Ciao, teraz muszę iść do uchodźców

jk / pkwp.org /tł. W. Knapik

publikacja 05.02.2014 09:53

Chociaż sytuacja w Bangi, stolicy kraju się nieco ustabilizowała, sytuacja w innych częściach Republiki Środkowoafrykańskiej nadal się pogarsza. W północno-zachodniej części kraju w ciągu ostatnich kilku dni miały znowu miejsce poważne wybuchy przemocy i ataki na misje katolickie.

Ciao, teraz muszę iść do uchodźców bozoum.blogspot.com/ Spalona wioska w RCA. Zdjęcie pochodzi z bloga o. Aurelio Gazzera, włoskiego kapucyna.

W kraju wybuchła radość, a ludzie tańczyli na ulicach, gdy 10 stycznia nadeszła wiadomość o dymisji tymczasowego prezydenta Djotodia. Zaledwie dwa tygodnie później rebelianci Séléka wycofali się z Bouar. „Byli uzbrojeni po zęby i wyruszyli w konwoju, w kierunku Czadu ", donosi o. Beniamino Gusmeroli. Ale początkowa radość nie trwała długo: w tym samym dniu, wycofujące się oddziały rebeliantów wkroczyły do Bocaranga, mając ze sobą 31 opancerzonych pojazdów. Tam zaatakowali stację misji Kapucynów, gdzie w tym czasie ukrywało się około 2500 uchodźców.

„To był apokaliptyczny dzień” - mówi polski kapucyn ks. Robert Wnuk, opisując to, co się stało. " Słychać było strzały detonacje. Było wiele grup rebeliantów, i każda liczyła od 10 do15 ludzi. Wchodzili siłą do wszystkich pomieszczeń. Kobiety ze swymi dziećmi siedziały na podłodze. Rebelianci grozili kapłanowi i strzelali w stronę kościoła. Cały czas strzelali jakby byli opętani. Kule pozostawiały duże otwory w ścianach i podłogach. Później znaleziono ponad 120 łusek po zużytych nabojach. Kobieta i mężczyzna zmarli a jeden z zakonników został ranny. Lekarz został uderzony w twarz i kula bardzo blisko przeleciała obok jego głowy. Rebelianci ukradli wszystkie samochody i wzięli pieniądze, komputery, telefony i aparaty fotograficzne. Potem przenieśli się do klasztoru sióstr, gdzie powtórzył się ten sam scenariusz. W tym samym dniu, rebelianci zaatakowali również misję w Ngaoundaye, gdzie wzięli miejscowego zakonnika, jako zakładnika, ale potem go uwolnili. Następnego dnia, ta sama grupa obrabowała stację misyjną Kapucynów w Nim”.

Ojciec Robert nie może uwierzyć w to, co miało miejsce w jego stacji misyjnej pośród wielu bezbronnych uchodźców: „Są to zbrodnie wojenne, zbrodnie przeciwko ludzkości! Zbrodnie przeciwko bezbronnym kobietom i dzieciom! Sprawcy są już w Czadzie, który, mimo że zostały zamknięte granice, ewidentnie pozwala uzbrojonym przestępcom na wjazd na swoje terytorium samochodami, które ukradli z misji i organizacji pomocowych.

Jak można pomóc uchodźcom? Zajrzyj TUTAJ.

W swej rozpaczy i z poczuciem rozczarowania zadaje on sobie pytania. „Oddziały interwencyjne są już w tym kraju od kilku miesięcy. Ale tak naprawdę są one tylko w Bangi. Podobno są tutaj, aby chronić ludność cywilną. Przez wiele dni prosiliśmy władze wojskowe w Bangi i Bouar o pomoc, ale zawsze otrzymujemy tę samą odpowiedź: „Zobaczymy, zobaczymy co się stanie, zwracamy na to uwagę... „czy tak ma brzmieć odpowiedź podczas interwencji wojskowej? Proszą nas przez telefon o informacje na temat sytuacji na miejscu, a potem nikt nie odpowiada na nasze prośby. Nikt! Jak jeszcze bardziej możemy cierpieć, aby zasłużyć na pomoc ze strony oddziałów interwencyjnych? "

W międzyczasie rebelianci Séléka także wycofali się z Bozoum. Zanim opuścili to miejsce, spalili 1300 domów i w ten sposób 6000 osób straciło dach nad głową. W obecnie pustych barakach, gdzie mieszkali rebelianci, na ścianach są napisy, takie jak: „To jest prawo piekła”, i podpis kogoś, nazywającego siebie "Diabeł Wcielony ".

"Decyzja ONZ o rozpoczęciu interwencji wojskowej przyszła zbyt późno” krytykuje o. Aurelio Gazzera, który pracuje w Republice Środkowoafrykańskiej od dwudziestu lat. "Przez osiem miesięcy Séléka poprzez stosowanie terroru, stworzyli atmosferę nienawiści i zemsty, która eksplodowała z szaloną i demoniczną wściekłością. Ta wściekłość jest skierowana przeciwko wszystkim: przeciwko muzułmanom, z których wielu skorzystało na obecności Séléka, ponieważ pozwolili im chronić siebie i mścić się na innych i przeciwko reszcie społeczeństwa, które często jest postrzegana przez muzułmanów, jako popierającą organizację militarną chrześcijan zwaną Anti- Balaka ".

Włoski ksiądz z zakonu Karmelitów wyjaśnia, że przedstawianie Anti- Balaka jako chrześcijańskiej "milicji", jest błędem. "Nie mają oni wiele wspólnego z chrześcijaństwem" wyjaśnia. "Jej członkowie robią fetysze i amulety dla ochrony, i są pełni nienawiści prowadząc przez długie miesiące napaście i stosując przemoc. Obecnie nastąpił wybuch wściekłości i szaleństwa. Zabija się ludzi bez powodu, a osoby niepełnosprawne są pozostawione same sobie. Potrzebujemy silnej obecności wojskowej w całej prowincji, aby zatrzymać szalone morderstwa! Misjonarze, którzy prowadzą negocjacje pokojowe ze wszystkimi grupami ludności w Bozoum, donoszą, że rozmowy zostały utrudnione przez fakt, że wielu zwolenników Anti - Balaka wypiło za dużo alkoholu, a tym samym stają się nieprzewidywalni. W wielu miejscach chrześcijanie są teraz chronieni przez muzułmanów, którzy także żyją w strachu przed zemstą”. Na przykład, o. Aurelio dostarcza muzułmańskim uchodźcom wodę pitną i ryż na własny koszt, i próbuje zapobiec masakrze muzułmanów ze strony Anti-Balaka, a przynajmniej próbuje chronić kobiety i dzieci.

Ciao, teraz muszę iść do uchodźców   United Nations Cartographic Section (PD) Misje polskich kapucynów: Bouar, Bocaranda, Ndim, Ngaoundaye to pólnocno-zachodni narożnik państwa.

W trakcie wycofywania się rebeliantów Séléka o. Aurelio Gazzera cudem uniknął śmierci, gdy kilka oburzonych muzułmanów zaatakowało go kamieniami i bronią. Ale rebelianci Séléka i jeden z muzułmanów ochronili go i uratowali mu życie. Tymczasem w mieście Bozoum, rozeszła się plotka, że ksiądz nie żyje. Kiedy dotarł do swojej misji w godzinach wieczornych swoim uszkodzonym samochodem, ludzie płakał z radości. Jak wspomina: „ludzie rozkładali ubrania przed jego samochodem na ziemi i witali mnie prawie tak, jakbym był Mesjaszem. To było niewiarygodne. Wyraziliśmy naszą wdzięczność mówiąc modlitwę Ave Maria - także za tych, którzy popełniają zło"

Będziemy potrzebowali jeszcze znacznie więcej modlitwy za tych, którzy popełniają zło. W tym tygodniu w Bossemptélé zginęło 80 osób i Séléka zrabowali nawet szpital Ojców Kamilianów, a w międzyczasie rebelianci Anti - Balaka zażądali okupu od karmelitanek. Siostrom powiedziano, że jeśli nie zapłacą w ciągu dwóch dni to będą musiały wydać im muzułmanów, którzy szukali schronienia w misji. Jeśli tak nie zrobią to sami członkowie Anti- Balaka wtargną do pomieszczeń klasztornych i zabiją muzułmanów.

Przemoc rozszerza się coraz szybciej. Rozszerza się również katastrofa humanitarna, ponieważ w kraju jest coraz więcej niedożywionych dzieci. Ale są też oznaki nadziei: "W Bozoum dzieci są teraz w stanie wrócić do szkoły", mówi z radością o.Aurelio. „I zdarzają się również małe cuda: jeden z katechetów przytwierdził różaniec na stałe do zamka u drzwi. Rebelianci nie odważyli się wyważyć tych drzwi podczas prowadzonej przez nich grabieży w tym miejscu”. Ale największym cudem jest odwaga, z jaką, z dnia na dzień, katoliccy księża i zakonnicy starają się żyć w tym środowisku pełnym przemocy i nienawiści. Starają się ocalić to, co można ocalić. „Ciao, teraz muszę iść do uchodźców", mówi o. Beniamino Gusmeroli. Dla misjonarzy, ich odważna służba jest najbardziej normalną rzeczą na świecie.

***

W związku z dramatyczną sytuacją jaka ma miejsce w Republice Środkowoafrykańskiej Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie zdecydowało o zwiększeniu swojej pomocy dla tego kraju. W ubiegłym tygodniu przybył do centrali PKWP Przewodniczący Konferencji Episkopatu Republiki Środkowoafrykańskiej abp Dieudonne z prośbą o natychmiastową pomoc. Pod koniec ubiegłego roku Papieskie Stowarzyszenie PKWP udzieliło pomocy  humanitarnej Republice Środkowoafrykańskiej na kwotę 200 000 EUR. 

PKWP zwraca sie o pomoc w sfinansowaniu projektu, który będzie przeznaczony na zakup ubrań, leków i żywności dla uchodźców, którzy w środku nocy musieli natychmiast uciekać z domów, by ratować swoje życie. Według danych 68 000 osób uciekło do ościennych krajów, a 400 000 to są uciekinierzy wewnątrz kraju. W samej Katedrze Św. Antoniego w Bossangoa zgromadziło się 34 000 osób.

TAGI: