Epoka kościoła

ks. Adam Podżorski

publikacja 09.09.2009 10:07

Czasy ostateczne, to wyrażenie staropolskie i oznacza inaczej czasy ostatnie. Dawniej na określenie czegoś, co miało miejsce na końcu używano słowa "ostateczny". Dziś tego słowa używa się w znaczeniu czegoś niezmiennego, nie podlegającego odwołaniu.

Epoka kościoła fot. Henryk Przondziono (GN)

Mówimy na przykład o ostatecznej decyzji; takiej, która już nie może być zmieniona. Określenie "czasy ostateczne" jest właśnie z tym związane. Są to czasy ostatnie, które wyznaczone są na Bożym zegarze i nie mogą być ani zmienione, ani odwołane.

Wyrażenie "czasy ostateczne" występuje w Biblii, choć częściej spotykamy się z pojęciem "dni ostateczne" lub "dzień ostateczny". W liczbie pojedynczej oznacza to dzień przyjścia Chrystusa lub dzień sądu nad światem, lub dzień zmartwychwstania (np. J 11,24). Pojęcie "dni ostateczne" w Nowym Testamencie spotykamy w dwóch odniesieniach. Pierwsze odniesienie znajdujemy w Dziejach Apostolskich, gdzie w przemówieniu zielonoświątkowym apostoł Piotr cytuje proroctwo Joela o wylaniu Ducha Świętego.

Ponieważ cytat ten, jak wiele innych w Nowym Testamencie, jest raczej parafrazą tekstu, niż dosłownym cytatem, Piotr dodaje na początku: I stanie się w dniach ostatecznych, a następnie cytuje, że wyleję Ducha Mego na wszelkie ciało. Piotr więc przytaczając słowa obietnicy o wylaniu Ducha jako uzasadnienie tego, co się stało w dniu Pięćdziesiątnicy w Jerozolimie dodaje, że stanie się to w dniach ostatecznych. W jego więc interpretacji dni ostateczne nastały wraz z wylaniem Ducha. Oznacza to, że cały okres historii kościoła, to nic innego, jak czasy ostateczne. Bo przecież epoka kościoła, to właściwie ostatnia szansa dana ludzkości, aby poznali Boga. Jest to okres, kiedy zbawcze wydarzenie Jezusa, czyli krzyż i zmartwychwstanie jest już dokonane i dobra nowina o Jezusie powinna rozejść się po całym świecie.

Ale w Nowym Testamencie mamy wyrażenie "dni ostateczne" użyte także w nieco innym znaczeniu. Oto apostoł Paweł w 2 Liście do Tymoteusza 3,1 napisał: A to wiedz, że w dniach ostatecznych nastaną trudne czasy (por. 2 P 3,3 oraz Jud 18). Warto wiedzieć, że list ten jest ostatnim listem Pawła, pisanym na krótko przed jego śmiercią. Paweł ma tu świadomość, że historia ludzkości jeszcze jakiś czas się potoczy i o ile już teraz Paweł musi ostrzegać przed napływem zła, to w przyszłości będzie jeszcze gorzej. Sam Paweł w Listach do Tesaloniczan ma nadzieję, że przyjście Chrystusa nastąpi jeszcze za jego życia (1 Tes 4,17), ale już w listach do Tymoteusza zajmuje inne stanowisko. Te dwie grupy listów dzieli dość duża przestrzeń czasowa, około szesnastu lat. Tak więc znaczenie pojęcia "czasy ostateczne" z listu do Tymoteusza jest nam chyba najbliższe.

Czy w takich czasach już żyjemy? Nie ma właściwie jakiegoś konkretnego wyznacznika początku czasów ostatecznych. Na podstawie znaczenia biblijnego moglibyśmy powiedzieć, że czasy te charakteryzują się nasileniem znaków poprzedzających przyjście Chrystusa. O takich znakach możemy przeczytać m.in. w mowie eschatologicznej Jezusa (Mt 24, Mk 13, Łk 21), a poza tym wiele takich znaków znajdziemy w różnych miejscach Biblii, zarówno w Starym, jak i w Nowym Testamencie.

Ze starotestamentowymi znakami musimy być jednak ostrożni, gdyż proroctwa nie przedstawiają ich chronologicznie, a zwłaszcza te, które odnoszą się do Izraela mogą zawierać podwójne wypełnienie. Mogą odnosić się do powrotu z niewoli babilońskiej, a także do powrotu Izraela w dzisiejszych czasach. Znaki czasów ostatecznych wypełniały się zawsze. Zwłaszcza w okresach przebudzeń religijnych w chrześcijaństwie odżywały nadzieje eschatologiczne, przyjście Chrystusa stawało się bardzo bliskie. Ale gdy przyjrzymy się znakom, o których mówił Jezus, to rzeczywiście obserwujemy w naszych czasach ich nasilenie: wojny, głód, mór (epidemie), trzęsienia ziemi (i inne kataklizmy), oziębienie miłości (znieczulica), misja docierająca do krańców świata, rozwój sekt (Mt 24, 6.7.12.14.24).

Trzeźwo myślący człowiek widzi wyraźnie, że te znaki podobne są do lawiny. Przybierają na sile i nie ma mocy na ziemi, która mogłaby je powstrzymać. Trudno jednak powiedzieć, kiedy te czasy się zaczęły. Świadkowie Jehowy wyznaczyli datę - rok 1914. Najpierw była to data przyjścia Chrystusa, potem, gdy się przepowiednia nie sprawdziła, ogłosili, że w tym roku Chrystus przyszedł do świątyni niebiańskiej, a skutkiem tego wydarzenia był wybuch wojny światowej na ziemi. Taka teoria nie ma jednak biblijnego uzasadnienia.

Nam nie jest potrzebne wyznaczanie daty rozpoczęcia czasów ostatecznych. Ważne jest, abyśmy mieli świadomość, że przyjście Chrystusa jest bliskie. Pierwszym znakiem podanym przez Jezusa jest przestroga przed zwiedzeniem (Mt 24,4). Powinniśmy mieć oczy otwarte na zło rozwijające się w świecie i wiedzieć, że różne jego przejawy świadczą o rychłym końcu świata.

Poniekąd fascynującym zajęciem jest śledzenie różnych wydarzeń światowych w świetle Biblii. Jezus wcale nie chciał, by Jego uczniowie się tym nie interesowali. On sam powiedział: A gdy się to zacznie dziać, wyprostujcie się i podnieście głowy wasze, gdyż zbliża się odkupienie wasze (Łk 21,28). Coś niezwykłego. Wiadomości tragiczne i przygnębiające, zapowiadające koniec świata mają wywołać u naśladowców Jezusa wręcz odwrotne wrażenie. Nie mają ich zasmucać, lecz przeciwnie, dodawać im odwagi, aby z podniesioną głową i radością szli do przodu, na spotkanie Pana. A jednak, wśród wszystkich znaków czasów ostatecznych jeden jest szczególny i najbardziej konkretny. Jezus w swojej mowie eschatologicznej poświęcił mu osobne miejsce.

Po wyliczeniu wielu znaków poprzedzających Jego przyjście, jakby chcąc dać konkretną wskazówkę, powiedział: A od figowego drzewa uczcie się podobieństwa. Gdy gałąź jego już mięknie i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato (Mt 24,32). Są trzy drzewa, które Biblia przedstawia jako obraz Bożego narodu wybranego: winnica - obrazuje przynoszenie owocu, oliwka - obrazuje piękno i przyjemną woń oraz figowiec - obrazuje życie i świeżość. Tego obrazu użył Jezus w mowie eschatologicznej.

Izrael, największy i najwyraźniejszy znak czasów ostatecznych. Boży naród wybrany, z którym Bóg jeszcze nie zakończył swojego planu. I dlatego ten naród coraz mocniej i wyraźniej wchodzi na arenę dziejów świata. Po wielu wiekach rozproszenia po całym świecie, po tragedii holokaustu w roku 1948 odrodziło się państwo Izrael. Niektórzy uważają, że właśnie ten rok należy przyjąć jako datę rozpoczęcia czasów ostatecznych. Niektórzy wiążą z tym rokiem pewne spekulacje w świetle jednego z wierszy: Zaprawdę powiadam wam. Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie (Mt 24,34). W związku z tym próbują wyliczać długość życia pokolenia urodzonego w 1948 roku i przewidywać datę przyjścia Chrystusa.

Ale nie o to chodzi. Chodzi o to, że Bóg zachowa i ochroni swój naród wybrany. Choć Izrael żyje w najbardziej newralgicznym zakątku ziemi, choć na tej ziemi nie ma pokoju i nie zanosi się na to, by ludzkimi środkami został osiągnięty, to według Bożych obietnic ten naród się ostoi. Więcej, proroctwa przewidują nawrócenie Izraela i poznanie swojego Mesjasza. Do tego być może prowadzi jeszcze niełatwa i zawiła droga. My mamy jednak ten przywilej, że żyjemy właśnie w czasach, gdy to się dzieje. Możemy ten proces obserwować, wspierać w modlitwach i oczekiwać z nadzieją przyjścia Chrystusa.

Artykuł pochodzi z kwartalnika "Warto" wydawanego przez Centrum Misji i Ewangelizacji Kościoła Ewangelicko Augsburskiego