"zbór" jest tłumaczeniem nazwy "eklezja" (po grecku "zgromadzenie"), zaś "kościół" spolszczeniem łacińskiego "castellum" oznaczającego budynek, nie wspólnotę wiernych
Uderzyl w budynek, w ktorym nasi bracia w Chrystusie modlili sie do tego samego Boga. Spotkasz ich, tradycjonalisto, moze w raju, jesli dorosniesz do takiej milosci, jaka Bog nas obdarza: bez faryzejskiej selekcji
Pisząc o "faryzejskiej selekcji" obrażasz Pana Boga, bo On zapowiedział że dokona "selekcji" na Sądzie Ostatecznym. To, że Pan Bóg obdarza nas miłością, nie znaczy, że przymyka oko na herezje i wypaczanie Jego nauki przez protestantów. Jeśliby nie miało znaczenia w co ktoś wierzy, to cała Ewangelia byłaby do wyrzucenia. Wystarczyłoby do zbawienia być "dobrym człowiekiem" i modlić się do jakiegoś boga.
Do zbawienia wystarczy byc nawet zlym czlowiekiem, byle na koncu zycia prosic Pana Jezusa o milosierdzie . Jak to zrobil sw Lotr. Dla zbierajacych mozolnie zaslugi, moze to byc duzy szok. Bycie w Kosciele katolickim to duza pomoc, ale nie warunek konieczny zbawienia.
Jeden człowiek uprawia regularnie sport i mozolnie trenuje. Drugi siedzi całe życie na kanapie jedząc chipsy. W sytuacji zagrożenia, który z nich łatwiej przeskoczy dwumetrowy mur? Podobnie jest z życiem duchowym. Proszę więc mniej pogardy w ocenianiu katolików mozolnie zbierających zasługi dla Nieba, bo na tym właśnie polega dobrze pojęte życie duchowe. Na modlitwie, pełnieniu obowiązków stanu i życiu sakramentalnym. Nuda, panie. Nic się nie dzieje. I tak, to jest mozolne. Ale tak uczyli Ojcowie Kościoła, wielcy święci i klasycy duchowości. Nigdzie i nigdy w nauczaniu Kościoła nie głoszono "grzesz, byleś na końcu życia prosił o miłosierdzie". Wręcz przeciwnie, uporczywe trwanie w grzechu jest od zawsze jedną z form grzechu przeciw Duchowi Świętemu, który nie będzie będzie odpuszczony ani w tym życiu ani w przyszłym. Jest ostatnio jakaś dziwna, zła moda na pomiatanie katolikami starającymi się żyć w łasce uświęcającej przez różnych "oświeconych," których katechizmowa prawda o grzechu nie dotyczy.
W nauce kościoła nic się nie zmieniło, nadal obowiązuje dogmat, że poza Kościołem nie ma zbawienia. Protestanci nie są Kościołem, bardzo wyraźnie podkreślił to papież Benedykt. Jeśli ktoś za życia nie miał szans stać się członkiem Kościoła, będzie miał taką możliwość po śmierci, bo tylko dzieci i córki Kościoła mogą wejść do nieba. Dobry łotr poprzez swój żal się nawrócił i w tajemniczy sposób został włączony w Kościół. Powtarzam raz jeszcze, poza świętym Kościołem katolickim nie ma zbawienia, a jeśli ktoś nie miał szans za życia stać się katolikiem, będzie musiał duchowo uczynić to po śmierci (czyli po prostu wybrać prawdę) aby zostać zbawionym.
Wybór po śmierci? Skąd ta nauka? Po śmierci to już pozamiatane. Wg katechizmu rzeczy ostateczne są następujące : śmierć, sąd Boży, niebo albo piekło. PS. A nie wiem czy wiesz, ale każdy kto został ważnie ochrzczony, nawet przez pastorkę w zborze, jest włączany do Kościoła katolickiego, Tak więc jest ten człowiek katolikiem, dopóki świadomie się tej wiary nie wyrzeknie,, co następuje gdzieś około konfirmacji.
Chrzest u protestantów jest uznawany w Kościele rzymskokatolickim jako ważny. Protestanci przynależą do Kościoła powszechnego. Takie jest nauczanie V II.
Kościoła powszechnego, czyli katolickiego. Katholikos = powszechny. Nie ma żadnego "nadkościoła" nad Kościołem Katolickim. Kościół Chrystusowy trwa w pełni (subsistit in) w Kościele katolickim. Takie jest nauczanie Kościoła Katolickiego, także to posoborowe, i żadne ekumeniczne pitu-pitu tego nie zmieni.
To nie "pitu pitu" tylko tak wynika z dokumentów Kościoła katolickiego (to chyba oczywiste, że katolicki znaczy powszechny ?) Na stronie "Opoki" czytamy: "Postawimy również takie pytanie: a więc, czy ci wszyscy, którzy są ochrzczeni, nawet jeżeli są odłączeni od jedności katolickiej, są w Kościele, w prawdziwym Kościele, w jedynym Kościele? Tak. Jest to jedna z tych wielkich prawd katolickiej tradycji, wielokroć przez Sobór potwierdzona (por. Lumen gentium, 11, 15; Unitatis redintegratio, 3, itd.)". Dodajmy do wspomnianych tu jeszcze cytat z deklaracji "Dominus Jesus": "Natomiast Wspólnoty kościelne, które nie zachowały prawomocnego Episkopatu oraz właściwej i całkowitej rzeczywistości eucharystycznego misterium, nie są Kościołami w ścisłym sensie; jednak ochrzczeni w tych Wspólnotach są przez chrzest wszczepieni w Chrystusa i dlatego są w pewnej wspólnocie, choć niedoskonałej, z Kościołem."
"Kościół Chrystusowy trwa w pełni (subsistit in) w Kościele katolickim." Czy w przytoczonym przez ciebie dokumencie nie jest raczej "trwa najpełniej" ? Czy to nie oznacza czasem, że w innych wspólnotach Kościół Chrystusowy też trwa, tylko że w sposób niepełny tak jak w rzymskokatolickim Kościele ?
Kto bez własnej winy nie jest katolikiem (czyli nie miał z różnych powodów możliwości zostać katolikiem) ale żyje bogobojnie ten jest duchowo włączony w kościół katolicki. Tak mówił papież Pius XI.