Chrześcijanie niemile widziani

Maciej Legutko

publikacja 28.01.2016 06:00

W Pakistanie, kraju uważającym się za demokratyczny, nie wszyscy obywatele są mile widziani w ich własnej stolicy. Już od ponad roku trwa stopniowe wyburzanie chrześcijańskich osiedli, które rzekomo psują miejski krajobraz.

Chrześcijanie niemile widziani B.K. Bangash /AP Photo/east news Chrześcijanie z Islamabadu stają się uchodźcami we własnym kraju. Na zdjęciu: burzenie ich domów 31 lipca 2015 r.

Chrześcijanie są najbiedniejszą społecznością w Pakistanie. Zamieszkują slumsy na peryferiach Islamabadu. Agencja Rozwoju Stolicy (Capital Development Authority – CDA), zarządzająca porządkiem urbanistycznym miasta, pisząc o powodach burzenia tych domów, stwierdziła: „Tempo osiedlania się chrześcijańskiej społeczności może wzrosnąć. Pilnie trzeba więc usunąć ich slumsy, aby zapewnić lepsze środowisko życia mieszkańcom Islamabadu oraz chronić piękno islamu”. Wydawać by się mogło, że w XXI wieku w państwie o ustroju demokratycznym podobne wypowiedzi nie powinny mieć miejsca…

Wyburzanie domów chrześcijan, które nie wiąże się z żadną rekompensatą pieniężną lub przeniesieniem w inne miejsce, trwa już od lipca 2014 roku. Wszelkie demonstracje są brutalnie tłumione przez policję. W grudniu miała ruszyć kolejna fala rozbiórek. Na szczęście została wstrzymana przez sąd najwyższy. Arogancka odpowiedź Agencji Rozwoju Stolicy na ogłoszony wyrok sprawiła, że losem chrześcijan zainteresowały się pakistańskie media, organizacje pozarządowe, a nawet niektóre partie polityczne. Śledztwo wokół tej sprawy ujawniło, jak głęboko krzywdząca jest polityka stołecznych władz wobec tej mniejszości religijnej.

Polowanie na nowe grunty

Nazwa Islamabad oznacza „miasto islamu”. Lecz w rzeczywistości 2-milionowe miasto jest zróżnicowane religijnie. Około 6 proc. ludności stanowią chrześcijanie. Są oni najbiedniejszą społecznością stolicy. Można porównać ich do indyjskiej kasty pariasów – wykonują prace, których brzydzą się podejmować wyznawcy islamu. Stąd na przykład dominują w szeregach śmieciarzy i służb oczyszczających miasto.

Chrześcijańskie dzielnice w Islamabadzie to obraz nędzy i rozpaczy. Nie ma prądu, kanalizacji, sklecone z prefabrykatów domy budowane są między miejskimi ściekami. Zamiast zastanowienia się nad tym, jak polepszyć warunki życia w obszarach biedy, Agencja Rozwoju Stolicy konsekwentnie odsuwa od siebie problem i jednocześnie czerpie z tego zyski. Slumsy są sukcesywnie wyburzane, a w zamian oczyszczone działki sprzedawane są inwestorom pod nowe inwestycje budowlane. Likwidując zabudowę przedmieść, władze odwołują się nie tylko do dyskryminujących, ale też zwyczajnie kłamliwych argumentów. Slumsy to ponoć kryjówka terrorystów, a dodatkowo ich wyburzenie ma powstrzymać niekontrolowany napływ imigrantów do stolicy. W najnowszej historii Pakistanu próżno jednak szukać przykładów aktów terroryzmu dokonywanych przez chrześcijan. Biorąc pod uwagę nienawiść, jaką żywią islamscy radykałowie do wyznawców Chrystusa, nie ma też powodu, by podejrzewać, że w niemuzułmańskich dzielnicach może ktoś im udzielać schronienia.

Niesprawiedliwe jest również zaliczanie chrześcijan z Islamabadu do grona imigrantów, których trzeba powstrzymać przed szturmowaniem stolicy. Większość z nich mieszka tu co najmniej kilkanaście lat. To długi staż, biorąc pod uwagę, że pakistańska stolica istnieje dopiero od półwiecza. Zbudowano ją od podstaw w latach 60. XX wieku, aby odciążyć przeludnione, kilkunastomilionowe miasto Karaczi.

Najbardziej bezdusznym argumentem na rzecz wyburzania przedmieść, który przedstawiła Agencja Rozwoju Stolicy, jest zarzut psucia krajobrazu miasta. CDA w cytowanym już liście do sądu najwyższego stwierdziła: „Dzielnice [chrześcijan – M.L.] wyglądają jak brudne wioski, a Islamabad uważany był przecież za jedno z najpiękniejszych miast na świecie”. Pakistańska organizacja pozarządowa „Life for All” ostro skrytykowała ten tok rozumowania. W oświadczeniu dla watykańskiej agencji prasowej Fides podkreśliła: „Chrześcijanie nie mieszkają w slumsach dlatego, że to lubią, lecz z powodu braku planowania przestrzennego w mieście. Nie mają się gdzie podziać”.

Zaskakujące grono obrońców

Pewnym pocieszeniem w trudnym losie wyznawców Chrystusa w Pakistanie jest frontalna krytyka aroganckich władz Islamabadu przez miejscowych polityków, instytucje i media nie tylko związane z chrześcijaństwem. Syed Khurshid, lider największego opozycyjnego ugrupowania – Pakistańskiej Partii Ludowej (PPL) – oświadczył, że jego partia „nigdy nie poprze żadnego działania, które uderza w ubogich i bezdomnych”. Dodał też, że „godne potępienia jest nazywanie Pakistanu krajem wyłącznie dla muzułmanów”. Niezależnie od tej wartej pochwały deklaracji trzeba jednak dodać, że rządząc w latach 2008–2013 PPL nie podjęła żadnych wymiernych działań w kierunku ochrony mniejszości religijnych.

Polityka stołecznych władz została również ostro potępiona przez media. Pakistański dziennik „Dawn” (Świt) nazwał antychrześcijańską wypowiedź Agencji Rozwoju Stolicy „ruchem w stylu Donalda Trumpa”, nawiązując do wypowiedzi kandydata na prezydenta USA, zapowiadającej możliwość zakazu przylotu muzułmanów do Stanów Zjednoczonych. Co ciekawe, krytyka spadła na CDA nawet ze strony katarskiego kanału Al-Jazeera, który poświęcił sporo miejsca wydarzeniom w Islamabadzie. Ramzan Sajid, rzecznik Agencji Rozwoju Stolicy, tłumaczył się na łamach tej stacji telewizyjnej, że „nasza wypowiedź została wyjęta z kontekstu”, natomiast „chrześcijańska społeczność jest częścią Islamabadu i będziemy chronić jej świątynie i uroczystości religijne”.

Prześladowani i marginalizowani

Los wyznawców Chrystusa w Pakistanie i ich status społeczny nie zawsze były tak upokarzające. Na początku istnienia kraju, który stał się niepodległy w 1947 roku, chrześcijanie odgrywali ważną rolą w sądownictwie i edukacji, zakładali pierwsze gazety.

Pogorszenie ich sytuacji, zarówno w sferze politycznej, jak i materialnej, nastąpiło od końca lat 70. Po zamachu stanu gen. Muhammad Zia ul-Haq stopniowo zaczął opierać system prawny na zasadach islamu. Antychrześcijańskie nastroje gwałtownie wzmocniły się po ataku Stanów Zjednoczonych na Afganistan. Islamscy radykałowie w Pakistanie uznali, że Kościół i jego wierni to amerykańska „piąta kolumna”.

Najbardziej niesprawiedliwą i dyskryminującą zasadą uderzającą w mniejszości religijne jest tzw. ustawa o bluźnierstwie. Na jej mocy za obrazę islamu, jego symboli i świątyń, grożą wysokie kary, także kara śmierci. Stosowanie tego prawa oparte jest na niejasnych regułach. Na pakistańskiej prowincji stanowi pretekst do lokalnych porachunków i okrutnych samosądów. W listopadzie 2014 roku o bluźnierstwo zostało oskarżone młode małżeństwo chrześcijan – murarz Sajjad i jego żona Shama. Zanim zaczął się proces, wyrok wymierzyła im lokalna społeczność. Pobito ich i spalono żywcem.

W ciągu ostatnich lat liczba ataków na wyznawców Chrystusa nasiliła się, od 2013 roku męczeńską śmierć poniosło kilkaset osób. W marcu 2013 roku, także w wyniku niezweryfikowanych oskarżeń o bluźnierstwo, rozwścieczony tłum spalił chrześcijańską wioskę Joseph Colony. Do najkrwawszego zamachu doszło w sierpniu 2013 roku. Dwóch terrorystów samobójców wysadziło się podczas Mszy w kościele Wszystkich Świętych w mieście Peszawar, zabijając 127 wiernych. W marcu 2015 roku w drugim największym mieście kraju – Lahore – zaatakowano kolejne dwa kościoły, także podczas niedzielnej Eucharystii. W wybuchach bomb zginęło 15 osób. W obu przypadkach odpowiedzialność wzięła na siebie organizacja Tehrik-i-Taliban. W ogromie chrześcijańskiego cierpienia nad Indusem nadzieję budzi niezachwiana wiara tamtejszego Kościoła. Prześladowania wzmacniają go i jednoczą. Arcybiskup Karaczi Joseph Coutts podczas zorganizowanego w listopadzie w Krakowie Europejskiego Kongresu w Obronie Chrześcijan oświadczył: „Choć jesteśmy bolejący i atakowani, nie wpadamy w rozpacz i będziemy dawać świadectwo”.