Film i życie

www.warto.cme.org.pl

publikacja 29.03.2012 07:12

Jakie filmy przywodzą mi na myśl Słowo Boże?

Film i życie bargainmoose / CC 2.0 Jest na świecie tyle filmów – w telewizji, w sklepach i na naszych półkach – że z pewnością znajdziecie się coś, co poruszy. A może, tym razem, zamiast do filmów, sięgnąć do Biblii w poszukiwaniu fabuł wysnutych z prawdy o rzeczywistości?

Wielkie zmiany, których ostatnio doświadczyłam w moim życiu, skłoniły mnie do podjęcia próby rewaluacji tego, co myślę o filmach. Tego, co naprawdę myślę, bez związku z „niepodważalnymi” prawdami wpojonymi mi w murach uniwersytetu. Rozmyślania te, które ostatecznie zaowocowały konkretnymi początkami mojego własnego rozumienia, czym jest film, skierowały mnie w stronę filmu dokumentalnego.

Mówiąc: „hej, chodźmy do kina” albo „widziałem wczoraj świetny film”, znakomita większość z nas ma na myśli filmy fabularne. Właściwość tych dzieł polega na tym, że zapewniają widzom przyjemną rozrywkę albo przeżycie intelektualno- -emocjonalnej wzniosłości. Dlatego tak je lubimy, nie wymagają bowiem od widza zbyt głębokiego poziomu zaangażowania, utrzymując zawsze pewien poziom fikcji i umowności. Tego rodzaju dzieła nie są jedyną formą filmową uprawianą przez twórców. Filmy dokumentalne dosłowniej niż te z fikcyjną fabułą mówią o naszej rzeczywistości i o prawdziwym świecie. Nie wiedzieć czemu mamy jednak tendencję do traktowania ich po macoszemu. Jeśli film jest czarno-biały, powstał przed 1995 r. albo jest dokumentalny, oglądamy go mniej chętnie.

Najlepiej nam znane, amerykańskie, ergo bardzo dobre kino fabularne zazwyczaj mówi o świecie innym niż ten, który znamy. W musicalach wszyscy bezustannie tańczą i śpiewają, w komediach romantycznych wszystko dobrze się kończy, w filmach akcji da się sforsować każde drzwi, a dramaty są naprawdę dramatyczne. Wiemy, że historie te nie są do końca prawdziwe. Z dokumentami jest inaczej – one noszą wyraźne znamiona prawdziwości. Przynajmniej w założeniu mają dokumentować, nie tworzyć czy interpretować świat. Kiedy je oglądamy, nie oczekujemy efektów specjalnych i nierealistycznie wykreowanych postaci. Chcemy zobaczyć kawałek życia, ludzi takich samych jak my, prześledzić tragiczne lub piękne wydarzenie, poczuć jego smak.

Inna rzecz, która przyszła mi do głowy: oglądając filmy, dajemy sobą manipulować. Spojrzenie kamery przeinacza rzeczywistość, a czasem nawet prezentuje jej przekłamaną wizję. Owa właściwość kamery stawia nas w bardzo niewygodnej pozycji. Możemy zobaczyć tylko to, co ona, zmiana perspektywy widza tego medium jest niewykonalna (chyba, że zdecydujemy się opuścić salę kinową). Zostajemy pozbawieni możliwości uczestnictwa w rzeczywistości, nie pozostaje nam nic poza biernym oglądaniem. Nawet kiedy widzimy prawdziwą tragedię w filmie faktu, nie jesteśmy w stanie nic zrobić, nic zmienić. Na szczęście nasze życie wygląda inaczej. Nie uczestniczymy w nim jako bierni widzowie. Każdy z nas codziennie konfrontowany jest z bezlikiem sytuacji, w których musi podjąć decyzję i skierować swoje kroki w obranym kierunku.

Dlatego takie filmy przywodzą mi na myśl Słowo Boże. To dość wolne skojarzenie nasunęło mi się po tym, jak w ostatnim czasie to, co ono mówi, w bezpośredni i dosłowny sposób dotykało mojego życia. Nie musiałam konfrontować się z wielkimi radami i obietnicami dotyczącymi wszystkich, czytać o pełnej chwały codzienności mężów Bożych. Czytając Słowo mojego Boga, spotkałam się z odniesieniami do tego, co tu i teraz. Dawało mi ono bardzo konkretne wskazówki odnośnie tego, co mam robić i jak się zachowywać. Słowa: „Zaufaj Panu z całego swojego serca i nie polegaj na własnym rozumie” z Przypowieści Salomona 3,5 mogą stać się bardzo prawdziwe, kiedy wyczerpały się wszystkie drogi rozumu, a życie dalej stawia wyzwania. Odnoszą się do życia w jego najbliższej nam postaci. Biblia nie opowiada nam pięknych i groźnych historii dla samego opowiadania. Mówi o nich, ponieważ miłość Boga, która się przez nie uwidacznia, jest nośnikiem niezafałszowanego życia w obfitości.

Słowo nigdy nami nie manipuluje. Bóg nie przedstawia nam tylko jednego punktu widzenia, który łatwo można przekształcić. Daruje nam Prawdę, nie jej interpretację. Żeby stworzyć dobry film, trzeba nakręcić bardzo dużo materiału. Podczas jego montażu większość zostaje jednak usunięta i wyrzucona, a do filmu włącza się tylko najlepsze ujęcia. W przeciwieństwie do filmu, Słowo jest całością, spójną i doskonałą, nie musimy już dokonywać procesu wyboru najlepszych fragmentów.

Tym razem bez tytułów, które mogłabym polecić. Zamiast nich – kilka myśli, które pojawiły się w spektrum moich filmowych refleksji. Ostatecznie jest na świecie tyle filmów – w telewizji, w sklepach i na naszych półkach – że z pewnością znajdziecie się coś, co poruszy. A może, tym razem, zamiast do filmów, sięgnąć do Biblii w poszukiwaniu fabuł wysnutych z prawdy o rzeczywistości?

Artykuł pochodzi z kwartalnika "Warto" wydawanego przez Centrum Misji i Ewangelizacji Kościoła Ewangelicko Augsburskiego w RP