• JAWA25
    04.07.2017 12:42
    "Znajomość teologicznych zawiłości do zbawienia potrzebna nie jest" to po co były te wszystkie "sobory" i "anatemy" co to niektóre z nich redaktor cytuje? "się spieraliśmy" znowu "śmy" ? Jak mówi posiadany przeze mnie modlitewnik "Chwalmy Pana" z imprimatur z 1959 należy wierzyć w Skład Apostolski, który o tych wszystkich wzmiankowanych w artykule spornych sprawach milczy.
    • Andrzej_Macura
      04.07.2017 14:19
      Andrzej_Macura
      1. Te i wiele innych sporów - jak pokazuje choćby sprawa Nestoriusza, oskarżenia "przedchalcedończyków" o herezję (bodaj monofizytyzmu) - miały swoje źródło w nie w prawdziwych różnicach doktrynalnych, ale w ludzkiej chęci do kłócenia się i "mienia" racji oraz - w dużej mierze - z trudności w komunikacji. Dziś pod tym drugim względem dużo łatwiej.

      2. Piszę "śmy", bo poczuwam się do jedności z Kościołem. Także z tym Kościołem sprzed wieków. Pan nie?
      • Tinka
        05.07.2017 19:05
        Nie mówi się mienia racji, tylko mania racji
      • JAWA25
        06.07.2017 14:41
        "Także z tym Kościołem sprzed wieków" osobliwe rozróżnienie, nie ma ciągłości, czy jak? A "depozyt wiary" jest "przekazywany niezmiennie"?
  • Old Piernik
    04.07.2017 13:22
    Old Piernik
    Z tego co rozumiem, na drodze do jedności bardziej niż teologia stoi prawo kanoniczne. Teologia jest jednak bardziej "miękka" i rozróżnia więcej odcieni. W prawie wszystko musi być czarne lub białe. 0 lub 1. Inną, ważną przeszkodą jest lęk. "Czy ja sam nie staje się heretykiem?" Tym bardziej jest się z czego cieszyć! Dobrze, że Pan to napisał, przydałby się jakiś pedagogiczny list biskupów do odczytania w kościołach.
  • GośćAWa
    04.07.2017 14:15
    Będzie trochę jak w dowcipie: ,,a w warszawskim meczecie się biją" Dogmaty , dogmatami...wielcy tego świata wykorzystują dogmaty do robienia polityki.
  • nikt
    04.07.2017 14:21
    Ja też jestem całym sercem za tym, by rozłamy w Kościele zniknęły. Może więc i cieszyć powyższa informacja. A może i nie cieszyć. To co nie cieszy, to nie kwestia doktrynalna, ale historyczna i związane z nią zakłamanie i brak rozliczenia ze strony protestantów. To co robił Marcin Luter, to nie tylko jakiś tam rozłam o podłożu teologicznym, podyktowany jego wielką miłością i gorliwością do Boga. Jest dobra książka na ten temat "Martin Lutero", Włoszki historyczki Angeli Pellicciari, która ukazuję Prawdę o genezie protestantyzmu, jego problemach i konsekwencjach. Ta Prawda nie została jak dotąd przez protestantów uznana, rozliczona. To podobnie jak z ab-pem Mokrzyckim, który wskazał na grzechy Kościoła Greckokatolickiego w Ukrainie, których to ów Kościół nie chce uznać. I jak tu budować mosty, przebaczenie, jedność? Nie będzie to trwałe ani prawdziwe. No ale, wszystko w rękach Boga.
  • Gość
    04.07.2017 18:31
    Nie jest ważne w co wierzysz, ważne by wierzyć całym sercem.
    • Gość
      04.07.2017 22:31
      "Nie jest ważne w co wierzysz, ważne by wierzyć całym sercem." Zaiste, głupszego zdania dawno nie zdarzyło mi się przeczytać. Tak w Rosji bolszewickiej wielu "całym sercem" wierzyło ... Stalinowi. Wiemy, jakie były tego owoce.
    • Gość
      04.07.2017 22:38
      „Gdyby ktoś mówi, że wiara usprawiedliwiająca jest niczym innym, jak tylko ufnością w miłosierdzie Boże odpuszczające grzechy ze względu na Chrystusa, albo że tylko tą ufnością jesteśmy usprawiedliwieni – niech będzie wyklęty”. Całkiem słuszne i właściwe. Sama wiara (u protestantów) nie zastępuje sakramentu pokuty i Najświętszego sakramentu. Subiektywna wiara nie wystarcza , potrzebna jest obiektywna łaska zawarta w sakramentach, które właśnie protestanci odrzucili. Redaktorze Macura, trzeba jednak wrócić do solidnej teologii katolickiej, jednocześnie porzucając współczesny ekumeniczny pseudo-teologiczny bełkot.
  • KRM
    04.07.2017 20:33
    Jak miło poczytać taki teologiczny tekst zawierający perełki wyjęte z dawnych dekretów. Aż uśmiechałem się z zachwytu. Toż to przecież styl taki jak u Benedykta XVI. Pięknie! Proszę częściej. Wiem, że tym razem okazja była wyjątkowa, ale może czasem dałoby się coś podobnego w stylu napisać bez takiej doniosłej okazji?
  • Gość
    05.07.2017 21:13
    W deklaracji o usprawiedliwieniu (na jej końcu) KK w sposób zawiły i pokrętny, ale jednak przyznaje, że w XVI wieku teologicznie się mylił (a dokładniej: dziś rozumie problem inaczej niż wtedy mówił). To cichy i pokątny, ale wielki przełom. Szkoda że pan Macura, jak to zwykle on, uprawia bezkrytyczną apologię katolicyzmu i nie wspomina nawet pół słowem, że reformacja zaczęła się od tego, że KK ordynarnie (jako depozytariusz i "hojny" rozdawca łaski bożej) kupczył zbawieniem, sprzedając za pieniądze odpusty za żywych i umarłych.
    • Andrzej_Macura
      05.07.2017 21:45
      Andrzej_Macura
      No i widzi Pan.. Deklaracja o której mowa ma to do siebie, że pokazuje, że obie strony miały wtedy rację. I katolicy i protestanci. Tylko się w ogniu polemiki nie rozumieli. Ale jednocześnie ta deklaracja pokazuje, że obie strony racji nie miały . Nie miały, jeśli chodzi o potępienie tych drugich. Deklaracja w żadnym wypadku nie pozwala na jednostronne przypisywanie winy katolikom.

      Po drugie, kwestia odpustów. Nie wiem dlaczego w komentarzu o podpisaniu Wspólnej deklaracji o usprawiedliwieniu miałbym pisać, od czego zaczęła się reformacja. Historycy jednak wskazują nie na odpusty, ale na umieszczenie przez Lutra na drzwiach kościoła w Wittemberdze słynnych 95 tez. Zna je Pan? To proszę się z nimi zapoznać. Ich lektura pokazuje, co było kością niezgody na początku.

      http://ekumenizm.wiara.pl/doc/477882.95-tez-ks-Marcina-Lutra-ktore-zostaly-przybite-na-drzwiach

      Jest jednak w kwestii tych opustów w Pana wypowiedzi jeszcze druga nieścisłość. Odpust - według nauki katolickiej - to darowanie kary za grzechy, nie winy. Czyli albo kar doczesnych - w tym życiu albo tych, które byłyby pokutą w czyśćcu. (w którego istnienie jako protestant Pan zdaje się nie wierzy). W żadnym wypadku nie chodziło o darowanie win, od którego zależy zbawienie o którym Pan pisze. Oskarżenia o kupczenie zbawieniem są więc zupełnienie na miejscu. To powielanie złośliwych zarzutów wobec katolików. Wstyd, ze Pan jeszcze takie rzeczy powtarza.

      I dziś odpusty w Kościele są. Za wiele różnych pobożnych czynów. Głównie za odmówienie różnych modlitw czy nawiedzenie miejsc. Jedynym, który jest spod odpustów wyjęty, jest darowanie na jakiś zbożny cel pieniędzy. Żeby nie było gadania o handlu...


  • Gość
    05.07.2017 22:18
    Uprzejmie dziękuję za miniwykład na temat katolickiej teologii odpustów. Nigdy nie była dla mnie szczególnie przekonująca jako teoria (ciekawe, ilu ludzi zdobyłby dla Chrystusa św. Paweł, gdyby szedł w świat z taką "ewangelią"). W XVI wieku jednak teoria ta była tak realizowana w praktyce, że dominikanin Tetzel dość bezczelnie i na chama sprzedawał zbawienie (owieczki przynajmniej tak to odbierały) za pieniądze i odpusty. To kazało Lutrowi zastanowić się nie tylko nad praktyką, ale też i nad teorią / teologią, co doprowadziło go do przyjęcia teologii Łaski, i całego nauczania o usprawiedliwieniu z łaski przez wiarę. W Deklaracji z 1999 KK w uznał, że co do istoty Luter zasadniczo się nie mylił. I to jest prawdziwa zmiana, bowiem w XVI wieku na myśl Lutra Sobór trydencki miał tylko jedną odpowiedź: bełkotliwą, pokrętną i abstrakcyjną teologię oraz anatemy, które raczył Pan zacytować. Przy okazji: nie jestem protestantem. Po prostu interesuję się historią Kościoła.
    • Gość
      06.07.2017 13:20
      Tak do konca to tak nie bylo. Owszem, nastapilo skrecenie i tendencja w druga strone- skoro oni (protestanci) poszli w wiare, to my (KK) idziemy w uczynki i kosciol walczacy, zwalczajacy herezje. Dalo to z drugiej strony impuls do nowego rozdzialu w historii KK w zakresie nowej sztuki zakralnej, odnowy zycia duchowego (zakon ignacjanski i wieele jego pieknych owocow), takze seminaria sa owocem Soboru Trydenckiego. Do autora postu: -Niby nie jestes drogi Gosciu protestanetm i interesujesz sie historia Kosciola, ale milosci do Kosciola w twojej wypowiedzi nie widac, ani obiektywizmu; widac jakas ogolna wiedza i cieta krytyke na podstawie tejze. Nieprzekonuje ani jedno ani drugie.
    • Gość
      06.07.2017 13:30
      Zapomnialem dodac, ze to co Luter zrobil, nawet w dobrej wierze, to byla kompletna porazka. Bog to dopuscil by KK oczyscic i by otrzezwial (on takze ma grzechy na sumieniu), ale to co robil Luter to graniczylo z dzialanie zlego ducha. Mam na mysli: zohydzanie wizerunku KK i propagowanie obrzydliwych karykatur, rozpowszechnianie ich do spolki z pewnym karykaturzysta; zlamane sluby czystosci (Luter nalezal do Augustynianow) z byla mniszka; antyzydowska propaganda i antysemityzm ktory widac w dzielach Lutra, zerwanie z tradycja Kosciola i podporzadkowanie lokalnego kosciola lokalnym wladcom niemieckim; oczywiscie zamet i rozlam w Kosciele (na pewno mozna to bylo rozwiazac w inny sposob) i ostatnie to pokutujqce do dzis w mentalnosci Niemcow spaczenia takze w filozofii niemieckiej. To wszystko owoce Lutra. Nie sa to moje przemyslenia- wszystko na podstawie ksiazki A. Pelliciari, logicznie przedstawione, zanalizowane i udokumentowane zrodlami. Luter mial dobre intencje, ale wiadomo jak to z dobrymi intencjami bywa...
      • Gość
        06.07.2017 17:03
        Bezkrytyczna miłość (również do Kościoła) może być źródłem zaślepienia i nie dostrzegania rzeczy dziwnych. Doskonale zdaję sobie sprawę z wielu słabych stron reformacji i samego Lutra, jednak zachęcam do chwili refleksji: największym osiągnięciem reformacji było to, że chrześcijanie zaczęli naprawdę budować wiarę na podstawie Pisma świętego, które stało się dla chrześcijan księgą żywą. Kościół katolicki "powrócił " do Biblii dopiero około połowy XX wieku. Wcześniej raczej katolików do Biblii zniechęcał, a w czasach kontrreformacji chętnie ją palił (przypominam spalenie prawie całego nakładu Biblii brzeskiej w Wilnie przez wspomnianych jezuitów). Jeszcze w XIX w. papieże potępiali działalność Towarzystw Biblijnych, które, jak np. w Polsce, drukowały katolicki przekład Wujka na potrzeby katolików. Zresztą wiele postulatów reformacji luterańskiej KK przyjął jako własne w czasie soboru Vat2 - zaangażowanie świeckich, liturgia w językach narodowych, tłumaczenie Pisma z języków oryginalnych i ogólny "powrót" do Biblii, czy przyjmowanie komunii św. pod dwiema postaciami (wiem, nie w polskim kościele, ale w amerykańskim jak najbardziej). Szkoda tylko, że na przyjęcie słusznych postulatów reformacji Watykan potrzebował 450 lat. A jeszcze większa szkoda, że kościół polski jest (dopiero? znów?) mentalnie gdzieś na początku wieku XVII, czego dowodem jest pobożność Rydzyka i intelekt "prof" KULu, niejakiego Guza..... Kwitnie kult relikwii, świętych i cudownych obrazów i obrazeczków, pielgrzymki, święte winka i święte źródełka, a nad wszystkim królują "Królowa Polski" i "Król Polski". A o Jezusie polscy katolicy czytają raczej w "Dzienniczku " świętej Kowalskiej niż na kartach Ewangelii.... Reasumując jednak: przejęcie deklaracji z 1999 przez kościoły tradycji kalwińskiej bardzo cieszy... Bo ostatecznie... prawdziwy Kościół jest jeden, a to co do widzialnej jedności zbliża, zbliża do Chrystusa....
      • Andrzej_Macura
        06.07.2017 22:29
        Andrzej_Macura
        Bardzo jednostronny to obraz Kościoła katolickiego przy jednoczesnym milczeniu o tym, co się działo u protestantów...
    • Andrzej_Macura
      06.07.2017 16:13
      Andrzej_Macura
      No tak, nie jest Pan protestantem. Moje podejrzenia się nie sprawdziły. No i ma Pan rację pisząc, że działanie niektórych kaznodziejów mogły wyglądać na kupczenie zbawieniem. Tak to niestety bywało. Podsumowując: obie strony miały swoje na sumieniu. Nie umiem obiektywnie ocenić, która więcej...
      • Gość
        06.07.2017 17:31
        Myślę, że w obiektywnej ocenie tego, kto miał więcej racji może pomóc uznanie faktu, że trydencki model katolicyzmu raczej się nie sprawdził (w skali globalnej, bo w Polszcze rozkwita), a Sobór Watykański II wprowadził bardzo wiele protestanckich postulatów z wieku XVI jako swoje własne "aggiornamento" (bo oczywiście nikt wprost by nie przyznał, że Luter miał rację!): powrót do Biblii, przekłady Pisma z języków oryginalnych, języki narodowe w liturgii, zaangażowanie świeckich, komunia pod dwiema postaciami (ok, nie w Polsce, ale w USA jak najbardziej - i uczciwie powiem, że tak przyjmowana komunia to wspaniałe doświadczenie sakramentu komunii). Zresztą dla mnie Luter (wiem, to nieco paradoksalne), to powrót do zdrowego katolicyzmu a potępienie i porzucenie wynaturzeń. NB, nie kto inny jak Ratzinger pisał, że w sensie czysto teologicznym Wyznanie Augsburskie jak najbardziej może się wpisać w bogatą tradycję ortodoksyjnie katolickich Wyznań Wiary.
  • JAWA25
    06.07.2017 14:23
    redaktor pisze "że obie strony miały wtedy rację. I katolicy i protestanci. Tylko się w ogniu polemiki nie rozumieli. Ale jednocześnie ta deklaracja pokazuje, że obie strony racji nie miały . Nie miały, jeśli chodzi o potępienie tych drugich." To owe anatemy z Trydentu były czy nie były słuszne ? Bo już pogubić się można. "tak, nie, a co nadto od diabła pochodzi" ... I skąd pomysł, że rozmówca kwestionujący odpusty musiałby być akurat protestantem, zamiast powiedzmy prawosławnym (prawosławni np,. modlą się za wszystkich - jak 1 Tm 2,1 nakazuje). Rozróżnienie "darowania kary" od "darowania winy" jest niezrozumiałe (dokładnie "darowanie kary doczesnej za grzechy, które zostały odpuszczone co do winy", "nawet wtedy, gdy wina została odpuszczona w sakramencie pojednania pozostaje jeszcze kara za popełnione zło, którą grzesznik musi spłacić, aby w pełni się oczyścić" https://dominikanie.pl/2015/08/odpusty-co-to-wlasciwie-jest/ co jest jeszcze bardziej niezrozumiałe).
    • JAWA25
      06.07.2017 14:34
      Rzekł Jezus do paralityka "odpuszczone są twe winy" (tzw. passivum divinum - w domyśle "przez Boga"), do grzesznicy podobnie "twoje grzechy są odpuszczone", do cudzołożnicy "nie potępiam cię, idź i nie grzesz więcej". Czy mówił coś "ale jeszcze za grzechy - odpuszczone co do winy lecz nie co do kary - kara cię oczekuje, no chyba że uzyskasz odpust" ? Skład Apostolski mówi wierzę w "odpuszczenie grzechów" (ἄφεσιν ἁμαρτιῶν), milczy o odpuście.
    • Andrzej_Macura
      06.07.2017 16:19
      Andrzej_Macura
      1. Niesłusznie założyłem, że rozmawiam z protestantem z powodu wyraźnej niechęci komentującego do Kościoła katolickiego, a gloryfikowaniu reformacji. Pomyliłem się, moja wina, że pochopnie wniosek wyciągnąłem.

      2. Anatemy Trydentu okazują się - przynajmniej w odniesieniu do wszystkich ewangelików czy szerzej, protestantów - bezprzedmiotowe. Być może tak jak tam napisano ten i ów nauczał, ale nie była to oficjalna doktryna tej wspólnoty.

      3. Odpusty... Może napisze w poście niżej :)
    • Andrzej_Macura
      06.07.2017 16:37
      Andrzej_Macura
      No więc te odpusty....

      Związane są z nauką o czyśćcu. Istnienie tego zasygnalizowane jest natomiast w drugiej (bodaj) Księdze Machabejskiej, kiedy mowa jest o modlitwie za zmarłych. Jeśli ma ona mieć sens, człowiek nie może być ani w piekle ani w niebie. Stąd pomysł...

      Wydaje mi się, że nauka o czyśćcu wiąże się też bardzo silnie z nauką o Bogu sprawiedliwym. Ot, przykład. Złoczyńca zabija jakiegoś człowieka. Żałuje swojego czynu, przeprasza Boga, ale 4 godziny później sam umiera. Czy byłoby sprawiedliwe, gdyby zaraz trafił do nieba?

      Właśnie z tego bierze się chyba przeświadczenie, że Bóg nie wpuści tak zaraz do nieba człowieka, który wprawdzie grzechu żałował, ale zła nie naprawił, nie odpokutował. Znam oczywiście przypowieść o najętych w różnych porach dnia. Pytanie: czy można o wszystkich ludziach powiedzieć, że „Pan ich nie najął”? Czy nie jest raczej tak, że niektórzy nie zamierzali pracować, a do pracy stawili się najpóźniej, jak tylko mogli? I stąd właśnie myśl, że człowiek, który umarł pojednany z Bogiem, ale który nie odpokutował zła na tym świecie, będzie mógł odpokutować je na progu wieczności.

      Myślę, że ten problem można przedstawić tez nieco głębiej. Czyściec jest dla tych, którzy „nie wydoskonalili się w miłości”. Tak to zdaje się jest napisane w Katechizmie. Czyli?

      Można nie czynić zła – choćby ze strachu przed kara – ale zła pragnąć. Ot, niejeden pobożny chrześcijanin zazdrości niewierzącym, że mogą sobie do woli pogrzeszyć i nie musza się przejmować żadnymi przykazaniami. Wierzą w Jezusa, nie czynią zła. Ale to zło ciągle wydaje im się pięknym, acz zakazanym owocem. Chętnie by go zjedli, ale się boją. Czy człowiek tak myślący powinien trafić do nieba? Przecież on się w tym niebie będzie strasznie męczył! Będzie wzdychał do zła, będzie żałował, że mu nie wolno, prawda? No i po to jest właśnie czyściec. Żeby człowiek dostrzegł, że dobro jest naprawdę atrakcyjne, a zło jest może i pięknie wyglądającym, ale tak naprawdę zgniłym jabłkiem...
      Odpust to darowanie – częściowe lub całkowite – tej właśnie kary, mającej służyć oczyszczeniu człowieka. Proszę zwrócić uwagę na pewien ważny warunek jego uzyskania: wolność od przywiązania do jakiegokolwiek grzechu. Nawet powszedniego. No właśnie: nie przywiązanie do grzechu, czyli właśnie to zrozumienie, że zło naprawdę jest złem. Dopiero wtedy można uzyskać odpust zupełny. I nic dziwnego: ten kto to rozumie, nie musi się już w czyśćcu oczyszczać...

      Tak bym to mniej więcej widział.
      • Gość
        06.07.2017 18:30
        Choć z drugiej strony: 1) Księgi Machabejskie są deuterokanoniczne (powstałe pod sporym wpływem myśli greckiej) - żadna część NT, nie mówiąc już o hebrajskim ST, nie ma tak "wyraźnej intuicji" czyśćca. Ponadto K Mach to jednak bardziej księga historyczna, nie teologiczna. 2) Katolicka nauka o czyśćcu wprowadzona została w 12 wieku - czyli przez 1200 lat chrześcijanie byli dobrymi uczniami Chrystusa bez tej nauki. 3) Nauka o czyśćcu wiąże się silnie z modlitwą za zmarłych, a zwłaszcza sprawowaniu w intencji zmarłych mszy (za ofiarę pieniężną). Proszę wybaczyć bezpośredniość: ale tu rynek jest w zasadzie nieograniczony, podobnie jak dochód. Każdy katolik zapłaci za spokój duszy babci i dziadka, ojca i matki, da na mszę. A nawet kupi abonament w postaci mszy gregoriańskich. Pomijając aspekt czysto teologiczny, KK uczynił z odpustów i mszy za zmarłych podstawę swego bytu materialnego. A im bardziej intensywne straszenie mękami czyśćcowymi, tym więcej mszy zamawianych. Do taśmowego odprawiania takich mszy zaprojektowane były nawet kościoły, z wieloma bocznymi ołtarzami. Msze takie były często odprawiane w ogóle bez udziału wiernych, co już jest odejściem daleko od idei eucharystii. Taka teologia i praktyka religijna ma też aspekt czysto merkantylny.
      • Andrzej_Macura
        06.07.2017 22:48
        Andrzej_Macura
        1. Kościół katolicki nie uważa ksiąg deuterokanonicznych za gorsze. Są tak samo natchnione przez Boga jak pozostałe. Zdaje się zresztą, że tak samo za natchnione uważa je całkiem sporo Kościołów wschodnich. Fakt, że zostały przez protestantów odrzucone nie ma dla katolików znaczenia. Zresztą... Intuicja czyśćca pojawia się też w księgach Nowego Testamentu. Można zajrzeć do wyjaśnień ks. Kaszowskiego...

        http://www.teologia.pl/m_k/zag08-4.htm
        albo tutaj
        https://www.deon.pl/161/art,2111,po-co-sie-modlic-za-zmarlych.html

        Nie bardzo też rozumiem, dlaczego księga zaliczana do ksiąg historycznych nie może zawierać treści dogmatycznych. Ostatecznie do historycznych zalicza się Księgę Rodzaju (choć to mocne uproszczenie), a nie kwestionuje Pan chyba, że chrześcijanie mają podstawy w Biblii, by wierzyć, że Bóg stworzył świat. Podobnie zresztą Ewangelie. Dla Starego Testamentu chyba bardziej sensowny jest podział ksiąg, który zalecają Żydzi: Prawo, Prorocy i Pisma...

        No i jeszcze jedno., dotyczące ksiąg deuterokanonicznych. Żydowski kanon Starego Testamentu ustalił się już po Jezusie Chrystusie. Chrześcijanie przyjęli je, bo znaleźć je można było w greckim przekładzie ST, Septuagincie. Jak dziś wiemy, nie wszystkie faktycznie powstały w języku greckim. (Druga Machabejska akurat tak). Językiem oryginalnym części z nich mógł być hebrajski, tylko rękopisy takie, po ustaleniu kanonu, zostały prawdopodobnie zniszczone....

        2. Dogmat o bóstwie Chrystusa przyjęto na soborze w Nicei w 325 roku. Nie znaczy to, że przedtem chrześcijanie nie wierzyli w bóstwo Jezusa. I nikt nie mówi, że ci, którzy nie znali tego dogmatu, byli gorszymi chrześcijanami. A że modlitwa za zmarłych była praktykowana i w judaizmie i w chrześcijańskie przed XII wiekiem - to już wyjaśniałem.

        3. Zaczęto odprawiać msze za zmarłych, żeby księżą się mogli bogacić... No, można tak myśleć. Podobnie jak można myśleć, że po to są szpitale, żeby lekarze mogli sobie zarobić.
      • JAWA25
        07.07.2017 15:56
        Bez urazy, co do sprawy ma przypowieść o najemnikach? Przecież powiedziane wszyscy "dostali po denarze", bez względu na czas pracy. I ci, co tyrali dzień cały, sarkali "zrównałeś nas z nimi". O Dobrym Łotrze zaś (choć mówi o nim tylko jeden Ewangelista) że jeszcze "dziś będziesz w Raju" (jakiś apokryf opisuje, że przybycie Łotra do Raju budzi zgorszenie wśród świętych, bowiem nawet święci są tylko ludźmi), oczywiście można wyobrażać sobie, że może Łotr coś po drodze do Raju przeszedł, ale jeszcze "tegoż dnia" tam dotarł - tylko, że byłoby to wyłącznie wyobrażeniem.

        "mowa jest o modlitwie za zmarłych. Jeśli ma ona mieć sens, człowiek nie może być ani w piekle ani w niebie."
        To także jest tylko domysłem. Zwłaszcza, że 1 Tm 2,1 nakazuje modlitwę za wszystkich.
  • śwjacenty
    08.07.2017 14:39
    Panie redaktorze protestanci nie byli pierwszymi, którzy Księgi Machabejskie jak też parę innych tekstów uznali za apokryfy. Już za nienatchnione uważał je św. Hieronim, który w swojej "wulgacie" zawarł je w osobnym zbiorze, tak jak to zresztą uczynił Luter i inni tłumacze i wydawcy protestanccy do XVII wieku. Doktryna czyśćca nie nie jest jasno umocowana w Słowie Bożym i nie znajduje się w nauczaniu apostolskim. Owszem pierwsi chrześcijanie wspominali w modlitwach zmarłych, szczególnie męczenników dziękując za ich życie i zbawienie, modlili się przy grobach życzyli jak św. Paweł prawdopodobnie zmarłemu Onezymowi łaski w Dniu Pańskim. Nie był to jednak kult świętych, którzy mogliby wysłuchiwać i reagować na modlitwy. Nie były też to próby zmiany duchowej kondycji zmarłego przed Bożym Sądem przez składanie przebłagalnych ofiar. Jeżeli jednak jak pan wierzy, istnieje takie miejsce albo stan jak czyściec, w którym człowiek musi jeszcze coś zrozumieć, z czegoś się oczyścić i z czegoś zrezygnować, za coś zapłacić, to jak to możliwe, że przepisowa modlitwa za papieża i komunia ofiarowana w intencji zmarłego może spowodować odpust zupełny i darowanie statystycznych jak kiedyś liczono 500 lat mąk czyśćcowych ? Jeżeli to możliwe, to dlaczego w jakimś jednym akcie strzelistym papież nie wydobędzie jakimś super odpustem wszystkich z czyśćca ? Kontynuując można też zapytać, dlaczego katolicy wierząc w moc odpustów ofiarowują je ciągle za tych samych zmarłych ?
Dyskusja zakończona.