Boże Narodzenie w prawosławiu

publikacja 23.12.2005 11:41

Boże Narodzenie to również przesłanie pokoju! Nawet dla tych, którzy zapomnieli o Chrystusie albo nigdy Go nie poznali, Boże Narodzenie symbolizuje pokój na ziemi i miłość między ludźmi, choćby tylko na dwadzieścia cztery godziny, na jedną noc (na przykład zawieszenie broni podczas wojen). To jest słuszne, bo Chrystus jest Bogiem pokoju.

Boże Narodzenie Jóżef Wolny /Foto Gość Boże Narodzenie

A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas... (J 1, 14)

 

Świętowanie Bożego Narodzenia przybiera takie rozmiary, że grozi nam zapomnienie o prawdziwym znaczeniu samego święta: nazbyt natarczywa komercjalizacja, migające światłami ozdoby w sklepach, w domach, a nawet na ulicach, folklor świętych Mikołajów doprowadzony do absurdu, nadmierna obfitość jedzenia i prezentów. Prawdziwe pogaństwo nie zanikło, kult bożków także nie! Złoty cielec zajmuje miejsce Boga, który stał się człowiekiem.

Wielu młodych ludzi przyjmuje ten przerost z niesmakiem i z Bożego Narodzenia zachowuje wspomnienie mdłości z powodu nadmiaru czekolady i rozczarowania, jakie następuje po lawinie prezentów. W domach w niewidocznym miejscu kładzie się Jezusa w postaci małej lalki, pośród uroczych figurek z szopki. Następnie podkreśla się rodzinny charakter święta. I grozi nam, że wypaczymy tajemnicę Boga, który stał się dzieckiem, że zapomnimy o Królu Izraela, aby pozostawić rozkapryszonemu dziecku w rodzinie wrażenie, że to ono jest królem święta!

Niektórzy prawidłowo reagują na ten przesyt i usiłują nadać świętowaniu Bożego Narodzenia charakter społeczny. Wielu młodych ludzi urządza wieczerzę wigilijną dla ubogich, starych, samotnych, sierot, chorych itd.

Jeśli zrozumieliśmy przesłanie Bożego Narodzenia, które uczy nas kochać ubogich i im służyć, zwróćmy się przede wszystkim ku Chrystusowi. Tylko On może nas nauczyć prawdziwie kochać ubogich, nie dla naszej własnej chwały ani nawet w imię jakiegoś ideału społecznego, lecz z miłości do człowieka, takiej miłości, jaką On sam miłował. Jezus Chrystus jest w istocie pierwszym wśród ubogich; nikt nie zubożył siebie tak całkowicie jak On, i to, co więcej, dobrowolnie. Nigdy bowiem nie zapominajmy, że jest On drugą Osobą Trójcy, Synem Bożym, i że ogołocił samego siebie (Właśnie to nazywamy kenozą, ogołoceniem się, uniżeniem się Boga) tak bardzo, iż stał się bezbronnym dzieckiem, leżącym na słomie przy kopytach zwierząt.

On, istniejąc w postaci Bożej,
nie skorzystał ze sposobności,
aby na równi być z Bogiem,
lecz ogołocił samego siebie,
przyjąwszy postać sługi,
stawszy się podobnym do ludzi (Flp 2, 6-7).

Rzeczywiście jest sługą, gdyż zaczyna życie ziemskie od spełnienia obowiązku administracyjnego i podlega spisowi jako poddany cesarza. Gdy tylko przyjął naszą ludzką kondycję, doznał odrzucenia, gdyż w domach nie było dla Niego miejsca: „Kamień odrzucony przez budujących stał się kamieniem węgielnym" (Ps 117 [l 18], 22).

Odrzucony po raz kolejny, musi uciekać do Egiptu: oto niewolnik, ubogi i wygnaniec, On, Król Wszechświata!

Boże Narodzenie to również przesłanie pokoju! Nawet dla tych, którzy zapomnieli o Chrystusie albo nigdy Go nie poznali, Boże Narodzenie symbolizuje pokój na ziemi i miłość między ludźmi, choćby tylko na dwadzieścia cztery godziny, na jedną noc (na przykład zawieszenie broni podczas wojen, przerwanie ognia, pokojowe orędzia wszystkich rządzących na świecie itd.). To jest słuszne, bo Chrystus jest Bogiem Miłosierdzia, „Księciem Pokoju”... a Jego pokój nie będzie miał granic (Iz 9, 5-6).
Pokój tego świata często jest synonimem okresu wyciszenia między dwiema wojnami. Jezus jest „Księciem Pokoju”, pokoju bez końca, Jego Królestwo nie runie w gruzy tak jak wszystkie inne królestwa, panowania, rządy, dyktatury. Pokój Jezusa Chrystusa pozwala nam już teraz mieć udział w Jego przyszłym Królestwie. Uczmy się już dzisiaj nosić ten Pokój Chrystusa w sobie. Tak jak pasterze, usłyszmy wołanie aniołów w nocy Bożego Narodzenia: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania” (Łk2,14).

 

Bądźmy świadkami tego cudownego pojednania między niebem i ziemia,, między Bogiem i ludźmi!
Nigdy nie wyczerpiemy przesłania Bożego Narodzenia, jego piękna i jego tajemnicy. Wspomnieliśmy o pokoju i o ubóstwie, bo to w osobie Jezusa zrozumieć potrafimy te dwie rzeczywistości: jest On pokojem i jest najuboższym z ubogich. Teraz możemy jeszcze głębiej wniknąć w Boże Narodzenie, skupiając się na istocie tego święta, na jego fundamentalnym znaczeniu, które łączy się z tajemnicą Wcielenia: Bóg stał się człowiekiem.

Spróbujemy zrozumieć Wcielenie przez ikonę i lekturę Ewangelii. Spójrzmy na ikonę - od razu pojedna nas ona ze świętem Bożego Narodzenia i pozwoli zapomnieć o towarzyszącym mu podnieceniu. Panuje na niej taki pokój, taka harmonia; wszystko świętuje, czyli trwa w radości. Gwiazdy rzucają promienie na niebie, skały otwierają się, aby przyjąć swego Stwórcę, zwierzęta są spokojne, pasterze dzielą radość z aniołami, królowie radośnie pędzą ku odkryciu Prawdy objawionej przez gwiazdę. Wszystko jest skąpane w świetle, jaśnieje tym szczególnym blaskiem, o którym mówi św. Łukasz: „Naraz stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła” (Łk 2, 9).

Dzisiaj Dziewica powiła Pana istnienia
i ziemia grotę ofiaruje Niedostępnemu.
Aniołowie głoszą chwałę z pasterzami,
a w ślad za gwiazdą kroczą magowie,
dla nas bowiem urodziło się
Dziecię Małe, Przedwieczny Bóg!

(Kontakion Romana Melodosa)

Poeta, Roman Melodos, i anonimowy malarz znajdują to samo natchnienie, czerpią z tego samego źródła, z Ewangelii.

Powróćmy do komentowania ikony: poza kąpielą dziecka, bardzo ludzkim szczegółem związanym z porodem, i nieuchronną krzątaniną wokół noworodka, ikonografia jest bardzo wierna duchowi Ewangelii. Jeśli odczytamy dwa opowiadania o Bożym Narodzeniu, u św. Mateusza i u św. Łukasza, odnajdziemy wszystkie elementy zebrane razem na obrazie. Porównajmy Ewangelię (Mt l, 18-25) z ikoną.
Zaraz na początku jest powątpiewanie Józefa co do dziewictwa Marii i Boskiego pochodzenia Jezusa. U dołu obrazu Józef siedzi przygnębiony, z pochyloną głową, kusi go szatan zwątpienia, który przyjął postać starego pasterza. (Św. Józef nie będzie jedynym w dziejach ludzkości, który powątpiewa w tę tajemnicę, przerastającą ludzkie rozumienie). Po epizodzie z Józefem, któremu anioł objawia prawdę o naturach ludzkiej i Boskiej, połączonych w Jezusie, Mateusz od razu przechodzi do samych narodzin w Betlejem i szczegółowo opisuje odwiedziny mędrców (Mt 2, 1-12).

Na ikonie widzimy te wysoko postawione osobistości poszukujące Króla żydowskiego. Troparion święta rozwija właśnie motyw mędrców:

Narodzenie Twoje, Chryste, Boże nasz,
zajaśniało światu światłością poznania,
w niej bowiem służący gwiazdom
przez gwiazdę zostali nauczeni
kłaniać się Tobie, Słońcu Sprawiedliwości,
i Ciebie poznawać, Wschód z wysoka,
Panie, chwała Tobie.

(Troparion Święta Bożego Narodzenia)

Mędrcy przedstawiają mistrzów starożytnej nauki. (W czasach Mojżesza zostało ogłoszone proroctwo wrogom Izraela, aby objawić Mesjasza narodom. Balak, król Moabu, przestraszył się liczebności i siły ludu żydowskiego. Sprowadził wieszcza Balaama; Balaam, choć był obcy dla Izraela, uznawał prawdziwego Boga i Mu służył. Balak zażądał od Balaama, by przeklął Izraela, aby spowodować jego klęskę w walce. Balaam wbrew Balakowi, zamiast przekląć, wypowiedział trzy błogosławieństwa nad Izraelem, a potem prorokował i złożył hołd potomkowi Jakuba: „Widzę go... wschodzi Gwiazda z Jakuba, a z Izraela podnosi się berło" (Lb 24, 17). W Balaamie możemy rozpoznać przodka mędrców. Pozwala nam to dojrzeć oczekiwanie na Mesjasza poza Izraelem Jak to wyraźnie powie Symeon w świątyni, przed dzieckiem Jezusem: „Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela" (Łk 2, 30-32). Ważne, byśmy w naszych czasach pamiętali, że Bóg nie zmienił postawy wobec ludzi nie wyznających wiary.

Jeśli chrześcijanie przyjęli od Izraela mesjańską spuściznę, jeśli w osobie Chrystusa uznają Syna Bożego, to nie po to, by Go zamknąć i strzec zazdrośnie w murach Kościoła, ale by pozwolić promieniować Jego chwale na cały świat.) Czerpią wiedzę z gwiazd, i dzięki gwieździe wyruszają w drogę w poszukiwaniu króla, który właśnie się narodził, i znajdują dziecko leżące na słomie. Chcieli oddać hołd Królowi żydowskiemu, jak powiedzieli Herodowi, ale kiedy znaleźli dziecko, wypełniła ich wielka radość i hołd zastąpili adoracją. Złożyli wówczas dary: złoto dla Króla, kadzidło dla Boga, mirrę dla śmiertelnego człowieka. Ci przybyli ze Wschodu uczeni znaleźli samą Prawdę, której stale szukali w gwiazdach. Teraz znają Słońce Sprawiedliwości, Wschód z Wysoka, Tego, który zstąpił z nieba. Nie jest to jednak to samo niebo, które zostało uczynione w pierwszych dniach Stworzenia, niebo, w którym rozwijają się gwiazdy. Te gwiazdy mogły dać mędrcom tylko cząstkowe poznanie. Zaś Słońce Sprawiedliwości jest niestworzone, Światło Poznania objawia Boga, a Wschód z Wysoka, który pozwala się poznać mędrcom - to Słowo, które było na początku wraz z Bogiem, które było Bogiem (J 1, 1), Słowo przedwieczne, Słowo, które jest przed czasem i przed materią stworzoną.

Możemy porównać poszukiwanie prowadzone przez mędrców z objawieniem uczynionym pasterzom, o którym opowiada św. Łukasz (Łk 2, 1-19).

Uczeni potrzebowali długich poszukiwań, by dojść do Boga. Pasterze natomiast przyjęli Dobrą Nowinę wprost od anioła, bez etapu pośredniego ani przygotowania.

Tekst św. Łukasza ma mistrzowską kompozycję. Będąc ikonografem i hymnografem, ewangelista kontempluje wydarzenie z ostrością spojrzenia rozbudzonego przez Ducha i je zapisuje w tym samym Świetle, które przekracza i przemienia czystą narrację opisową.

Ewangelista od razu sytuuje wydarzenie w historii: rozporządzenie Cezara Augusta, spis ludności, imię wielkorządcy Syrii w tym czasie. Następnie sytuuje główne postacie w przestrzeni geograficznej: Józef i Maria udają się z Galilei do Betlejem, gdyż pochodzą z pokolenia Judy, z domu Dawida. Tutaj historia pokrywa się z planem Bożym. To z woli Boga, z woli Jego Opatrzności, a nie przez przypadek Jezus rodzi się w Betlejem, mieście, z którego pochodzi król Dawid. Jezus jest Bożym Pomazańcem (Mesjasz po hebrajsku, Chrystus po grecku), jest Królem Izraela, synem Dawida (Mi 5, 1).

Św. Łukasz przedstawia narodziny Jezusa z dala od zamieszkanych miejsc, na wsi; sąsiedztwo pasterzy przebywających w polu świadczy o tym, że scena rozgrywa się na łonie natury. Powiecie jednak, że narrator nie wspomina o grocie, mówi tylko o żłobie. Żłób zakłada istnienie obory, gdyż jest to żłób dla bydła, a pasterze wykorzystywali groty na zagrody dla bydła i schronienie dla siebie.

Ewangelista milczy też na temat osła i wołu. Logika uzupełnia opowiadanie: Józef potrzebował osła do podróży, a żłób był pełen siana do karmienia bydła. Wół przypomina tu o obecności bydła. Zwierzęta są jednak przedstawione na ikonie nie z powodu troski o prawdopodobieństwo, gdyż w każdej epoce i w każdym kraju ikonografia Bożego Narodzenia odwołuje się do proroctwa Izajasza:

Wół rozpoznaje swego pana
i osioł żłób swego właściciela,
Izrael na niczym się nie zna,
lud mój niczego nie rozumie
(Iz 1, 3).

Przed grotą Maria spoczywa na leżąco w zwykłej pozycji położnicy. Jej sylwetka jest monumentalna, zajmuje wiele miejsca w kompozycji ikony, co ma wyrazić znaczenie Dziewicy w tajemnicy Wcielenia: przez urodzenie swego Syna staje się Maria Matką Boga, Theotokos (greckie słowo oznaczające „Matkę Boga" lub ściślej: „Tę, która rodzi Boga". Tym słowem wszystkie bizantyńskie hymny określają Marię).
Zdziwienie często budzi jednak fakt, że Maria leży tyłem do Dzieciątka. Dlaczego? Patrzy ze współczuciem na Józefa pełnego wątpliwości, a poprzez niego na całą ludzkość pogrążoną w mrokach niewiedzy. Jej ręka zdaje się wskazywać noworodka, i tym gestem prowadzi każdego człowieka do Syna Bożego (Gest Marii wskazujący Syna przywodzi na myśl ikonę zwaną Hodegetria {Hodigitria), co znaczy „Przewodniczka”, która pomaga ludziom poznać Syna Bożego. Zgodnie z tradycją bizantyńską ta ikona ma przedstawiać najdawniejszy wzór z oryginalnego obrazu namalowanego przez św. Łukasza). Wydała Go na świat dla zbawienia rodzaju ludzkiego, aby objawić wielką chwałę Bożą. Jej radość przewyższa matczyną dumę, która jest uczuciem w pełni naturalnym, ale jeszcze nazbyt ludzkim.

Ręka Marii jednocześnie wskazuje na dziecko i spoczywa na Jej piersi; czyż tym dyskretnym gestem ikonografia nie chciała nawiązać do słów św. Łukasza: „Lecz Maria zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu" (Łk 2, 19)?

Centralnym punktem całej kompozycji obrazu jest grota; wszystko ku niej zmierza. Jest to jakby spirala, której środkiem ma być ciemna dziura, z której promieniuje Światłość. Jezus leży w głębi groty, jak gdyby wyszedł z wnętrza ziemi. Ten obraz przedstawia nam prawdziwy sens Wcielenia. Kiedy Adam został stworzony, został wydobyty z ziemi, a teraz - drugi Adam - Chrystus w swojej osobie stwarza na nowo człowieka. Syn Boży w głębi groty przyjął naszą ludzką kondycję: urodził się z ziemi i powróci do ziemi, gdy zostanie złożony do grobu.

Posłuchajmy, co na ten temat mówi Paweł Apostoł w Pierwszym Liście do Koryntian:
„Pierwszy człowiek z ziemi - ziemski, drugi Człowiek - z nieba. (...) A jak nosiliśmy obraz ziemskiego [człowieka], tak też nosić będziemy obraz [człowieka] niebieskiego" (1 Kor 15, 47. 49).

Jeśli Chrystus zstąpił z nieba aż do głębi ziemi, a później nawet aż w czeluść piekieł, to po to, abyśmy razem z Nim zmartwychwstali! W świętowaniu Bożego Narodzenia ogarnia nas wielka radość, tak jak mędrców i pasterzy; nic nie może nam tej radości odebrać, gdyż „Bóg jest z nami", co po hebrajsku brzmi: „EMMANUEL!”