Kto odnawia Kościół?

publikacja 08.06.2009 11:24

O ewangelizacji, odnowie Kościoła i słuchaniu Ducha Świętego z ks. Peterem Hockenem rozmawia ks. Tomasz Jaklewicz - wywiad przeprowadzono podczas weekendu dla młodych w domu spotkań Katolickiego Stowarzyszenia „En Christo” w Lanckoronie.

Kto odnawia Kościół? Czesław Mauer Ks. Peter Hocken

ks. Tomasz Jaklewicz: Czy współcześni chrześcijanie potrafią głosić zmartwychwstanie Chrystusa?

ks. Peter Hocken: – Głoszenie zmartwychwstania, tej centralnej prawdy Ewangelii, jest możliwe tylko dzięki mocy Ducha Świętego. Tam, gdzie jest większa świadomość obecności Ducha Świętego, tam bardziej skuteczne jest głoszenie zmartwychwstania. Sercem odnowy Kościoła jest przebudzenie ludzi w kierunku odkrycia obecności Ducha Świętego w Kościele.

Wydaje się, że w Kościele osłabł misyjny dynamizm. Nie mamy już tej ambicji, którą miał św. Paweł, by zanieść Chrystusa całemu światu. Ciągle liczymy, ilu nas jeszcze zostało w Kościele.
– Powinniśmy zobaczyć coś bardzo znaczącego, co dokonało się w odnowie Kościoła w ciągu ostatnich 50 lat. Duch Święty daje nam klucz do rozwiązania tych trudności. Myśleliśmy w przeszłości, że szerzenie wiary polega na nauczaniu całości wiary Kościoła. Teraz rozumiemy, że taka systematyczna katechizacja nie daje efektów. Oczywiście, Pan Jezus może zawsze zrobić, co chce. Ale widzimy, że istnieje pewne kluczowe przesłanie Ewangelii, które prowadzi ludzi do nawrócenia. Dopiero po usłyszeniu podstawowej nowiny o Jezusie może zacząć się katechizacja. W starożytności było rozróżnienie między kerygmą, czyli pierwszym nauczaniem Ewangelii, a Didache, czyli systematycznym nauczaniem wiary. Dyrektorium o katechizacji mówi o potrzebie tego inicjacyjnego przepowiadania, którego celem jest doprowadzenie do początkowego nawrócenia. Tylko wtedy, gdy ludzie przeżyją to nawrócenie, może być im zaproponowana katecheza. Ale to nie jest powszechnie rozumiane. Ta świadomość jest w ruchach odnowy Kościoła. Dlatego Jan Paweł II, a teraz Benedykt XVI tak mocno zachęcają te ruchy do działania, ponieważ widzą ich wpływ na ewangelizację.

Można odnieść wrażenie, że Kościół współczesny przypomina trochę Apostołów zamkniętych w Wieczerniku i bojących się wyjść do świata.
– Sądzę, że istnieje w Kościele katolickim napięcie między ludźmi, którzy upatrują jego głównego zadania w obronie dziedzictwa, a tymi, którzy rozumieją zadanie Kościoła jako głoszenie Ewangelii w świecie i przygotowanie Kościoła na przyszłość.

Coraz silniejsze są głosy, które akcentują przede wszystkim obronę dziedzictwa Kościoła. Pojawiają się opinie, że Sobór Watykański II za bardzo otwarł Kościół na świat, kosztem wierności tradycji.
– W Kościele zawsze obecne są dwa wymiary. Pierwszy, który można by nazwać horyzontalnym – to przekaz wiary przez wieki, z pokolenia na pokolenie. Drugi wymiar, który nazywam wertykalnym, jest związany z działaniem Ducha Świętego w każdym pokoleniu. Kiedy skupiamy się tylko na tym pierwszym albo nawet zbytnio go akcentujemy, pomijając drugi, wtedy pojawia się pewien martwy konserwatyzm, w którym ludziom wydaje się, że są wierni wierze katolickiej, ale w rzeczywistości rozmijają się z czymś ważnym. Rozmijają się z podstawową otwartością na Ducha Świętego i zapominają, że Kościół może rozwijać się dalej tylko w wierności Duchowi Świętemu i zmartwychwstałemu Panu. Z drugiej strony są grupy chrześcijan poza Kościołem katolickim, które koncentrują się tylko na wymiarze wertykalnym i nie przywiązują wagi do tradycji. To daje pewien rodzaj fascynacji, ale brakuje trwałych, przekazywalnych wartości. Wielkie odnowicielskie ruchy w historii chrześcijaństwa uwzględniały zawsze oba te wymiary. Wielkie osobowości wiary miały wielki wpływ na swoje pokolenie, ale potrafiły także skutecznie przekazać coś następnym pokoleniom.
 

Reprezentanci tego martwego konserwatyzmu i ci, którzy koncentrują się tylko na działaniu Ducha Świętego, tu i teraz, boją się siebie nawzajem.
– Tak, to racja. Lęk jest jak choroba. Św. Jan powiada, że doskonała miłość usuwa lęk. Nie można pogodzić ze sobą lęku i zaufania Duchowi Świętemu. Jedną z najwspanialszych cech papieża Jana XXIII było niesamowite zaufanie Duchowi Świętemu. Niektórzy ludzie sądzili, że papież zwołując sobór, był naiwny, lub że był nadmiernym optymistą lekceważącym niebezpieczeństwa. Nie zgadzam się z tym. Ten papież rozumiał, czym jest zaufanie Duchowi Świętemu i rozumiał też paraliżujący wpływ lęku. To widać w jego przemówieniach otwierających Sobór Watykański II.

Ksiądz przez całe swoje kapłaństwo angażuje się w ruchy odnowy Kościoła.
– Wstąpiłem do seminarium w 1958 r. W trakcie studiów pasjonowałem się Soborem Watykańskim II. Zostałem wyświęcony w 1965 r. i zrozumiałem, że moim zadaniem jest upowszechnianie soboru. Wydawało mi się, że odnowa Kościoła będzie wynikiem pracy soborowych teologów i ich uczniów. Po święceniach trafiłem do robotniczej parafii. Zrozumiałem szybko, że zbyt intelektualne podejście do wiary nie jest w stanie wpływać na zwykłych ludzi. Decydującym doświadczeniem było moje wejście w ruch charyzmatyczny. Wtedy uświadomiłem sobie na nowo, że centrum Kościoła jest obecność Ducha Świętego i zmartwychwstałego Pana. Zrozumiałem, że odnowa Kościoła domaga się słuchania Ducha Świętego i Zmartwychwstałego.

Inspiracji dla odnowy Kościoła katolickiego szukał Ksiądz także u chrześcijan innych wyznań. Dlaczego?
– Po święceniach w parafii miałem wiele kontaktów ekumenicznych. Moje podejście do ekumenizmu było wtedy bardzo teologiczno-intelektualne. Ale z chwilą, kiedy wszedłem w odnowę charyzmatyczną, otwarłem się bardziej na ruchy zielonoświątkowe, które zwykle nie są częścią ruchu ekumenicznego. Podjąłem studia na temat ruchów charyzmatycznych w Kościele katolickim. Czytałem miesiącami opracowania teologów i byłem coraz bardziej sfrustrowany. Wydawało mi się, że nie poświęcali oni wiele uwagi wymiarowi ekumenicznemu tych doświadczeń. I wtedy przeżyłem coś w rodzaju oświecenia Ducha Świętego: „nie powinieneś studiować tego, co ludzie myślą o tym, co czyni Duch Święty, ale powinieneś studiować bezpośrednio to, co czyni Duch Święty”. I tak znalazłem nie tylko metodę moich studiów, ale i mojej posługi duszpasterskiej. Zacząłem uczyć się wrażliwości na działanie Ducha Świętego. Musimy wiedzieć, co Duch Święty uczynił w przeszłości, ale musimy także rozumieć chwilę obecną w świetle tych doświadczeń przeszłości.

Czy Duch Święty może powiedzieć coś Kościołowi katolickiemu przez te ruchy działające poza Kościołem?
– Wydaje mi się, że Kościół katolicki może się czegoś nauczyć od każdego ważnego ruchu chrześcijańskiego istniejącego poza Kościołem katolickim.

To zdanie nie jest popularne.
– To nie jest moje osobiste przekonanie. To jest zapisane w wielu dokumentach Kościoła katolickiego. Jan Paweł II w encyklice Ut unum sint napisał, że ekumeniczny dialog nie jest tylko wymianą myśli, ale zawsze w jakiś sposób wymianą darów. Nie sądzę, by jakikolwiek ruch w historii, który dotknął jakiejś części chrześcijaństwa, był po prostu aberracją. Są głębokie powody, dla których dane ruchy się pojawiły i akcentowały to, co akcentowały. To prawda, że Kościół katolicki w jakiś sposób obejmuje całość biblijnego objawienia. Powiedziałbym raczej, że całe objawienie zostało powierzone Kościołowi. To jest dar, który ma być przekazywany z pokolenia na pokolenie. Geniuszem katolickiej tradycji jest to, że jest skoncentrowana na całości, na pełni. Ale ruchy, które wiązały się z jakimiś protestami i które zakończyły się wyjściem poza ramy Kościoła katolickiego, zwykle pojawiają się wtedy, gdy pewne aspekty objawienia zostają zaniedbane w Kościele katolickim. Ilustruje to choćby cała historia Marcina Lutra. Akcentował on usprawiedliwienie przez wiarę, ale dzięki ruchowi ekumenicznemu doszło do uzgodnienia na temat usprawiedliwienia w roku 1999. Oznacza to, że Kościół katolicki przyjmuje i uznaje to, co było słuszne w proteście Lutra, a do czego nie był zdolny 400 lat temu.
 

Ksiądz od lat zajmuje się ruchami zielonoświątkowymi. Czego można się od nich nauczyć?
– Akcentowania roli Ducha Świętego. Możemy nauczyć się docenienia tego, co nazywamy charyzmatami, a co oni nazywają po prostu darami Ducha Świętego, jak proroctwo czy uzdrawianie. Kościoły katolickie i starsze Kościoły protestanckie są pod silnym wpływem racjonalizmu, przeciwstawiają się wszystkiemu, co nadprzyrodzone. Zielonoświątkowcy natomiast akcentują nadprzyrodzoność, oczekują od Boga, że będzie działał. Odkrywają pewien intuicyjny wymiar duchowości. Zielonoświątkowcy mówią, że liderzy i cała wspólnota szukają prowadzenia przez Ducha Świętego w zgromadzeniu. Łatwo jest krytykować te ruchy, ale trzeba zobaczyć, że odwołują się do tego, co jest częścią biblijnego objawienia, a co zostało jakoś zaniedbane w tradycji katolickiej. Ponadto cechuje ich wielki zapał misyjny. Chciałbym tutaj wspomnieć o tym, że ks. Franciszek Blachnicki, twórca oaz, miał podobne intuicje. On zobaczył, że oni wiedzą, jak ewangelizować, jak prowadzić do nawrócenia. Dlatego zaprosił ludzi z różnych organizacji, aby tu, w Polsce, uczyli ludzi ewangelizowania.

Ale i wtedy, i dzisiaj pojawia się obawa, że ludzie zaczną odchodzić od Kościoła katolickiego do wspólnot zielonoświątkowych.
– To jest rzeczywisty problem. Lekarstwem nie jest odseparowanie się od innych. Bo to byłoby odrzucenie autentycznego daru. Współpraca z innymi wyznaniami wymaga pewnej dojrzałości ludzi, ich biblijnego zakorzenienia, rozumienia liturgii. Jeśli w parafii brakuje liturgii, która jest autentyczną celebracją przeżywaną przez całe zgromadzenie, to wtedy mogą powstać takie sytuacje. Potrzebna jest tu mądra strategia duszpasterska, która obejmuje całe życie Kościoła.

Tłumaczył: Andrzej Sionek

***
Ks. Peter Hocken – (ur. 1932), angielski teolog i historyk Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej i ruchu zielonoświątkowego. Ochrzczony jako anglikanin, przeszedł w wieku 22 lat do Kościoła katolickiego, wyświęcony na księdza, od 1971 zaangażowany w odnowę charyzmatyczną. Od 2002 mieszka w Wiedniu, jest współpracownikiem kard. Christiana Schönborna. Wydawnictwo Emmanuel wydało ostatnio jego książki: „Przecieranie nowych dróg”, „Wielki plan Boga”, „Kościół, który nadchodzi”.