Prawosławni a prymat piotrowy

www.cerkiew.pl/J

publikacja 30.12.2005 13:29

Rozmowa z metropolitą Pergamonu, Janem, współprzewodniczącym komitetu koordynującego prace Komisji Wspólnej ds. Dialogu Teologicznego pomiędzy Kościołami prawosławnym i rzymskokatolickim.

Jak zdaniem Ekscelencji zmieniło się w ostatnich czasach podejście teologów prawosławnych do problemu „prymatu piotrowego”?

Pamiętam, że tradycyjnie idea prymatu biskupa Rzymu, w sposób, w jaki ukształtowała się przez wieki, była uważana w Kościele prawosławnym za pewien rodzaj imperializmu religijnego, niezgodnego z Tradycją soborową Kościoła. Przewiduje ona bowiem, że członkowie episkopatu, jako następcy apostołów, sprawują kolegialnie posługę władzy. W ostatnich dziesiątkach lat udało się jednak rozważać tę kwestię w nowej perspektywie. Taka droga została otwarta przez "eklezjologię komunii" wskazaną również przez Sobór Watykański II.

Jakie w przekonaniu Ekscelencji aspekty takiej eklezjologii mogą wpłynąć na niemal stuletnią polemikę na temat prymatu papieskiego?

W eklezjologii komunii, każdy Kościół lokalny jest Kościołem „w pełni”, na mocy Eucharystii sprawowanej według mandatu powierzonego przez Jezusa apostołom i ich następcom. Pod tym względem wszyscy biskupi są równi: Kościoły lokalne są Kościołami „w pełni” niezależnie od ich wielkości i liczby wiernych. Dlatego takie instytucje jak synody, sobory lub prymat powinny funkcjonować w taki sposób, aby nie naruszać, czy nie niweczyć pełni Kościoła lokalnego

W jaki sposób i w jakich granicach Kościoły prawosławne mogłyby uznać sprawowanie prymatu uniwersalnego?

Według Tradycji, biskup Rzymu jest pierwszym biskupem całego Kościoła. Trudność w zakresie rozumienia prymatu piotrowego tkwi w fakcie, że prowadzi on do jurysdykcji uniwersalnej, poprzez którą papież może interweniować w Kościele lokalnym. Jeśli tylko możemy odnaleźć sposób uznania uniwersalnego prymatu papieża, który nie przyniesie szkody takiej pełni Kościoła lokalnego, możemy taki prymat zaakceptować.

Jeśli Kościół Prawosławny nie może uznać jurysdykcji uniwersalnej biskupa Rzymu, jak mogłoby wyglądać uznanie jego prymatu przez stronę prawosławną?

Ten temat jest nadal rozważany. Z mojego punktu widzenia, po pierwsze, biskup Rzymu nie powinien czynić nic bez innych biskupów. Powinien się zawsze z innymi biskupami konsultować. Poza tym, nie powinien ingerować w normalne życie innych diecezji i innych Kościołów. On jest biskupem swego Kościoła. Może mieć wpływ moralny i kanonicznie może mieć władzę zwoływania synodów, a nadto może wypowiadać się jako rzecznik głosu Kościoła. Ale nie może czynić nic w sposób samodzielny. Nie reprezentuje całego Kościoła jako jednostka. Może strzec depozytu wiary tylko we wspólnocie z innymi biskupami.

Jakie kryteria powinny inspirować relacje papieża z innymi biskupami?

Przede wszystkim, papież sam jest biskupem a wszyscy biskupi sakramentalnie są równi, otrzymali taką samą łaskę. Jako biskup, on sam jest głową Kościoła lokalnego. Sam prymat nie należy do niego, ale do jego Kościoła. Kiedy mówimy o prymacie, odwołujemy się do prymatu Kościoła rzymskiego, który jest sprawowany przez papieża jako biskupa zajmującego tę stolicę.

Biskup rzymu opiera swój prymat na fakcie bycia następcą apostoła Piotra…

W Kościołach wschodnich wszyscy mogą uznać że według Tradycji, biskup Rzymu jest pierwszym biskupem. Ale fakt budowania swojego prymatu na sukcesji Piotra jest już kwestią niezwykle sporną. Uznanie owej „pozycji pierwszeństwa” w pierwszych wiekach było „faktem zastanym”, tradycja ta mogła mieć związek z ważnością miasta Rzymu z punktu widzenia politycznego. Oczywiście biskupi Rzymu zawsze utrzymywali, że ich własna rola w Kościele była związana z sukcesją piotrową. Tymczasem w Kościele wschodnim nie z tego powodu papież był uznawany za pierwszego wśród biskupów. Istniał pewien taxis, ustalony porządek, według którego pierwszą pod względem ważności siedzibą była Rzym, drugą Aleksandria, trzecią Antiochia. Dalej był Konstantynopol, który został drugą, lub był uważany wręcz za równą Rzymowi, według postanowień soborów ekumenicznych. Jak by nie było, to zostało uznane jako fakt, niezależnie od tego czy była zdefiniowana jakaś teoria na temat sukcesji Piotra.

W znanej konferencji wygłoszonej w Grazu w 1976, ówczesny profesor Joseph Ratzinger podkreślił, że „dziś nie może być niemożliwe z punktu widzenia chrześcijańskiego to co było możliwe przez tysiąclecie” i że „odnośnie doktryny prymatu, Rzym nie może wymagać od Wschodu więcej niż to zostało sformułowane i praktykowane w pierwszym tysiącleciu”. Czy wydaje się Ekscelencji, że dziś podejście do tej tematyki ze strony katolickiej jest jeszcze w zgodzie z tamtą słynną „formułą Ratzingera”?

Myślę, że w tej chwili Kościół rzymski nie przejmuje się już zbytnio tą formułą. W spotkaniach z prawosławnymi katolicy pomijają perspektywę wskazaną przez doświadczenie pierwszego tysiąclecia. Musimy zatem obecnie szukać drogi do spotkania na innym fundamencie, i ten może zostać wskazany przez eklezjologię komunii.

W ostatnich 10 latach dialog teologiczny oficjalny utknął wokół sporu na temat uniatyzmu. Czy w takiej sytuacji można mieć nadzieję na rozpoczęcie konfrontacji na temat tak wymagający jak ten dotyczący prymatu?

Nie ma wątpliwości, że również problem uniatyzmu jest ściśle związany z tematem prymatu biskupa Rzymu. Co więcej, mam nadzieję, że dialog teologiczny podejmie drogę biorąc właśnie temat prymatu. W tym kontekście, i w relacji do niego, należałoby znaleźć nowe perspektywy rozwoju dialogu którego przedmiotem jest problem uniatyzmu. Podkreślić należy, że dialog ten jednak utknął w martwym punkcie. Także ta kwestia nie może być rozpatrywana jako problem sam w sobie, jak to było w ostatnich 10 latach, ale jako część dialogu dotyczącego eklezjologii.

Czasem można odnieść wrażenie, że w powszechnym przekonaniu, również poprzez wpływ środków masowego przekazu, cały Kościół jest utożsamiany z papieżem i jego inicjatywami.

Niewątpliwie jest to niebezpieczne myślenie. Może bowiem prowadzić do wrażenia, że w całym świecie istnieje tylko jedna diecezja, z tylko jednym, powszechnym biskupem. Z całą pewnością nie pomogłoby to w uznaniu eklezjologii komunii za płaszczyznę do uznania prymatu Kościoła Rzymu przez Kościoły Wschodnie. Można odnieść wrażenie, że Kościół nie jest rzeczywistością daną przez Boga, ale jakąś rzeczywistością uczynioną przez ludzi Kościoła. Podczas gdy, jeśli uznajemy Eucharystię jako fundament naszej eklezjologii, uznajemy że Kościół pochodzi od Boga jako dar, nie jest on w żadnym razie naszym tworem.

„30 Giorni” tłum. W. Strojwas i Sz. Krzyszczuk

grudzień 2005