Zawsze byłem za otwartym dialogiem ze światem islamskim, jednak cały ciąg niesymetrycznie agresywnych działań społeczności islamskiej (a w zasadzie samych aktywistów, przy zastraszonej bierności społeczeństwa) sprawia, że muszę nieco inaczej na to spojrzeć.
Przede wszystkim wydaje mi się w tej sytuacji bezzasadne jakiekolwiek materialne wspieranie krajów islamskich przez Zachód, a także bezkrytycznie otwarta polityka wobec żądań islamistów europejskich. Nie chodzi bynajmniej o stosowanie odwetu, bo to byłaby droga najgorsza z możliwych. Chodzi o podjęcie zdecydowanych działań w obronie przed tą wersją islamu, która grozi światu nowym totalitaryzmem.
Zastanawiam się również, czy nie zasadne byłoby w takiej sytuacji zaostrzenie polityki imigracyjnej z krajów islamskich (otwarcie jej wyłącznie dla tych, którzy są przez islamskie władze prześladowani). W każdym razie Zachód nie może biernie przyglądać się temu narastającemu zjawisku prześladowań.
Przede wszystkim wydaje mi się w tej sytuacji bezzasadne jakiekolwiek materialne wspieranie krajów islamskich przez Zachód, a także bezkrytycznie otwarta polityka wobec żądań islamistów europejskich. Nie chodzi bynajmniej o stosowanie odwetu, bo to byłaby droga najgorsza z możliwych. Chodzi o podjęcie zdecydowanych działań w obronie przed tą wersją islamu, która grozi światu nowym totalitaryzmem.
Zastanawiam się również, czy nie zasadne byłoby w takiej sytuacji zaostrzenie polityki imigracyjnej z krajów islamskich (otwarcie jej wyłącznie dla tych, którzy są przez islamskie władze prześladowani). W każdym razie Zachód nie może biernie przyglądać się temu narastającemu zjawisku prześladowań.