Tylko popiół i ruiny

Beata Zajączkowska

publikacja 12.03.2015 06:00

Co wybierasz: „Allah jest wielki” czy „Alleluja”? To pytanie coraz częściej rozbrzmiewa na ulicach Nigru. Islamscy bojówkarze wyłapują chrześcijan. Kościół w tym kraju doświadcza niespotykanych w swej historii prześladowań.

Spalony przez rozwścieczonych muzułmanów katolicki kościół w Zinder – drugim co do wielkości mieście Nigru STRINGER /AFP PHOTO/East news Spalony przez rozwścieczonych muzułmanów katolicki kościół w Zinder – drugim co do wielkości mieście Nigru

Wszystko zostało obrócone w popiół i ruiny. Abyście zrozumieli skalę zniszczeń, powiem wam, że jedynym przedmiotem, który udało mi się ocalić z 12 spustoszonych w stolicy kościołów, jest mały krzyżyk. Znajdował się na zakrętce flakonu ze świętymi olejami – gdy abp Michel Cartatéguy mówi te słowa, łamie mu się głos. Nie rozumie, jak mogło dojść do aż tak bestialskiej przemocy. – Ten krzyżyk zabrałem na spotkanie z moimi kapłanami. On jest najcenniejszy. Wszyscy musimy się teraz do niego zwrócić, bo to wszystko, co mamy – dodaje ordynariusz stołecznego Niamey. O jego katedrę siły porządkowe walczyły cztery godziny z rozwścieczonym tłumem.

Polowanie

Chrześcijanie są w szoku. Nie mogą uwierzyć w to, co się dzieje, bo relacje z muzułmanami były dotąd dobre. Teraz, oburzeni karykaturami Mahometa we francuskim tygodniku „Charlie Hebdo”, wyładowali swój gniew na maleńkiej wspólnocie chrześcijańskiej. Wszystko zaczęło się 16 stycznia w Zinder, drugim co do wielkości mieście Nigru. Antychrześcijański atak miał tam już miejsce w 2012 roku. – Była to reakcja na rzekomo obrażający proroka Mahometa film nakręcony w USA. Zbezczeszczono wtedy kościoły, ale na o wiele mniejszą skalę niż obecnie – przypomina o. Jacek Wróblewski ze zgromadzenia Ojców Białych, który w Zinder pracował 8 lat. Dodaje, że przed ostatnimi atakami jeden z misjonarzy przekazał władzom miasta krążące wśród ludzi informacje o możliwych antychrześcijańskich manifestacjach.

Zapewniono go jednak, że nie ma się czego obawiać, gdyż sytuacja jest pod kontrolą. Ataki rozpoczęły się w piątek po modlitwach w meczetach. – Rozjuszony tłum muzułmanów z okrzykiem „Allahu akbar” ruszył w kierunku wybranych precyzyjnie miejsc: misji katolickiej i protestanckiej, dwóch kościołów ewangelickich, a także Centrum Kultury Francuskiej. Cel był jeden – splądrować i zniszczyć te miejsca. Nasza misja została doszczętnie spalona. Płonęły nie tylko kościoły, ale także domy księży i sióstr (wraz z samochodami), szkoła, w której uczyło się 700 dzieci (w zdecydowanej większość muzułmańskich), warsztaty oraz ośrodek dokształcania dla kobiet – opowiada misjonarz. Księża i siostry zakonne schronili się w małej komórce. Policja nadjechała z odsieczą w ostatniej chwili, kiedy słyszeli już zbliżających się oprawców skandujących: „Kafri, kafri”, co znaczy: niewierni.

Pochodzący z Indii o. Leo od razu wyruszył na poszukiwanie chrześcijan, na których polowali muzułmanie. Okradali ich sklepy, domy, a potem palili je. Około 300 chrześcijan wraz z księżmi i siostrami schroniło się w koszarach wojskowych. Przez kolejne dni podobne sceny rozgrywały się na ulicach stołecznego Niamey i innych miast Nigru. Islamiści spalili prawie 70 kościołów. Z dymem puścili m.in. Centrum Kultury Francuskiej wraz z bezcenną biblioteką, przychodnię prowadzoną przez siostry Matki Teresy z Kalkuty, ośrodek dla dzieci upośledzonych umysłowo, prowadzony przez inne zgromadzenie, i protestancki sierociniec. Płonęły bary i restauracje, a nawet siedziba telefonii komórkowej Orange. Wojsko wydawało się bezsilne.

Dlaczego?

Ojciec Jacek Wróblewski opowiada, że w antychrześcijańskich manifestacjach uczestniczyli głównie młodzi muzułmanie podburzeni przez radykalnych kaznodziejów powiązanych z fundamentalistycznym ruchem wahabitów, finansowanym przez Arabię Saudyjską i Katar. – Nie ma dowodów na to, aby te wydarzenia były bezpośrednio inspirowane przez islamskich fundamentalistów z ugrupowania Boko Haram, które sieje terror w sąsiedniej Nigerii. Aczkolwiek „gorliwość” fundamentalistów z Nigru może się spotkać z ich aprobatą i ewentualnym wsparciem w przyszłości – mówi. Niektórzy manifestanci nieśli flagi Boko Haram. Idee dżihadu padają w Nigrze na podatny grunt.

Młodzi są sfrustrowani, pozbawieni perspektyw na przyszłość. Kiedyś za pracą wyjeżdżali masowo do Libii czy Nigerii. Obecnie ze względu na napiętą sytuację w tych krajach takiej możliwości nie ma, a w Nigrze bardzo trudno o pracę. W niemal wszystkich statystykach kraj ten znajduje się na ostatnim miejscu na świecie. Frustracja rodzi agresję, którą łatwo manipulować. Niezadowolenie budzą też rządy prezydenta Muhammadu Yusufu, który jako jeden z sześciu przywódców afrykańskich wziął udział w paryskim marszu „Je suis Charlie”, czym rozwścieczył nigerskich muzułmanów.

Prezydent wprawdzie potępił antychrześcijańską agresję, jednak zabrakło oficjalnego wystąpienia któregoś z wyższych duchownych muzułmańskich. – Kiedy sąsiedzi nas ostrzegli, że rozpoczęły się antychrześcijańskie manifestacje, pobiegłyśmy do kaplicy, by spożyć Komunię św. W tym samym czasie siostry wynosiły Pana Jezusa z parafialnego kościoła, chowając Hostie w kieszeniach habitów – opowiada zakonnica pracująca w Niamey. Woli zachować anonimowość, ponieważ, jak mówi, nie chce ściągnąć zemsty na swych muzułmańskich sąsiadów, którzy przestrzegli siostry, a następnie pomogli się im ukryć.

– Słyszałem wiele świadectw mówiących o muzułmanach, którzy ukrywali chrześcijan, narażając własne życie – mówi abp Cartatéguy. Odważna postawa misjonarek miłości i ich personelu pozwoliła ocalić jeden ze szpitali. Kiedy oprawcy zaczęli oblewać ściany budynku benzyną, pracownicy poprosili, by, zanim podłożą ogień, mogli wyprowadzić chorych. Muzułmanie zostawili szpital w spokoju. Napadli za to na dom dziecka i rozkradli cały zapas żywności przeznaczony dla sierot.

Obcy, ale bardzo pomocni

Katolicy stanowią niewielką, liczącą 40 tys. wiernych mniejszość wśród 15 mln mieszkańców kraju, z których ponad 98 proc. to muzułmanie. – Zdecydowana większość chrześcijan to cudzoziemcy głównie z Beninu, Togo (ostatnio także z Nigerii i Burkina Faso), którzy jeszcze w okresie kolonialnym zostali ściągnięci przez Francuzów jako kadra fachowa – nauczyciele, lekarze, inżynierowie. Większość z nich osiedliła się w Nigrze na stałe, ale etykietka „obcych” przylgnęła do nich, a także do ich dzieci już urodzonych i wychowanych w tym kraju – mówi o. Wróblewski. Można przypuszczać, że chrześcijanie są postrzegani przez muzułmańskich radykałów jako sprzymierzeńcy Francuzów. Ostatnie wydarzenia w Nigrze odbiją się bardzo na lokalnej społeczności muzułmańskiej, która masowo korzystała z dzieł prowadzonych przez Kościół.

– Można śmiało stwierdzić, że najlepsze szkoły w Nigrze to szkoły chrześcijańskie. Większość uczniów stanowią dzieci i młodzież muzułmańska. Prowadziliśmy też kursy czytania i pisania dla dorosłych, w które i ja byłem osobiście zaangażowany. Cieszyły się ogromnym zainteresowaniem – wylicza polski misjonarz. Kościelna służba zdrowia obejmowała nie tylko przychodnie i szpitale, ale również mobilne ambulansy docierające do koczowniczych ludów Fulanów i Tuaregów, którzy normalnie nie mają dostępu do usług medycznych. Większość placówek medycznych spłonęła i nie ma gdzie kontynuować tej działalności.

– W Zinder działała szkoła misyjna prowadzona przez siostry Wniebowzięcia NMP. Uczyło się w niej 700 dzieci. Nie wiemy, co się z nimi teraz stanie. A kto zajmie się kolonią trędowatych, nad którą pieczę sprawowała właśnie misja katolicka – zastanawia się o. Wróblewski.

Porządkowanie zgliszczy

– Płakałem, sprawując Eucharystię na zgliszczach jednego z naszych kościołów. W tym roku obchodzimy 75-lecie ewangelizacji Nigru, a tu tak ogromne cierpienie – mówi abp Cartatéguy. – W lutym miałem przekazać kierowanie diecezją pierwszemu w historii nigeryjskiemu biskupowi. To miało być piękne, dające nadzieję dla naszego Kościoła wydarzenie – dodaje. W obecnej sytuacji uroczystość została odwołana, a z przeznaczonych na nią środków zakupiono namioty, w których urządzono prowizoryczne kaplice.

W wielu miejscach odbywają się modlitwy wynagradzające za sprofanowanie świątyń, trwa też wielkie sprzątanie po atakach islamistów, choć często oznacza to jedynie porządkowanie zgliszczy. Chrześcijanie postanowili przekazać część swych zarobków na odbudowę zniszczonych kościołów. Tylko w stolicy straty szacuje się na ponad 2 mln euro. Symbolem podnoszenia się chrześcijan Nigru z popiołów nazwał ordynariusz Niamey nadpaloną figurę Matki Bożej, odnalezioną na ruinach kościoła św. Augustyna. Właśnie przy niej spotkali się na modlitwie wszyscy kapłani, prosząc Boga, by przyjął cierpienia nigerskich chrześcijan i przywrócił w kraju pokój.

TAGI: