O jaką jedność modlą się chrześcijanie?

Ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 19.01.2004 13:48

Nie istnieje jedna, wspólna wizja niepodzielonego Kościoła, akceptowana przez wszystkich chrześcijan. Owocem ekumenicznych dialogów jest wypracowanie kilku projektów możliwego zjednoczenia.

Jedność Kościoła leży na sercu chrześcijanom różnych wyznań. Ta sprawa mobilizuje ich do modlitwy. Od kilkudziesięciu lat toczą się również międzykościelne dialogi. Dzięki nim powstają coraz doskonalsze uzgodnienia przybliżające dzień pojednania. Okazuje się, że podziały dotyczą nie tylko wzajemnych uprzedzeń związanych z przeszłością czy różnic doktrynalnych. Chrześcijanie różnią się także w kwestii przyszłości, to znaczy inaczej wyobrażają sobie przyszłą jedność. Jaki będzie kształt upragnionego, zjednoczonego Kościoła? To pytanie pojawia się w ekumenicznych dialogach, spotkaniach, modlitwach.

Nie istnieje jedna, wspólna wizja niepodzielonego Kościoła, akceptowana przez wszystkich chrześcijan. Owocem ekumenicznych dialogów jest wypracowanie kilku projektów możliwego zjednoczenia. Mówi się o tzw. modelach jedności Kościoła. Są to pewne konkretne próby opisu Kościoła przyszłości, uleczonego z niszczących podziałów.

Docenić różnorodność


Aby zrozumieć specyfikę każdego z proponowanych modeli, niezbędne jest zwrócenie uwagi na napięcie, które istnieje w Kościele „od zawsze”. Chodzi o dwa bieguny każdej wspólnoty, którymi są jedność i różnorodność. Nawiasem mówiąc, tego napięcia doświadczamy także we wnętrzu naszego własnego Kościoła. Oto przykład: uczestnicząc w Eucharystii poza naszą rodzimą parafią, bywamy zaskoczeni lokalnymi zwyczajami, a przecież jednocześnie - dzięki wielu wspólnym elementom - czujemy, że jesteśmy nadal w tym samym Kościele. Podstawowe pytanie brzmi następująco: jak daleko może sięgać różnorodność, aby nie naruszała jedności?

Z pozoru wydaje się, że oba te wymiary są sobie przeciwstawne. A jednak sprawa nie jest taka prosta. Rozwój chrześcijaństwa doprowadził do uformowania się odmiennych tradycji kościelnych. Z jednej strony podział ten jest skandalem, jest ewidentnie sprzeczny z wolą Chrystusa; z drugiej jednak strony każdy z Kościołów wnosi do wspólnej wielkiej chrześcijańskiej Tradycji własne bogactwo przeżywania wiary (teologia, liturgia, duchowość). Odmienności nie muszą dzielić, mogą służyć wzajemnemu ubogaceniu. Ekumenizm uczy życzliwego otwierania się na innych. Katolicy spotykając się z innymi wyznaniami zazwyczaj pytają, czego brakuje protestantom lub prawosławnym. Warto zmienić ten sposób podejścia i pytać także o to, czego nas - katolików - mogą nauczyć inni chrześcijanie. Oczywiście dialog będzie owocny wtedy, kiedy obie strony przyjmą tak otwartą postawę.

Kto najbliżej ideału?


Podstawowe nurty chrześcijaństwa, czyli katolicyzm, protestantyzm i prawosławie, proponują takie modele jedności, które lepiej odpowiadają ich własnej tożsamości, ich doktrynie, zwłaszcza pojmowaniu samego Kościoła.

Więcej na następnej stronie

Najbliższy katolikom jest model jedności nawiązujący do biblijnego obrazu Kościoła jako Ciała Chrystusowego. Mocniejszy akcent pada tutaj na jedność niż na różnorodność. Dotychczasowe Kościoły czy Wspólnoty muszą stworzyć jeden kościelny organizm (stąd mówi się o jedności organicznej). Niezbędne jest wypracowanie wspólnego wyznania wiary, pełna zgodność co do sakramentów i urzędu kościelnego (kapłaństwa) oraz, co istotne, jednolita struktura organizacyjna.

Odmienny model proponują Kościoły protestanckie. Określa się go jako „jedność w pojednanej różnorodności”. Model ten opiera się na założeniu, że różnorodność wewnątrz chrześcijaństwa jest czymś cennym, a poszukiwanie absolutnej jednolitości w formułach wiary, w liturgii czy w duchowości nie powinno być ideałem. Poszczególne wyznania powinny więc zachować swoją specyfikę, unikając wzajemnego potępienia. Dla wyrażenia jedności Kościoły winny uznać wzajemnie chrzest i urzędy kościelne, wspólnie sprawować Eucharystię oraz zobowiązać się do jedności w chrześcijańskim świadectwie wobec świata.

Wrażliwości prawosławnej najbardziej odpowiada model „wspólnoty soborowej”. Pojęcie „soborowość” wpisane jest mocno we wschodnią tradycję teologiczną. Wyraża ono myśl, że Kościół potrzebuje koniecznie form soborowych, aby mógł realizować uniwersalną wspólnotę. Poszczególne Kościoły winny pozostawać w braterskiej jedności, wyznawać tę samą wiarę apostolską, posiadać wspólnotę chrztu i Eucharystii, uznawać nawzajem swoje urzędy kościelne. Więź między poszczególnymi Kościołami ma wyrażać spotkanie reprezentantów Kościołów, czyli sobór. Z kolei postanowienia soboru domagają się praktycznego uznania (recepcji) w Ludzie Bożym. W rozumieniu prawosławnym soborowość jest jedną z podstawowych cech Kościoła, która realizuje się nie tylko podczas soboru, ale w każdej Eucharystii, we wspólnotach parafialnych czy diecezjalnych.

Zjednoczenie dzięki miłości


Powyższe modele jedności nie są jedynymi propozycjami. Trzy wymienione można jednak uznać za najważniejsze. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden model jedności Kościoła, teologicznie najbardziej fundamentalny. Jest nim tajemnica więzi łączącej Ojca, Syna i Ducha Świętego. Bóg jest jednocześnie jednością i różnorodnością. Każda z Osób Trójcy jest sobą w relacji do pozostałych, jest sobą - dzięki innym, z innymi, dla innych. Napięcie między jednością i różnorodnością zostaje ostatecznie pokonane tylko dzięki miłości. Boża miłość obecna w Kościele pozostaje najważniejszą zasadą jednoczenia.

W ekumenicznych dążeniach teoretyczne modele jedności spełniają funkcję tylko pomocniczą. Wierzymy, że dzieło pojednania nie zależy w pierwszym rzędzie od ludzkich wysiłków, ale jest ostatecznie darem Ducha Świętego. Dlatego ekumeniczna nadzieja sięga dalej niż ludzkie projekty.

styczeń 2004