Przesłuchanie, ukrzyżowanie i śmierć Jezusa

Katechizm Kościoła Prawosławnego

publikacja 21.04.2006 11:00

Przesłuchanie, ukrzyżowanie i śmierć Jezusa

Proces żydowski

Jezusa zaprowadzono do pałacu najwyższego kapłana, gdzie zebrali się uczeni w Piśmie i faryzeusze, stanowiąc w ten sposób, wraz z najwyższym kapłanem, zgromadzenie Sanhedrynu. (Według świętego Jana, Jezusa zaprowadzono najpierw do Annasza, teścia Kajfasza. Po przesłuchaniu Jezusa w sprawie Jego nauczania Annasz odesłał Go przed oblicze Kajfasza). Jezus stanął przed Sanhedrynem. Szukano przeciw Niemu fałszywego świadectwa, aby skazać Go na śmierć. Pojawiło się wielu fałszywych świadków. Jeden z nich zeznał: „On powiedział: «Mogę zburzyć przybytek Boży i w ciągu trzech dni go odbudować»" (Mt 26, 61). W rzeczywistości Jezus powiedział: „«Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo». (...) On zaś mówił o świątyni swego ciała" (J 2, 19, 21). Jednakże wobec tych fałszywych świadectw Jezus zachowywał milczenie.

Wówczas Kajfasz zwrócił się z pytaniem, które dla Żydów było pytaniem niezwykle ważnym, pytaniem o mesjańską godność Jezusa: „Poprzysięgam Cię na Boga żywego, powiedz nam: Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży?" Jezus odpowiedział: „Tak, Ja Nim jestem. Ale powiadam wam: Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego, i nadchodzącego na obłokach niebieskich". Przez ten cytat z Psalmu 109 (110) oraz z proroctwa Daniela (Dn 7, 13) Jezus wyznaje, że jest Mesjaszem, Synem Człowieczym zasiadającym po prawicy Boga. Wówczas to najwyższy kapłan rozdziera swe szaty, mówiąc: „Zbluźnił. Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Oto teraz słyszeliście bluźnierstwo. Co wam się zdaje?" Odpowiedzieli mu: „Winien jest śmierci". Wówczas zaczęli pluć Jezusowi w twarz i policzkować Go; inni bili Go pięściami, mówiąc: „Prorokuj nam, Mesjaszu, kto Cię uderzył?" (Mt 26, 63-68; zob. Iz 50, 6)

Zaparcie się Piotra

W opisie Mateusza widzieliśmy, że w chwili pojmania Jezusa uczniowie uciekli. W rzeczywistości niektórzy zapewne nie uciekli zupełnie, tylko oddalili się na bezpieczną odległość, by móc przyglądać się temu, co miało się wydarzyć. Tak było z Piotrem, który -jak poświadczają cztery Ewangelie - podążał z dala za Jezusem. Tak było również - według czwartej Ewangelii - z Janem, który znając otoczenie najwyższego kapłana, mógł bez trudu wejść do jego domu w ślad za Jezusem.
Piotr wmieszał się między służących i tłum na dziedzińcu, lecz został rozpoznany: „I ty byłeś z Galilejczykiem Jezusem" (Mt 26, 69). Piotr zaprzeczył: „Nie wiem, co mówisz" (Mt 26, 70). Później ktoś inny powiedział: „To jest jeden z nich" (Mk 14,69). Piotr oświadczył: „Człowieku, nie jestem" (Łk 22, 58). Po raz trzeci zaprzeczył, gdy usłyszał: „Na pewno jesteś jednym z nich, jesteś także Galilejczykiem" (Mk 14, 70). Natychmiast zapiał kogut. Święty Łukasz mówi, że „Pan obrócił się i spojrzał na Piotra" (Łk 22, 61). Wówczas Piotr przypomniał sobie słowa Pana i gorzko zapłakał.

 

 

Proces rzymski

Kapłani i starsi podjęli decyzję o zgładzeniu Jezusa. Jednak Żydzi nie mieli prawa skazywać na karę śmierci, dlatego też Jezusa doprowadzono przed namiestnika rzymskiego, Piłata. Piłat, nie znajdując niczego, co mógłby zarzucić Jezusowi - bardzo dobrze rozumiał, że kapłani chcieli Go zabić z zazdrości - uczynił wszystko, co mógł, by Go nie skazywać. Dowiedziawszy się, że Jezus jest Galilejczykiem, polecił Go odprowadzić - według Łukasza - do Heroda, króla Galilei, który przebywał w Jerozolimie. Gdy Jezus odmówił odpowiedzi na pytanie Heroda, ten odesłał Go do Piłata. Ta cyniczna wymiana grzeczności kosztem Jezusa stała się okazją do pojednania między dwoma tyranami.

Najpełniejszą wersję procesu rzymskiego przed Piłatem podaje nam Ewangelista Jan. Piłat pyta: „Czy Ty jesteś Królem żydowskim?" (J 18, 33). Najwyżsi kapłani, aby uzyskać od Rzymian wyrok skazujący Jezusa, oskarżyli Go bowiem jako buntownika, który chce obwołać się królem. Jezus odpowiada: „Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom" (J 18, 36). „A więc jesteś królem?" - pyta Piłat. „Tak, jestem królem" - odpowiada Jezus. - „Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu". Piłat reaguje na to: „Cóż to jest prawda?" (J 18, 37-38). Był w kłopotliwej sytuacji; nie znajdując powodu do skazania Jezusa, chciałby Go uwolnić, żeby nie obciążyć siebie odpowiedzialnością za Jego śmierć. Dlatego zaproponował ludowi, że wypuści Jezusa z okazji Święta. Lud jednak krzyczał: „Nie tego, lecz Barabasza!" (J 18, 40). Barabasz był buntownikiem, rozbójnikiem, którego skazali Rzymianie. W tym momencie, według świętego Mateusza, interweniowała żona Piłata, ostrzegając go, by nie miał nic do czynienia z tym „Sprawiedliwym", o którym miała sen (zob. Mt 27, 19). Piłat zatem jeszcze bardziej starał się uwolnić Jezusa. Przywódcy żydowscy argumentowali w taki sposób, by zmusić Piłata do skazania Jezusa w imię prawa rzymskiego: Jezus, mówili, czyniąc się królem, sprzeciwił się Cezarowi. Piłat ulega kapłanom i uczonym w Piśmie. Ponownie przesłuchuje Jezusa i, urażony Jego milczeniem, mówi: „Czy nie wiesz, że mam władzę uwolnić Ciebie i mam władzę Ciebie ukrzyżować?" - „Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry. Dlatego większy grzech ma ten, który Mnie wydał tobie" (J 19, 10-11). Piłat po raz ostatni wyszedł do ludu (który podczas całego procesu pozostawał na zewnątrz pretorium, aby się nie skalać przez wejście do pogańskiego domu w przeddzień Paschy); wydał im Jezusa, a uwolnić kazał Barabasza. Jedynie Ewangelista Mateusz mówi o geście Piłata, który umył ręce, mówiąc: „Nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego. To wasza rzecz" (Mt 27, 24). Lud zaś odpowiedział zgodnie z formułą starożytnego prawa karnego: „Krew Jego na nas i na dzieci nasze" (Mt 27, 25).

Żołnierze namiestnika zabrali zatem Jezusa i ubiczowawszy Go, rozebrali Go z szat i narzucili na Niego płaszcz szkarłatny. Potem włożyli Mu na głowę koronę cierniową, a do ręki dali trzcinę; aby dopełnić tej karykatury króla, kłaniali się Mu i szydzili, mówiąc: „Witaj, królu żydowski!" (Mt 27, 29). Inaczej niż Mateusz i Marek, umieszcza Jan ukoronowanie cierniem przed ostatecznym skazaniem Jezusa. Według Jana to sam Piłat w pewnej mierze był odpowiedzialny za tę zniewagę, ponieważ kiedy ubrano Jezusa w ten sposób, Piłat - mając być może nadzieję, że lud zadowoli się tą karą- zabrał Jezusa i pokazał Go ludowi, mówiąc: „Oto Człowiek" (po łacinie: Ecce homo), a potem dodał: „Oto król wasz!" (J 19, 5. 14). Najwyraźniej Piłat chciał upokorzyć Żydów, mówiąc im: „Oto, co uczyniłem -ja, Piłat - z królem żydowskim!" Lud odparł: „Precz! Precz! Ukrzyżuj Go!" - „Czyż króla waszego mam ukrzyżować?" - zapytał ich Piłat (J 19, 15). Arcykapłani odpowiedzieli: „Poza Cezarem nie mamy króla. (...) Jeżeli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem Cezara. Każdy, kto się czyni królem, sprzeciwia się Cezarowi" (J 19, 15. 12). Znaleźli skuteczny argument: Piłat, obawiając się, że oskarżą go wobec imperatora Tyberiusza jako współwinnego rebelii, wydał im Jezusa na ukrzyżowanie.

A jednak w całej tej bolesnej maskaradzie, nawet w słowach i czynach Piłata objawia się prawdziwa godność królewska Jezusa, choć Piłat nie jest tego świadomy. Dlatego w wielu cerkwiach prawosławnych istnieje zwyczaj przedstawiania ikony Męża boleści w koronie cierniowej, w królewskim płaszczu drwiny i z berłem z trzciny, kiedy podczas jutrzni Wielkiego Poniedziałku lud śpiewa: „Oto Oblubieniec nadchodzi o północy..." Kościół utożsamia w ten sposób upokorzonego Króla Żydowskiego, Chrystusa podczas Jego Męki, z Oblubieńcem Kościoła, opisanym w przypowieści o dziesięciu pannach (zob. Mt 25, 1-13).

 

 

 

 

Ukrzyżowanie

Kiedy już żołnierze wyszydzili Jezusa, zdjęli z Niego płaszcz szkarłatny i oddali Mu Jego szaty. Poprowadzili Go na Golgotę, każąc Mu dźwigać swój krzyż; krzyż jednak był ciężki i po wszystkim, co wycierpiał, Jezus nie był w stanie donieść go do końca. Niejaki Szymon z Cyreny, znany uczniom Jezusa jako „ojciec Aleksandra i Rufusa" (Mk 15,21), poniósł krzyż, zmuszony przez żołnierzy, gdy wracał z pola.

Jezus został ukrzyżowany między dwoma złoczyńcami. Piłat kazał umieścić nad krzyżem Jezusa napis wyjaśniający powód, dla którego rzymskie prawo skazało Go na śmierć: „Jezus Nazarejczyk, Król Żydowski" (J 19, 19) - w skrócie INRI lub INBI, bowiem napis został sporządzony w języku łacińskim, greckim i hebrajskim.

Jeśli żydowscy arcykapłani skazali Jezusa na śmierć za bluźnierstwo, ponieważ uważał się za Syna Bożego, to Rzymianie skazali Go na śmierć jako buntownika, ponieważ uważał się za Króla Żydowskiego. Dla nas, chrześcijan, Jezus jest naprawdę Synem Bożym i Królem Żydowskim. Zwycięski krzyż, który umieszczamy tryumfalnie na szczytach naszych świątyń, nie powinien nam odbierać pamięci o krzyżu haniebnym, narzędziu tortur: była to okrutna śmierć, a Syn Boży w swoim człowieczeństwie poznał całą jej udrękę. Przy umierającym Jezusie trwali bezsilni: Jego Matka, umiłowany uczeń Jan oraz święte niewiasty; natomiast przechodnie drwili i naśmiewali się z Niego.
W wieczór Wielkiego Czwartku, w oficjum Męki, często nazywanym oficjum „dwunastu Ewangelii", czyta się dwanaście fragmentów odnoszących się do męki Zbawiciela.

Krzyż o ośmiu zakończeniach. Dolna belka, do której przybite były stopy Pana jest skośna. Jej część wzniesiona wyżej znajduje się po stronie dobrego łotra, zaś część niższa od strony drugiego łotra. Dlatego w czasie jutrzni środowej mówi się o wadze sprawiedliwościTajemnica krzyża. Słowa Chrystusa z krzyża

Powinniśmy się zastanowić nad tymi ostatnimi słowami Zbawiciela, ponieważ wiemy, że nie zostały one wypowiedziane przypadkowo, a każde z nich jest nabrzmiałe od znaczeń. Tradycja Kościoła rozważała je nieustannie, a jednak nigdy nie wyczerpała ich treści. Wobec naszej ograniczonej zdolności pojmowania, pomocą w zbliżaniu się do tej Tajemnicy niech będą trzy przewodnie prawdy:

1. Ten, kto wisi na krzyżu, to Mesjasz, który przyszedł, by wypełnić proroctwa.
2. Ten, kto wisi na krzyżu, to Bóg, przez którego wszystko się stało: „Dzisiaj na drzewie wisi Ten, który na wodach ziemię zawiesił..."; „wszystko ogarnął lęk, zamarło słońce, dzień przemienił się
w noc..." (Wielki Piątek, nona).
3. Ten, kto wisi na krzyżu, w pełni stał się Człowiekiem. Syn Boży, Bóg Prawdziwy, jak Jego Ojciec, dobrowolnie uniżył się z miłości do nas i wyniszczył siebie, aby aż do końca dzielić z nami ludzki los.
Doświadczył obelg, razów, wyszydzenia i tortur krzyża; zgodził się umrzeć - On, jedyny bez grzechu - by zawisnąwszy na drzewie, całkowicie uczestniczyć w ludzkim upadku; a zatem to cała osoba Chry
stusa - Boga, który stał się człowiekiem i został ogłoszony Mesjaszem- była przybita do krzyża.

Ewangelie nie pozwalają nam ustalić, w jakim porządku chronologicznym słowa te zostały wypowiedziane. Wydaje się zatem, że najlepiej sieje przedstawi, gdy zgrupuje się słowa przekazane przez każdego z Ewangelistów z osobna (z wyjątkiem pierwszych, które przytacza i Mateusz, i Marek).

 

 

 

"Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?" (Mt 27, 46 oraz Mk 15,34).

Tymi słowami rozpoczyna się Psalm 21 (22). Ten okrzyk udręki jest okrzykiem Jezusa na krzyżu: „Eli, Eli, lema sabachthani? ". Wiele powiedziano i napisano o tym okrzyku. My zwrócimy tutaj uwagę tylko na jedną sprawę; jak każdy Żyd, Jezus odmawiał psalmy w codziennej modlitwie, a w najmniejszym nawet stopniu nie wątpimy, że nasz Pan Jezus Chrystus modlił się bezustannie. Na krzyżu, w najdonioślejszej chwili swojej misji na ziemi, podejmuje On ten psalm przed swą śmiercią, a pierwsze słowa wyrywają się niczym krzyk.

Przeczytajmy ten psalm aż do końca, a będziemy zdumieni zauważając, do jakiego stopnia jego tekst odpowiada dokładnie ukrzyżowaniu na Golgocie.

,,Ja zaś jestem robak, a nieczłowiek, pośmiewisko ludzkie i wzgardzony u ludu" (werset 7). Jezus znajduje siew sytuacji Hioba, ponieważ wszyscy ludzie odwrócili się od Niego z powodu bezmiaru Jego cierpienia.

„Szydzą ze mnie wszyscy, którzy na mnie patrzą, rozwierają wargi, potrząsają głową: Zaufał Panu, niechże go wyzwoli, niechże go wyrwie, jeśli go miłuje" (wersety 8-9). Jezus, wyciągnięty na krzyż, słyszał kroki przechodzących pod krzyżem, słyszał szyderstwa i kpiny tych, którzy potrząsali głowami, mówiąc: „Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. (...) Zaufał Bogu: niechże Go teraz wybawi" (Mt 27, 42-43). Mateusz użył tych samych słów, co Psalmista, by opisać Mękę. W dalszej części psalmu akcent położony zostaje na udrękę, jaką jest trwoga śmierci. Wersety 12-16 wyrażają lęk konającego; jego omdlałe ciało czuje się atakowane przez potwory pod postacią byków, lwów i psów, które krążą wokół niego w koszmarnej i przerażającej wizji.

„ Moje gardło suche jak skorupa, język mój przywiera do podniebienia" (werset 16). To w tej chwili Jezus zawołał: „Pragnę!". W Psalmie 68 (69), będącym także tragicznym poematem o konaniu, znajdujemy następujące słowa: „gdy byłem spragniony, poili mnie octem" (werset 22). Ten fakt z pewnością uderzył Ewangelistę Jana, który był obecny na Golgocie; spisując swoje świadectwo, zaznaczył w związku z pragnieniem Jezusa i z octem, że Pismo miało się wypełnić, gdyż jego pamięci narzucały się owe psalmy.

„Kładziesz mnie w prochu śmierci. Bo sfora psów mnie opada, osacza mnie zgraja złoczyńców. Przebodli ręce i nogi moje " (wersety 16-17). Ten fragment opisuje to, co wydarzyło się przed podniesieniem krzyża, w chwili gdy Jezus jeszcze na ziemi został okrutnie przybity do drzewa.

„Policzyć mogę wszystkie moje kości" (werset 18). Tutaj można sobie bardzo realistycznie wyobrazić rozrywanego na części człowieka: jego członki są rozciągnięte do granic wytrzymałości, a kości sterczą spod napiętej skóry. „ Moje szaty dzielą między siebie i los rzucają o moją suknię " (werset 19). Mateusz i Jan opisują postępowanie żołnierzy, którzy nie chcą rozrywać tuniki bez szwu. Po raz kolejny Jan uściśla, że miało się to stać zgodnie z Pismem, ponieważ jego samego, jako naocznego świadka, mocno uderzyło to, jak bardzo śmierć Jezusa zgadza się z psalmami i proroctwami. Począwszy od wersetu 20, styl psalmu nagle się zmienia; konający nie dostrzega już, co się wokół niego dzieje, ani ludzi, ani zgiełku; nie mówi już nawet o swoim cierpieniu, lecz cały zwraca się ku Bogu, pełen bezgranicznej i świetlanej nadziei.

Umierający myśli już o tym, w jaki sposób ogłosi Boże Imię wszystkim ludziom, a najpierw Żydom:,, Będę glosil imię Twój e swym braciom i chwalić Cię będę pośród zgromadzenia: (...) sławcie Go, całe potomstwo Jakuba; bójcie się Go, całe potomstwo Izraela!" (wersety 23-24).
To skierowane do Izraela wołanie przypomina inny okrzyk: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią" (Łk 23, 34). Jezus nie odwraca się w chwili swej śmierci od swego narodu, ponieważ po Zmartwychwstaniu wyśle Apostołów, by głosili Ewangelię wszystkim ludom, poczynając od Jerozolimy (zob. Łk 24, 47).

 

 

 

Kończąc psalm, umierający prorokuje nawrócenie narodów: wszyscy poznają imię Pana, a obecne pokolenie „opowie o Panu pokoleniu przyszłemu, a sprawiedliwość Pana ogłoszą ludowi, który się narodzi" (wersety 31-32). Jezus na krzyżu widzi wszystkich ludzi, za których umiera, widzi z góry nas wszystkich, każdego z nas, aby zbawić nas przez swą śmierć i w swej miłości. Skoro Pan Jezus odniósł do siebie każde słowo Psalmu 21 (22), skoro rzeczywiście doświadczył na krzyżu tego wszystkiego, co wcześniej opisał Psalmista, to również przeżył najgłębiej pierwsze zdanie tego psalmu: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? " Naprawdę odczuwał opuszczenie przez Boga. Tutaj znajduje się najwyższy punkt Jego „kenozy". W jaki sposób jedyny Syn Boga- „Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego"-mógł poczuć się opuszczony przez Boga? Bóg miałby opuścić Boga? Bóg miałby opuścić samego siebie? To właśnie tu tkwi niezgłębiona tajemnica naszego zbawienia. Jeśli Jezus byłby tylko człowiekiem, Jego śmierć na krzyżu nie dałaby nam nic więcej niż śmierć tylu proroków czy bohaterów, którzy zginęli w służbie ludzkości. Jezus jednak odważył się powiedzieć: „Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. (...) Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie" (J 14, 9-10). Odważył się też oświadczyć: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. (...) Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki" (J 14, 6; 11, 26). Oznacza to, że Jego misja po przyjściu z „łona Ojca" (J 1, 18) polegała na przyniesieniu Boga ludziom. Gdyby zatem Jezus umarł i nie zmartwychwstał, Jego orędzie byłoby jedynie kłamstwem, i dlatego święty Paweł powie: „A jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, (...) jesteśmy [chrześcijanie] bardziej od wszystkich ludzi godni politowania" (1 Kor 15, 17. 19). Jednak Chrystus zmartwychwstaje, ponieważ jest Bogiem, i dlatego Jego śmierć nabiera pełni swego olśniewającego znaczenia. Święty Paweł w Liście do Filipian tak skomentuje tę fundamentalną tajemnicę wiary chrześcijańskiej, którą jest śmierć w ludzkiej naturze ukrzyżowanego Boga: „ogołocił samego siebie" (2, 7), a dosłownie w tekście greckim: „opróżnił samego siebie" ze swej boskiej kondycji, choć pozostał Bogiem.

Bóg prawdziwy rzeczywiście stał się człowiekiem. On, który jest boskim Wzorem człowieka stworzonego na obraz Boga, wziął na siebie wszelkie cierpienia i słabości, jakich zaznał człowiek po swym upadku - wszystkie, z wyjątkiem samego grzechu - włącznie z nieobecnością Boga, gdyż grzech człowieka skazuje Boga na wygnanie; włącznie ze śmiercią, która jest ostateczną konsekwencją grzechu; włącznie ze zstąpieniem do miejsca zmarłych, miejsca absolutnej nieobecności Boga - wziął na siebie to wszystko, aby wprowadzić Boga wszędzie tam, gdzie cierpi człowiek, aż do otchłani śmierci, towarzysząc człowiekowi aż do dna jego udręki, by go z niej wyrwać, wskrzeszając go, podnosząc go do nieba i sadzając po prawicy Ojca. Syn Boży umiera jako człowiek, aby Syn Człowieczy zmartwychwstał j ako Bóg. Zatem trzeba było, żeby Syn Boży doświadczył na krzyżu trwogi z powodu nieobecności Boga - aby każdy człowiek, który umiera, mógł odnaleźć obecność Boga. I na tym polega zbawienie.

Spośród trzech słów Chrystusa na krzyżu, cytowanych przez świętego Łukasza, najpierw rozważymy dwa - te które mówią o przebaczeniu. Ten temat często zresztą powraca u Łukasza (zob. przypowieść o zagubionej owcy: Łk 15, 4-7; o odnalezionej drachmie: Łk 15, 8-10; o synu marnotrawnym: Łk 15, 11-32).

„Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią" (Łk 23, 34).

Tymi słowami Pan, który właśnie jest krzyżowany, prosi o wybaczenie dla swych katów. Nie pierwszy raz prosi się Boga o wybaczenie dla tych, którzy zawinili. Mojżesz wstawiał się u Niego za ludem hebrajskim podczas Wyjścia; sam Bóg również okazał miłosierdzie mieszkańcom Niniwy, „którzy nie odróżniają swej prawej ręki od lewej" (Jon 4, 11). Jednak dzisiaj to Syn Boży zostaje wydany na śmierć i to sama ofiara prosi o przebaczenie dla swych katów.

 

 

 

 

Chrystus jest ofiarą zapowiadaną przez Izajasza (zob. 53, 1-11), jest „Barankiem Bożym, który gładzi grzech świata" (J 1, 29), jest Tym, który przyszedł wypełnić Pisma i zamysł Ojca. Tego właśnie nie zrozumieli ci, którzy krzyżują Zbawiciela świata. Później powie o tym święty Piotr: „wiem, bracia, że działaliście w nieświadomości, tak samo jak zwierzchnicy wasi" (Dz 3, 17).

Równocześnie Chrystus prosi o przebaczenie dla wszystkich ludzi, którzy swoimi grzechami sprawili, że Jego śmierć stała się konieczna - a zatem i o przebaczenie dla nas, skoro my także jesteśmy grzesznikami. To nie dzięki naszym zasługom możemy dostąpić zbawienia, lecz to Pan, jak mówił już Izajasz, „poniósł grzechy wielu i oręduje za przestępcami" (53, 12). Chrystus prosi o wybaczenie dla
wszystkich. Skoro na krzyżu sam Syn błaga swego Ojca o przebaczenie dla nas, to nie powinniśmy nigdy tracić nadziei. Pisze jedenze współczesnych teologów: „Kiedy upadasz, jeśli z całą swą ufno
ścią wołasz, to nie wpadasz już w nicość, lecz w ramiona Tego, który na krzyżu ma je zawsze otwarte dla wszystkich". Św. Mikołaj Kabasilas, teolog z XIV wieku, mówi: „Przebaczenie jakiegokolwiek
czynu nie jest ponad miarę Bożego miłosierdzia... On [Chrystus] stał się źródłem zmiłowania dla swych oprawców... Pan, wolny od wszelkiego grzechu, po zniesieniu wielkich cierpień umiera; nosząc na swym ciele rany, On, człowiek, wstawia się za ludźmi i uwalnia rodzaj ludzki od ciężaru zbrodni, i obdarza więźniów wolnością, której nie musiał zdobywać dla samego siebie, będąc i Bogiem, i Pa-
nem".

„Zaprawdę, powiadani ci: Dziś ze Mną będziesz w raju" (Łk 23, 43).

Chrystus został ukrzyżowany między dwoma łotrami, aby się wypełniło to słowo Pisma: „I policzony został pomiędzy przestępców" (Iz 53, 12). Jeden z łotrów (ten, którego Tradycja umieszcza po lewej stronie Pana) nie przestawał bluźnić, żądając od Jezusa, by ocalił siebie samego i swych towarzyszy przez okazanie swej potęgi. Mówił z sarkazmem: „Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas" (Łk23, 39). Drugi łotr był, podobnie jak jego wspólnik, rozbójnikiem, być może mordercą. Chrystus jednak nigdy nie wahał się przyjąć jako swych towarzyszy drogi - celników, nierządnic i rozbójników. Ten łotr nie znieważał Pana, ale okazał skruchę w krótkim przebłysku: „My przecież - sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki" (Łk 23, 41).

Rozpoznał on prawdziwą naturę królestwa Bożego i zrozumiał, że Jezus jest jego Królem. Jest to wspaniały znak wiary. Dzięki niej łotr rozpoznał w upokorzonym konającym - Pana, który miał wejść do swego Królestwa nie z tego świata. Tajemnicza skrucha... My także w jednej chwili, teraz, możemy okazać skruchę. Okazując skruchę, Dobry Łotr wybłagał miłosierdzie Jezusa - miłosierdzie, które ciągle jest nam ofiarowane. Jezus nie poprzestaje na tym, że wspomni jego wiarę w dniu zmartwychwstania umarłych. Na prośbę łotra: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa" (Łk 23, 42) - Jezus odpowiada: „Dziś ze Mną będziesz w raju" (Łk 23, 43). W raju, do którego on, Dobry Łotr, wkroczy jako pierwszy człowiek w ślad za Chrystusem.

Jezus nie domaga się od nas tylko naszych czynów, ponieważ jesteśmy słabi i grzeszni, a cała nasza siła pochodzi od Boga; przede wszystkim Jezus domaga się od nas naszej miłości i naszej wolności prawdziwej, żebyśmy w wierze zwrócili się ku Niemu. Owo dziś z obietnicy Jezusa to nie tylko dzień ukrzyżowania, bo Jego słowo skierowane jest do każdego z nas teraz, o czym przypomina nam Kościół. W Wielki Piątek zgromadzenie wiernych śpiewa trzykrotnie: „Rozsądnego łotra w jednej chwili raju uczyniłeś godnym, Panie, i mnie oświeć drzewem Krzyża, i zbaw mnie". Podobnie w każdą niedzielę przed Błogosławieństwami Kościół śpiewa: „W Królestwie swoim wspomnij nas, Panie". Tak, podobnie jak łotr, możemy w ten sposób błagać Pana, ponieważ nadal trwamy w owym dziś, jak przypomina nam wiele psalmów: „Obyście usłyszeli dzisiaj głos Jego" (Ps 94 [95], 7), a także List do Hebrajczyków: „Zachęcajcie się wzajemnie każdego dnia, póki trwa to, co dziś się zwie" (Hbr 3, 13).

 

 

 

 

„Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego" (Łk 23, 46).

Te słowa, podobnie jak pierwsze słowa z krzyża („Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?"), są cytatem z Psalmu, mianowicie z Psalmu 30 (31), wersetu 6: „W ręce Twoje powierzam ducha mojego: Ty mnie wybawiłeś, Panie, Boże wierny!" Jedne i drugie słowa, jak zaznaczaj ą Ewangeliści Mateusz i Łukasz, zostały wypowiedziane „donośnym głosem".

Pierwsze z tych słów są potwierdzeniem dopełnienia się kenozy, śmierci w wyniku dobrowolnego ogołocenia się z Bóstwa. Skądinąd nie są one wyrazem rozpaczy. Drugie natomiast potwierdzają ufność Chrystusa. Przypomina się tutaj Psalm 15 (16), werset 9 i 10: „ciało moje będzie spoczywać z ufnością, bo nie pozostawisz mojej duszy w Szeolu i nie dozwolisz, by wierny Tobie doznał skażenia".
Chrystus oddaje Ojcu swego „ducha" - tchnienie życia, które każdy człowiek po Adamie otrzymuje, gdy się rodzi - ufając, że On wskrzesi Go, „Pierworodnego spośród umarłych" (Kol 1, 18). Sam Pan przeżył i przyjął śmierć.

Podobnie i my, codziennie wieczorem przed snem, nie wiedząc, czy obudzimy się na tym świecie, mówimy z ufnością i miłością do Boga: „W Twoje ręce powierzam ducha mojego, Panie; pobłogosław mnie, zmiłuj się nade mną i daj mi życie wieczne".

Kolejne trzy słowa pochodzą z Ewangelii według świętego Jana:

„Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja»" (J 19, 26-27).

Od razu musimy sobie przypomnieć, że „uczniem, którego miłował", był Jan, autor opisu ewangelicznego, ten sam, który podczas Ostatniej Wieczerzy „spoczywał na Jego piersi", który „oparł się na piersi Jezusa" (J 13, 23. 25); nigdzie w Ewangeliach nie znajdziemy tylu świadectw zażyłości i uczucia ze strony Jezusa. Wszystko zatem, co dotyczy Jana, ma dla nas szczególne znaczenie, ponieważ i my staramy się o nawiązanie bliskiej osobistej relacji z Panem. Jeden z Ojców Kościoła poucza nas, że aby pojąć znaczenie Ewangelii według świętego Jana, my również powinniśmy oprzeć się na piersi Jezusa i otrzymać od Jezusa Marię jako Matkę. Odkupienie ludzkości dokonuje się dzięki ofierze Pana, którego na ten świat wydała Maria: Matka Boża jest wypełnieniem długiej wędrówki ludzkości ku temu odkupieniu. Jest Ona także Ma tka wierzących, zjednoczonych w jednym Ciele Chrystusa. Każdy z nas, jako członek tego Ciała, powinien zabiegać, żeby stać się drugim Janem. Zaś aby stać się drugim Janem, trzeba stać się kimś, kto przyjmie Marię jako Matkę i kto zostanie wyznaczony przez Jezusa jako syn Marii.

Chrystus nazywa Marię „Niewiastą", podobnie jak sam siebie nazywa Synem Człowieczym. Maria jest bowiem nową Ewą. Jezus po raz pierwszy nazwał Marię „Niewiastą" podczas godów w Kanie (J 2, 1-11), kiedy poprosiła Go o cud. Odpowiedział Jej wówczas: „Jeszcze nie nadeszła godzina moja" (J 2, 4), zanim zgodził się zamienić wodę w wino. Dzisiaj, na krzyżu, przelewa Jezus swoją krew, wino z Eucharystii, a z Jego zaś boku wypłynie dla nas ożywcza woda chrztu.

„Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: «Pragnę»" (J 19, 28).

Świadom, że już wszystko się dokonało, Pan jeszcze raz cytuje Stary Testament, a mianowicie Psalm 68 (69), werset 22: „Gdy byłem spragniony, poili mnie octem". A czytając dalej Ewangelię, dowiemy się zaraz, że żołnierz nieświadomie wypełnia i tę zapowiedź Pisma: „Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano" (J 19,29).

 

 

 

 

Jezusowi jednak nie chodziło tylko o to, by pokazać, że nawet na krzyżu wypełnia słowa proroków. Jezus godzi się odczuwać takie pragnienie w swej ludzkiej naturze. Ten, który w czasie Ostatniej Wieczerzy oświadczył: „Powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z tego owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę z wami nowy, w królestwie Ojca mojego" (Mt 26, 29) - zgadza się jako Mesjasz i jako człowiek, by Mu podano ocet. Ocet zaś jest tym w stosunku do nowego wina, czym jest nasza zepsuta przez grzech natura w stosunku do natury człowieka zmartwychwstałego. Jednakże tym, czego naprawdę pragnął Jezus, jest nasza miłość, która - odpowiadając na Jego miłość - również powinna przynosić owoce. Czyż bowiem Jezus, który mówi: „Pragnę", nie jest samym Źródłem Wody dającej życie? Czyż to nie On w czasie wędrówki Izraelitów przez pustynię sprawił, że gorzkie wody Mara stały się słodkie, a ze skały wytrysnęło źródło? Czyż to nie On ofiarował Samarytance wodę żywą, która na zawsze zaspokaja pragnienie, tę wodę, która sprawia, że każdy chrześcijanin staje się „źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu" (J 4, 14)?

„A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: «Wykonało się!» I skłoniwszy głowę oddał ducha" (J 19, 30).

Te ostatnie słowa - „Oddał ducha" - nawiązują do słów Pana zacytowanych przez świętego Łukasza: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego" (Łk 23,46). Te dwa zdania są ze sobą wewnętrznie złączone. Jezus oznajmia Ojcu, któremu oddaje swego ducha, że wypełnił aż do samego końca Jego wolę, ponieważ: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich" (J 15, 13).

Te słowa Pana należy odczytywać również w powiązaniu z innymi słowami przytoczonymi przez świętego Łukasza: „Nie wiedzą, co czynią" (Łk 23, 34). Albowiem kiedy Chrystus umiera na krzyżu, wypełniają się Pisma, a ci, którzy Go krzyżują, są tego nieświadomi.

Pan spełnił swą misję, kończy swe ziemskie życie, przyjął stan niewolnika, w który popadł człowiek, choć został stworzony jako wolny, żeby zgodnie z wolą Ojca i z pomocą Ducha Świętego wzrastał w miłości swego Stwórcy. Pan ustanowił Wieczerzę, przez nią dał nam chleb Życia, który zstąpił z nieba, aby go spożywano i aby nikt już nie umierał (zob. J 6, 50). Przyjąwszy aż po krzyż nasze słabości i naszą śmierć, Pan zstąpił do piekieł, ażeby razem z Nim zmartwychwstał cały ludzki rodzaj. W ofierze Jezusa dokonuje się dzieło odkupienia; zmartwychwstanie jest już blisko; Wielki Piątek się kończy, a świt Paschy będzie początkiem nowego życia.