publikacja 12.05.2019 18:04
Kolumbia nie ma innej alternatywy jak pokój. Najpilniejszą potrzebą, jaką wyczuwa się obecnie w społeczeństwie, jest praca na rzecz pojednania. Tak obecną sytuację w kraju komentuje przewodniczący tamtejszego episkopatu abp Oscar Urbina Ortega.
Od 2017 r. rząd Kolumbii prowadził rozmowy pokojowe z tzw. Armią Wyzwolenia Narodowego – główną partyzancką siłą w kraju. Nie pszyniosły one jednak żadnych rezultatów. Sytuacja diametralnie zmieniła się po zamachu, jakiego marksistowska guerilla dokonała na szkołę policyjną w Bogocie w styczniu tego roku, kiedy to śmierć poniosły 22 osoby, a 66 zostało rannych.
“Ten zamach sprawił, że utracono wiarę w dalsze prowadzenie dialogu. Powstrzymanie się od przemocy to warunek, żeby zacząć na nowo rozmawiać. W tym momencie jesteśmy w punkcie zero – wskazuje przewodniczący kolumbijskiego episkopatu. – Póki nie jesteśmy w stanie ocenić, czy partyzanci zaprzestaną porwań, używania dzieci-żołnierzy oraz ataków na infrastrukturę petrochemiczną kraju, rząd nie zrobi żadnego kroku. Obie strony zatrzymały się w dialogu, dlatego rozmów nie ma.”
Kolumbijczycy bardzo mocno odczuwają dziś zagrożenie zamachami ze strony partyzantów – mówi z kolei bp Elkin Fernando Álvarez Botero. Sekretarz generalny episkopatu zwraca uwagę, że praca Kościoła w tym względzie opiera się przede wszystkim na apelowaniu do stron konfliktu, zabieganiu o pokój i pomocy społeczeństwu, które najbardziej na tym cierpi. Nie jest to jednak łatwe.
“Biskup [diecezji] Caldas, César Balbin zdecydował o przeniesieniu jednego kapłana z powodu mocnych przesłanek, że grozi mu śmierć. Nie jest pewne, skąd wzięły się te pogróżki, ale najprawdopodobniej pochodzą od grup, które zajmują się handlem narkotykami – mówi biskup pomocniczy Medellín. – Ubolewamy nad tym, gdyż posługa kapłanów szczególnie w miejscach, gdzie jest wiele przemocy, to praca na rzecz pokoju i pojednania oraz apelowanie do społeczeństwa, aby szło drogą wartości i brało życie w swoje ręce. ”