Prawosławna Góra Tabor

Wiesława Dąbrowska-Macura

publikacja 18.08.2006 11:46

Kilkanaście kilometrów za Siemiatyczami, wśród lasów i pól, na Górze zwanej Świętą, wznosi się otoczona lasem krzyży cerkiew. Miejsce to nazywają prawosławną Częstochową. W opinii wielu jest to najważniejsze polskie sanktuarium prawosławne.

W ciągu roku słychać tu (zazwyczaj) jedynie szum nachylonych w stronę cerkwi wiekowych sosen i modlitewny śpiew mniszek z monasteru świętych Marii i Marty.

Grabarka ożywa

18 i 19 sierpnia, kiedy Kościół prawosławny obchodzi święto Spasa Izbawnika (Przemienienia Pańskiego). Niewielką cerkiew pw. Przemienienia Pańskiego i całe wzgórze wypełniają pielgrzymi, przybywający tu indywidualnie i w zorganizowanych grupach, samochodami lub pieszo z całej Polski, a także z Białorusi, Rosji, Ukrainy i coraz częściej z krajów Europy Zachodniej.

Wczesnym popołudniem 18 sierpnia wchodzi 14. piesza pielgrzymka z Białegostoku. Około 1500-osobowa grupa przeszła ponad 120 kilometrów w ciągu niespełna pięciu dni. Wśród uczestników wyróżnia się kilkudziesięcioosobowa grupa pielgrzymów w żołnierskich mundurach. Batiuszka witający przybyłych szczególnie serdecznie zwraca się do obecnych braci z Kościoła katolickiego. Na w większości młodych twarzach widać zmęczenie, ale i radość. - Było ciężko, ale kiedy weszliśmy na Górę, wszystko minęło. Trud wędrowania szczególnie odczuli ci, którzy wybrali się na pielgrzymkę pierwszy raz - opowiada jeden z uczestników koleżankom, które przyjechały dziś na Grabarkę samochodem.

Ostatni odcinek pokonują na klęczkach. Niektórzy - na znak pokuty - w ten sposób obchodzą cerkiew kilkakrotnie. - Trzeba spróbować - tłumaczy młody pielgrzym starszemu mężczyźnie, podwijając nogawki spodni. Za chwilę klęka i razem z innymi rusza wokół świątyni.

Prawie wszyscy niosą krzyże - większe, mniejsze i całkiem malutkie. Niektóre są przystrojone polnymi kwiatami. Na wszystkich - zwykle w języku rosyjskim lub białoruskim - wypisano prośby lub dziękczynienia: „Spasi i sochrani Gospodi”, „Za zdorowie”, „Za nauku”, „O uzdrowienie Piotrusia prosi mama”... Razem z krzyżami przynieśli swoje codzienne trudy, cierpienia, błagania, które przedstawiają Bogu przed widniejącą nad drzwiami cerkwi ikoną Spasa. Wkopując je wśród tysięcy innych, przynoszonych przez pielgrzymów od lat przybywających na Grabarkę, zostawili tu swe modlitwy.

Uzdrawiająca woda

Po przejściu na kolanach wokół świątyni większość pielgrzymów schodzi do strumyka płynącego u podnóża Świętej Góry. Zanurzanymi w wodzie chusteczkami obmywają zmęczone nogi i chore miejsca, ufając uzdrawiającej mocy tej wody. Mokre chusteczki rozkładają wokół strumienia, wierząc, że razem z nimi zostawiają tu swoje choroby. Kiedy wieczorem spogląda się z góry w kierunku strumyka, wydaje się jakby na jego brzegach rozłożono kolorowe dywany.

Na Grabarce zachowała się pamięć o cudownym ocaleniu mieszkańców pobliskich Siemiatycz podczas epidemii cholery w 1710 roku. Zaraza bezlitośnie zabijała tysiące ludzi. Pewien mieszczanin miał wówczas sen, że śmierci można uniknąć tylko na Grabarce. Uznał to za Bożą wskazówkę, wykonał duży krzyż i razem z grupą mieszkańców udał się na Górę. Po ustawieniu krzyża i wypiciu wody ze źródełka tryskającego u jej podnóża epidemia ustała. Od tej pory na Grabarkę zaczęli przybywać pielgrzymi, przynoszący ze sobą wotywne i pokutne krzyże. Wkrótce, jako wotum za cudowne ocalenie, na szczycie wybudowano niewielką cerkiew. Nocą z 12 na 13 lipca 1990 roku

Cerkiew stanęła w płomieniach.

Ogień strawił drewniane ściany, stopiły się dzwony i świeczniki. Spłonęły zabkowe ikony, ołtarz, kielichy ofiarne i malowidła Jerzego Nowosielskiego oraz Adama Stalony-Dobrzańskiego. Cudem ocalała środkowa część Ewangelii, jakby ogień nie chciał tknąć świętego tekstu. Uratowały się także dwie ikony, które wisiały na zewnątrz świątyni - św. Mikołaja Cudotwórcy i Zbawiciela.Đ. Spłonęło miejsce, które w swoich sercach nosiło wielu wiernych Kościoła prawosławnego.

Dziś cerkiew jest odbudowana. Przed rokiem poświęcił ją zwierzchnik polskiego Kościoła prawosławnego metropolita Warszawy i całej Polski Sawa. Wokół wzgórza powstaje mur z kamieni przynoszonych przez pielgrzymujących wiernych. Wielu, podobnie jak przed rokiem, przyniosło je z Białegostoku, Hajnówki, Mielnika, Sokółki, Siemiatycz...

Modlitewne czuwanie

W tym roku nabożeństwa odprawiane były za ustawionym w drzwiach świątyni ołtarzem. Dopiero po głównej liturgii, odprawionej 19 sierpnia wierni mogli wejść do środka, by ucałować ikony i zapalić przed nimi świece.

Obchody liturgiczne święta Spasa rozpoczęły 18 sierpnia wieczorem uroczyste nieszpory. Po nich przez całą noc odprawiano kolejne godziny liturgiczne. Po każdej z nich, zgodnie z tradycją, święcono przywiezione przez wiernych w koszyczkach jabłka. O północy na przyklasztornym cmentarzu, wśród mogił mniszek, odśpiewano Akatyst za zmarłych - nabożeństwo składające się z pieśni i modlitw ku czci Chrystusa, Najświętszej Maryi Panny i świętych. Wśród sosem porastających wzgórze oraz między krzyżami przez całą noc słychać było pieśni religijne i modlitwy, śpiewane w języku starocerkiewno-słowiańskim przy blasku świec przez grupki pielgrzymów.

W zacisznym zakątku Świętej Góry, z dala od rozbrzmiewającej modlitewnym śpiewem cerkwi, wierni przystępowali do spowiedzi. Pochyleni przed batiuszką, który nakrywa głowę penitenta epitrachelionem (stułą) wyznawali grzechy, oczyszczając serca i dostępując Bożego przebaczenia.

Odprawiona w święto Przemienienia Pańskiego pod przewodnictwem abp. Sawy, w asyście władyków z Polski, Białorusi, Moskwy, Ukrainy, a także ze Stanów Zjednoczonych i Europy Zachodniej, liturgia zgromadziła - według niektórych szacunków - około 20 tysięcy wyznawców prawosławia z kraju i z zagranicy.

Wczesnym popołudniem pielgrzymi zaczęli opuszczać Świętą Górę. Wielu z nich przybędzie tu za rok, by znów obejść cerkiew na kolanach, obmyć się w cudownej wodzie, przystąpić do spowiedzi i pomodlić się z najbliższymi wśród krzyży na tym świętym wzgórzu.

sierpień 1999