Ostatnia msza w Hagii Sophii

Edward Kabiesz

GN 28/2020 |

publikacja 09.07.2020 00:00

Bazylika Mądrości Bożej przez niemal tysiąc lat była jedną z najważniejszych świątyń chrześcijaństwa.

Hagia Sophia jest dzisiaj główną atrakcją turystyczną Stambułu. HENRYK PRZONDZIONO /foto gość Hagia Sophia jest dzisiaj główną atrakcją turystyczną Stambułu.

Ostateczny atak na Kon­stantynopol sułtan Meh­med II rozkazał przeprowadzić 29 maja 1453 roku. Stolicę Cesarstwa Bizantyjskiego Turcy oblegali od prawie dwóch miesięcy. Bizancjum od lat znajdowało się w defensywie i tylko szczęśliwy zbieg okoliczności uratował je kilkakrotnie przed całkowitym unicestwieniem. Milionowe kiedyś miasto liczyło teraz niecałe 50 tys. mieszkańców. Młody sułtan osmański postanowił ostatecznie dokonać tego, co nie udało się jego ojcu. Zdobyć miasto i uczynić je stolicą swego imperium.

Nie było podziałów

Mehmed II stanął pod miastem 2 kwietnia. Dysproporcja sił była ogromna. Stolicy broniło 7 tys. żołnierzy, armia sułtana liczyła ich około 80 tysięcy.

Gdy sułtan przygotowywał swoje oddziały do, jak liczył, ostatecznego szturmu, wielu żołnierzy i przerażonych mieszkańców miasta zebrało się w kościele Hagia Sophia, najważniejszej świątyni Bizancjum. Tym razem nie było podziałów. – Gdy zaczął zapadać wieczór, ludzie instynktownie udali się do kościoła Mądrości Bożej. Żołnierze trwali na swych posterunkach wzdłuż murów. Reszta, wszystko jedno – Grecy czy łacinnicy – tłoczyła się w wielkiej świątyni, zanosząc modły o oswobodzenie. Wspólny strach i niebezpieczeństwo sprawiły większy cud niż wszystkie sobory razem wzięte. Prawosławni biskupi, księża i mnisi, którzy zarzekali się głośno, że noga ich nie postanie w katedrze, póki nie oczyści się jej z rzymskiego skażenia, teraz podeszli do ołtarza, by połączyć się z katolickimi braćmi we wspólnej liturgii. Wśród celebransów znalazł się kardynał Izydor, którego wielu wiernych uważało za zdrajcę i heretyka – opisuje ostatnią Mszę brytyjski historyk Donald M. Nicol. Po Mszy żołnierze wrócili na swoje posterunki, a cesarz do późnej nocy przeprowadzał inspekcję murów. O poranku 29 maja 1453 r. Turcy zaatakowali z trzech stron. Decydujący okazał się atak janczarów, którzy wtargnęli do Konstantynopola i wkrótce zajęli całe miasto. Zgodnie z tradycją, że zdobyte w walce miasta przez trzy dni należą do żołnierzy, sułtan zezwolił na rabunek. „Skoro tylko żołnierze znaleźli się w mieście, wszyscy połączyli się w dzikiej pogoni za łupem… Zabijali każdego, kogo spotkali na ulicach, bez różnicy, mężczyzn, kobiety i dzieci. Krew płynęła strumieniami w dół stromych ulic od wzniesienia Petry ku Złotemu Rogowi…” – opisuje Runciman moment wkroczenia Turków do miasta.

Dostępne jest 30% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.