O tym się nie mówi

Marcin Jakimowicz


GN 48/2015 |

publikacja 24.12.2015 06:00

Gdy usłyszałem o Leifie Hetlandzie, który po słowach: „Zobaczysz milion muzułmanów przyjmujących Jezusa” ruszył do Pakistanu, nie dowierzałem.


Leif Hetland swą misję w Pakistanie nazwał „Loving Muslims on Purpose”. Zaczął ją od spotkań z miejscowymi imamami zasoby internetu Leif Hetland swą misję w Pakistanie nazwał „Loving Muslims on Purpose”. Zaczął ją od spotkań z miejscowymi imamami

Kręciłem głową, gdy o. James 
Manjackal opowiadał, że w Bahrajnie ochrzcił jednego dnia 3636 wyznawców islamu.
 Podobnie gdy ks. Gottfried Martens z Berlina mówił, że ma w swej wspólnocie już 500 konwertytów z islamu.
Gdy 14 listopada na Europejskim Spotkaniu Wspólnot (The European Network of Communities) w słowackim Popradzie Johannes Fichtenbauer, diakon z archidiecezji wiedeńskiej, opowiadał o rosnącej z dnia na dzień liczbie muzułmanów przyjmujących chrzest, zdziwiłem się, bo takie informacje nie przedostają się do mediów. Czy na naszych oczach dzieją się rzeczy, których zapowiedzi nie ujrzymy na żółtym pasku u dołu telewizyjnego ekranu?


Bóg wybiera wschodnie Niemcy


„Przed miesiącem ze znajomymi pojechaliśmy do Berlina – opowiada wrocławski biskup pomocniczy Andrzej Siemieniewski. 
– Słyszeliśmy, że Bóg dokonuje tam wielkich rzeczy. Trafiliśmy akurat na nabożeństwo w berlińskim kościele Świętej Trójcy, w czasie którego 18 ludzi przyjmowało chrzest. W tym jedynie dwoje dzieci, reszta – dorośli. To parafia, w której wielu muzułmanów poznaje Jezusa. Myślę, że to jeden z cudów, które Bóg pokazuje nam, by pokazać nam naszą misję”. 
Berliński kościół Świętej Trójcy to parafia ewangelicko-augsburska zarządzana przez ks. dr. Gottfrieda Martensa. Znana jest z rosnącej liczby irańskich i afgańskich muzułmanów, którzy przyjęli tu chrzest. W ciągu niecałych dwóch lat wspólnota wzrosła ze 150 członków do ponad 750, z czego 500 to konwertyci z islamu. We wrześniu tego roku agencja Associated Press, opisując sytuację uchodźców w Niemczech, nazwała konwersję muzułmanów na chrześcijaństwo „zjawiskiem masowym”. Sam ks. Gottfried Martens wyjaśnia: „Najbardziej zdumiony jestem tym, że Bóg wybiera wschodnie Niemcy, jeden z najbardziej bezbożnych regionów świata, jako etap dla duchowego przebudzenia Persów. W miejscach takich jak Iran i Afganistan przejście na chrześcijaństwo jest karalne, a konwertytom grozi więzienie, a nawet kara śmierci, więc Bóg otwiera im bramę w Europie”.
Część berlińskich konwertytów pochodzi z irańskich rodzin o chrześcijańskich korzeniach, których przodków zmuszono do przyjęcia islamu, inni (jak uchodźcy z Afganistanu) chrześcijaństwo odkryli dopiero na emigracji. Większość to ludzie młodzi, między 
18. a 25. rokiem życia.


Zobaczysz milion muzułmanów


Zaczęło się od rozmowy z Karolem Sobczykiem, psychologiem, liderem wspólnoty Głos na Pustyni, członkiem Sekretariatu ds. Nowej Ewangelizacji Archidiecezji Krakowskiej. – 14 sierpnia w Nashville w Stanach Zjednoczonych miałem przywilej spotkać Leifa Hetlanda – opowiadał mi przed dwoma miesiącami. – To Norweg, którego misją jest… ewangelizacja muzułmanów. Zaczęło się od proroctwa. On sam nie szukał tej misji. Co więcej: czuł „medialną” niechęć do wyznawców islamu. A rok później był już w Pakistanie i głosił Jezusa. Szybko został oskarżony o bluźnierstwo przeciwko Mahometowi. Tylko Bóg trzyma go przy życiu, bo w każdej chwili muzułmanie mają prawo go zabić – opowiada Sobczyk. – Słyszałem, jak mówił: „Wiem, że jeśli w czasie mojego głoszenia Bóg nie wkroczy w jakiś ponadnaturalny sposób, zginę”. Zdarzały się takie obrazki: Leif głosił i kątem oka dostrzegał, że do sali wchodzą ludzie trzymający w rękach broń. Opowiadał, że tak bardzo się bał, że padł na ziemię i błagał Boga o interwencję. Gdy otworzył oczy, ci ludzie ze łzami w oczach oddawali życie Jezusowi. Co się stało? Bóg przyszedł z ogromną mocą, a agresorzy poczuli coś tak potężnego, że nie potrafili tego racjonalnie wytłumaczyć. Bóg, czytamy to w Biblii, potwierdza odważne głoszenie Słowa przez znaki i cuda. Słyszałem, jak Hetland opowiadał, jak bardzo ta służba wyczerpuje go emocjonalnie. O tym, że wieczorem wraca czasami do pokoju i płacze. Ale wie, że warto, ze względu na miłość Chrystusa.
Nie chciałem uwierzyć w te słowa. Dopóki sam nie wysłuchałem wielu konferencji Hetlanda, udokumentowanych filmami z Pakistanu. 


Jesteś dość suchy


Nie lubił muzułmanów. Nie ukrywał tego. Oglądał w norweskiej telewizji relacje z Bliskiego Wschodu i miał podobne myśli jak większość jego rodaków. Czuł przede wszystkim lęk.
– 6 czerwca 1995 roku. Ten dzień zmienił moje życie – opowiada Hetland. – Byłem zwykłym baptystycznym pastorem, a moim największym marzeniem było dojść z liczby 185 wiernych do 200. Wiem, byłem wielkim marzycielem. Ale potem straciliśmy kilka osób i mieliśmy kilka pogrzebów. I znów musiałem zaczynać od początku. Jeden z moich współpracowników powiedział mi: „Pastorze, jesteś dość suchy” i… niestety miał rację. Byłem wypalony. Wtedy usłyszałem: „Jest taki człowiek, Randy Clark. Będzie w Haugesund – w twoim rodzinnym kościele”.

Poszedłem na to spotkanie, ponieważ poziom mojej desperacji był większy niż poziom mojego lęku. Nie wiedziałem, co się tam wydarzy. Gdy Randy podszedł do mnie i pobłogosławił mnie, powiedział: „Jesteś buldożerem. Widzę buldożer, który jedzie w najciemniejsze miejsca na świecie, a wielkie światło podąża za nim”. Nie miałem pojęcia, o czym mówi. Na tym spotkaniu zostałem „zapłodniony” celem. Wiedziałem, że Bóg włożył we mnie coś, czego nie mogłem się już pozbyć. Po jakimś czasie usłyszałem proroctwo. Jedna osoba powiedziała: „Zobaczysz milion muzułmanów przychodzących do Jezusa”. To była dziwna myśl, bo nie znałem żadnego muzułmanina i mówiąc szczerze, nie lubiłem ich. Nikomu nie mówiłem o tym proroctwie. Gdy po jakimś czasie usłyszałem od innej osoby: „Leif, widzę ponad milion muzułmanów, widzę nowy ruch misyjny”, dałem za wygraną. Rok później byłem już w Pakistanie.

Czy się bałem? Bardzo. Modliłem się w miejscowości Multan. Staliśmy na scenie, opowiadałem o Jezusie i myślałem, że zaraz przyjdzie jakaś grupa, by mnie zabić. Byłem przerażony. To była moja pierwsza wyprawa na Bliski Wschód. Bóg łamał we mnie mentalność zastraszonego niewolnika i obdarowywał poczuciem Bożego synostwa. Dziś wiem, że Jego miłość usuwa lęk. Gdy masz Jego obecność, masz wszystko. Ale kiedy masz wszystko, lecz nie masz Jego obecności – nie masz nic. Nagle w Multan zobaczyłem głośną grupę ludzi z długimi brodami. Skandowali coś i szli w moim kierunku. Myślałem, że zaraz mnie zabiją. Okazało się, że to ludzie, którzy przynieśli na noszach swego sparaliżowanego przyjaciela. Usłyszeli, że Jezus będzie uzdrawiał w tym mieście, przez 7 godzin siedzieli na dachu autobusu, by przywieźć sparaliżowanego przyjaciela. Boża obecność zstąpiła i dotknęła go. Wstał i zaczął chodzić. To był cud. I zamiast przyjść, by mnie zabić – Leifowi łamie się głos – zaczęli krzyczeć: „Jezus!”.


– Dlaczego ci ludzie przychodzą na nasze spotkania? W islamie nie ma praktyki modlitw o uzdrowienie, funkcjonuje zasada insh Allah – wola Allaha – opowiada Hetland. – Jeśli jesteś chory, taka jest wola Allaha i nikt nie może ci pomóc. 9 marca 2013 roku w Lahaur w Pakistanie 3 tysiące radykalnych muzułmanów spaliło 200 chrześcijańskich domów i 80 przedsiębiorstw. Następnego dnia tysiące pakistańskich chrześcijan wyszło na ulice największych miast, by protestować przeciw temu bestialstwu. Oglądałem to w CNN. Nawet Ameryka nie chciała potępić tej zbrodni, bo był okres wyborów i nikt nie chciał się wychylić. Byłem bezradny: „Boże, nie wiem, co mam robić!”. Wyruszyliśmy do Pakistanu, by zwalczać radykalny terroryzm… radykalną miłością. Bo ciemność i światłość nie mogą ze sobą współistnieć. Wierzę, że kiedy nadchodzi światłość Jezusa, wszystko się zmienia. Dlaczego tam jeżdżę? Bo miłość jest większa niż strach. Po latach zdałem sobie sprawę z jednego: mam autorytet tylko wśród tych, których kocham. Zobaczyłem, że nie można traktować ludzi według ich historii, ale według ich przeznaczenia. 


Sytuacja z góry przegrana


– Bywały w Pakistanie spotkania, gdy przez 3 dni rekolekcji przychodziło na stadion nawet 120 tysięcy uczestników – opowiada Hetland. – Bywały i takie, gdy mieliśmy 240 ochroniarzy z karabinami maszynowymi, a ja wiedziałem, że moja uwaga nie może skupiać się na tym, co widzę dookoła, ale na czymś, co jest w naturze Boga i co jest przeciwieństwem tego, czego doświadczam. Na Jego pokoju. Gdy nie masz Ducha Świętego, wszystko jest przerażające. W stanie Punjab wynajęliśmy stadion do krykieta. Rozwiesiliśmy 50 tys. plakatów i billboardów w całej okolicy: „Jezus przybędzie, przyjdźcie”. Kiedy byłem w college’u, mówiono mi: „Szukaj z góry wygranych sytuacji”. Ta była z góry przegrana. Kiedy Jezus okaże swoją moc – zabiją cię; jeśli nie okaże – też cię zabiją.

Początkowo przyszła garstka, ale Bóg zaczął działać. Trzeciego wieczoru było 22 tysiące ludzi, w tym wielu muzułmanów. Na zakończenie tego spotkania krzyczałem do mikrofonu: „Nie jesteście już żebrakami! Jesteście córkami i synami Króla!”.
Leif, który przed 15 laty wraz z żoną Jeniffer założył misję Global Mission Awareness, odwiedził już 78 krajów. W samym Pakistanie zorganizował 13 konferencji, na których spotykają się chrześcijanie i wyznawcy islamu (te spotkania są dokumentowane i można je zobaczyć m.in. na portalu YouTube).
– Ludzie Zachodu muszą wylać tyle łez, aby w krajach azjatyckich spadł deszcz. Panuje tam zło tak potężne, że trudno o tym mówić bez płaczu – opowiada Norweg.

– Jestem pełen podziwu dla jego służby. On robi rzeczy, na które ja bym się nie zdobył – nie ma wątpliwości Randy Clark, doktor teologii, jeden z najbardziej znanych ewangelizatorów na świecie.
Jaka jest cena takiej posługi? Nieustanne ryzyko. Po wspomnianym ochrzczeniu 3636 obywateli Bahrajnu o. Manjackal w czasie przelotu do Monachium arabskimi liniami lotniczymi został poczęstowany kawą, po której… wylądował na OIOM-ie w szpitalu. Cudem uszedł z życiem. Opisuje to szczegółowo w książce „Widziałem wieczność”.
Już w czasie pierwszego wylotu do Pakistanu Leifa Hetlanda oskarżono o bluźnierstwo przeciwko Mahometowi. Na tegorocznej konferencji „The Voice of Apostles” Leif Hetland, wskazując na żonę i czworo dzieci, wzruszony powiedział: „To moja rodzina płaci największą cenę. Nigdy nie wiedzą, czy wrócę z Pakistanu do domu”.

Czy powróci z kolejnej wyprawy misyjnej? Bóg raczy wiedzieć.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

TAGI: