Abp Nossol: Ekumenizm polega na szukaniu największego wspólnego mianownika - Jezusa Chrystusa

KAI

publikacja 19.01.2006 10:28

- Ekumenizm polega na szukaniu największego, a nie najmniejszego wspólnego mianownika, a jest nim Jezus Chrystus - mówi w rozmowie z KAI abp. Alfons Nossol, przewodniczący Rady Episkopatu Polski ds. Ekumenizmu.

KAI: Jak Ksiądz Arcybiskup ocenia sytuację ekumeniczną w Polsce - w ubiegłym roku?

- Przede wszystkim chcę wspomnieć o trwającej już od wielu lat pracy specjalnej komisji ds. dialogu teologicznego Konferencji Episkopatu Polski i Polskiej Rady Ekumenicznej (PRE). W jej skład wchodzi po 4 biskupów z każdej strony, przy czym z ramienia PRE reprezentują oni Kościoły: prawosławny, ewangelicko-augsburski, ewangelicko-metodystyczny i polskokatolicki.

Drugi rok pracujemy w niej nad nową instrukcją duszpasterską nt. małżeństw mieszanych. Dotychczasowa jest już nieco przestarzała, gdyż nie uwzględnia ani nowego Kodeksu Prawa Kanonicznego z 1983 r., ani tym bardziej Katechizmu Kościoła Katolickiego z 1992 r. Szukając jakiegoś punktu odniesienia w tym względzie w innych krajach, znaleźliśmy taki dokument, zawarty przez episkopat włoski z tamtejszymi Kościołami poreformacyjnymi. Zaakceptowali go biskupi Italii i - na ich prośbę - nieoficjalnie Jan Paweł II.
Przedstawiciele PRE bardzo chcą zapisu, że jeden z rodziców chrzestnych nie musi być koniecznie wyznania katolickiego. Dotychczas niekatolik mógł być jedynie świadkiem w czasie ślubu mieszanego wyznaniowo. Poza tym niekatolicy chcieliby zniesienia pisemnego oświadczenia, iż nie będą czynić przeszkód w katolickim wychowaniu dzieci. Obecnie miałoby obowiązywać zapewnienie, że oboje małżonkowie będą się starali wychowywać dzieci w duchu chrześcijańskim.
Poza tym członkowie PRE potwierdzili wszystkie nowe elementy przyszłej instrukcji, opartej na dokumencie włoskim, a uwzględniającej naszą specyfikę i zwyczaje.
Sam fakt, że zarówno katolicy, jak i Kościoły należące do PRE, zaakceptowały ten wstępny projekt, jest już sporym osiągnięciem.

KAI: Jak długo będą trwały prace nad nadaniem ostatecznego kształtu temu dokumentowi?

- Myślę, że jeszcze co najmniej dwa lata trzeba będzie poświęcić na ostateczne "wygładzenie" instrukcji i na jej oficjalne zaaprobowanie przez wszystkie zainteresowane strony.
Na uwagę zasługuje przy tym fakt, że wszyscy nasi rozmówcy podkreślają, iż nowa instrukcja jest niezbędna, bo właśnie na przykładzie małżeństw mieszanych można najlepiej i najdobitniej określić postępy ekumenizmu w życiu Kościołów i wspólnot chrześcijańskich.

KAI: Czy stwierdzenie o "wychowaniu chrześcijańskim", a nie ściśle katolickim, nie grozi pewnym "rozmydleniem" odpowiedzialności za religijne wychowanie dzieci? Dotyczy to zwłaszcza chrztu: w jakim Kościele dziecko ma go otrzymać, bo to rzutuje potem na dalszą jego przynależność wyznaniową...

- Myślę, że nie ma takiego zagrożenia. Przypomnę, że w 2000 r. Kościół katolicki i Kościoły członkowskie PRE podpisały deklarację o wzajemnym uznaniu ważności chrztu. Okazuje się, że nie ma zbyt wielu krajów, w których zawarto by podobne oficjalne uzgodnienia. Nie są to przecież proste sprawy i dlatego nasz dokument sprzed 6 lat jest tak ważny. Tym bardziej, że zatwierdzili go również baptyści, którzy praktykują tylko chrzest w wieku dojrzałym i przez zanurzenie. Co prawda nie podpisali oni deklaracji, gdyż - jak stwierdzili - przestaliby być sobą, ale zapewnili ustnie, że nie będą chrzcić tych, którzy przeszli do nich a zostali ochrzczeni wcześniej w wieku niemowlęcym.

Co do ewentualnego "rozmywania" odpowiedzialności za religijne wychowanie dzieci, chodzi o to, aby nikogo nie zmuszać do wychowywania potomstwa w wierze jednego z rodziców, najczęściej matki, bo to zwykle ona jest w największym stopniu odpowiedzialna za edukację religijną. Dlatego mocno akcentujemy konieczność wychowania dzieci po chrześcijańsku w ogóle, a do rodziców należeć będzie decyzja o konkretnym wyznaniu.
Trzeba pamiętać, że prawdziwy i rzeczywisty dialog ekumeniczny istnieje tylko wtedy, gdy ktoś przyznaje się do swej tożsamości wyznaniowej. W przeciwnym wypadku trudno mówić o dialogu i właśnie wtedy mamy do czynienia z rozmywaniem spraw wiary i ekumenizmu. Miejmy więc nadzieję, że nowa instrukcja będzie stwarzać większe możliwości współdziałania między wyznaniami.

KAI: Jak ocenia Ksiądz Arcybiskup ekumenizm w wymiarach światowych?

- Zacznę od przypomnienia, że Kościół katolicki prowadzi na szczeblu centralnym dialogi teologiczne w gruncie rzeczy ze wszystkimi Kościołami, wyznaniami i wspólnotami chrześcijańskimi. Najwięcej osiągnięto pod tym względem ze Światową Federacją Luterańską (ŚFL). W ub.r. zakończyła się trwająca 10 lat czwarta faza tego dialogu. Trzecia tura dialogu trwała 13 lat i dotyczyła nauki o usprawiedliwieniu. Jej uwieńczeniem było podpisanie 31 października 1999 w Augsburgu wspólnej, katolicko-luterańskiej deklaracji w sprawie nauki o usprawiedliwieniu. Jest to jedyny dokument w dialogu międzywyznaniowym, zawierający uzgodnienia, do jakich udało się dojść i który zyskał aprobatę ze strony najwyższych władz Kościołów uczestniczących w danym dialogu.
Obecnie omawialiśmy sprawę apostolskości Kościoła. Pojęcie to uwzględnia m.in. urząd w Kościele, a tym samym również sukcesję apostolską oraz apostolskość nauki i znaczenie apostolskości dla Kościoła Chrystusowego w ogóle. Doszedł tu do głosu m.in. problem Tradycji, która jest nie "strzeżeniem popiołów", ale "strzeżeniem pierwotnego ognia" i która jest świadkiem Objawienia.
Wypracowany przez nas dokument "Apostolskość a Kościół" omawia te wszystkie elementy, charakteryzuje je, uściśla, a tam, gdzie nie doszliśmy do tzw. pojednanej różnorodności, czyli do konsensusu, przedstawiono obok siebie ujęcie katolickie i luterańskie, a następnie opisano próby znalezienia wspólnego stanowiska. Mam nadzieję, że naświetli on przede wszystkim zagadnienie sukcesji apostolskiej, pokaże, jak daleko jest jeszcze do merytorycznego, twórczego zbliżenia między nami i jakie są najistotniejsze przeszkody na tej drodze. Powinien on się ukazać w czerwcu z podpisami współprzewodniczących komisji mieszanej: luterańskiego biskupa Budapesztu Béli Harmatiego i moim - w imieniu strony katolickiej.
To jest bezsprzecznie wielkie osiągnięcie naszej komisji: wyjaśnienie i próba uzgodnienia trzech koncepcji sukcesji apostolskiej: katolickiej, która opiera się na nieprzerwanym łańcuchu nakładania rąk, prawosławnej, wedle której każdy biskup jest następcą nie pojedynczego apostoła, ale całego kolegium apostołów, Kolegium Dwunastu i postreformacyjnej, w której podmiotem sukcesji jest wspólnota, gmina.
Ostatnie nasze posiedzenie plenarne odbyło się we wrześniu ub.r. na przedmieściach Mediolanu - w Cassano. Na specjalne nabożeństwo ekumeniczne na zakończenie przybył m.in. sekretarz generalny Światowej Federacji Luterańskiej pastor Ishmael Noko, a modlitwy poprowadził przewodniczący Papieskiej Rady Popierania Jedności Chrześcijan kard. Walter Kasper. Kazania wygłosili oni dwaj. Końcowym akcentem była uroczysta Msza św. pod moim przewodnictwem w Cassano.
Czymś wyjątkowo podniosłym była Komunia św., do której przystąpili wszyscy obecni. Do ołtarza podeszli nawet członkowie delegacji protestanckiej. Zastanawiałem się wówczas, co zrobić. Jeśli nie udzielę im Komunii, to może to wyglądać na dyskryminację, a jeśli udzielę, to okażemy się niekonsekwentni, bo mówimy o braku interkomunii, a dopuszczamy do Stołu Pańskiego protestantów. Ale na szczęście Duch Święty sam to rozstrzygnął. Luteranie podeszli, każdy z nich położył rękę na sercu i wtedy pobłogosławiliśmy ich Najświętszym Sakramentem. Jest to zwyczaj skandynawski, a dokładniej - szwedzki, gdyż to tam to się zaczęło.

KAI: Powszechnie uważa się, że protestanci na ogół nie przywiązują wagi do sukcesji apostolskiej...

- Tak nie można powiedzieć. Nie podważają oni samego faktu sukcesji, która ma dla wielu z nich duże znaczenie. Dotyczy to szczególnie Kościoła Szwecji, który zachował sukcesję apostolską i dlatego np. Kościoły luterańskie w dawnych krajach komunistycznych, gdy miały konsekrować swoich biskupów, zawsze zapraszały do siebie jako jednego z trzech konsekratorów przynajmniej jednego biskupa szwedzkiego.

KAI: Czy Ksiądz Arcybiskup nie wiąże z tym dokumentem zbyt wielkich oczekiwań i nadziei? Przecież podpisaniu deklaracji w sprawie nauki o usprawiedliwieniu też towarzyszyły wielkie nadzieje, a nawet słyszało się głosy, że to już niemal kres podziałów i lada chwila nasze Kościoły się zjednoczą. Jak wiemy, nic takiego nie nastąpiło i nadal pozostajemy rozdzieleni, co więcej, nie ma nawet mowy o interkomunii między naszymi Kościołami. Co więc dają takie wspólne dokumenty? W jakim stopniu przyczyniają się one do zbliżenia chrześcijan różnych wyznań?

- Przede wszystkim coraz bardziej przekonujemy się, że wprawdzie wierzymy inaczej, ale nie w Innego. Ekumenizm polega na szukaniu największego, a nie najmniejszego wspólnego mianownika, a jest nim Jezus Chrystus. Na pewno wiemy teraz lepiej i dokładniej, jak się jakieś zagadnienie teologiczne rozwijało historycznie, to zaś pozwala bardziej całościowo poznać własne wyznanie, co z kolei pomaga lepiej rozeznać możliwości dalszego zbliżenia i podkreślać przede wszystkim to, co nas łączy. A więc to, co udaje się nam rozwiązać, jest wielkim osiągnięciem, ponieważ pomaga poznać historię i status narodzin i rozwoju własnego wyznania.
A to, że po podpisaniu wspomnianej deklaracji o usprawiedliwieniu nie ma jeszcze wspólnoty stołu, to już jest inne zagadnienie. Należy pamiętać, że osiągnięcie takiej wspólnoty jest celem ostatecznym, uwieńczeniem ruchu na rzecz jedności. Nieraz można usłyszeć takie głosy, w tym także w Polsce, że należałoby niejako "wymusić" jedność, to znaczy, żeby rozpocząć działania ekumeniczne od wspólnej Komunii św. i w ten sposób jakby "zmusić" Pana Boga do dokonania cudu jedności. Nie wolno jednak tak instrumentalizować Ciała Pańskiego, czyli Eucharystii, choć oczywiście ostatecznym celem ekumenizmu pozostaje wspólnota Stołu.

KAI: Od 25 lat Ksiądz Arcybiskup kieruje najpierw Komisją, a obecnie Radą ds. Ekumenizmu w łonie Konferencji Episkopatu Polski. Jak Ekscelencja ocenia ten okres?

- Ekumenia polska od samego początku wiele zawdzięczała kard. Stefanowi Wyszyńskiemu, choć z zewnątrz nieraz wydawało się, że jest on daleki od tych spraw. A jednak przywiązywał on wielką wagę do dzieła jedności chrześcijan. Podkreślał znaczenie Tygodnia Modlitw o Jedność i bardzo serio traktował słowa modlitwy arcykapłańskiej Chrystusa: "Aby byli jedno".
Chyba nikt na świecie nie traktuje tak poważnie tego Tygodnia jak Polska. Nie słyszałem, żeby gdziekolwek indziej Kościoły chrześcijańskie układały wspólnie program obchodów tego Tygodnia. Tymczasem od lat ukazuje się u nas taka wspólna broszura przed kolejnym Tygodniem - oprócz materiałów przygotowanych razem dla wszystkich wiernych na świecie przez Papieską Radę Popierania Jedności Chrześcijan i Światową Radę Kościołów. Zawiera ona szczegółowy plan modlitw i wzorów nabożeństw na każdy dzień Tygodnia Modlitw, co bardzo ułatwia korzystanie i przeprowadzenie Tygodnia.
Niedawno, w czasie wizyty ad limina w Rzymie, mówiłem o tym, co robimy, w Papieskich Radach: Popierania Jedności Chrześcijan i ds. Dialogu Międzyreligijnego. Wspomniałem, że u nas Tydzień jest poprzedzony Dniem Judaizmu, a kończy się Dniem Islamu. W Radzie ds. Dialogu byli nawet zdziwieni, że poświęcamy jeden dzień islamowi. Odpowiedziałem, że gdy ze sobą rozmawiamy, nie będziemy się wzajemnie zwalczać. Musimy szukać jakichś dróg, żeby przeciwstawić się tej szerzącej się kulturze śmierci, potęgowanej przez samobójczy terroryzm. Pamiętajmy, że ekumenia jest jedną z głównych lokomotyw budowy cywilizacji miłości.
Ekumenizm w naszym kraju już dawniej bardzo się rozwijał, w czym największe zasługi mieli bp Władysław Miziołek i s. Joanna Lossow. Biskup był wielkim ekumenistą, całkowicie oddanym tej sprawie, podobnie jak siostra franciszkanka. No i Laski pod Warszawą, gdzie ekumenia rozwijała się na długo przed soborowym Dekretem o ekumenizmie Unitatis redintegratio.
Ja osobiście od chwili, gdy zostałem przewodniczącym Komisji, a teraz Rady, zawsze staram się zainteresować szerszy krąg ludzi w Kościele tymi sprawami. Dotychczas ukazały się dwa listy episkopatu nt. ekumenizmu, a ja co roku wydaję z tej okazji w styczniu listy pasterskie w naszej diecezji. Księża to chętnie czytają i przygotowują nabożeństwa ekumeniczne. Ponadto co roku organizujemy w diecezji sympozja ekumeniczne, uwzględniające też Dni Judaizmu i Islamu.

KAI: Jak ocenia Ksiądz Arcybiskup ekumeniczne dokonania polskiego Papieża i dotychczasowy dorobek jego następcy?

- Najpierw warto przypomnieć, że gdy kard. Karola Wojtyłę wybrano na najwyższy urząd w Kościele, na Zachodzie można było usłyszeć głosy: "Co ekumenicznie wielkiego może wyjść z Polski?". Tymczasem nowy papież zaskoczył świat m.in. swoimi podróżami, w których bardzo zabiegał o spotkania ekumeniczne i w miarę możności ze wszystkimi Kościołami chrześcijańskimi, istniejącymi w danym kraju.
W Polsce spotkania takie znajdowały się w ramach wszystkich pielgrzymek papieskich, poza pierwszą, gdy nie pozwolił na to Ojcu Świętemu bardzo napięty jej program. Żegnając się z naszym krajem, Jan Paweł II powiedział w Krakowie, że "spotkanie to nosi w sercu". I rzeczywiście, w czasie swych kolejnych pobytów na ziemi ojczystej Papież zawsze spotykał się z chrześcijanami innych wyznań, a później też z niechrześcijanami, zwłaszcza z Żydami. W 1991 r. uczestniczył dwukrotnie w nabożeństwach innych Kościołów: prawosławnym i luterańskim. W tym drugim wezwał do położenia kresu starym schematom z czasów rozbiorowych, że Polak to katolik, Rosjanin - prawosławny, a Niemiec musi być ewangelikiem. Mówił też o potrzebie wyjścia poza tolerancję, bo w rodzinie nie można się tylko tolerować, ale trzeba się miłować.
A później dał Kościołowi wielką, wspaniałą encyklikę Ut unum sint - pierwszą, poświęconą w całości ekumenizmowi. W IV jej rozdziale zaapelował do innych Kościołów, aby mu podpowiedziały, jak dziś ma wyglądać urząd Piotrowy, aby nie był on przeszkodą w poszukiwaniu jedności.
Papież ten ma też wielkie zasługi w tworzeniu i rozwijaniu dialogu międzyreligijnego. Można tu wymienić spotkanie w Asyżu w 1986, a także wcześniejsze i późniejsze jego pobyty jako pierwszego Papieża w synagodze, meczecie czy świątyni luterańskiej.
Obecny Papież - Benedykt XVI jako następca, wierny uczeń i kontynuator na swój sposób dziedzictwa Jana Pawła II już na wstępie swego pontyfikatu zaznaczył, że ekumenizm będzie jednym z jego priorytetów. On najlepiej zna chrześcijaństwo zachodnie, protestanckie, ale żywo interesuje się również prawosławiem i też ma na ten temat wiele do powiedzenia.

Rozmawiał Krzysztof Gołębiowski

styczeń 2006