Budujmy jedność na Chrystusie

z bp. Tadeuszem Szurmanem rozmawia Jan Drzymała

publikacja 02.11.2009 13:08

Minęło 10 lat od czasu podpisania przez katolików i ewangelików Deklaracji o Usprawiedliwieniu. O tym, co zmienił ten dokument, a także o różnych spojrzeniach na ekumenizm i jedność chrześcijan z biskupem Kościoła ewangelicko-augsburskiego Tadeuszem Szurmanem, rozmawia Jan Drzymała.

Budujmy jedność na Chrystusie fot. Henryk Przondziono (GN)

Jan Drzymała: Luteranie 31 października obchodzą Święto Reformacji. Na pierwszy rzut oka można by odnieść wrażenie, że to wspomnienie podziału, jaki dokonał się w XVI w. w Kościele

Bp Tadeusz Szurman: - Święto Reformacji obchodzone jest na pamiątkę wystąpienia ks. dr. Marcina Lutra w Wittenberdze w 1517. W pierwszym rzędzie dla ewangelików jest to budowanie tożsamości. Jesteśmy Kościołem, który wtedy się odnowił, czy też był w Europie zaczynem pewnej odnowy. Przypominamy życie tamtych chrześcijan. To święto nabiera też nowego wymiaru. Nie patrzymy już w przeszłość ale patrzymy w przyszłość. Święto Reformacji jest świętem przyszłości. Chyba wszyscy się zgodzimy, że Ecclesia semper reformanda – Kościół stale odnawiający się – jest zasadą całego chrześcijaństwa. Kościół stale musi się reformować, odnawiać, bo Chrystus stale nawołuje nas do nowego życia. Tak, jak my będziemy odnowieni, odnowiony będzie cały Kościół i to jest przyszłość. Wyrazem tego są „Śląskie Szmaragdy”, które tego dnia przyznajemy.

Kogo społeczność luterańska nagradza w tym roku?

- W tym roku nagradzamy prof. Jana Malickiego. Z jednej strony budowniczego i dyrektora Biblioteki Śląskiej, ale także znawcę literatury średniowiecza i renesansu, czyli tego okresu, kiedy reformacja osiągnęła najwięcej. Drugim laureatem jest kompozytor Ryszard Gabryś. Jest to człowiek, który tworzy m.in. muzykę religijną. Część jego dzieł nawiązuje do tradycji hymnologicznej Kościoła luterańskiego. To jest to nowe otwarcie. Zapraszając dotychczasowych laureatów, organizujemy jednocześnie nabożeństwo na wskroś ekumeniczne.


Na czym, zdaniem Księdza Biskupa, powinien polegać ekumenizm?

- Kościoły różnych wyznań muszą zrozumieć, że jedność jest nam zadana. Jest wspólnym dążeniem i celem tak, jak misja, katechizacja, ewangelizacja i dobroczynność w Kościele.

A jednak w czasem odnoszę wrażenie, że ekumenizm to przeciąganie liny. Przekonywanie się nawzajem do swoich racji…

Nie należy stawiać sprawy w ten sposób, że wszyscy się odłączali od Kościoła Rzymskokatolickiego. Proszę zauważyć, że pierwsze tysiąclecie chrześcijaństwa rozgrywa się bardziej na wschodzie. Dopiero kiedy Bizancjum straciło na znaczeniu dla chrześcijaństwa, a Rzym był stolicą cesarstwa, akcenty zmieniły się. Jednak w pierwszym tysiącleciu punkt ciężkości był na wschodzie. Poza tym na początku stolice chrześcijaństwa były cztery: Jerozolima, Cezarea, Konstantynopol i Rzym. Czemu całe chrześcijaństwo mamy budować na prymacie Piotrowym? Może jednak lepiej wokół Chrystusa? Może zgodzimy się, że chrześcijaństwo stoi na Chrystusie i wokół tego będziemy budować jedność. Jak budować, skoro wciąż tak wiele nas różni. Niedawno na czele Rady Kościoła Ewangelickiego (EKD) w Niemczech stanęła kobieta Margot Kässmann.

- Ordynacja kobiet jest sprawą Kościołów krajowych. To nie jest zasada wiary, ale porządku. Problem ordynacji kobiet pojawił się jakieś 50 lat temu. Jest to kwestia dość świeża. W łonie luteranizmu, reformacji kalwińskiej i anglikańskiej zaczęto się nad nią intensywnie zastanawiać i po trzydziestu latach dyskusji poszczególne synody mogły samodzielnie zadecydować. Są Kościoły luterańskie, które nie ordynują kobiet do rangi prezbiteriatu tylko do rangi diakona. Tak jest np. w Polsce. Natomiast m.in. w Szwecji czy w Niemczech zaczęto ordynować kobiety. Kässmann jest luteranką. Była zwierzchnikiem największego Kościoła krajowego w Hanowerze. Jest niesamowicie zdolna. Miała 6 konkurentów mężczyzn i wygrała zdecydowaną większością głosów. Zaledwie 10 głosów łącznie otrzymali jej konkurenci…

Ksiądz Biskup popiera ordynację kobiet?

- Na gruncie polskim, żyjąc w katolickim kraju, nie jestem jej zwolennikiem. Będąc diasporą, narazilibyśmy się na jeszcze większą marginalizację. Nie jest to nowoczesny argument, a raczej zachowawczy. Dlatego nie mówię, że będę się smucił, kiedy ten paragraf zostanie zmieniony. Jestem przeciwny, bo na razie mamy dosyć mężczyzn. To też żaden argument, ale praktyka. Jestem przeciw, bo nasz Kościół jest mały, a wierni są przyzwyczajeni do tradycji. Jesteśmy mimo wszystko Kościołem tradycyjnym i ordynacja kobiet na pewno wywołałaby delikatny podział. Starsze pokolenie nie będzie chciało wybierać pań. Kiedy jednak wszyscy taką sytuację zaakceptują, nie będzie problemu. Chcemy przetrzymać okres największego nacisku w tym względzie . Gdy to spowszednieje, nie będzie też i sensacji u nas.

No i ważniejszy argument: wierność Biblii. Chrystus był nowoczesny. Znacznie podniósł rangę kobiety. Pozwolił Marii Magdalenie słuchać swoich nauk, co było zastrzeżone dla mężczyzn, kobiety były pierwszymi świadkami Jego zmartwychwstania, a jednak nie wybrał kobiet na apostołów.

Czy zatem jedność w Kościele w ogóle jest możliwa wobec tego rodzaju różnic poglądów?

- Musimy działać wspólnie wobec zewnętrznych czynników, które niszczą chrześcijaństwo. W Kościele mamy podobne problemy – zeświecczenie, ekspansję innych religii, a różnie je rozwiązujemy i dodatkowo dzielimy się wewnętrznie. Trudno powiedzieć, że np. wszyscy katolicy są jednomyślni w każdej sprawie. Nie ma takiej możliwości i Chrystus tego chyba nie zakładał. Ta jedność jest raczej organizacyjna. Czy potrzebujemy dziś jedności widzialnej, organizacyjnej czy jedności w pojednanej miłującej się różnorodności? Ten drugi pogląd jest mi zdecydowanie bliższy.

Mija dokładnie 10 lat od podpisanie Deklaracji o usprawiedliwieniu. Czy Ksiądz Biskup jest zadowolony z tej dekady?

- Chyba jednak te dziesięć lat zostało zmarnowane. Sam dokument był szalenie ważny, ponieważ odbierał ostrze sporom w kwestii, czy usprawiedliwienie wynika z wiary czy z uczynków, jest dane darmo czy za zasługi. To, co było kroplą przepełniającą czarę goryczy, zostało w końcu spisane i uzgodnione. Nie przeszło jednak fazy praktycznego zastosowania. W dodatku dążenia ekumeniczne zachwiał dokument „Dominus Jesus” wydany w 2000 r. Jeśli chodzi o sytuację w Polsce, uważam, że częściej mówimy Deklaracji, jednak nie doczekała się ona praktycznego zastosowania. Nie „zeszła na dół”.

Jak Ksiądz Biskup to rozumie?

- Dokument ten rzeczywiście ma wielką rangę, natomiast nabiera znaczenia dopiero wtedy, kiedy schodzi do wiernych. Próbowaliśmy tego w Kościele ewangelickim. Było sporo publikacji, było udostępnienie tego dokumentu bezpośrednio wiernym.

W Kościele katolickim, o ile się orientuję, wiedza na temat tego dokumentu nie doszła nawet do poziomu parafialnego. Została w katedrach teologicznych. Może duchowieństwo miało jakieś pojęcie na ten temat, ale już w normalnej praktyce katechetycznej dokument nie funkcjonował. Nad tą kwestią trzeba by popracować, gdyż jest to wspólne zadanie dla obydwu Kościołów. W następnym dziesięcioleciu musielibyśmy zwrócić na to uwagę. Co Ksiądz Biskup mógłby w tej kwestii doradzić?

- My poświęcamy ekumenizmowi dużo czasu w kilku klasach. Kościół katolicki każdemu ewangelikowi jest znany. Informujemy również o mniejszych Kościołach. Zarówno w szkole jak i na naukach konfirmacyjnych. To mamy w podręcznikach i każde dziecko ewangelickie musi mieć pewien zakres wiadomości o metodystach, o prawosławiu i innych Kościołach, które należą do Polskiej Rady Ekumenicznej. Myślę, że w Kościele katolickim nie bardzo jest odpowiednik tego, a przecież katechizacja i informowanie są ważniejsze niż sam dokument.

Te informacje szczególnie mogłyby się przydać w przypadku małżeństw mieszanych…

- W tym momencie to jest najbardziej bolący problem. My ślubów zróżnicowanych wyznaniowo mamy stosunkowo dużo. W Kościele katolickim jest to margines. Dla nas natomiast, którzy żyjemy w diasporze, trudno jest nieraz znaleźć partnera z własnego wyznania.

Z obecnie obowiązujących przepisów wynika, że dzieci z małżeństw mieszanych katolicko-ewangelickich, niezależnie od tego gdzie odbył się ślub, wychowywane powinny być w duchu katolickim. Małżonek katolik musi się do tego zobowiązać, a strona ewangelicka jedynie przyjmuje to do wiadomości.

Problem się skomplikował w 2000 r,, kiedy przyjęto deklarację o wspólnocie chrztów, która zakłada, ze dzieci niezależnie gdzie były ochrzczone mogą przystąpić później albo do Pierwszej Komunii Św. lub do Konfirmacji. To jeszcze bardziej wzmacnia pozycję Kościoła katolickiego, bo w zasadzie jest on bliżej wiernych. Jest w każdym przedszkolu, w każdej szkole… W związku z tym procent dzieci ochrzczonych z małżeństw mieszanych zaczyna się zdecydowanie przesuwać w stronę katolicką, a to jest przy diasporze bardzo poważne zagrożenie egzystencjalne. To oczywiście nie jest wypowiedź ekumeniczna, ale czysto praktyczna. Prawdę mówiąc, jestem dość praktycznym chrześcijaninem.

Co zatem Ksiądz Biskup proponuje?

- Niech rodzice zadeklarują, że wychowają dziecko w duchu chrześcijańskim, bez określania wyznania. Polska w kwestii zapisów dotyczących małżeństw mieszanych jest na szarym końcu wśród krajów Europejskich. Trzeba to być może zmienić i rozwiązać ten problem. Regularnie na to zwracam uwagę.

Widzi Ksiądz Biskup jakieś pozytywne efekty dialogu ekumenicznego na przestrzeni ostatnich 10 lat?

- Oczywiście. Patrzę na ekumenizm z perspektywy trzydziestu kilku lat. Na Śląsku ekumenizm już dawno istniał. Był to ekumenizm integracyjny zakorzeniony w dawnych czasach jeszcze przed Soborem Watykańskim II. Już wtedy ewangelicy i katolicy dobrze ze sobą żyli. Na Śląsku stosunki ekumeniczne nawet w okresie socjalizmu nie zostały zniszczone. Proszę zauważyć, że tygodnie modlitw o jedność chrześcijan trwają od lat 70-tych. Wiele wspólnych akcji prowadzimy na płaszczyźnie charytatywnej. Pamiętam bardzo dobrze moment oddania ewangelikom przez Metropolitę Katowickiego kościoła w Siemianowicach Śląskich w 2000 roku. To był czyn, który odczytaliśmy jako wyraz praktycznego ekumenizmu. To nie były słowa, to był czyn, który został przyjęty przez myślących chrześcijan jako wielkie zwycięstwo idei pojednania. Tę decyzję pamiętamy i ją szanujemy. Tak samo godne i równe traktowanie ewangelików na Śląsku opolskim przez Abp Alfonsa Nossola, jest tego przykładem.

Ekumenizm stoi w tej chwili w miejscu. Czy istnieje jakiś kryzys? Trudno odpowiedzieć. Pojawiła się pewnego rodzaju stabilizacja, ale i też stagnacja. Nie robimy zbyt intensywnych kroków do przodu, ale też się nie cofamy. Największe osiągnięcia ekumeniczne mamy obecnie w zakresie praktycznego chrześcijaństwa.

Pochodzę ze Śląska cieszyńskiego. Tam zawsze ewangelicy zgodnie żyli z katolikami. Widzę znaczący postęp ekumeniczny w porównaniu z czasem mojego dzieciństwa. Pomagaliśmy sobie, żyliśmy koło siebie, ale nie odwiedzaliśmy kościołów. W tej chwili idziemy dalej, poznajemy swoje liturgie, zapraszamy się na wspólne nabożeństwa i to jest niewątpliwie przekazywanie dorobku, myśli, zwyczajów, tradycji. Lepiej się w ten sposób rozumiemy. Myślę że to powinno być jeszcze bardziej akcentowane. Stąd moja prośba o to, aby ekumenizm schodził jak najniżej, aby nasze kontakty nie były tylko świąteczne. Nie stały się wyłącznie kurtuazją. Reszta w rękach Boga...