Benedykt XVI: Święty Paweł jest naszym nauczycielem i apostołem

KAI/J

publikacja 28.06.2008 21:40

Św. Paweł nie jest dla nas postacią z przeszłości, jest on także naszym nauczycielem, apostołem i orędownikiem Jezusa Chrystusa dla nas. Powiedział o tym Benedykt XVI, rozpoczynając 28 czerwca w całym Kościele Rok św. Pawła.

W czasie uroczystych Nieszporów w Bazylice św. Pawła za Murami papież otworzył „Drzwi Pawłowe” i zapalił „Płomień Pawłowy”, który płonąć będzie przez cały rok w portyku tej świątyni.

Na początku kazania podczas nabożeństwa Ojciec Święty zwrócił uwagę, że słowa Apostoła, w których określa on sam siebie jako „nauczyciela pogan w wierze i prawdzie” (1 Tm 2, 7), „otwierają się na przyszłość, na wszystkie narody i wszystkie pokolenia”.

„Zebraliśmy się więc nie po to, aby rozważać dawne dzieje, nieodwracalnie minione. Paweł chce przemawiać do nas dzisiaj. Dlatego chciałem ogłosić ten specjalny «Rok Pawła»: aby słuchać go i nauczyć się teraz od niego jako naszego nauczyciela «wiary i prawdy», w których zakorzenione są racje jedności uczniów Chrystusa” – powiedział papież.

Dzisiejsze nieszpory rozpoczęły obchody jubileuszu, który trwać będzie do 29 czerwca 2009 r. Razem z Benedyktem XVI w uroczystości wzięli udział m.in. patriarcha ekumeniczny Konstantynopola Bartłomiej I i archiprezbiter Bazyliki św. Pawła za Murami kard. Andrea Cordero Lanza di Montezemolo. Na nabożeństwie obecni byli także inni przedstawiciele prawosławia i duchowni protestanccy.

Poniżej zamieszczamy polski tekst kazania Ojca Świętego, wygłoszonego podczas nieszporów:

Wasza Świątobliwość i bratni delegaci,
Księża Kardynałowie,
Czcigodni bracia w biskupstwie i kapłaństwie,
Drodzy bracia i siostry,

zgromadziliśmy się przy grobie św. Pawła, który urodził się dwa tysiące lat temu w Tarsie w Cylicji w dzisiejszej Turcji. Kim był ten Paweł? W świątyni jerozolimskiej, w obliczu podburzonego tłumu, który chciał go zabić, on sam przedstawił się w tych słowach: „Ja jestem Żydem urodzonym w Tarsie w Cylicji. Wychowałem się jednak w tym mieście, u stóp Gamaliela otrzymałem staranne wykształcenie w Prawie ojczystym. Gorliwie służyłem Bogu” (Dz 22, 3). Na końcu swej drogi powie o sobie: „Zostałem ustanowiony... nauczycielem pogan w wierze i prawdzie” (1 Tm 2, 7; por. 2 Tm 1, 11). Nauczyciel ludów, apostoł i orędownik Jezusa Chrystusa, tak określa on siebie, spoglądając wstecz na drogę swego życia. „Nauczyciel ludów” – słowa te otwierają się na przyszłość, na wszystkie narody i wszystkie pokolenia. Paweł nie jest dla nas postacią z przeszłości, którą wspominamy z czcią. On jest także naszym nauczycielem, apostołem i orędownikiem Jezusa Chrystusa dla nas.

Zebraliśmy się więc nie po to, aby rozważać dawne dzieje, nieodwracalnie minione. Paweł chce przemawiać do nas dzisiaj. Dlatego chciałem ogłosić ten specjalny „Rok Pawła”: aby słuchać go i nauczyć się teraz od niego, jako naszego nauczyciela, „wiary i prawdy”, w których zakorzenione są racje jedności uczniów Chrystusa. W tej perspektywie zapragnąłem zapalić na tę dwutysięczną rocznicę narodzin Apostoła specjalny „Płomień Pawłowy”, który pozostanie zapalony przez cały rok w portyku Bazyliki. Z okazji tej uroczystości otworzyłem także tak zwane „Drzwi Pawłowe”, przez które wszedłem do Bazyliki w towarzystwie Patriarchy Konstantynopola, Kardynała Archiprezbitera oraz przedstawicieli innych władz religijnych. Jest dla mnie powodem do wielkiej radości fakt, że inauguracja „Roku Pawła” nabiera szczególnego charakteru ekumenicznego ze względu na obecność licznych delegatów i przedstawicieli innych Kościołów i Wspólnot kościelnych, których witam z otwartym sercem. Witam przede wszystkim Jego Świątobliwość Patriarchę Bartłomieja I i członków towarzyszącej mu delegacji, jak również liczną grupę świeckich, którzy z różnych stron świata przybyli do Rzymu, aby przeżywać z nim i z nami wszystkimi te chwile modlitwy i refleksji. Witam bratnich delegatów Kościołów, które szczególne więzy łączą z apostołem Pawłem – Jerozolimy, Antiochii, Cypru, Grecji – i które tworzą środowisko geograficzne życia Apostoła przed jego przybyciem do Rzymu. Serdecznie witam Braci z rozlicznych Kościołów i Wspólnot kościelnych Wschodu i Zachodu oraz was wszystkich, którzy zechcieliście wziąć udział w tym uroczystym otwarciu roku poświęconego Apostołowi Narodów.

Zgromadziliśmy się zatem tutaj, by zastanawiać się nad wielkim Apostołem narodów. Zapytujemy się nie tylko o to, kim był Paweł? Pytamy zwłaszcza: kim jest Paweł? Co mówi do mnie? W tej chwili, na początku „Roku Pawłowego”, który rozpoczynamy, chciałbym wybrać z bogatego świadectwa Nowego Testamentu trzy teksty, w których jawi się jego oblicze wewnętrzne, specyfika jego charakteru. W Liście do Galatów pozostawił on nam bardzo osobiste wyznanie wiary, w którym otwiera serce przed czytelnikami wszystkich czasów i ukazuje, co było najgłębszą sprężyną jego życia. „Życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie” (Ga 2, 20). Wszystko, co Paweł czyni, wypływa z tego centrum. Jego wiara jest doświadczeniem bycia umiłowanym przez Jezusa Chrystusa w sposób całkowicie osobisty; jest to świadomość faktu, że Chrystus podjął śmierć nie za coś anonimowego, ale z miłości do niego – Pawła – i że, jako Zmartwychwstały, nadal go miłuje, czyli że Chrystus oddał się za niego. Jego wiarą jest to, że został uderzony miłością Jezusa Chrystusa, miłością, która wstrząsnęła nim do samej głębi i przemieniła. Wiara jego nie jest teorią, opinią o Bogu i o świecie. Jego wiara jest zetknięciem miłości Boga z jego sercem. I tak oto ta sama wiara jest miłością do Jezusa Chrystusa.

Wielu przedstawia Pawła jako męża walecznego, który potrafi posługiwać się mieczem słowa. W istocie na drodze jego apostolatu nie brakowało dysput. Nie zabiegał on o powierzchowną zgodę. W pierwszym swoim piśmie, Liście do Tesaloniczan, sam powiada: „Odważyliśmy się... głosić Ewangelię Bożą wam pośród wielkiego utrapienia... Nigdy przecież nie posługiwaliśmy się pochlebstwem w mowie, jak wiecie” (1Ts 2, 2.5). Prawda była dla niego zbyt wielka, aby mógł poświęcić ją w obliczu wiecznego sukcesu. Prawda, jakiej doświadczył w spotkaniu ze Zmartwychwstałym, zasługiwała według niego na walkę, prześladowanie, cierpienie.

Lecz tym, co stanowiło dlań najgłębszą motywację, był fakt bycia kochanym przez Jezusa Chrystusa oraz pragnienie przekazania innym tej miłości. Paweł był zdolny do miłowania, a całą jego działalność i cierpienie zrozumieć można tylko, wychodząc od tego centrum. Podstawowe pojęcia jego przepowiadania zrozumiałe są wyłącznie na tej podstawie. Weźmy tylko jedno z jego słów kluczy: wolność. Doświadczenie bycia umiłowanym przez Chrystusa aż do końca otworzyło mu oczy na prawdę i na drogę ludzkiego istnienia – doświadczenie to ogarniało wszystko. Paweł był wolny jako człowiek umiłowany przez Boga, który z mocy Boga był w stanie miłować razem z Nim. Miłość ta stanowi teraz „prawo” jego życia i w ten właśnie sposób jest wolnością jego życia. Przemawia on i działa powodowany odpowiedzialnością miłości. Wolność i odpowiedzialność są tu połączone w sposób nierozerwalny.

Ponieważ Paweł poczuwa się do odpowiedzialności miłości, jest on wolny; ponieważ jest tym, który miłuje, żyje całkowicie w odpowiedzialności za tę miłość i nie uważa wolności za pretekst do samowoli i egoizmu. W tym samym duchu Augustyn sformułował zdanie, które stało się potem sławne: Dilige et quod vis fac (Tract. in 1 J 7, 7-8) – miłuj i czyń, co zechcesz. Kto miłuje Chrystusa tak, jak umiłował Go Paweł, zaprawdę może czynić, co zechce, ponieważ miłość jego zjednoczona jest z wolą Chrystusa, a tym samym z wolą Boga; ponieważ jego wola zakorzeniona jest w prawdzie i ponieważ jego wola nie jest po prostu jego wolą, samowolą samodzielnego ja, lecz jest włączona w wolność Boga i od niej otrzymuje drogę, która ma przebyć.

W poszukiwaniu wewnętrznego oblicza Pawła chciałbym po drugie przypomnieć słowo, które zmartwychwstały Chrystus skierował do niego na drodze do Damaszku. Najpierw Pan pyta go: „Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?” Na pytanie: „Kto jesteś, Panie?", otrzymuje odpowiedź: „Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz” (Dz 9, 4 i n.). Prześladując Kościół Paweł prześladuje samego Jezusa: „Mnie prześladujesz”. Jezus utożsamia się z Kościołem w jednym podmiocie. W tych słowach Zmartwychwstałego, które przemieniły życie Szawła, jest już w gruncie rzeczy zawarta cała nauka o Kościele jako Ciele Chrystusa. Chrystus nie wycofał się do nieba, pozostawiając na ziemi cały zastęp uczniów, zabiegających o „Jego sprawę”. Kościół nie jest stowarzyszeniem, które zabiega o jakąś określoną sprawę. W nim nie ma sprawy. W nim chodzi o osobę Jezusa Chrystusa, który również jako Zmartwychwstały pozostał „ciałem”. Ma On „krew i kości” (Łk 24, 39), stwierdza to u Łukasza Zmartwychwstały wobec uczniów, którzy uważali Go za widmo. On ma ciało. Jest osobiście obecny w swym Kościele, „Głowa i Ciało” tworzą jeden podmiot, powie Augustyn. „Czyż nie wiecie, że ciała wasze są członkami Chrystusa?”, pisze Paweł do Koryntian (1 Kor 6, 15). I dodaje: podobnie jak, według Księgi Rodzaju, mężczyzna i niewiasta stają się jednym ciałem. Tak Chrystus wraz ze swoimi staje się jednym duchem, to jest jednym podmiotem w nowym świecie zmartwychwstania (por. 1Kor 6, 16 i n.). We wszystkim tym przebija tajemnica eucharystyczna, w której Chrystus nieustannie daje swoje Ciało i czyni z nas swoje Ciało: „Chleb, który łamiemy, czyż nie jest udziałem w Ciele Chrystusa? Ponieważ jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno Ciało. Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba” (1 Kor 10,16 i9 n.). W tych słowach zwraca się do nas, w tej godzinie, nie tylko Paweł, ale i sam Pan: jak mogliście zranić moje Ciało? Wobec oblicza Chrystusa słowo to staje się zarazem naglącą prośbą: wyprowadź nas razem ze wszystkich podziałów. Spraw, by dziś stało się znowu rzeczywistością: Jest jeden chleb, dlatego my, choć jesteśmy liczni, jesteśmy jednym ciałem. Dla Pawła słowo o Kościele jako Ciele Chrystusa nie jest jakimkolwiek porównaniem. Wychodzi poza porównanie. „Dlaczego Mnie prześladujesz?”. Chrystus nieustannie pociąga nas do swego Ciała, buduje swe Ciało, poczynając od centrum eucharystycznego, które dla Pawła jest centrum chrześcijańskiego istnienia, mocą którego wszyscy, jak i każdy z osobna, mogą w sposób całkowicie osobisty doświadczyć: On mnie umiłował i dał siebie samego za mnie.

Chciałbym zakończyć jednym z późnych słów św. Pawła, wezwaniem do Tymoteusza z więzienia, w obliczu śmierci. „Weź udział w trudach i przeciwnościach, znoszonych dla Ewangelii”, mówi apostoł do swojego ucznia (2 Tm 1, 8). Słowo to, znajdujące się na końcu dróg przemierzonych przez apostoła niczym testament, pozwala cofnąć się do początku jego misji. Kiedy po spotkaniu ze Zmartwychwstałym Paweł przebywał oślepiony w swoim domu w Damaszku, Ananiasz otrzymał rozkaz udania się do budzącego postrach prześladowcy i nałożenia na niego rąk, aby odzyskał wzrok. Na uwagę Ananiasza, że ów Szaweł był niebezpiecznym prześladowcą chrześcijan, padła odpowiedź: Ten człowiek ma zanieść moje imię ludom i królom. „I pokażę mu, jak wiele będzie musiał wycierpieć dla mego imienia” (Dz 9, 15 i n.).

Zadanie przepowiadania i zapowiedź cierpienia za Chrystusa idą nierozerwalnie razem. Powołanie do bycia nauczycielem narodów jest jednocześnie i w istocie powołaniem do cierpienia w jedności z Chrystusem, który odkupił nas przez swoją Mękę. W świecie, w którym kłamstwo jest potężne, za prawdę płaci się cierpieniem. Kto chce uniknąć cierpienia, trzymać je z daleka od siebie, trzyma z dala od siebie samo życie i jego wielkość; nie może być sługą prawdy, a więc i sługą wiary. Nie ma miłości bez cierpienia - bez cierpienia wyrzeczenia się samego siebie, przemiany i oczyszczenia swego ja dla prawdziwej wolności. Tam, gdzie nie ma niczego, za co warto cierpieć, samo życie traci swą wartość. Eucharystia – centrum naszego bycia chrześcijanami – opiera się na ofierze Jezusa za nas, zrodzona jest z cierpienia miłości, która na Krzyżu znalazła swój szczyt. My żyjemy tą miłością, co się ofiarowuje. Ona daje nam odwagę i siłę cierpienia razem z Chrystusem i za Niego na tym świecie, wiedząc, że właśnie w ten sposób nasze życie staje się wielkie, dojrzałe, prawdziwe. W świetle wszystkich listów św. Pawła widzimy, jak w jego drodze nauczyciela narodów wypełniło się proroctwo Ananiasza w godzinie powołania: „Ja mu pokażę, jak wiele będzie musiał wycierpieć dla mego imienia”. Cierpienie czyni go wiarygodnym jako nauczyciela prawdy, który nie szuka swojej korzyści, własnej chwały, osobistego spełnienia, lecz angażuje się dla Tego, który nas umiłował i dał siebie samego za nas wszystkich.

W tej godzinie dziękujemy Panu za to, że powołał Pawła, czyniąc zeń światło narodów i nauczyciela dla nas wszystkich, i prosimy Go: daj nam także dziś świadków zmartwychwstania, ugodzonych Twoją miłością i zdolnych nieść światło Ewangelii w naszych czasach. Święty Pawle, módl się za nami! Amen.