Kaznodzieja w Białym Domu

Jacek Dziedzina

Nowy Numer 37/2019 |

publikacja 12.09.2019 00:00

„Przemawiam teraz nie tyle jako wasz wiceprezydent, ile jako brat w Chrystusie”. Kilkanaście tysięcy młodych ludzi na stadionie bije brawo. Wiedzą, że to autentyczne świadectwo wiary Mike’a Pence’a, a nie kampania wyborcza w religijnym sosie.

„Siedząc na zboczu góry, zdałem sobie sprawę, że Bóg tak umiłował mnie, że dał swojego Syna, aby mnie uratować. Tej nocy wyznałem wiarę w Jezusa Chrystusa jako mojego osobistego Pana i Zbawiciela. I to wszystko zmieniło” – wyznał kiedyś Mike Pence. Wojciech Olkuśnik /PAP „Siedząc na zboczu góry, zdałem sobie sprawę, że Bóg tak umiłował mnie, że dał swojego Syna, aby mnie uratować. Tej nocy wyznałem wiarę w Jezusa Chrystusa jako mojego osobistego Pana i Zbawiciela. I to wszystko zmieniło” – wyznał kiedyś Mike Pence.

W przemówieniu, jakie wiceprezydent USA wygłosił w Warszawie podczas obchodów 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej, szczególnie osobiście brzmiały te wątki, które odwoływały się do wiary. „Tam, gdzie jest Duch Pana, tam jest wolność” – mówił Mike Pence. „Zamiast Trumpa przyjechał nudny, religijny, konserwatywny Pence” – podsumował wystąpienie jeden z publicystów. Takich „nudnych” wystąpień Mike Pence ma na swoim koncie dużo więcej. I jest w tym wyjątkowo autentyczny.

Krzyż w sercu

Maj 2019. Williams Stadium, piękny, sportowy obiekt znajdujący się na terenie potężnego kampusu Liberty University w Lynchburg w stanie Wirginia, wypełniony jest tysiącami studentów, absolwentów uniwersytetu z rodzinami i przyjaciółmi. Do kończących naukę młodych przemawia wiceprezydent USA. Jest dużo o wartościach, o tym, co mają wnieść w życie społeczne, o wierze i zaufaniu, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że słowa te są tak bardzo inne od tego, co można czasem usłyszeć z ust polityków odwołujących się do religii. Mike Pence mówi o swoim doświadczeniu wiary, którą odnalazł w czasie studiów. „Zacząłem poznawać ludzi, którzy mieli coś, czego ja nie miałem. Nie była to tylko pewność siebie czy serdeczność. To były radość i pokój niezależnie od okoliczności. I to mnie pociągnęło”. Młodzi słuchają w skupieniu. Pence wspomina, jak nagle zaczął pragnąć nosić na piersi taki krzyż, jaki nosił jego kolega. „On wtedy powiedział mi słowa, których nie zapomnę do końca życia: »Mike, najpierw musisz zacząć nosić go w sercu, zanim założysz go na szyję«” – mówi wiceprezydent USA, wywołując kolejny aplauz młodzieży. Kończy swoje świadectwo wspomnieniem festiwalu chrześcijańskiego, na którym usłyszał słowa z Ewangelii wg św. Jana: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał…”. Pence dodaje: „Wtedy te słowa brzmiały inaczej. Siedząc na zboczu góry, zdałem sobie sprawę, że Bóg tak umiłował mnie, że dał swojego Syna, aby mnie uratować”. I podsumowuje: „Tej nocy wyznałem wiarę w Jezusa Chrystusa jako mojego osobistego Pana i Zbawiciela. I to wszystko zmieniło”. Nad stadionem długo rozbrzmiewają oklaski. Wszystko to trochę wygląda jak kolejne rekolekcje z charyzmatycznym kaznodzieją. A to „tylko” publiczne świadectwo wiceprezydenta USA. Najlepszego kaznodziei wśród polityków.

Refren Pence’a

„Gdyby kazano mi wskazać pokrótce główną cechę XX wieku, nie mógłbym znaleźć nic bardziej precyzyjnego niż to: człowiek zapomniał Boga” – te słowa Aleksandra Sołżenicyna przywołał Mike Pence w Warszawie, bowiem dobrze oddają jego sposób myślenia o rzeczywistości w każdym wymiarze, również politycznym. Gdy nawiązał do pierwszej pielgrzymki do Polski Jana Pawła II, nie było to wyłącznie kokietowanie Polaków, ale również jego osobiste przekonanie o prawdziwym źródle przemian, jakie zaszły w naszym kraju. „Tego dnia w tym miejscu papież Jan Paweł II mówił, że człowiek nie może do końca zrozumieć sam siebie bez Chrystusa (…). Krzyż upamiętniający ten historyczny moment stoi tutaj przed nami. To symbol polskiej wiary, ale także polskiej nadziei i determinacji. Jest wiecznym testamentem ufności polskiego narodu. Krzyż ten mówi, że prawdziwa solidarność między ludźmi i narodami jest możliwa wtedy, gdy jest postrzegana jako światło opatrznościowego Stwórcy” – mówił Pence. A gdy dodał wspomniane na początku słowa: „Tam, gdzie jest Duch Pana, tam jest wolność” – uświadomiłem sobie, że dokładnie to samo powiedział w maju absolwentom z Liberty University. To coś w rodzaju refrenu, który stanowi oś jego wystąpień. Ten refren jest bardzo amerykański: Pence często podkreśla, że wiara i wolność to wartości, które zbudowały Stany Zjednoczone.

Modlitwa vs internet

Rok temu podczas Szczytu Wyborców Wartości, spotkania, które przyciąga konserwatywnych chrześcijan z całego kraju, Mike Pence mówił w płomiennym przemówieniu: „Mój poprzednik [na stanowisku wiceprezydenta – J.Dz.] Joe Biden powiedział w zeszłym tygodniu, że ci z nas, którzy popierają tradycyjne wartości moralne, są siłami nietolerancji. Prawda jest taka, że ​​wiara, rodzina, ciężka praca i patriotyzm są spoiwem, które od pokoleń wiąże tkankę społeczną naszego narodu”. A w sierpniu tego roku, jeszcze przed przyjazdem do Polski, na spotkaniu z prawnikami z Alliance Defending Freedom wskazał otwarcie: „Spędzajcie więcej czasu na modlitwie niż w internecie”. Dodał od razu, że wszyscy wyznawcy Jezusa Chrystusa powinni modlić się za tych, których kochają, ale także za swych wrogów, oraz że w polityce… nie brakuje okazji, by to robić. „Przebaczenie jest wspaniałym darem. Razem z żoną próbujemy działać w sposób dosłowny, przebaczając tym, którzy świadomie występują przeciwko nam, przedstawiając nieprawdziwe fakty o nas i naszej rodzinie” – dodał Pence. To było ważne, ponieważ w ostatnim czasie lewicowe organizacje krytykowały jego żonę za to, że wróciła do nauki w szkole, gdzie „indoktrynuje” dzieci, ucząc je chrześcijańskiej koncepcji małżeństwa.

Na froncie

Mike Pence pochodzi z Columbus w stanie Indiana. Z tym właśnie miejscem związany był zawodowo i politycznie aż do ostatnich wyborów prezydenckich: najpierw reprezentował Indianę w Izbie Reprezentantów (od 2000 r.), a od 2012 r. do wyborów był gubernatorem tego stanu. Jako gubernator Indiany doprowadził do największego obniżenia podatków w historii tego regionu. Efekt jest taki, że do dziś rokrocznie rośnie nadwyżka w tamtejszym budżecie. Pod względem dyscypliny finansowej na pewno zostanie zapamiętany przez rodaków z Indiany jako sprawny zarządca i gospodarz. Sam siebie określa tak (w następującej kolejności): chrześcijanin, konserwatysta i republikanin. Publicznie deklaruje, że „złożył ślubowanie Chrystusowi” i „ponownie się narodził jako katolik ewangelikalny”. To trochę nieprecyzyjna formuła, bo jako „ewangelikalne” Kościoły w USA określa się różne protestanckie wspólnoty (poza tradycyjnymi protestantami), do których zaliczane są liczne odłamy zielonoświątkowe i baptystyczne. Pence wychował się jako katolik, był nawet ministrantem. Później jednak związał się właśnie ze środowiskami ewangelikalnymi, stąd to nieco dziwne określenie „katolik ewangelikalny”, które sugeruje chyba, że katolicyzmu formalnie nie porzucił, ale że wiarę na nowo odnalazł właśnie we wspólnotach protestanckich. Faktem jest, że w Izbie Reprezentantów zawsze popierał sprawy ważne dla grup ewangelikalnych. One zaczęły nazywać go „kulturowym wojownikiem”: sprzeciwiał się rozszerzeniu prawa proaborcyjnego oraz wydatków federalnych na badania nad komórkami macierzystymi i przyczynił się do obcięcia funduszy federalnych dla aborcyjnej organizacji Planned Parenthood.

Listek figowy Trumpa?

Również jako gubernator Indiany naraził się na ataki ze strony lewicowych organizacji, a nawet bardziej liberalnego skrzydła w Partii Republikańskiej. Tak było m.in. po podpisaniu Ustawy o przywróceniu wolności religijnej. W skrócie zakłada ona możliwość odmowy wykonania usługi – na przykład organizacji ślubu czy wesela dla par homoseksualnych – jeśli właściciel danego przedsiębiorstwa uzna, że naruszałoby to jego przekonania. Jak się można domyślić, fala oburzenia i nacisków na Pence’a (i na innych gubernatorów decydujących się przyjąć takie prawo) była ogromna. Protest wspierali najwięksi giganci świata biznesu i większość artystów. Faktem jest, że Mike Pence… trochę się ugiął pod tymi naciskami. Zapowiedział zgłoszenie poprawek w ciągu zaledwie tygodnia, by – jak mówił – pokazać, że ustawa nie umożliwia biznesowi odmawiania usług lesbijkom i gejom.

Środowiska liberalno-lewicowe przeprowadziły atak na Pence’a również wtedy, gdy jako gubernator podpisał nowe przepisy antyaborcyjne, łącznie z zakazem przerywania ciąży ze względu na rasę, płeć lub niepełnosprawność płodu. W tej kwestii Pence pozostał nieprzejednany i nie ustąpił pod naciskiem. Dla wielu republikańskich (i nie tylko) wyborców zaproszenie przez Donalda Trumpa właśnie Michaela Pence’a do wspólnego startu w wyścigu o Biały Dom było niemałym, pozytywnym, zaskoczeniem. Kojarzony z libertyńskim podejściem do życia biznesmen wybrał sobie jako zastępcę „ultrakonserwatywnego” polityka – dla wielu było jasne, że chodzi o udobruchanie religijnej części elektoratu republikanów. Sam Trump, który na początku kampanii zraził do siebie sporą część tzw. religijnej prawicy, z czasem zaczął mówić językiem Pence’a, zapowiadając walkę o sprawy bliskie dla tej części elektoratu. O ile jednak w przypadku Trumpa można mówić o jakimś pragmatyzmie obliczonym na wygraną (choć możliwe, że sam też przeszedł jakąś ewolucję poglądów), o tyle w przypadku Pence’a wszystko, co mówi o wartościach i wierze, jest wyjątkowo autentyczne.•

Dostępne jest 27% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.