Rodzinny akademik Chrystusa

ks. Witold Lesner

publikacja 24.01.2012 00:10

Pochodzą z Niemiec, Polski i Ukrainy. Są wśród nich grekokatolicy, protestanci i rzymscy katolicy. Studiują, pracują i modlą się wspólnie, a patronuje im św. Jadwiga Śląska.

Rodzinny akademik Chrystusa Zdjęcia archiwum ÖSAF Ekumeniczny charakter wspólnoty Domu Studenckiego św. Jadwigi najpełniej widać podczas nabożeństw w Kościele Pokoju

Ideą tego domu jest możliwość kontaktów młodych ludzi, studentów różnych narodów, wyznań i kultur – mówi Niemka Anna Fabisch, przewodnicząca Radzie Domu. – Założeniem jest spotkanie nie tyle formalne, co na płaszczyźnie bliskiej, osobowej. Przez wspólne mieszkanie, obowiązki i modlitwę poznajemy siebie nawzajem, ale i uczymy się tolerancji – dodaje. Anna pochodzi z przygranicznego Görlitz, a we Frankfurcie studiuje prawo. Jest katoliczką.

Obecnie w Domu studenckim św. Jadwigi we Frankfurcie nad Odrą mieszka 15 osób. – Jest u nas spora rotacja, ale staramy się, aby zawsze było mniej więcej po równo chłopaków i dziewczyn, aby też tyle samo było osób z różnych krajów i wyznań – wyjaśnia Michał Żytyniec z Ełku, student kulturoznawstwa. – Każdy ma swój pokój, ale kuchnia, stołówka, salka telewizyjna i rekreacyjna są wspólne – dodaje Polak.

Różnorodność
Wszystko rozpoczęło się w roku 2000, gdy stowarzyszenie Ökumenische Studierenden-Arbeit Frankfurt der Oder (ÖSAF) założyło dom akademicki dla polskich i niemieckich studentów miejscowego Uniwersytetu Europejskiego Viadrina. W ten sposób chciano nawiązywać kontakty z młodymi europejczykami.

Działalność ÖSAF rozciąga się na wiele aspektów działalności ekumenicznej. – Nasz dom jest tylko jednym z pomysłów – mówi Anna Fabisch. – Kilka razy w roku organizowane są sympozja i tematyczne spotkania ekumeniczne, mamy również wspólne nabożeństwa w Kościele Pokoju we Frankfurcie. Jesteśmy też zapraszani przez inne wspólnoty chrześcijańskie – dodaje.

Nie jest to zwykły akademik dla studentów, chociaż zamieszkać może w nim każdy. Jednym w kryteriów przyjmowania „nowych” jest przynależność do któregoś z duszpasterstw. We Frankfurcie działają dwie niemieckie grupy, katolicka i protestancka, a w Słubicach polskie Duszpasterstwo Akademickie „Parakletos”. – Nie jest dla nas niczym dziwnym, że co niedziela chodzimy do kościoła. Najczęściej idziemy razem, na zmianę raz do katolickiego, później do ewangelickiego kościoła, a czasami na Mszę greckokatolicką – wyznaje Hanna Zhovkivska, grekokatoliczka z ukraińskiego miasta Czerniowce. – Nikt tu nikogo nie nawraca, nie przekonuje do swojej wiary. Mamy wspaniałą okazję, by poznać różne tradycje, ich bogactwo i tworzyć wspólnotę modlitwy – mówi studentka.

W stałym planie dnia są również cotygodniowe, poniedziałkowe spotkania. – Ktoś przygotowuje jakiś temat, który jest wprowadzeniem do rozmowy, dzielenia się czy modlitwy – mówi Michał. We wszystkich trzech duszpasterstwach ustalane są wspólne tematy, które po omówieniu ich w mniejszym gronie, podsumowywane są cztery razy do roku na spotkaniach w Kościele Pokoju. W tym semestrze jest temat: „Korzenie”. Jednak czasami tak się złoży, że ktoś zaproponuje coś innego. – Niedawno mówiliśmy o miejscu kobiety w Kościele – uśmiecha się Michał. – Dyskusja była tak emocjonująca, że nie mogliśmy skończyć. Nie dałem rady wytrwać do końca i około trzeciej w nocy poszedłem spać – śmieje się.

Chrześcijańska rodzina
– Na początku studiów mieszkałam w zwykłym, niemieckim akademiku, ale już po pierwszym semestrze się przeprowadziłam – wspomina Anna. – Życie tam było bardzo anonimowe i nikt nie zwracał uwagi na innych. Nie to co tutaj, gdzie jesteśmy rodziną – dodaje. Podobnie myślą i inni. – Tu mieszkają ludzie, którzy pielęgnują religijne wartości. Wspólnie przeżywamy święta, wspólnie się modlimy. Ten dom dla mnie to szkoła życia – dzieli się Hania. – Piękne w ekumenizmie jest to, że w różnych językach mówimy o tym samym. Ciekawie jest poznać inną perspektywę. Razem sięgamy po Pismo św. i rozmawiamy o tym, jak zastosować je w swoim życiu – mówi Julia Winiarska z Choszczna k. Szczecina, studentka europeistyki.

Wśród mieszkańców jest również Niemiec, Matias Pieper, wyznania ewangelickiego. – Gdy przyjechałem do Frankfurtu szukałem innych chrześcijan. Chciałem mieć z nimi kontakt. Poszedłem więc na nabożeństwo do Kościoła Pokoju na rozpoczęcie semestru. Rozmawiałem wtedy z Julią – uśmiecha się. – Dowiedziałem się o tym domu i bardzo szybko się tu wprowadziłem. Bardzo mi się podoba panujący tu klimat i nawet uczę się polskiego. Rozmawianie nie idzie mi za dobrze, lepiej czytanie – mówi student historii.

Jak to w normalnym domu bywa, tak i tu jest podział obowiązków. Anna, jako odpowiedzialna za całość, dba o kontakt ze Stowarzyszeniem ÖSAF, odpowiada za umowy i rachunki. Hania troszczy się o pokój gościnny, Matias dba o ogród, a Michał o kwiaty w całym domu. – Robimy też wspólne zakupy podstawowych produktów spożywczych, jak mąka, cukier, makaron oraz środków czystości, proszków do prania, itp. Zrzucamy się na te zakupy – wyjaśnia Ukrainka. – Istotę domu oddają zdania, które mamy wypisane na ścianach „razem pracować”, „razem świętować” i „razem się modlić” – wskazuje Michał Żytyniec. – Żyjemy tu jak w dużej rodzinie i o tym miejscu mówimy „dom”, a nie „akademik” – dodaje Ania Fabisch.

Studenckie zabawy
Pomimo widocznego chrześcijańskiego charakteru Domu Studenckiego św. Jadwigi, żyją w nim zwyczajni młodzi ludzie. Dlatego też obok „poważnych” ekumenicznych spotkań i modlitw, jest czas i na dobrą zabawę. – Wieczorki i imprezy uważam za najważniejszą rzecz w tym domu – śmieje się Michał. – Wtedy dużo rozmawiamy, poznajemy siebie, swoje narodowe tradycje, poglądy. Wtedy zżywamy się najbardziej – przekonuje.

Różnorodność języków nie jest żadną przeszkodą. – Jest u nas Luba, Ukrainka, która do Polaków mówi po ukraińsku, a oni do niej po polsku i świetnie się rozumieją – śmieje się Hania. Obecnie mieszkańcy są tylko z trzech krajów: Niemiec, Polski i Ukrainy, ale w przeszłości były też osoby m.in. z Bułgarii, Serbii, Wietnamu czy Francji. – Rozmawiamy w różnych językach, ale są słowa, najczęściej niemieckie, które rozumiemy wszyscy i nie trzeba ich tłumaczyć. Z porozumiewaniem się dajemy radę – dołącza się do wspólnej opinii Julia.

Otwartość domu sprawia, że również gości jest w nim sporo. – Ostatnio był m.in. biskup ewangelicki z Berlina, Markus Dröge, gościliśmy też chór z Ukrainy. Przychodzą nasi przyjaciele i rodzina – opowiada Anna. – A raz nawet kiedyś przenocowali u nas ludzie, których przypadkowo spotkałem w pociągu – wtrąca Michał. Goście widzą krzyż na ścianie, słyszą rozmowy (i niekiedy biorą w nich udział) o wierze, Bogu i wartościach chrześcijańskich, przypatrują się modlącej się młodzieży. Z drugiej strony zapraszani są przez te same osoby, często swoich rówieśników, na huczne studenckie zabawy… – Czasami można później usłyszeć, że „ci wierzący to jednak normalni ludzie, z którymi też można wypić piwo, pogadać i pobawić się” – śmieje się Michał.

Ostatnią obchodzoną w domu uroczystością było Boże Narodzenie. – Każda z narodowości przygotowała tradycyjne swoje potrawy. Śpiewaliśmy kolędy w różnych językach, opowiadaliśmy o zwyczajach… – opowiada Hania. – Każdego roku staramy się, aby było coś innego. Tym razem zrobiliśmy jak w Polsce z łamaniem się opłatkiem. Ale rok temu było według tradycji serbskiej, gdy łamaliśmy się chlebem. Wtedy były również jasełka – wtrąca Julia.

– Każdy mieszkaniec daje coś z siebie. To uczy otwartości i prowadzi do jedności – mówi z powagą Michał. Wtóruje mu Julia: – Nie jesteśmy tu anonimowi, a bliskość, w której żyjemy, powoduje, że poznając innych, lepiej poznajemy sami siebie.

TAGI: