Prawosławny męczennik z Katynia

Tomasz P. Terlikowski

publikacja 17.05.2010 11:08

W katyńskim lesie ginęli nie tylko polscy oficerowie, ale również wielu Rosjan. Niektórzy zostali rozstrzelani za to, że nie chcieli wyrzec się Chrystusa. Jednym z nich był kanonizowany przez Rosyjską Cerkiew Prawosławną arcybiskup Serafin.

Prawosławny męczennik z Katynia Ikona przedstawiająca św. Serafina

Katyński las kryje groby wielu Rosjan, Ukraińców, Białorusinów, a także innych obywateli Związku Sowieckiego. Ich pełna liczba wciąż nie jest znana. Badacze cierpliwie poszukują imion i nazwisk rozstrzelanych. I niewiele wskazuje na to, by ten proces miał się szybko zakończyć. Już teraz wiadomo jednak, że w okolicach Smoleńska ginęła masa prawosławnych, którzy nie chcieli poddać się procesowi przymusowej ateizacji, nie godzili się na odrzucenie Chrystusa i walczyli o prawo do wiary dla siebie i swoich bliskich.

Taki los spotkał także – związanego na pewnym etapie swojej kariery cerkiewnej z Polską – arcybiskupa Serafina (Ostroumowa). Hierarcha ten został rozstrzelany 8 grudnia 1937 roku. Tego samego dnia wyroki śmierci wykonano także na ośmiu innych duchownych i 77 świeckich osobach. Następnego dnia sowieccy oprawcy zamordowali 101 osób, w tym 20 duchownych. Mordy trwały cały grudzień, dzień i noc. I z każdym dniem było gorzej. Od 5 stycznia zabijano już 180 osób dziennie. Powody były oczywiście różne, ale znacząca część z ofiar tych dni zginęła z przyczyn religijnych, nie chcąc odstąpić od prawosławia.

Droga przez Polskę

Jedynym kanonizowanym z tego grona pozostaje arcybiskup Serafin (Ostroumow). Rosyjski hierarcha został wyniesiony na ołtarze w roku 2001, a jego wspomnienie w kalendarzu liturgicznym Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej obchodzone jest w dniu jego śmierci, czyli 8 grudnia.

Droga do świętości arcybiskupa Serafina (a właściwie Michaiła Ostroumowa) rozpoczęła się w roku 1880 w Moskwie, w rodzinie cerkiewnego psalmisty. W tym mieście Ostroumow skończył także seminarium i Akademię Duchowną, a także przyjął postrzyżyny mnisze i święcenia diakońskie i kapłańskie. W 1904 roku zaczął pracę na Moskiewskiej Akademii Duchownej. Jednak już dwa lata później przeniósł się do monastyru św. Onufra w Jabłecznej na Polesiu, gdzie został zastępcą przełożonego, odpowiedzialnym m.in. za szkołę. I choć sam pochodził z centralnej Rosji, dostrzegał złożoność sytuacji narodowościowej na Polesiu. Wyraźnie podkreślał, że na terenach polskich koniecznie potrzebni są miejscowi duchowni i nauczyciele, a nie pochodzący z Rosji. „Nam potrzebni są nasi właśni nauczyciele, a nie wygnańcy z Kijowa, Połtawy, Samary czy innych miast. W szkołach centralnej Rosji nie rozumieją naszych dążeń, naszych nadziei, naszej religijności, naszych obyczajów” – mówił archimandryta Serafin podczas inauguracji roku szkolnego w szkole monasterskiej.

Już rok po przybyciu do tego monasteru Serafin został jego przełożonym. I zaangażował się w budowanie pustelni, a także powiększanie samego monasteru. W efekcie po kilku latach jego pracy liczba mnichów wzrosła z 32 do 80. Władze cerkiewne doceniły to i mianowały go najpierw w roku 1914 rektorem seminarium w Chełmie, dwa lata później biskupem bielskim i wreszcie chełmskim. Działania wojenne sprawiły, że nowy biskup objął ostatecznie diecezję orłowską na południe od Moskwy.

Sowieckie prześladowania

I to właśnie w Orle biskup Serafin został – już w roku 1918 – po raz pierwszy aresztowany. Powód był oczywisty. Otóż duchowny w miejscu zamykanych cerkwi otwierał specjalne kółka duszpasterskie, w których przekazywał (sam lub za pośrednictwem duchownych) podstawy wiary. Wtedy jednak Sowieci nie zdecydowali się na jego uwięzienie. Na to przyszedł czas dopiero w 1922 roku. A powodem była odmowa wydania naczyń liturgicznych władzom sowieckim (za tę „zbrodnię” na kary śmierci skazano wielu duchownych), które chciały je przetopić na złoto. Ostatecznie mimo siedmioletniego wyroku biskup odsiedział tylko półtora roku.

Po wyjściu z więzienia biskup Serafin został wyniesiony do godności arcybiskupa i w 1927 roku przeniesiony do archidiecezji smoleńskiej. Tam próbował walczyć z kierowaną przez władze sowieckie Cerkwią odnowlieńców, a także prowadził działalność duszpasterską i sprzeciwiał się przerabianiu cerkwi na magazyny. W 1936 roku został skazany za propagandę antysowiecką na siedem lat zsyłki, z której wrócił rok później, by ponownie stanąć przez stalinowską „trojką”. Tym razem nie było najmniejszych wątpliwości i hierarcha został skazany na rozstrzelanie za organizowanie „działalności antysowieckiej”. Wyrok wykonano w lesie katyńskim. Władze zdecydowały się na rehabilitację duchownego już w 1959 roku, a Rosyjska Cerkiew Prawosławna wyniosła go na ołtarze w 2001 roku.

Upamiętnić ofiary

Jednak arcybiskup Serafin, co przyznaje nawet jego następca na katedrze w Smoleńsku, arcybiskup Teofilakt, jest wyjątkiem – o zdecydowanej większości ofiar (także tych, które spokojnie mogłyby być wyniesione na ołtarze jako męczennicy za wiarę) niewiele wiadomo. W lesie katyńskim masowo zabijano ludzi. I nikt nie zna nawet pełnej listy ofiar. Dlatego Rosyjska Cerkiew Prawosławna zdecydowała się powołać specjalny ośrodek, który miałby się zająć ustaleniem pełnej listy ofiar, a także zbadać dokumentację im poświęconą.

Ośrodek stanąłby zaś obok specjalnej cerkwi-pomnika pod wezwaniem Zmartwychwstania Chrystusa, która miałaby upamiętnić wszystkie ofiary spoczywające w katyńskim lesie. I nie ma co ukrywać, że ta informacja, jest dla polsko-rosyjskiego pojednania o wiele ważniejsza niż gesty Putina i Miedwiediewa czy nawet najwspanialsze słowa rosyjskich i polskich hierarchów. Pojednanie naszych narodów musi się bowiem opierać na prawdzie. A ta jest taka, że ofiarami czekistów (o bardzo różnych pochodzeniu narodowym, co warto przypominać) byli także Rosjanie. I im szybciej oni sami sobie to uświadomią, im szybciej policzą własne ofiary, im mocniej je upamiętnią i uczczą (także przez budowanie świątyń), tym lepiej dla nas. Modlitwa zaś nad grobami ofiar sowieckiego systemu będzie łączyć i zbliżać nas do jedności. Już nie tylko w modlitwie za zmarłych, ale w pełnej jedności obu płuc chrześcijaństwa i pełnym pojednaniu dwóch słowiańskich narodów, bardzo mocno dotkniętych przez historię.