Zostałem katolikiem. Idę w stronę centrum

Weronika Pomierna

publikacja 17.06.2015 13:04

Mówi założyciel Kościoła Livets Ord (Słowo Życia), były pastor, Ulf Ekman.

Zostałem katolikiem. Idę w stronę centrum Materiały Wspólnoty Metanoia Ulf Ekman

Weronika Pomierna: Jako pastor szwedzkiego Kościoła Livets Ord (Słowo Życia) przemawiałeś na potężnych zgromadzeniach. W Korei Południowej mówiłeś do kilkudziesięciu tysięcy ludzi. W Albanii spotkanie z Twoim udziałem było transmitowane przez telewizję publiczną, która wtedy nadawała tylko przez kilka godzin dziennie. Dlaczego zdecydowałeś się przyjechać do Chrzanowa na konferencję Strefa Zero?

Ulf Ekman: Bardzo lubię Polskę i dobrze się tu czuję. Polacy są otwarci, dobrze się z nimi rozmawia. Czuję, że dużo dzieje się tutaj od strony duchowej. Polska ma wyjątkową historię. Niewiele brakowało, aby zniknęła z mapy Europy. Podnosiła się jednak i, niemal za każdym razem, było to powiązane z wiarą chrześcijańską. Bóg wkraczał jednak i ratował Polaków. Dzisiaj zmagacie się z sekularyzacją płynącą z Zachodu. To inny rodzaj zagrożenia, nie politycznego, ale kulturowego.

Konferencja, w której uczestniczyłeś jako gość specjalny, ma charakter ekumeniczny. Nie wszyscy podchodzą entuzjastycznie do działania ramię w ramię z chrześcijanami z innych części Kościoła.

Myślę, że to bardzo ważne, żeby spotykać się z braćmi z innych denominacji chrześcijańskich wokół krzyża i żywego Chrystusa. Jeśli szczerze szukamy Pana i naprawdę akceptujemy siebie nawzajem jako chrześcijanie, to w pewnym momencie odkryjemy, że mamy braci. Jeśli przychodzimy z innego powodu, będziemy ze sobą współzawodniczyć. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że będziemy wtedy delikatnie atakować się, a nawet nawzajem zabierać sobie ludzi.

Kiedy poczułeś, że Bóg zachęca Cię do działania na rzecz jedności?

Wydaje mi się, że było to na początku lat 90. Po upadku żelaznej kurtyny zaczęliśmy wysyłać misjonarzy, głównie do krajów Związku Radzieckiego. Gdy pojechaliśmy do Albanii, nauczałem na stadionie. W spotkaniu uczestniczyło ok. 20 tysięcy ludzi. Po nauczaniu podszedł do mnie sekretarz nowego prezydenta. Uśmiechnął się i powiedział: „To było wspaniałe! Ja też jestem katolikiem!”

Rzucił wyzwanie protestanckiemu kaznodziei.

Zupełnie nie wiedziałem jak mam zareagować! Biłem się z myślami: „Nie jestem katolikiem, jestem przecież protestantem!”. Zaraz musiałem jednak dodać: „Ale chwileczkę, przez usprawiedliwienie jestem też luteraninem. A przez uświęcenie metodystą.” Uświadomiłem też sobie, że mam coś z baptysty. A jeśli chodzi o moje podejście do Ducha Świętego, to przypominam zielonoświątkowca. No, ale nie tylko! Jestem też charyzmatykiem. A na dodatek głosicielem wiary i wojownikiem Chrystusa!” Wszystkie te myśli krążyły w mojej głowie jak szalone.

Próbowałeś wytłumaczyć to temu mężczyźnie?

Byłoby to bardzo trudne. W pewnym momencie z pomocą przyszedł mi pewien obraz. Zobaczyłem wielkie drzewo. Siedzieliśmy na jednej z gałęzi, kłócąc się na temat tego, jak powinna wyglądać prawidłowa modlitwa w językach. Debatowaliśmy o naszej tożsamości. Spojrzałem na mężczyznę, który nadal czekał na odpowiedź, i powiedziałem: „Bracie, to wspaniale!”. Myślę, że to właśnie wtedy Bóg zasiał w moim sercu ziarno jedności.

Zacząłeś zastanawiać się, w której części tego wielkiego drzewa Ty sam znajdujesz się?

Musiałem skonfrontować się z odpowiedzią na pytanie: gdzie znajduje się centrum Ciała Chrystusa? Czasem można tak bardzo zaangażować się we własną służbę, że człowiek myśli, że to on stanowi centrum wszechświata. Znajduje się gdzieś na peryferiach, podczas gdy centrum jest zupełnie gdzie indziej. Właśnie to uświadomiłem sobie wtedy. Niektórzy dziennikarze w Szwecji zarzucają mi, że decydując się na konwersję do Kościoła katolickiego, zmieniłem jedno skrajne wyznanie na inne. Mówią, że przeszedłem z jednego ekstremum do drugiego. Nie zgadzam się z tym. Droga, którą przebyłem, to droga w stronę centrum.

W ciągu ostatnich kilku lat wielokrotnie zwracałeś uwagę na to, że podział wśród chrześcijan jest skandalem.

Dokumenty soboru watykańskiego II mówią o braciach odłączonych. Jesteśmy podzieleni. To fakt. Nie mamy pełnej jedności, a Bóg bardzo jej pragnie. Możemy zrobić mały krok. Nie musimy mieć wielkich ambicji. Wystarczy, że pozwolimy, aby Duch Święty mógł się poruszać. Myślę, że Bogu bardzo się to podoba.