Zakochany w prawosławiu

ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 03.03.2009 11:00

Pokonał drogę od ateizmu do chrześcijaństwa. Olivier Clément był wybitnym prawosławnym teologiem i orędownikiem pojednania chrześcijan.

Zakochany w prawosławiu fot. East news/SIPA Olivier Clément

Olivier Clément zmarł w wieku 87 lat, 15 stycznia wieczorem w Paryżu. Pochowano go 20 stycznia. To wydarzenie wpisało się jako niespodziewany akord w tegoroczny Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan. Odszedł do Boga jeden z najwybitniejszych współczesnych teologów prawosławnych, intelektualista, który był jednym z najważniejszych głosów prawosławia na Zachodzie i zarazem rzecznikiem pojednania siostrzanych Kościołów: Wschodu i Zachodu. Był świadkiem Chrystusa zmartwychwstałego, podkreślał „słoneczną stronę Jezusa”, który jest silniejszy niż śmierć.

Patrzył krytycznie na współczesną „cywilizację nicości”, która ludzki głód wieczności usiłuje oszukać konsumpcją, erotyzmem czy polityką. Był piewcą chrześcijaństwa, które jest religią twórczej miłości, osoby, wolności, troski o los grzesznego człowieka. W Polsce znany jest z kilku książek przetłumaczonych na język polski.

Śródziemnomorski poganin
Jego droga do wiary była długa. Olivier Clément wychowywał się w rodzinie ateistycznej, niechętnej religii. Nie był ochrzczony. „Kiedy byłem dzieckiem – wspomina – nikt nigdy nie mówił mi o Bogu. (…) Kiedy zadałem ojcu te zasadnicze pytania: Dlaczego człowiek żyje? Dlaczego umiera?, odpowiedział mi, a miałem wówczas siedem czy osiem lat: – Kiedy człowiek umiera, jest nicość. Jednak mimo wszystko trzeba się starać być dobrym, być sprawiedliwym”. W jego rodzinie „wszyscy starali się odnosić z szacunkiem do świata, wypowiadali się w sposób szlachetny i obyczajny, z wyjątkiem kwestii religijnych…”. Nazywał siebie „śródziemnomorskim poganinem”.

Przejście od ateistycznej pustki do odkrycia duchowości chrześcijańskiego Wschodu opisał w przejmującej autobiografii pt. „Inne słońce”. Ta książka przypomina słynne „Wyznania” św. Augustyna. Młodego Oliviera niepokoi tajemnica śmierci. Zaczytuje się w poezji Baudelaire’a, Rilkego, Miłosza i Eliota. Szuka sensu, trawi go głód duchowości. Studiuje historię. Fascynuje go postać Simone Weil.

Przez dziesięć lat szuka po omacku Boga, poznając różne religie, studiując mity i tradycje religijne. Interesują go Indie, odkrywa hinduizm, buddyzm, trochę islam. Ale jego serce jest wciąż niespokojne. Pociąga go wszechobecna indyjska sakralność, ale z drugiej strony niepokoi bezosobowość wschodnich duchowości. W europejskiej tradycji ceni niepowtarzalną wartość ludzkiej osoby, której znakiem jest twarz człowieka zwrócona ku drugiemu.

W tle jego duchowych poszukiwań stale obecna jest Ewangelia. „Jezus – nie przestawałem przeczuwać Go za pośrednictwem Ewangelii, które zacząłem czytać jeszcze w okresie młodości. Które czytałem, odrzucałem, o których usiłowałem zapomnieć, o których już myślałem, że zapomniałem, ale do których nie mogłem nie wracać”.

Ktoś na mnie spojrzał
Jednym z przełomowych momentów jest kupienie w paryskim antykwariacie starej emaliowanej ikony. To było przedstawienie typu deesis: w środku błogosławiący Chrystus, a po Jego bokach orędujący Maryja i Jan Chrzciciel. Chrystus z ikony zaczyna „mówić” do Clémenta. „Jezus, spotkałem Go, kochałem Go, kwestionowałem, pozwalałem, by On mnie kwestionował”. Jednocześnie przeszkadza mu to, że Jezus rości sobie pretensje do bycia jedynym pośrednikiem: „Nie mówił, że jest jednym z tych, którzy wskazują drogę, objawiają prawdę i życie, lecz że On sam jest drogą, prawdą i życiem”. Clément toczy wewnętrzną walkę między indyjską duchowością a Chrystusem. Jest bliski obłędu.

To jest walka na śmierć i życie. Chce stać się nikim. Celowo wchodzi na jezdnię, nie zważając na samochody. I wtedy dokonuje się przełom. Wyznaje: „Ktoś na mnie spojrzał. On na ikonie. Nie bawiłem się w kogoś, kto doznał olśnienia. Wszystko było milczeniem, słowami milczenia. Jednak Jego milczenie, Jego słowa były w głębi sięgającej o wiele dalej niż głębia Ja, w głębi, w której już nie byłem sam. On mi powiedział, że istnieję, że On chce, abym istniał, a więc że nie jestem niczym. Powiedział mi, że nie jestem wszystkim, lecz że jestem odpowiedzialny. Że złem jest to zło, które czynię. Lecz że jeszcze głębiej jest On. Powiedział, że potrzeba mi przebaczenia, uzdrowienia, stworzenia na nowo. »Oto stoję u drzwi i kołaczę«. I otworzyłem”. Narodził się na nowo.

Dlaczego prawosławie?
Dlaczego Olivier Clément wybrał prawosławie? Przez długie lata bycie chrześcijaninem oznaczało dla niego bycie katolikiem albo protestantem. A jednak spotkał prawosławnych, których wiara i duchowość były odpowiedzią na jego własne tęsknoty. W stronę prawosławia kieruje go lektura książek Mikołaja Bierdiajewa, rosyjskiego filozofa religii. Fascynuje się także Dostojewskim. Ale człowiekiem, który ostatecznie zachwycił go prawosławiem, był Włodzimierz Łosski – Rosjanin, który po rewolucji bolszewickiej osiadł w Paryżu, gdzie wykładał teologię.

Najważniejsze dzieło Clémenta „Teologia mistyczna Kościoła Wschodniego” stało się dla niego bramą do wschodniej teologii złączonej ściśle z myślą Ojców Kościoła, z duchowością i liturgią. W teologii Trójcy Świętej odnajduje rozwiązanie dylematu, który nie dawał mu spokoju. Szukał jedności i zarazem czuł potrzebę indywidualności osoby. Trójca jest tajemnicą jedności i odrębności, wspólnoty i indywidualności osób. W prawosławiu dostrzega oblicze Zmartwychwstałego, wyraźniej obecne niż w katolicyzmie i protestantyzmie.

W wieku 30 lat 1 listopada 1956 roku Olivier Clément przyjął chrzest w Kościele prawosławnym. „Był to wybór świadomy i poważny. Zarazem ryzyko i całkowita oczywistość”. „Śródziemnomorski poganin” studiuje prawosławną teologię u Łosskiego, a później także u Evdokimowa, innego słynnego prawosławnego teologa żyjącego w Paryżu. Wiąże się na stałe z Instytutem św. Sergiusza w Paryżu. Od 1959 roku jest redaktorem prawosławnego kwartalnika „Contacts”.

Napełniony światłem Zmartwychwstałego
Ks. prof. Wacław Hryniewicz, który poznał go osobiście podczas swoich studiów w Paryżu, wspomina: „Wykładał z temperamentem, uniesieniem, dowcipem oraz z iście poetyckim i mistycznym polotem. Był bezpośredni i serdeczny. Promieniował siłą osobistych przekonań wypowiadanych językiem barwnym, sugestywnym, żywym i prostym.

Przyciągał słuchaczy z różnych wyznań, zainteresowanych myślą i duchowością prawosławia”. Clément nie dbał o tytuły. Doktorat z teologii otrzymał dopiero przed osiemdziesiątką. Był również poetą i tłumaczem. Pozostawał pod wpływem świętego mnicha Sylwana z góry Atos. Napisał setki artykułów i ponad 30 książek.

Angażował się w dialog ekumeniczny, jednak z wiekiem coraz mniej się spodziewał po „oficjalnym” ekumenizmie. Wierzył bardziej w sens „małych grup przyjaciół gromadzących prawosławnych, katolików, protestantów”. Więzy zaufania i przyjaźni łączyły go z patriarchami Konstantynopola Atenagorasem I i Bartłomiejem I, z wybitnym rumuńskim teologiem Dumitru Stăniloae, także z br. Rogerem z Taizé i Janem Pawłem II, który w 1998 r. powierzył mu napisanie rozważań do wielkopiątkowej Drogi Krzyżowej w Koloseum.

W odpowiedzi na apel Jana Pawła II z encykliki „Ut unum sint” napisał książkę „Rzym inaczej”, o prymacie papieskim widzianym z perspektywy prawosławnej. Główną przeszkodę w dialogu z katolikami widział w prymacie papieskim w takim rozumieniu, jaki nadał mu Sobór Watykański I. Podkreślał, że utożsamianie się papiestwa z monarchią absolutną nie jest zgodne z wolą Jezusa.

Był chodzącą dobrocią i łagodnością. Z jego twarzy, z której nie schodził uśmiech, biło światło wewnętrznego ładu. Przekonywał, że „być chrześcijaninem to odkrywać, nawet w głębi swojego piekła, zdewastowane i zmartwychwstałe, zniekształcone i przeobrażone oblicze Boga, który nas przyjmuje, wyzwala i przywraca nam szansę bycia Jego obrazem”. Niedawno ukazał się po polsku duchowy testament Clémenta – książka „Pamiętniki nadziei”, będąca zapisem rozmów, jakie przeprowadził z nim Jean-Claude Noyer. Kończy się ona rozdziałem o wymownym tytule: „Na progu, w ufnym oczekiwaniu Zmartwychwstania”.

artykuł za: Gość Niedzielny nr 05/2009