Ekumenizm – więcej niż moda

Wiesława Dąbrowska-Macura

publikacja 18.01.2005 04:46

Kolejny Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan. Zaplanowano różne nabożeństwa ekumeniczne. Przygotowano materiały. Zaproszono braci z innych Kościołów. Jak co roku od 37 lat.

Między 18 a 25 stycznia chrześcijanie licznych wyznań na kilka dni odsuwają na bok wzajemne pretensje i żale, zapominają o urazach, razem gromadzą się wokół Słowa Bożego i razem modlą się o zjednoczenie w jednym Kościele. Wydaje się jednak, że po 25 stycznia wszystko wraca do normy. A ta norma to sytuacja podziału. Każdy wraca do swojej wspólnoty, zamyka się w swoich świątyniach, odżywają żale i urazy. Aż do 18 stycznia następnego roku, kiedy zacznie się kolejny Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan.

Atenagorasa sen o niepodzielonym Kościele


Nieżyjący już Ekumeniczny Patriarcha Konstantynopola Atenagoras I przy różnych okazjach zwracał uwagę na konieczność „przywrócenia piękna jednego i niepodzielonego Kościoła”. My, pokolenie ludzi przełomu drugiego i trzeciego tysiąclecia, nie znamy tego piękna. Nie bardzo rozumiemy głębokie teologiczne stwierdzenie, że Kościół jest jeden, jak jeden jest Chrystus, tylko chrześcijanie są podzieleni. Znamy za to doświadczenie istnienia obok siebie wielu różnych Kościołów chrześcijańskich. Dostrzegamy różnice w wierze, liturgii, zwyczajach, ale już dużo trudniej wspólne elementy duchowe. I chociaż dziś rzadziej niż w przeszłości mówimy o członkach innych Wspólnot jako o innowiercach czy heretykach, mamy tę samą co dawniej świadomość, że się różnimy. Raczej nie czujemy się członkami jednego Kościoła założonego przez Chrystusa. Każdy jest przywiązany do własnej tradycji i tylko swój Kościół uważa za prawdziwy Kościół Chrystusowy.

Jednocząca różnorodność


Wkrótce po ogłoszeniu przez Sobór Watykański II „Dekretu o ekumenizmie” kard. August Bea mówił o początku „długiej jeszcze drogi, która przecież pewnego dnia, w którym będzie się Panu podobało, doprowadzi do upragnionej jedności”. „Ale już obecnie możemy maszerować po tej drodze ręka w rękę z naszymi braćmi chrześcijańskimi” – dodał. Więc zaczęliśmy maszerować.

Więcej na następnej stronie

Próbujemy wyobrazić sobie jakoś jedność, o którą się modlimy i do której zmierzamy. Z pomocą przychodzą teologowie różnych wyznań, którzy prowadząc dialog teologiczny starają się wypracować wspólną wizję przyszłego Kościoła, uleczonego z niszczących podziałów. Opracowano kilka tzw. modeli jedności Kościoła. Najbliższy doskonałości wydaje się projekt, określany jako jedność w pojednanej różnorodności. Opiera się on na założeniu, że istnienie różnych wyznań w łonie chrześcijaństwa jest jego bogactwem, a nie tragedią czy przekleństwem. Różniąc się, przecież wcale nie musimy być podzieleni, bo pojednane różnice tracą moc wywoływania podziałów – mawia znany polski teolog ekumenista o. prof. Celestyn Napiórkowski OFM Conv.

Powoli zdobywamy doświadczenie bycia jednym Ciałem Chrystusa. W Kościele katolickim nie pierwszym, ale bardzo wyraźnym i wówczas najodważniejszym impulsem był Sobór Watykański II z jego „Dekretem o ekumenizmie”. Przez ostatnie 26 prawie lat o konieczności podejmowania wysiłków, zbliżających chrześcijan do siebie nie pozwala zapomnieć katolikom, ale nie tylko im, Jan Paweł II, bez wątpienia „najbardziej ekumeniczny papież” w dziejach Kościoła.

Kiedy przyszła wiosna


David du Plessis, zielonoświątkowy kaznodzieja, był raczej nieufnie nastawiony do katolików. Przyjął jednak zaproszenie do udziału w charakterze obserwatora w trwającym od dwóch lat soborze powszechnym. Z mieszanymi uczuciami wszedł do Bazyliki św. Piotra, gdzie zaczynała się trzecia sesja Soboru. Wtedy nie przypuszczał, że za kilka tygodni powie o tym zgromadzeniu: „Widziałem oznaki duchowej wiosny”. Nie podejrzewał też, że wiosna ogarniająca katolików, dzięki przyjęciu „Dekretu o ekumenizmie”, zwróci się także w jego kierunku i w stronę innych Kościołów chrześcijańskich. Nie spodziewał się wtedy, że nie minie 10 lat, a będzie prowadził dialog teologiczny z katolikami, jako przewodniczący grupie przedstawicieli kilku zielonoświątkowych wspólnot.

Razem z Davidem du Plessisem pracę nad dokumentem mającym określić stosunek katolików do innych chrześcijan i kształt relacji z nimi obserwowało ponad 80 przedstawicieli różnych wyznań. Kard. Stanisław Nagy wspominał przed laty, że niekatoliccy obserwatorzy opuszczali Sobór radośnie zaskoczeni nieoczekiwanym przełomem w podejściu do sprawy zjednoczenia chrześcijan, jaki za sprawą „Dekretu o ekumenizmie” dokonał się w Kościele katolickim. Zastanawiali się tylko, czy przełom ten będzie trwały i czy obejmie cały Kościół.

Więcej na następnej stronie

Pierwsze wielkie owoce soborowych zmian w stosunku do innych Kościołów chrześcijańskich pojawiły się rok po ogłoszeniu dekretu. Podczas zgromadzenia Soboru 7 grudnia 1965 roku jednocześnie w Watykanie i w głównej katedrze prawosławnego patriarchatu w Fanarze odczytano wspólne oświadczenie papieża Pawła VI i ekumenicznego Patriarchy Konstantynopola Atenagorasa I o odwołaniu wzajemnych ekskomunik, które w 1054 roku podzieliły chrześcijaństwo.

Niemalże natychmiast po zakończeniu Soboru jak wulkan wybuchły dialogi ekumeniczne. Kościół katolicki zaangażował się w dziesięć dwustronnych dialogów. Ich owoce są ważne teologicznie, chociaż zazwyczaj mało znane wiernym prowadzących rozmowy Kościołów. To właśnie dialog ekumeniczny doprowadził do podpisania katolicko-luterańskiej „Wspólnej deklaracji w sprawie nauki o usprawiedliwieniu” i do przyjęcia przez większość Kościołów chrześcijańskich w Polsce „Wspólnej deklaracji o uznaniu ważności chrztu”, a także innych istotnych uzgodnień w kwestiach doktrynalnych.

Metoda Jana Pawła II


Jedna z pierwszych zagranicznych podróży – w listopadzie 1979 r. - zaprowadziła Jana Pawła II do stolicy wschodniego chrześcijaństwa, dawnego Konstantynopola, miasta, w którym 900 lat wcześniej dokonała się schizma. Stojąc obok honorowego zwierzchnika światowego prawosławia - patriarchy Dymitriosa – Papież mówił z nadzieją o „pełnym braterskim pojednaniu” i pytał retorycznie: „Czy mamy jeszcze prawo pozostawać rozdzieleni?”. Dwadzieścia lat później, w 1999 r., opuszczając Rumunię – pierwsze z odwiedzonych państw, w którym większość stanowią wyznawcy prawosławia - Ojciec Święty powiedział, że zabiera ze sobą marzenie o nowym tysiącleciu jako czasie odbudowy jedności między Kościołami chrześcijańskimi. Marzenie to oparte jest na przekonaniu, że ekumenizm nie jest tylko chwilową modą, ale drogą Kościoła, bo podziały wśród chrześcijan utrudniają głoszenie światu Ewangelii – jak napisał w ogłoszonej w 1995 r. encyklice „Ut unum sint” (Aby byli jedno).

Pontyfikat Jana Pawła II jest naznaczony wymownymi akcentami i gestami ekumenicznymi, zwłaszcza pod adresem siostrzanego Kościoła prawosławnego. Na zakończenie Mszy św. w Bukareszcie Jan Paweł II i patriarcha Teoktyst wymienili między sobą dary. Ofiarowali sobie nawzajem kielichy, jakby wyrażając tęsknotę za zjednoczeniem się katolików i prawosławnych przy jednym Stole Eucharystycznym i nadzieję, że taki moment kiedyś nadejdzie.

Więcej na następnej stronie

W Grecji w 2001 r., w obecności niechętnych katolikom hierarchów prawosławnych, Ojciec Święty prosił Boga o przebaczenie zła, jakiego w przeszłości wierni Kościoła prawosławnego doznali od katolików. Zaskoczeni wyznaniem Papieża patriarchowie bili mu brawo. Podobnie było rok później na Ukrainie, a potem w Bułgarii. Któryś z komentatorów papieskich pielgrzymek nazwał ten krok nową metodą ekumeniczną zastosowaną przez Jana Pawła II.

Także ostatni rok obfitował w gesty przyjaźni pod adresem wschodniego chrześcijaństwa. W 2004 r. Jan Paweł II dwukrotnie spotkał się z Ekumenicznym Patriarchą Konstantynopola Bartłomiejem I. Po raz pierwszy honorowy zwierzchnik światowego prawosławia przyjechał do Watykanu pod koniec czerwca, z tradycyjną wizytą z okazji uroczystości ku czci Patronów Kościoła zachodniego świętych Piotra i Pawła. Wizyta przebiegała w wyjątkowo serdecznej atmosferze, co we wszystkich wywiadach i komentarzach podkreślał Bartłomiej I.

Pod koniec listopada patriarcha Konstantynopola przyjechał do Watykanu po raz drugi, by odebrać przechowywane tu przez wieki relikwie swoich świętych poprzedników: Jana Chryzostoma i Grzegorza Teologa. Decyzja o przekazaniu relikwii była odpowiedzią Jana Pawła II na prośbę Bartłomieja, wyrażoną podczas czerwcowej jego wizyty. Gest ten został bardzo wysoko oceniony przez Patriarchat Ekumeniczny oraz przez całe prawosławie. Bartłomiej I uznał go za bardzo ważny krok ku pełnej jedności siostrzanych Kościołów katolickiego i prawosławnego. "Uważam ten fakt za najważniejszy w mojej dotychczasowej posłudze jako patriarchy” – powiedział odbierając relikwie.

Kilka tygodni wcześniej podobny braterski gest Papież wykonał pod adresem Cerkwi Rosyjskiej, zwracając przechowywaną w Watykanie ikonę Matki Boskiej Kazańskiej. Szczególnie czczony przez rosyjskie prawosławie wizerunek Matki Bożej zawiózł do Moskwy kard. Walter Kasper, przewodniczący Papieskiej Rady Popierania Jedności Chrześcijan. Przekazanie ikony odbyło się podczas specjalnego nabożeństwa odprawionego w cerkwi na Kremlu. Aleksy II wprawdzie podziękował Papieżowi za szlachetny gest i wymienił pocałunek z jego wysłannikiem, ale można było odnieść wrażenie, że niechętnie przyjmuje kłopotliwy dar. Zdaje się, że Jan Paweł II jeszcze nie znalazł sposobu na zmiękczenie serca Aleksego II i ocieplenie relacji z Patriarchatem Moskiewskim. Rumuńsko-grecko-ukraińska metoda w tym przypadku nie zadziałała, ale obserwując obecny pontyfikat można mieć pewność, że Papież się nie podda.

styczeń 2005