Prorokiem byle kto

Andrzej Macura

publikacja 09.07.2015 16:01

Garść uwag do czytań na XV niedzielę zwykłą roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.

Prorokiem byle kto Henryk Przondziono /Foto Gość Nie jestem ja prorokiem ani nie jestem uczniem proroków, gdyż jestem pasterzem i tym, który nacina sykomory. Od trzody bowiem wziął mnie Pan i rzekł do mnie Pan: "Idź, prorokuj do narodu mego, izraelskiego!"

Kto może zostać Bożym prorokiem czy apostołem? Skłonni chyba bylibyśmy powiedzieć, że powinien to być człowiek dobrze do swojej misji przygotowany. Czytania tej niedzieli niosą nam zaskakującą tezę: Bożym prorokiem czy apostołem może zostać byle kto. Byle był powołany przez Boga i chciał tę misję pełnić. Bo siła jego oddziaływania nie pochodzi z niego, ale sprawia ją Bóg. Jakość narzędzia, którym On się posługuje, ma znaczenie drugorzędne...

1. Kontekst pierwszego czytania Am 7,12-15

Pierwsze czytanie tej niedzieli to jedna z najpiękniejszych scen Starego Testamentu. Rzecz ma miejsce w VIII wieku przed Chrystusem. To znaczy.... Ech... Czytelnicy pewnie pamiętają główne zręby historii Izraela. Najpierw, po czasach wyjścia z Egiptu, panuje w nim amfiktonia, to znaczy bezpośrednie rządy Boga. To On na czas zagrożenia Izraela powołuje sędziów, charyzmatycznych przywódców, którzy mają poprowadzić naród do zwycięstwa nad wrogami. Potem nastają czasy królestwa. Najpierw Saula, potem Dawida, w końcu Salomona. Po śmierci tego ostatniego dawny Izrael dzieli się na dwie części: północną, zwaną dalej Izraelem albo Efraimem, z religijną stolicą w Betel i południową, z Jerozolimą, zwaną Judą.

Scena przedstawiona w pierwszym czytaniu tej niedzieli rozgrywa się w królestwie północnym, czyli Izraelu, za czasów króla Jeroboama II. Rządził on Izraelem w latach 782-753 przed Chrystusem. To czas rozkwitu państwa urastającego do szczytów swej potęgi, ale też demoralizacji narodu, który porzuca Boga i w którym następuje coraz większe rozwarstwienie społeczne – jedni pławią się w luksusie inni, uciskani przez bogatych, cierpią biedę.

Amos pochodzi z południa. To znaczy z Judy, ale działa na północy, w Izraelu. Piętnuje wszystkie te zjawiska i zapowiada, że wkrótce Bóg ukarze Izraela za jego nieprawości; że naród zostanie pokonany i uprowadzony przez obcych. W tym właśnie kontekście rozgrywa się scena przedstawiona w pierwszym czytaniu. Przytoczmy ją w całości. Tekst czytania – pogrubioną czcionką.

Posłał Amazjasz, kapłan z Betel, do Jeroboama, króla izraelskiego, aby mu powiedzieć: «Spiskuje przeciw tobie Amos pośród domu Izraela. Nie może ziemia znieść wszystkich mów jego, gdyż tak rzekł Amos: "Od miecza umrze Jeroboam i Izrael będzie uprowadzony ze swojej ziemi"».  I rzekł Amazjasz do Amosa: «"Widzący", idź, uciekaj sobie do ziemi Judy! I tam jedz chleb, i tam prorokuj! A w Betel więcej nie prorokuj, bo jest ono królewską świątynią i królewską budowlą». I odpowiedział Amos Amazjaszowi: «Nie jestem ja prorokiem ani nie jestem uczniem proroków, gdyż jestem pasterzem i tym, który nacina sykomory. Od trzody bowiem wziął mnie Pan i rzekł do mnie Pan: "Idź, prorokuj do narodu mego, izraelskiego!"

I teraz słuchaj słowa Pańskiego! Tyś mówił:  "Nie prorokuj przeciwko Izraelowi
ani nie przepowiadaj przeciwko domowi Izaaka!" Dlatego tak rzekł Pan: "Żona twoja w mieście będzie nierządnicą.  Synowie zaś i córki twoje od miecza poginą. Ziemię twoją sznurem podzielą. Ty umrzesz na ziemi nieczystej, a Izrael zostanie ze swej ziemi uprowadzony"».

Zaskakująco brzmi ta deklaracja Amosa: „Nie jestem ja prorokiem ani nie jestem uczniem proroków, gdyż jestem pasterzem i tym, który nacina sykomory”. Trzeba pamiętać, że  w tamtych czasach istniało coś w rodzaju cechów (w sensie stowarzyszeń) zawodowych proroków. Ślady tego faktu odnajdujemy dość często na kartach Starego Testamentu, zwłaszcza gdy prawdziwi prorocy wchodzą w konflikt z tymi „oficjalnymi”. Amos wyjaśnia Amazjaszowi, że nie należy do żadnego z takich cechów. Z zawodu był pasterzem i... No właśnie.

Sykomora to drzewo rodzące owoce podobne do fig. Tyle że ustępujące im jakością. Dlatego były pokarmem raczej dla biedniejszej części społeczeństwa. Nacinanie ich miało przyspieszyć ich owocowanie. Amos był więc zwyczajnym, biednym  pasterzem. A jeśli ośmiela się prorokować, to dlatego, że kazał mu to robić sam Bóg. Może więc sobie Amazjasz mówić co chce....

Warto dodać, że proroctwo Amosa spełniło kilkadziesiąt lat później. W 732 roku Izrael popadł w zależność od Asyrii, a w 722 królestwo zostało ostatecznie zlikwidowane, zaś jego mieszkańców wysiedlono.

Przesłanie zawarte w pierwszym czytaniu jest więc chyba dość jasne:

  • Żeby zostać prorokiem nie trzeba mieć ku temu przygotowania, nie trzeba przynależeć do jakiejś specjalnej kasty, ale trzeba mieć powołanie od Boga.
     
  • Zadaniem proroka jest głosić to, co zlecił Bóg. I żadne względy nie mogą powołanego od tego odwieść.

Ważne dla nas, chrześcijan XXI wieku. Na mocy chrztu i bierzmowania mamy udział w prorockiej (nauczycielskiej) misji Chrystusa. Z tej misji nie zwolni nas żadna wymówka. Także ta, że nie jesteśmy do tej misji zbyt dobrze przygotowani. Zresztą... Czasem ludzie tak się przygotowują i przygotowują, że samej misji już nie zdążą wziąć udziału... Trzeba robić przynajmniej tyle, ile mamy okazję i na ile umiemy....

2. Kontekst drugiego czytania Ef 1,3-14

Drugie czytanie tej niedzieli to początek (nie licząc dwóch pierwszych wierszy) Listu świętego Pawła do Efezjan. Trzy pierwsze jego rozdziały to teologiczny traktat o Bożym zamyśle zjednoczenia. To znaczy zjednoczenia elementów świata między sobą i wszystkiego z Bogiem. Język wywodu Pawła jest dla współczesnego czytelnika chyba dość trudny, sam wywód dość abstrakcyjny. Przytoczmy go.

Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec naszego Pana Jezusa Chrystusa, który napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich w Chrystusie. W Nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli świeci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym.

W Nim mamy odkupienie przez Jego krew, odpuszczenie występków według bogactwa Jego łaski. Szczodrze ją na nas wylał w postaci wszelkiej mądrości i zrozumienia, przez to, że nam oznajmił tajemnicę swej woli według swego postanowienia, które przedtem w Nim powziął dla dokonania pełni czasów, aby wszystko na nowo zjednoczyć w Chrystusie jako Głowie: to, co w niebiosach, i to, co na ziemi.

W Nim dostąpiliśmy udziału my również, z góry przeznaczeni zamiarem Tego, który dokonuje wszystkiego zgodnie z zamysłem swej woli, po to, byśmy istnieli ku chwale Jego majestatu, my, którzyśmy już przedtem nadzieję złożyli w Chrystusie. W Nim także wy usłyszeliście słowo prawdy, Dobrą Nowinę o waszym zbawieniu. W Nim również uwierzyliście i zostaliście naznaczeni pieczęcią Ducha Świętego, który był obiecany. On jest zadatkiem naszego dziedzictwa w oczekiwaniu na ostateczne odkupienie, które nas uczyni własnością Boga ku chwale Jego majestatu.

Jak to  przetłumaczyć „na nasze”? Obawiam się, że wchodzenie w każdy szczegół może myśl Pawła jeszcze bardziej skomplikować. Może – subiektywnie – najistotniejsze wątki tego wywodu.

  • Nie jest tak, że Bogu zależy na pognębieniu człowieka. To wcale nie dodałoby Mu chwały. Chwały doda Mu raczej to – uważa sam Bóg - że Jego stworzenie będzie blisko Niego. Dlatego chce, by ludzie byli święci i nieskalani. Chce by ludzie stali się jego dziećmi, choć z natury nimi nie są.
     
  • Bóg wie, że przeszkodą w realizacji tego planu jest grzech. Dlatego posłał swojego Syna, by człowieka odkupił i by pouczył go o tym Bożym pragnieniu; pragnieniu  zjednoczenia na nowo w Chrystusie jako głowie całego stworzenia.
     
  • W tym Bożym planie ma udział zarówno Paweł i ci, którzy uwierzyli Chrystusowi już wcześniej jak i Efezjanie, którzy tę wiarę przyjęli później. A zadatkiem, znakiem nadziei,  że ten Boży plan się spełni, jest dany wierzącym Duch Święty.

To chyba najważniejsze wątki tego fragmentu Pawłowego listu. Co mają wspólnego z pozostałymi czytaniami? Ano tę chęć objawienia wszystkim Bożego planu. Boże plany nie są zastrzeżone dla wąskiego grona wybranych. Ma się o nich dowiedzieć jak najwięcej ludzi. Zarówno mędrców jak i ludzi prostych. Zresztą do zrozumienia i przekazania innym prawdy, że Bóg chce zbawienia człowieka, zjednoczenia go z sobą, wielka wiedza czy wielkie przygotowania teoretyczne nie są potrzebne.

3. Kontekst Ewangelii Mk 6,7-13

Kim jest Jezus? Czym Jego królestwo?  Ewangelia tej niedzieli pochodzi z tej części dzieła Marka, dla której owe pytania są kluczowe.  Ale opowieść o rozesłaniu uczniów zaliczyć można ją raczej do tej grupy tekstów, w których akcent położono nie tyle na samej istocie Jezusa czy Jego królestwa, ale na stosunku do tych rzeczywistości. Czytelnik ma sam zdecydować, w której z przedstawionych postaw  odnajduje samego siebie.

Z opowieścią o rozesłaniu Dwunastu jest podobnie. Poprzedzają ją znane z poprzedniej niedzieli dylematy mieszkańców Nazaretu, którzy nie chcieli Jezusowi uwierzyć, bo przecież był jednym z nich. Zaraz po niej zaś znajduje wzmianka o stosunku do Jezusa Heroda. Ważne: historia rozesłania Apostołów znajdzie swoje zakończenie po opowieści Ewangelisty o śmierci Jana Chrzciciela. Wydaje się, że skoro  tak ważny jest w tej chwili stosunek do Jezusa i Jego królestwa, to koniecznie trzeba też to zakończenie zauważyć. Przytoczmy więc relację z obu tych scen, opuszczając wątek poświęcony Herodowi... Pogrubioną czcionką tekst Ewangelii tej niedzieli.

Następnie (Jezus) przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też władzę nad duchami nieczystymi i przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. «Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien!»  I mówił do nich: «Gdy do jakiego domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w jakim miejscu was nie przyjmą i nie będą słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich!»  Oni więc wyszli i wzywali do nawrócenia. Wyrzucali też wiele złych duchów oraz wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali. (...)

 Wtedy Apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali.  A On rzekł do nich: «Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco!». Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu. Odpłynęli więc łodzią na miejsce pustynne, osobno. Lecz widziano ich odpływających. Wielu zauważyło to i zbiegli się tam pieszo ze wszystkich miast, a nawet ich uprzedzili (...).

4. Warte zauważenia

Może, dla większego porządku, w punktach

  • Pierwsze, i w kontekście czytania z Amosa chyba najważniejsze: Jezus nie posługuje się zawodowcami. Amos został posłany przez Boga do Izraela jako prorok, choć nie należał do żadnego ugrupowania zawodowych proroków. Jezus też nie posyła specjalistów. No, pewnie część z nich znała się na łowieniu ryb, jeden, jako celnik znał się na pieniądzach. Ale choć wcześniej Jezus wybrał ich na Apostołów, chyba jakoś specjalnie się na tym swoim nowym fachu wędrownych nauczycieli nie znali. Tyle co zdążyli się nauczyć od Mistrza. Proszę zwrócić uwagę: po powrocie zdają Jezusowi sprawozdanie nie tylko z tego, jakich cudów dokonali, ale i czego nauczali. Zaskakujące, prawda? Jakby sprawdzali, czy jakichś głupot nie naopowiadali. Bo też Jezus wcale im nie mówi, czego mają uczyć. Z tego co faktycznie robili wynika, że wzywali do nawrócenia, ale konkretu nie ma....
     
  • Jeśli misja jest w jakiś sposób skuteczna, to dlatego, że Apostołowie zostali odpowiednio wyposażeni przez Jezusa. Otrzymali władzę nad duchami nieczystymi i  moc uzdrawiania (przez namaszczanie olejem). I chyba właśnie to wyposażenie sprawiło, że ich misja coś dała. Ich elokwencja, pewnie nie najwyższych lotów,  została wsparta Boża mocą.
     
  • Co uczniowie mają ze sobą brać, a czego nie? Nie mają brać chleba, torby, pieniędzy w trzosie ani dwóch sukien. Mają za to wziąć laskę i sandały. Czemu tak? Porządne sandały i laska to pomoc w drodze. Coś, co pomaga Apostołom wypełnić misję. Chleb, torba na potrzebne rzeczy, pieniądze, druga suknia oczywiście też pewnie pomogłyby. Ale oni nie maja w tej chwili tracić na to czasu. Mają wziąć to, co najpotrzebniejsze. A swoje utrzymanie zostawić trosce Boga. I to trzecia myśl, którą czytając tę Ewangelię warto zauważyć. Skoro Bóg posyła, to trzeba skoncentrować się na tym co najistotniejsze, a troskę o sprawy drugorzędne zostawić Jemu.
     
  • Ta myśl odbija się też echem we wskazaniu, by Apostołowie nie przechodzili z domu do domu. W domyśle – po to, by znaleźć dla siebie lepsze warunki. Boży posłaniec ma koncentrować się na misji, nie na sobie, swojej wygodzie.
     
  • Boży posłaniec nie bierze odpowiedzialności za tych, którzy jego orędzia nie przejmują. Obrazuje to wskazanie Jezusa, by w sytuacji nieprzyjęcia Apostołowie odchodząc zrzucali nawet proch, który mógł się przyczepić do sandałów na niegościnnej ziemi. Z ducha Ewangelii wynika, że nie może to być zakaz przejmowania się wiarą bliźnich. Chodzi raczej tylko o uświadomienie uczniom,  że nie są odpowiedzialni za wybory innych ludzi.
     
  • I ostatnie, w kontekście pozostałych czytań może nieistotne, ale ważne z perspektywy logiki narracji Ewangelii Marka (przypomnijmy - odpowiedzi na pytanie o Jezusa, królestwa i konieczności opowiedzenia się): we wzroście wiary ważną rolę odgrywa zaangażowanie się w misję, doświadczenie Bożej mocy (niekoniecznie na sobie, ale obserwując jej działanie na innych)

5. W praktyce

Przyzwyczailiśmy się, że prorokiem (nauczycielem) Boga może być tylko ten, kto otrzymał od Kościoła specjalne pełnomocnictwo. W pewnych sytuacjach jest to oczywiście konieczne. Tylko nie może stać się pretekstem do tego, by „niefunkcyjny” chrześcijanin (nieksiądz, niekatecheta) w ogóle nie poczuwał się do obowiązku udziału w misji prorockiej Chrystusa i Kościoła. Wszak został do tego zobowiązany na mocy chrztu. Dlatego warto przypomnieć:

  • Bóg chętnie posługuje się niezawodowcami
     
  • Bóg sam odpowiednio wyposaża tego, któremu zleca misję (powtórzmy: zlecił każdemu ochrzczonemu!)
     
  • Posłany powinien skoncentrować się na tym, co najistotniejsze, nie na stworzeniu sobie odpowiednich warunków czy zapewnieniu wsparcia w postaci odpowiednich środków.
     
  • Posłany nie jest winny temu, że  jest odrzucany. Ale jest winny, gdy od udziału w misji się wykręca.
     
  • Wzięcie na siebie odpowiedzialności za udział w prorockiej misji sprawia, że wiara głosiciela się umacnia

Jak tę misje realizować? Zawsze są ku temu okazje w rodzinie. Często także w miejscu pracy. Jeśli słowa są odrzucane, jest jeszcze oręż własnego, świętego życia. A Bóg pomoże.