List pasterski Biskupa Opolskiego z okazji Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan 2003

abp Alfons Nossol

publikacja 15.01.2003 16:13

Wzmożona tęsknota za doskonałym kształtem Chrystusowego Kościoła

Już po raz kolejny, w dniach od 18 do 25 stycznia chrześcijanie w całym świecie będą gromadzić się na wspólnych modlitwach o dar jedności dla uczniów Chrystusa. Myśl przewodnia tegorocznego Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan zaczerpnięta jest z Drugiego Listu św. Pawła do Koryntian: "Ten skarb przechowujemy w glinianych naczyniach" (2 Kor 4,7). Słowa te staną się inspiracją dla tych wszystkich, którzy w różnych miejscach na naszym globie będą prosić Boga o dojrzały kształt jedności. Możemy rzec, że od 1935 roku, kiedy Paul Couturier zorganizował w Lyonie po raz pierwszy Dni Modlitw o Jedność Chrześcijan, jest to wydarzenie, które przybiera charakter globalny. Znakiem tak pojętego globalizmu modlitwy jest i to, że w tym roku Papieska Rada do Spraw Jedności Chrześcijan powierzyła przedstawicielom Kościołów chrześcijańskich w Argentynie wybrać teksty biblijne i odpowiednie do nich komentarze dla wszystkich, którzy będą spotykać się na słuchaniu Słowa Bożego i modlitwie o jedność chrześcijan.

1. Potrzeba wzajemnego uczenia się od siebie

Możemy zastanawiać się, czego chrześcijanie Starego kontynentu mogą nauczyć się od tych, którym głoszono Ewangelię kilkanaście stuleci później? Czy to Europa, jako wcześniej ewangelizowany kontynent, nie powinna przewodzić wysiłkom podejmowanym w celu przywrócenia utraconej jedności? W sercach wielu rodzi się może jeszcze bardziej fundamentalne pytanie: czy jedność chrześcijan jest jeszcze dzisiaj możliwa do osiągnięcia?

Pozbawieni taniego optymizmu, rokującego rychłe scalenie podzielonych wyznawców Tego Samego Chrystusa, musimy w pokorze przyznać, że ogrom winy za podziały w łonie chrześcijaństwa ponoszą przede wszystkim ci, którzy najwcześniej poznali Prawdę Ewangelii. Co gorsza, w miarę upływającego czasu wielu wśród pierwszych uczni Chrystusa zdołało się oswoić, a nawet przyzwyczaić do takiego stanu rzeczy. Ci, którzy później usłyszeli Dobrą Nowinę od misjonarzy przybyłych ze Starego kontynentu z rozczarowaniem zauważyli brak jedności wśród swoich nauczycieli. Działalność misyjna odsłoniła w sposób bezlitosny, że ta sama Ewangelia może być nie tylko na różne sposoby głoszona, ale jej interpretacja nierzadko staje się przyczyną trudno odwracalnych podziałów. Do dzisiaj, jeszcze niezabliźnione pęknięcia w łonie chrześcijaństwa, uzmysławiają nam w jak kruchym naczyniu niesiemy skarb, któremu na imię Tajemnica Chrystusa.

Na wskutek odziedziczonych po wcześniejszych stuleciach podziałach, chrześcijańska Europa musi nauczyć się "oddychać oboma płucami, płucem tradycji Wschodu i tradycji Zachodu" (Jan Paweł II). W wielu miejscach na naszym globie Kościół Chrystusowy ma strukturę trójkąta, którego wierzchołki stanowią trzy jego podstawowe wspólnoty: rzymscy katolicy, prawosławni oraz spadkobiercy reformacji. Patrząc na te wyraźne podziały możemy próbować je usprawiedliwiać na różne sposoby. Jednym z nich jest przekonanie, że każda z tych wspólnot ma swoje bogactwo historii, swoją oryginalność, swoją też misję w dziele godzenia różnorodności. Bez wątpienia protestanci od wieków przypominają o bogactwie i trwałości Słowa Bożego. Ich wnikliwe badania egzegetyczne pozwoliły na nowo odkryć istotną treść głoszonej Ewangelii. Prawosławie fascynuje i przyciąga głębią duchowości, pięknem cerkiewnego śpiewu. Pielęgnowana i przekazywana kolejnym pokoleniom tradycja nie ulega zmieniającym się modom, nie poddaje się nowinkom. Głęboka teologiczna treść zamknięta jest często w ikonach, w blasku oświetlających je lampek oliwnych i świec. Rzymscy katolicy zdają się przekonywać swym przywiązaniem do Tradycji, sukcesji Piotrowej, są jednocześnie otwarci na to, co nowe i stare, ochoczo włączają się w procesy społeczne służące budowaniu jedności. Dobrą ilustracją tego jest między innymi czynne zaangażowanie wielu katolików w budowę zjednoczonej Europy.
 

2. W kierunku "pojednanej różnorodności"

Mimo tak – wydawałoby się dobrze dopełniającej się różnorodności – relacje Kościołów na płaszczyźnie oficjalnej nie należą do łatwych. Ciągle jako ochrzczeni w imię tegoż samego Trójjedynego Boga nie możemy zasiąść przy jednym stole Eucharystii, mamy kłopoty ze wzajemnym uznaniem ważności święceń kapłańskich, nie potrafimy uzgodnić roli Kościołów partykularnych wobec Kościoła powszechnego, nadal pozostają nierozwiązane kwestie „kanoniczności” terenów kościelnych. To tylko niektóre z ważniejszych problemów, jakie czekają na rozwiązanie. Mimo tych wyraźnych pęknięć na drodze do jedności nie przestajemy wierzyć w sens naszych wysiłków zmierzających do podtrzymania dialogu, będącego „językiem macierzystym ludzkości”. On bowiem toruje drogę ku pojednaniu. Jednak pojednanie, które mogłoby uzdrowić relacje między podzielonymi chrześcijanami jest czymś więcej niż tylko napiętnowaniem błędów, ukaraniem występków czy też nieludzkim i próżnym szukaniem możliwości odwetu. Jako wyznawcy tego samego Boga potrzebujemy często pojednania z naszą własną historią. Powinniśmy uznać współwinę zaistniałą w ciągu historii, wyznać ją i za nią żałować. Ale to dopiero pierwszy krok w stronę pełnego i trwałego pojednania. Kościół jako wspólnota wierzących potrzebuje pojednania wewnątrz siebie samego. Tutaj nie wystarczy formalnie wypowiadać słowa: "spowiadam się" czy też oficjalnie przekazywać sobie znak pokoju. Właściwa przemiana musi dokonać się w naszych postawach, codziennych zachowaniach wobec inaczej wierzących. Pojednanie dojrzewające w relacjach między Kościołami nie może zadowolić się tylko postępującą tolerancją. Istnieje wiele ran, które trzeba leczyć. W tym też kierunku, z mniejszą lub większą skutecznością, zmierza dialog ekumeniczny. Chce on przypomnieć wszystkim wierzącym, że nie może być dobrym chrześcijaninem ten, kto nie jest zdolny do dialogu, którego najwyższą postacią jest miłość. Wszyscy jesteśmy ciągle wezwani aby uczyć się dialogu. Skoro dialog jest wieczną formą życia Trójcy Świętej, to my stworzeni na obraz Trójjedynego Boga nie możemy inaczej dojrzewać do jedności jak tylko poprzez dialog prowadzony w duchu miłości. Dialog w tym sensie oznacza przeto też coś więcej niż rozmawianie ze sobą. Mowa to tylko element dialogu. Prawdziwy dialog jest dla chrześcijan stylem życia, gdyż Kościół jest ludem Bożym, mającym oparcie w jedności Ojca z Synem i Duchem Świętym (KK 1).

3. Chrześcijański apel o "globalizację miłości"

Dlatego cieszą i napawają otuchą wszystkie znaki dobrej woli potwierdzające chęć prowadzenia dialogu. Tak jak przed trzema laty radością dla nas była wspólna, katolicko-luterańska deklaracja na temat usprawiedliwienia, tak też dzisiaj z nadzieją pozwala patrzeć w przyszłość deklaracja ekologiczna, podpisana wspólnie przez papieża Jana Pawła II i patriarchę ekumenicznego Konstantynopola Bartłomieja I. Podobną nadzieję wznowienia dialogu wzbudza ostatnia deklaracja patriarchy Moskwy i Wszechrusi Aleksego II. W swoich życzeniach świątecznych adresowanych do Jana Pawła II zaproponował wznowienie "braterskich kontaktów". Znakiem dobrej woli była też wizyta, w minionym roku, delegacji greckiej Cerkwi oraz patriarchy rumuńskiego Teoktysta w Watykanie. Te oficjalne gesty hierarchów Kościoła potwierdzają potrzebę kontynuacji wysiłków zmierzających do budowania mostów zaufania i jedności poprzez prawdziwą i powszechną miłość wzajemną. Prawdziwa jedność wspólnoty ochrzczonych w imię Trójcy Świętej nie dokona się jednak przy pomocy spektakularnych znaków. Głośne deklaracje pozwalają, być może, pokonać wcześniejsze błędy, ale nie tworzą jeszcze faktycznej bliskości. Ta dopiero będzie osiągalna we wspólnocie wierzących w Chrystusa, gdzie odezwie się potrzeba zaświadczenia o jedności wbrew historycznym podziałom. A więc wtedy, kiedy wszyscy chrześcijanie zechcą rzeczywiście czynić prawdę w miłości.

Dzisiejszy świat, a w nim Europa potrzebuje budowniczych mostów, którzy utorują drogę ku jedności. Scaleni ze sobą chrześcijanie mają tu swoją szczególną rolę do spełnienia. Aby mogli ją skutecznie wypełnić muszą najpierw odnaleźć się jako pojednani, zdolni do dialogu, świadomi jednocześnie jak mało skuteczne są wyłącznie tylko ludzkie zabiegi usiłujące przywrócić utraconą jedność. Tylko Ten, którego nosimy w "kruchych naczyniach" może uczynić skutecznym nasz człowieczy wysiłek naprawiania bolesnych pęknięć Jego Kościoła. To on w swoim miłosierdziu leczy skutki podziałów i przywraca nadzieję powrotu do jedności. Zechciejmy przeto otworzyć szeroko nasze serca, umysły i wolę na objawioną nam przez Chrystusa tajemnicę miłości Boga urzeczywistnianej na co dzień w miłości bliźniego. Przyczyńmy się więc skutecznie do prawdziwej „globalizacji” miłości. Nasza szczera i silna wola może bowiem wiele. Tylko miłość jest zdolna pokonać wszelkie przeciwności. Pozwólmy jej zatem odnieść zwycięstwo w całym naszym świecie. Tego życzy Wam wszystkim

Wasz Biskup
+ Alfons Nossol

Opole, Uroczystość Objawienia Pańskiego 2003