Nowy patriarcha, stare problemy

Andrzej Grajewski

publikacja 10.02.2009 15:13

Szesnastym patriarchą Moskwy i Wszechrusi został Cyryl (Gundiajew), wybrany w pierwszym głosowaniu. Poparło go 508 spośród 702 delegatów uczestniczących w Soborze Lokalnym w Moskwie.

Nowy patriarcha, stare problemy

Cyryl został przywódcą blisko 100 mln wiernych, zamieszkujących ogromne terytorium, rozciągające się między Bałtykiem a Oceanem Spokojnym. Jak się wydaje, obradujący w monumentalnej świątyni Chrystusa Zbawiciela w Moskwie delegaci różnych struktur Patriarchatu Moskiewskiego nie mieli żadnej, liczącej się alternatywy dla tej kandydatury.

Na czele rosyjskiego prawosławia stanął duchowny z wielkim doświadczeniem, ze znakomitymi kontaktami wśród różnych wyznań, dobrze sobie radzący z mediami i posiadający zaufanie Kremla, o czym dobitnie świadczyła obecność prezydenta Miedwiediewa i premiera Putina na uroczystym ingresie patriarchy w Moskwie.

Homo sovieticus
Jak wszyscy członkowie najważniejszej elity rządzącej dzisiaj Moskwą, Władimir Gundiajew urodził się w 1946 r. Leningradzie, w rodzinie prawosławnego duchownego. Otrzymał staranne wykształcenie w prawosławnych uczelniach rosyjskich, a także studiował za granicą, m.in. w Rzymie. Jako mnich przyjął imię Cyryl.

W latach 70. był osobistym sekretarzem metropolity Nikodema (Rotowa), jednej z najbardziej tajemniczych i fascynujących postaci w świecie rosyjskiego prawosławia XX wieku. Przez wielu prawosławnych Nikodem uznawany był za zdrajcę, utrzymującego m.in. tajne kontakty z unitami. Zmarł we wrześniu 1978 r., w czasie audiencji u Jana Pawła I. Po latach okazało się, że był także ważnym agentem wywiadu KGB. U boku Nikodema Cyryl zaczął wielką międzynarodową karierę.

W latach 70. był m.in. stałym przedstawicielem Moskiewskiego Patriarchatu przy Światowej Radzie Kościołów w Genewie. Przez krótki czas był także rektorem Akademii Duchownej w Leningradzie. Głównie jednak zajmował się sprawami międzynarodowymi i ekumenicznymi, m.in. od początku brał udział w pracach komisji katolicko-prawosławnej. Od 1989 roku kierował Wydziałem Stosunków Zewnętrznych Patriarchatu, jednocześnie będąc metropolitą smoleńskim i kaliningradzkim.

Nie ulega wątpliwości, że Związek Sowiecki w pełni kontrolował zagraniczną aktywność prawosławnych hierarchów. Zezwalano na wyjazd tylko tym, do których miano całkowite zaufanie. W tym kontekście nie powinny budzić zdziwienia informacje, że uczestnicząc w międzynarodowym dialogu ekumenicznym, archimandryta Cyryl był prowadzony przez KGB jako agent „Michajłow”. Realizował sowieckie wytyczne w czasie spotkań z przedstawicielami innych wyznań, m.in. przekonywał chrześcijan na Zachodzie, że Związek Sowiecki jest krajem wolności religijnej, a dysydenci, którzy protestują przeciwko represjom antykościelnym, są marionetkami imperialistów. Wypominano mu także, że w latach 90. czerpał korzyści z ulg podatkowych, jakie otrzymała Cerkiew.

Nadzieje katolików
Społeczność katolicka w Rosji przyjęła wybór Cyryla z nadzieją, że ułatwi to dialog międzywyznaniowy w tym kraju oraz umożliwi rozmowy między patriarchatem a Stolicą Apostolską. Ciepły komentarz po elekcji Cyryla wygłosił także kard. Walter Kasper, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan, który również uczestniczył w ingresie nowego patriarchy. Od lat dobrze zna Cyryla, często gościł go w Watykanie oraz bywał w klasztorze Daniłowskim w Moskwie, gdzie znajduje się siedziba patriarchatu.

Rzeczywiście Cyryl wielokrotnie wypowiadał się o potrzebie dialogu z katolikami, podkreślał wspólne cele w obliczu zagrożeń, jakie niesie rozwój liberalnej, antychrześcijańskiej cywilizacji, a także budował sieć własnych dobrych relacji z wieloma wpływowymi biskupami i kardynałami Kościoła katolickiego. Bywał za to zresztą atakowany także w Rosji, gdzie przylepiano mu nawet łatkę kryptokatolika, co jednak w żaden sposób nie odpowiadało rzeczywistości. Faktem jest jednak, że Cyryl, w odróżnieniu od Aleksieja II, nigdy w sposób tak kategoryczny, a czasem nawet wrogi nie wypowiadał się przeciwko obecności Kościoła katolickiego na terytorium Rosji.

Zdaje sobie sprawę, że katolicy w Rosji nie stanowią żadnego zagrożenia dla rosyjskiego prawosławia. Prawdziwym problemem jest głęboka, odziedziczona po latach przymusowej sowieckiej ateizacji, obojętność religijna przeważającej liczby Rosjan, nawet jeśli formalnie deklarują się jako prawosławni, a także aktywność różnorakich sekt i wolnych Kościołów chrześcijańskich, zwłaszcza zielonoświątkowców.

Katolicy dla patriarchatu nie są groźni, ponieważ ze względów historycznych, kulturowych i cywilizacyjnych zawsze będą głównie wspólnotą mniejszości narodowych. Wprawdzie w czasie obrad Soboru Lokalnego miał dość twarde wystąpienie pod adresem katolików, którym zarzucił działalność misjonarską na obszarze „kanonicznego terytorium” rosyjskiego prawosławia, ale było to podyktowane bardziej doraźną potrzebą chwili i starań o głosy niezdecydowanych, aniżeli przekonaniem, że kwestia ta może stanowić ważny problem w rozmowach z katolikami. Zapewne po jakimś czasie możemy się spodziewać pozytywnych gestów wobec Watykanu i nie można wykluczyć także znaczących rozmów.

Problem Ukrainy
Patriarcha w Kościele prawosławnym ma silną pozycję, ale jednocześnie nie ma tak wielkiej władzy jak papież. Hierarchowie poszczególnych Kościołów lokalnych, będących częścią Patriarchatu Moskiewskiego, m.in. z Białorusi czy Ukrainy, mają bardzo szeroką autonomię, która w ostatnim czasie jeszcze bardziej się zwiększyła. Jednym z najważniejszych problemów, przed którym stanie patriarcha Cyryl, jest kwestia samodzielności struktur kościelnych na Ukrainie. Działają tam trzy Kościoły prawosławne: Patriarchat Kijowski, Kościół Autokefaliczny oraz Autonomiczny Kościół Ukraiński Patriarchatu Moskiewskiego, kierowany przez metropolitę kijowskiego Władymyra (Sabodana), i tylko on jest uznawany w świecie prawosławnym.

Ale także jego członkowie coraz głośniej mówią o prawie do autokefalii, czyli pełnej kościelnej samodzielności. Wybicie się Kijowa na samodzielność, jeśli ma spełniać normy kanoniczne, musi być zaakceptowane przez Patriarchat Moskiewski. Patriarcha Cyryl będzie musiał zdecydować, czy chce być przywódcą tej wspólnoty, a więc działać przede wszystkim w jej interesie religijnym, albo głównie wyrazicielem interesów państwa rosyjskiego, i będzie wspierał to, co jest wygodne dla Kremla.

Warto wspomnieć, że w czasie wojny w Gruzji pojawiły się oficjalne żądania, aby prawosławnych z Południowej Osetii, którzy są częścią Patriarchatu Gruzińskiego, przyłączyć do Moskwy. Wówczas Aleksy II stanowczo temu się sprzeciwił. Na Ukrainie problem jest bardziej złożony i jego konsekwencje dla Cerkwi i samej Rosji są większe. Patriarchat Moskiewski znaczną część swych dochodów czerpie z Ukrainy, gdzie liczba praktykujących i ofiarność wiernych w 11 tys. parafii jest duża.

Także dla Rosji kwestia posiadania wpływów na Ukrainie jest ważną częścią jej geopolitycznych zamierzeń i planów. Jednocześnie Cyryl musi mieć świadomość, że prawosławni na Ukrainie mają prawo do autokefalii, zwłaszcza że historycznym centrum chrześcijaństwa na Rusi był Kijów. Czy stać go będzie na historyczny gest w tej sprawie, który z pewnością przyczyniłby się do zbudowania jedności prawosławnych na Ukrainie? To być może jedno z najważniejszych pytań stojących przed patriarchą Cyrylem.