Albo Unia, albo wojna

GN 35/2012 |

publikacja 30.08.2012 00:15

O sytuacji chrześcijan na świecie z Mario Mauro, byłym wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego, rozmawia Joanna Bątkiewicz-Brożek.

Mario Mauro – włoski polityk, poseł do Parlamentu Europejskiego, członek Comunione e Liberazione. Pochodzi  z San Giovanni Rotondo.  Ma 51 lat henryk przondziono Mario Mauro – włoski polityk, poseł do Parlamentu Europejskiego, członek Comunione e Liberazione. Pochodzi z San Giovanni Rotondo. Ma 51 lat

Joanna Bątkiewicz-Brożek: Walczy Pan o chrześcijaństwo w Parlamencie Europejskim. Nie ma Pan wrażenia, że Europa, oddaliła się od zamysłu jej założycieli?

Mario Mauro: – Nie tylko się oddaliła, ale w PE są politycy wrodzy myśli, jaka przyświecała de Gasperiemu, Schumanowi, Adenauerowi. W szeregu PE jest też coraz więcej eurosceptyków; odrzucają możliwość stworzenia federacji Stanów Zjednoczonych Europy.

Pan jest federalistą.

– Dziś UE tworzy 500 mln osób. 75 mln jest poniżej 25. roku życia. Dla porównania: sam Egipt zamieszkuje 80 mln mieszkańców, z czego 60 mln ma poniżej 25 lat. A zatem Egipt ma tyle młodych ludzi, co cała Unia Europejska. Zadaję więc eurosceptykom pytanie, jak mogą dopuszczać myśl, że jeden z naszych europejskich krajów mógłby sam stawić czoła kryzysowi? Mamy dziś na kontynencie cztery kraje, które plasują się w dziesiątce największych potęg ekonomicznych świata: Niemcy, Włochy, Wielką Brytanię i Francję. Żaden z wymienionych krajów za 15 lat nie będzie już w grupie G8. Jak więc stawiać czoła problemom i wyzwaniom przyszłości w pojedynkę?

Czyli wizja Stanów Zjednoczonych Europy jest nieunikniona?

– To jedyna droga. Błędem byłoby rezygnować z tego projektu. Bo alternatywą jest wojna.

Wojna?

– Tak, mówię to wprost. Pokój i wzrost gospodarczy nie są regułą w historii Europy.

Widzi Pan realne zagrożenie konfliktem zbrojnym w Europie?

– Jeśli nadal klasa rządząca UE będzie pogłębiać nacjonalizmy, jeśli eurosceptycy będą spowalniać prace i jątrzyć w PE, skupiać się na swoim elektoracie, a nie na dobru wspólnym, to tak. Warto przypomnieć, że Stany Zjednoczone Ameryki powstały w 1776 roku. Po 5 latach nastąpiła federalizacja, co dało niezwykłą siłę USA. Ameryka nie czekała dekadami! Błąd, jaki popełniamy w Europie, to strata czasu. Mamy coraz większe kłopoty z podejmowaniem decyzji. Powolny jest proces włączania krajów wschodu do UE.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.