To może uznajmy, że wszyscy znamy matematykę, chociaż niektórzy uwazają, ze 2+2=5, inni, że 2+2=4, wreszcie jeszcze inni, że 2+2 to 3.
Nie można mówić mówić o jedności, jeżeli nie jestśmy zgodni w okreslaniu Prawdy. Te wszytskie propozycje to zgubne rozmywanie Prawdy i mamienia szatańskie (choć nie wykluczam, że w dobrej wierze).
Opakowane w pozłotka pozorne dobro. A spod nich wyziera relatywizm, czyli zło. Brat Alois proponuje homogenizację wiary - pomieszać wszystko ze wszystkim. Papież ma być tylko symbolem tego pomieszania. Niestety, w dzisiejszym stanie rzeczy takie chore pomysły mają wzięcie. Również w Watykanie.
Trochę to na głowie postawione, ale okej, możemy się zgodzić.
W końcu co można stracić? Zaledwie nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny i kult Najświętszego Sakramentu. Ale kto by się takimi drobnostkami przejmował...
Bardzo to mnie raduje, że wreszcie ktoś - tu przeor ekumenicznej Wspólnoty z Taizé, brat Alois wystąpił z postulatem radykalnego zbliżenia między Kościołami chrześcijańskimi. Przynajmniej to pojednanie odłamów chrześcijaństwa wspomoże ewangelizację, którą obecny stan skłócenia wydatnie utrudnia. Przecież kiedyś mówiono o nas: ,,Jak oni się kochają !''
Zjednoczenie przed wyjaśnieniem różnic powinno być całkowicie możliwe, jeśli jeszcze wszyscy obracamy się w kręgu tej naszej - ponoć najwyższej - najbardziej ludzkiej, cywilizacji Chrystusa. Koordynatorem tego wielkiego powrotu z królestwa pychy do królestwa Prawdy powinien być właśnie ów „pasterz powszechny” - papież - jako jedyny bezpośredni kontynuator zadania Św. Piotra.
W historii podzielonych Kościołów to nie papież uchodził za przeszkodę na drodze do widzialnej wspólnoty chrześcijan, ale właśnie pycha. Prawdą jest, że „żaden głos chrześcijański nie spotyka się z tak wielką uwagą i szacunkiem, jak głos biskupa Rzymu”, który „przez wielu traktowany jest jako rzecznik chrześcijaństwa na całym świecie”.
To jakieś przynajmniej funkcjonalne pojednanie chrześcijaństwa - ba, nawet i wszystkich religii monoteistycznych - staje się już dziś palącą koniecznością, kiedy chory i szalony gender-totalitaryzm wyniszcza istotę Człowieczeństwa do poziomu zwierzęcia.
Nie wziął Pan po uwagę, że "chory i szalony gender-totalitaryzm" wywodzi się w prostej linii od buntu Lutra. Nie podejrzewam br. Aloizego o przewrotność więc nie zna on po prostu tego co wymyślił ten augustiański herezjarcha a jest to naprawdę straszne. I fundamentalnie sprzeczne z Nauczaniem Pana Naszego Jezusa Chrystusa. Naprawdę warto jest to zrozumieć, mnie do końca otworzył oczy wykład Księdza Profesora Tadeusza Guza http://www.pch24.pl/tv,prawda-o-ojcu-reformacji,7095 gdzie pada i takie (udokumentowane w wydaniu dzieł wszystkich Lutra) zdanie:Ojciec reformacji wiele uwagi poświęcił zwalczaniu filozofii przyjętej przez Kościół. W miejsce chrześcijańskiego rozumienia natury człowieka, wprowadza przekonanie o zdeprawowanej ludzkiej naturze i zastępowania "upadłej" natury przez naturę Chrystusa. Luter pisał, iż "Bóg nie może być Bogiem, on musi stać się najpierw diabłem", prezentując zupełnie panteistyczne rozumienie bóstwa.
Nie można mówić mówić o jedności, jeżeli nie jestśmy zgodni w okreslaniu Prawdy. Te wszytskie propozycje to zgubne rozmywanie Prawdy i mamienia szatańskie (choć nie wykluczam, że w dobrej wierze).
Jak dotąd w Orwellu "Rok 1984" pojawiło się
słynne "2+2 = 5".
Opakowane w pozłotka pozorne dobro. A spod nich wyziera relatywizm, czyli zło.
Brat Alois proponuje homogenizację wiary - pomieszać wszystko ze wszystkim. Papież ma być tylko symbolem tego pomieszania.
Niestety, w dzisiejszym stanie rzeczy takie chore pomysły mają wzięcie. Również w Watykanie.
W końcu co można stracić? Zaledwie nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny i kult Najświętszego Sakramentu. Ale kto by się takimi drobnostkami przejmował...
Przynajmniej to pojednanie odłamów chrześcijaństwa wspomoże ewangelizację, którą obecny stan skłócenia wydatnie utrudnia.
Przecież kiedyś mówiono o nas:
,,Jak oni się kochają !''
Zjednoczenie przed wyjaśnieniem różnic powinno być całkowicie możliwe, jeśli jeszcze wszyscy obracamy się w kręgu tej naszej - ponoć najwyższej - najbardziej ludzkiej, cywilizacji Chrystusa. Koordynatorem tego wielkiego powrotu z królestwa pychy do królestwa Prawdy powinien być właśnie ów „pasterz powszechny” - papież - jako jedyny bezpośredni kontynuator zadania Św. Piotra.
W historii podzielonych Kościołów to nie papież uchodził za przeszkodę na drodze do widzialnej wspólnoty chrześcijan, ale właśnie pycha. Prawdą jest, że „żaden głos chrześcijański nie spotyka się z tak wielką uwagą i szacunkiem, jak głos biskupa Rzymu”, który „przez wielu traktowany jest jako rzecznik chrześcijaństwa na całym świecie”.
To jakieś przynajmniej funkcjonalne pojednanie chrześcijaństwa - ba, nawet i wszystkich religii monoteistycznych - staje się już dziś palącą koniecznością, kiedy chory i szalony gender-totalitaryzm wyniszcza istotę Człowieczeństwa do poziomu zwierzęcia.
Nie wziął Pan po uwagę, że "chory i szalony gender-totalitaryzm" wywodzi się w prostej linii od buntu Lutra. Nie podejrzewam br. Aloizego o przewrotność więc nie zna on po prostu tego co wymyślił ten augustiański herezjarcha a jest to naprawdę straszne. I fundamentalnie sprzeczne z Nauczaniem Pana Naszego Jezusa Chrystusa. Naprawdę warto jest to zrozumieć, mnie do końca otworzył oczy wykład Księdza Profesora Tadeusza Guza http://www.pch24.pl/tv,prawda-o-ojcu-reformacji,7095 gdzie pada i takie (udokumentowane w wydaniu dzieł wszystkich Lutra) zdanie: Ojciec reformacji wiele uwagi poświęcił zwalczaniu filozofii przyjętej przez Kościół. W miejsce chrześcijańskiego rozumienia natury człowieka, wprowadza przekonanie o zdeprawowanej ludzkiej naturze i zastępowania "upadłej" natury przez naturę Chrystusa. Luter pisał, iż "Bóg nie może być Bogiem, on musi stać się najpierw diabłem", prezentując zupełnie panteistyczne rozumienie bóstwa.