Żyć tym, co niespodziewane

List ten napisałem do ciebie, który chcesz kształtować swoje życie w komunii z Chrystusem, bo On jest miłością. Jeżeli zawsze odwoływać się będziesz do kilku istotnych wartości, do kilku prostych prawd, z coraz większą swobodą pójdziesz od prowizorium do prowizorium.

Duch Święty - oślepiające przejście Bożej Miłości - przenika ludzką istotę, jak błyskawica noc. W tej chwili Zmartwychwstały porywa cię, uwalnia od tego, co ponad siły, siebie obarcza wszystkim.

Kiedyś, nagle, zrozumiesz, że to przeszedł Chrystus. Obfitość została podarowana.

W chwili, gdy otworzą się twoje oczy, powiesz sobie: „Czy serce nie pałało we mnie, gdy do mnie mówił?”.

Chrystus niczego w człowieku nie unicestwia. W komunii z Nim nie ma miejsca na wyobcowanie. Niczego, co jest w człowieku, nie złamie. Nie przyszedł burzyć, lecz wypełniać. Gdy słuchasz uciszonym sercem, On przemienia twój niepokój. Gdy gubisz się w niezrozumiałym, gdy noc gęstnieje, Jego miłość jest jak ogień. A ty patrz w tę płonącą w ciemności lampę, aż zaświta jutrzenka. I w twoim sercu wzejdzie dzień.

Szczęśliwy, kto kocha miłością mocną jak śmierć

Bez wytchnienia, o Chryste, wzywasz mnie i pytasz: „A dla ciebie kim jestem?”

Jesteś tym, który mnie kocha na zawsze.

Stawiasz przede mną ryzyko wyboru. Poprzedzasz mnie na drodze świętości, gdzie szczęśliwym jest ten, kto kocha miłością mocną jak śmierć, gdzie męczeństwo jest ostatnią odpowiedzią.

Dzień za dniem moje „nie” przemieniasz w „tak”. Nie chcesz kilku okruszyn, lecz całego mojego istnienia.

Ty jesteś tym, który dniem i nocą modli się we mnie, chociaż nie wiem jak. Moje pojękiwania są modlitwą, bo samo wzywanie Cię imieniem Jezus, wypełnia naszą komunię.

Ty jesteś tym, który każdego ranka wsuwa na mój palec pierścień syna marnotrawnego, pierścień święta.

A ja, czemu wahałem się tak długo? Czyżbym zamienił Bożą chwałę na to, co nie może pomóc. Czyżbym porzucił źródło wody żywej, aby wykopać sobie cysterny, cysterny popękane, które nie utrzymują wody? (Jr 2)

Ty nieustannie szukałeś mnie. Dlaczego zawahałem się znowu, prosząc o czas na załatwienie swoich spraw? Przyłożywszy rękę do pługa, czemu obejrzałem się wstecz? Nie wiedząc o tym, stawałem się niezdolny do pójścia za Tobą.

A jednak, nie widząc, pokochałem Cię.

Ty powtarzałeś: żyj tym coś zrozumiał z Ewangelii, choćbyś zrozumiał niewiele. Głoś moje życie ludziom. Rozpalaj ogień na ziemi. Pójdź za mną...

I pewnego dnia zrozumiałem: chciałeś mojej nieodwołalnej decyzji.

Modlitwa

Boże każdego ludzkiego istnienia,
zbyt olśniewający, by być oglądany,
swój jakby obraz
pozwalasz nam widzieć
w obliczu Chrystusa.
Otwórz w nas bramy
ku jasności serca,
w nas, którym spieszno,
aby w mrokach zdarzeń
rozpoznać blask Twojej obecności.
Tam, gdzie w każdym z nas
skrywa się samotność,
przyjdź orzeźwić
spragnioną ziemię ducha i ciała.
Przyjdź w martwe obszary istnienia
złożyć źródło wody żywej.
Przyjdź i napełń nas
swoją ufnością,
aby zakwitły pustynie duszy.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»