę zrobić, żeby ekonomia była bardziej solidarna?”. Inni stawiają pytanie, jak dzisiaj wprowadzać pokój? Chętni mogą odwiedzić dom Sióstr Matki Teresy i przypatrywać się służbie ubogim. Wreszcie sprawy życia publicznego. Młodzi mogą się uczyć, na czym polega praca dla swojej parafii czy dzielnicy.

Brat Roger pojawia się na medytację w towarzystwie najmłodszych. Ten potencjał dostrzegają chyba wszyscy, bo wśród listów nadesłanych do Taize w związku z pielgrzymką nadziei można znaleźć wypowiedzi największych autorytetów.
– To spotkanie jest znakiem nadziei dla naszego świata – napisał Jan Paweł II. Pokazuje, że dzisiejsza młodzież pragnie prawdy, szczęścia, piękna i absolutu, oraz stara się nadać swemu życiu sens.
– Jesteście wezwani – stwierdził Patriarcha Aleksy II z Moskwy – do wspólnej odpowiedzialności za wzmacnianie sprawiedliwości, zgody i wzajemnego szacunku.

Promieniowanie Taize

W parafii św. Szczepana i Wincentego zaproszono na nocleg ponad dwustu młodych z całej Europy. Proboszcz – ks. Francois Blaess wspomina, jak na początku przygotowań zgłosiło się niewiele rodzin chętnych do przyjęcia pielgrzymów. To było związane z terminem spotkania. – Wielu parafian – jak mówi – wyjeżdża w czasie świątecznym do swoich rodzin czy w góry. To utrudnia organizację.
Kilka tygodni temu w tyle kościoła pojawił się specjalny termometr z papieru, na którym czerwonym kolorem proboszcz zaznaczał liczbę parafian chętnych do przyjęcia gości. To bardzo zmobilizowało całą wspólnotę i zachęciło do współpracy tych mniej aktywnych.

– Pod koniec przygotowań – wspomina – termometr prawie eksplodował, choć i tak nie wszyscy uczestnicy spotkania mieli możliwość zakwaterowania u rodzin. Reszcie postarano się o dogodne warunki w miejskim ośrodku sportowym.

Do organizacji zaangażowano około 400 wspólnot różnych wyznań. Odpowiedzialni z tych parafii i zborów zgłosili wcześniej dokładną liczbę osób, którym byli w stanie zapewnić zakwaterowanie. Według tego klucza rozesłano młodych do rodzin i innych miejsc przeznaczonych na noclegi.
Organizatorzy spotkania mają już duże doświadczenie. Widać je na każdym kroku. Dystrybucja materiałów czy prowiantu odbywa się bez najmniejszego zamieszania. Wszyscy sprawnie otrzymują to, po co ustawiają się w kolejce. Teksty modlitw i medytacji tłumaczone są na 23 języki. Wielu Polaków musiało odpowiednio wcześniej przyjechać do Paryża, by pomóc w przygotowaniach. Niektórzy tutaj spędzili święta i wigilię. Pierwsi wolontariusze przybyli już 22 grudnia. Do nich należała dekoracja i planowanie całego przedsięwzięcia. Oni zajmowali się plakatowaniem miasta i później reszcie wyznaczali obowiązki.

Po przyjeździe młodych kluczową rolę zaczęli odgrywać animatorzy. Musieli stworzyć małe grupy, najczęściej według językowego klucza. W parafiach zajmowali się odpowiednim przekazem informacji i mobilizowaniem młodych do większej aktywności. Ich służba w szczególny sposób miała się przydać podczas indywidualnych rozmów i spotkań tematycznych.

Dla katolików najważniejszym momentem była Liturgia, która trwała prawie półtorej godziny. Była dobrze przygotowana. Uczestnicy nie tylko mieli teksty modlitw i czytań, ale nawet sami włączali się w akcję liturgiczną. Prowadzili śpiewy, czytali Słowo Boże, przynosili dary na ołtarz. Bezpośrednio po Mszy św. zebrali się w jednej sali z Paryżanami obecnymi na Eucharystii i przy stołach przedłużali wspólnotę.



Co po powrocie?

Różne są powody, dla których chrześcijanie z całego świata poświęcają świąteczny czas na modlitwę i kontemplację. Agnieszka, Urszula i Michał przyjechali z Łodzi. Mają już duże doświadczenie. Byli kilka razy na poprzednich pielgrzymkach. Teraz pomagają przy organizacji.

Ks. Frederik Lefewre w jednej z francuskich diecezji jest oddelegowany do pracy z młodzieżą. Na spotkania Taize jeździ od 10 lat. Na pytanie o motywacje odpowiada krótko: „Przyjeżdżam tu, żeby posłuchać młodzieży”.

– Trzeba być ostrożnym przy ocenie całego przedsięwzięcia – mówi ks. Piotr z Wrocławia. Te tłumy to przecież nikły procent całej młodzieży. A nawet wśród obecnych w Paryżu są ludzie przypadkowi. Jedyna nadzieja, że uda się uformować elity.

W wielu miejscach młodzi przy pomocy duszpasterzy będą się spotykać raz w tygodniu na wspólnej modlitwie. Będą przygotowywać oprawę Mszy św. w parafii, organizować świetlice i przytułki. Zajmą się niepełnosprawnymi, ubogimi i potrzebującymi.

W Paryżu zostaną puste hale, choć personel długo będzie pamiętał entuzjazm i wielką kulturę uczestników. – Jestem poruszona – wyznaje sprzątaczka polskiego pochodzenia – że oni są tak doskonale zorganizowani. Po obiedzie sami zbierają odpadki. Wieczorem właściwie nie ma czego sprzątać.

Niektórzy na szyi noszą klubowe barwy piłkarskich faworytów. Bracia wspominają, że to na początku niepokoiło policjantów. Na szczęście – mimo 100 tys. młodych – nie doszło do żadnego incydentu. – Takie są owoce jedności – mówi brat Nicolas.

Pielgrzymi wyjeżdżają radośni. Wielu płacze, choć nikt nie jest nieszczęśliwy. – Ładowaliśmy akumulatory – komentuje młody Irlandczyk – teraz musimy zrobić coś z naszą energią.
Wszyscy pakują bagaże do autokarów. Jeden z uczestników nuci melodię z czuwania podczas sylwestrowej nocy. Po chwili zaczynają śpiewać. Włączają się młodzi z innych grup językowych. Nie przerywając obowiązków zaczynają prawdziwą modlitwę. Proboszcz tłumaczy starszym parafianom łaciński tekst kanonu: Panie daj pokój naszym dniom.

– Taką modlitwę Bóg musi wysłuchać – komentuje jedna z parafianek. Młodzi odjeżdżają, a melodia kanonu długo pozostaje w naszych sercach.