Brat Alois z Taizé: Polacy mają skarb, którym mogą podzielić się z Europą

KAI

publikacja 10.09.2007 10:40

Polacy mają skarb wiary, którym mogą podzielić się z Europą - powiedział KAI brat Alois, przeor ekumenicznej Wspólnoty z Taizé.

Wraz z dwoma innymi braćmi prowadził on wieczorne modlitwy w katedrze luterańskiej w Sybinie, gdzie od 4 do 9 września 2007 roku trwało spotkania 2,5 tys. delegatów różnych Kościołów i wyznań. Było ono ostatnim etapem III Europejskiego Zgromadzenia Ekumenicznego, które trwa od stycznia 2006.

KAI: Dlaczego bracia ze Wspólnoty z Taizé są obecni na wielkich międzynarodowych spotkaniach, takich jak Światowe Dni Młodzieży czy III Europejskie Zgromadzenie Ekumeniczne, które zakończyło się w Sybinie?

- Na spotkaniu w Sybinie było wielu ludzi, którzy naprawdę starają się przyczyniać do przyspieszenia jedności chrześcijan. Chcieliśmy być z nimi solidarni. W Taizé szukamy jedności chrześcijan, ale nie możemy uprawiać ekumenizmu nie mającego związku z tym, co się dzieje w Kościele. Dlatego przyjechaliśmy do Sybinia.

Podobnie jest ze Światowymi Dniami Młodzieży. Chcemy, aby spotkania młodzieży, które od dawna odbywają się w Taizé, były integralną częścią życia Kościoła. Z tego powodu jesteśmy obecni na Światowych Dniach Młodzieży, na które zawsze zaprasza nas papież. Będziemy na nich także w 2008 roku w Australii.

KAI: Na czym polega praca ekumeniczna Wspólnoty z Taizé, która sama jest par excellence ekumeniczna?

- Przede wszystkim na tym, że przeżywamy przedsmak jedności chrześcijan między nami, braćmi. Nasza Wspólnota chce być znakiem tego, że możemy ze sobą żyć już jako pojednani, że możemy wznieść się ponad podziały. To dlatego podejmujemy zaangażowanie na całe życie we wspólnocie monastycznej i z wielu młodymi ludźmi z tak wielu różnych Kościołów i wyznań modlimy się trzy razy dziennie, zwracając się razem do Boga. W czasie tej modlitwy Duch Święty może już nas jednoczyć.

KAI: Młodzi ludzie nie przestają przyjeżdżać do Taizé od ponad pięćdziesięciu lat. Czego tam szukają? Co znajdują?

- Sami jesteśmy tym zdziwieni i stawiamy sobie pytanie, dlaczego już od tak długiego czasu młodzi ludzie tak licznie do nas przybywają. Tego lata było ich szczególnie wielu. U wielu z nich dostrzegamy poszukiwania duchowe. Trzeba ich przyjąć, by swoje poszukiwania mogli prowadzić w całkowitej wolności. Nie jesteśmy mistrzami duchowymi. Chcemy słuchać młodych i towarzyszyć im w ich poszukiwaniach.

KAI: Czy nagła śmierć brata Rogera przed dwoma laty zmieniła coś w życiu Wspólnoty z Taizé?

- W pewnym sensie zmieniła wszystko, bo nie ma już z nami naszego założyciela. Jego intuicje, które w dodatku wcielił w życie, były nadzwyczajne. To on powiedział, że możemy się pojednać: "Nie jestem już chrześcijaninem odłączonym od Kościoła katolickiego, ale żyję pojednany z moimi braćmi". To on zaczął słuchać ludzi młodych, gdy gdzie indziej w Kościele nie zwracano na to zbyt wielkiej uwagi. Zmieniło się więc wszystko, bo nie ma go już wśród nas.

Ale jednocześnie możemy powiedzieć, że nic się nie zmieniło. Nadal idziemy tą samą drogą, którą on wskazał. Nadal też do Taizé przyjeżdżają ludzie młodzi. To niesłychanie ważne, bo pokazuje, że przybywali oni nie po to, by spotkać brata Rogera, ale by spotkać Boga. Teraz się to potwierdziło i jesteśmy z tego powodu bardzo szczęśliwi.

KAI: Nie ma więc w Taizé czegoś w rodzaju kultu brata Rogera?

- Jeśli byłby to kult, to młodzi przestaliby do Taizé przyjeżdżać, bo nie ma tu już brata Rogera. A nie tylko nadal przybywają, ale być może z jeszcze silniejszym życiem duchowym. Jest dla nas jasne, że dzieje się to za sprawą obecności Boga, a nie brata Rogera. Brat Roger chciał być niczym Jan Chrzciciel, który wskazuje Chrystusa i mówi: "To nie ja jestem światłem, daję tylko o nim świadectwo".

KAI: Czy można ująć przesłanie Taizé w kilku prostych słowach?

- Pod koniec życia Brat Roger streszczał przesłanie Taizé, mówiąc: "Ufaj. Ufaj wiedząc, że Bóg nam ufa". Przez Wcielenie Chrystusa, Bóg zaufał ludzkości. A Jezus zaufał swoim apostołom. Możemy żyć tym zaufaniem Bogu. On nie jest surowym sędzią. Bóg jest miłością i może tylko kochać.

KAI: Można chyba mówić o miłości brata Rogera do Polski. Czego Wspólnota z Taizé oczekuje od przyjeżdżających do niej Polaków?

- To prawda, możemy mówić o prawdziwej historii miłości między bratem Rogerem i całą Wspólnotą z Taizé a Polską. Kiedy bracia zaczynali jeździć do Polski, brat Roger uwrażliwiał ich, by zwracali uwagę na wiarę Polaków. To ona pozwoliła im - jak chyba żadnemu innemu narodowi Europy - przejść przez najgorsze. Wiara ta jest tak wielkim świadectwem, że musimy ją zrozumieć i się od niej uczyć. Myślę, że nadal tak jest. Niech w zamian młodzi ludzie w Polsce wiedzą, jak ważne jest, by tak wciąż było, bo mają skarb, którym mogą podzielić się z Europą.

wrzesień 2007