Czy Redakcja lub ktoś z Państwa komentujących jest w stanie podać jakieś pozycje z dorobku naukowego (nie publicystycznego) pana Terlikowskiego? Chętnie się z nimi zapoznam.
Szukałam, niestety w bazie PBN p. Terlikowski pojawia się tylko raz jako autor tekstu w tomie zbiorowym nt. szkodliwości antykoncepcji. Co to ma wspólnego z tematem komentowanego artykułu? Pytanie właściwie retoryczne, ale odpowiem. P. Terlikowski pozywa uniwersytet, który zrezygnował z jego zatrudnienia, mimo cyt. "bogatego doświadczenia dydaktycznego i naukowego" oraz "pomimo braku jakichkolwiek zastrzeżeń wobec kompetencji dydaktycznych czy wiedzy i dorobku naukowego". Terlikowski jest powszechnie znany jako publicysta, natomiast przyznam szczerze, że pierwsze słyszę o jego dorobku naukowym.
Ok, ale sam doktorat to trochę za mało na "dorobek naukowy". Poza tym w świecie naukowym liczą się publikację, które ukazały się drukiem. Oczywiście po obronie doktoratu nie ma obowiązku kontynuowania kariery naukowej, wiele osób podejmuje pracę w komercyjnych firmach, zakłada własne, humaniści zostają często freelancerami itd. Niemniej Terlikowski w powyższym tekście przedstawiamy jest jako naukowiec, więc dociekam, jakie ma faktycznie doświadczenie w tej materii
Trudno oczekiwać by w bazie stworzonej przez lewicowo-liberalny rząd PO-PSL, promujący lewicowo-liberalną ideologię, były teksty naukowe osób o poglądach konserwatywnych.
Max, tam nie ma cenzury. PBN gromadzi zasoby publikacji naukowych czyli artykułów z czasopism punktowanych oraz monografii naukowych. Nawiasem mówiąc Google Scholar (czy tez kontrolowany przez PO? ;-)) też wyrzuca głównie publicystykę, czyli teksty z Frondy, Znaku itd. No nic, przy okazji sprawdzę jeszcze Web of Science.
Pewnie Pan Terlikowski swoje prawo wywodzi z Konstytucji, która deklaratywnie mówi prawie do pracy ale to za mało aby otrzymać zatrudnienie w Polsce. Gdyby tak było, to wówczas w Polsce nie byłoby żadnego bezrobocia. Natomiast argumenty na jakie powołuje się pan Terlikowski, to może również powołać się każdy bezrobotny i co z tego wyniknie wiadomo.
Ze mna też Uniwersytet Medyczny nie chce zawrzeć żadnej umowy i to nie powód, aby pozywać go do sądu. W starej polszczyźnie określenie takiego postepowania nazywało się "pieniactwem".
I co to ma w ogóle wspólnego z tematem sprawy?